Woda, elektryczność czy metal raczej tutaj nie za bardzo pomogą. Postanowił opaść do nich i przyjrzeć się ich pracy.
Właściciel
Część kursowała między niedawnym polem bitwy, a obozem, z włóczni Goblinów robiąc prowizoryczne zabezpieczenie przed wrogiem. Zaczęli też ciachać małe drzewka i krzewy, oraz znosić to, co zostało ze zrabowanego wcześniej miasta, aby mieć z czego rozpalić ogień.
Całkiem miło obserwowało się taką gromadę przy pracy, zwłaszcza zważając na ich różnicę wzrostu.
Właściciel
Dość szybko zrobili sobie prowizoryczne szałasy i rozpalili ogniska. Siedli wokół nich, gawędząc, grając w karty, jedząc i pijąc. Oczywiście wystawili wiele wart, nie byli w końcu głupi.
Nie był mistrzem hazardu to pozostało mu przyglądać się grze, spędził tak nieco czasu i najpewniej udał się potem przemedytować do rana o ile nikt go nie zatrzymywał.
Właściciel
Więc medytowałeś, niestety nie do rana, bo w środku nocy przerwały Ci to zajęcie jakieś okrzyki.
Wzleciał, więc błyskawicznie w powietrze i rozejrzał się dookoła. O ile to nie był jakiś nagły atak, to pewnie krasnoludy zwyczajnie zwykły głośno świętować.
Właściciel
No niestety, wszyscy brali broń i szykowali się do walki, a Ogren, Goblin i Wilkołak podeszli razem na jeden kraniec obozu, do dwójki wyraźnie roztrzęsionych Krasnoludów.
No to i on musiał się przygotować... Gdyby rzecz jasna nie miał wszystkiego przy sobie, podleciał właśnie do nich, bo pewnie to tamta dwójka zobaczyła co nam zagraża.
Właściciel
- Tak w ch*j wielki, wodzu! - krzyknął jeden z Krasnoludów, wskazując na jakiś punkt w otaczającej Was ciemności.
- No, w ch*j! - potwierdził relację jego towarzysz.
-No w ch*j, co? Jeśli można wiedzieć, a raczej mogę skoro to mnie też dotyczy.
Właściciel
- Jakieś zwierzę, czerwone ślepia, czarne futro, długi ogon... Więcej nie widziałem.
-Doprawdy intrygujące... Może jakieś łaki? Jeżeli widzieliście tylko jednego to nieźle, że wstał cały obóz.
Właściciel
- Jak zaczęliśmy drzeć mordy, to ciężko, żeby ktoś nadal spał. - burknął Krasnolud.
- O ile wiem, to nie ma tu Łaków. - dodał Oghren.
- Ch*jnia. - podsumował jeszcze Goblin.
-No to nie wiem czego tu się można spodziewać, ale wolę nie wychodzić z obozu, by tego szukać...
Właściciel
- Ani ja! - krzyknęli niemalże równocześnie pozostali.
-No to dołączę teraz do patrolu wokół obozu, lepiej jak będę w pobliżu jak takie coś znowu się pojawi.
Właściciel
Skinęli głowami i po chwili każdy rozszedł się w swoim kierunku. Większość poszła spać, choć prawie wszyscy byli przytomni i leżeli z bronią w ręku. Jedynie Pwent chrapał w najlepsze. Wzmocnione patrole w liczbie pół tuzina Krasnoludów zaczęły okrążać obóz, oczywiście od wewnątrz.
Samemu postanowił wzlecieć w powietrze i rozglądać się nad całą okolicą z góry.
Właściciel
Ciemno. I w sumie tyle możesz stwierdzić.
Ale wokół linii obozu jakieś światło musiało być, dlatego najwyżej pilnował, by nic tamtędy podejrzanego nie przechodziło.
Właściciel
I tak Twoje czujne oko przetrzymało wszystko co złe, na odległość.
-Naprawdę podejrzane...- Pomyślał oddalając się nieco od obozu, by latać bliżej miejsca gdzie podobno spotkali tę bestię. W miarę też utrzymywał wysokość lotu, by taka bestia przypadkiem nie mogła na niego skoczyć.
Właściciel
Nic na Ciebie nie skoczyło, ale mógłbyś przysiąc, że widziałeś jakiś ruch oraz czerwone ślepia.
-Coś tutaj na nas czyha, ale samemu chyba nic nie zdoła zrobić...- Myślał tak dalej i poleciał w kierunku, w którym widział te oczy, oczywiście bezpiecznie.
Właściciel
Nic już nie widziałeś, ale może warto jakoś oznaczyć to miejsce, by wrócić tu za dnia?
To był mądry plan, utworzył w tym miejscu ostrze wbite w ziemie, a następnie wrócił do obozu.
Właściciel
Nadal panowała tam wrzawa, ale większość była już uspokojona. Tylko Oghren chodził jakiś zamyślony.
Podleciał więc do niego i zaczął rozmowę.
-Coś taki zmartwiony, nie ma tej bestii w okolicy, co nie znaczy, że najpewniej jej nie widziałem.
Właściciel
- Nie mogę się doliczyć dwóch ludzi. - wyznał z miejsca.
-A co mieli robić i gdzie ich ostatnio widziałeś?
Właściciel
- Patrolowali obóz, tak jak reszta. Ostatni raz widziałem ich na krótko przed tym, jak inni wartownicy zaalarmowali nas o tym czymś na skraju obozu.
-Średnio wierzę w to, że jeszcze gdzieś mogą być w pobliżu, pewnie ta bestia ich porwała. Możliwie ją widziałem przez chwilę i w miejscu spotkania zostawiłem poszlakę, może tam będzie dobrze udać się z rana?
Właściciel
- Na pewno. Śmierć moich wojowników nie ujdzie jej na sucho.
-W to nie wątpię, dlatego jeszcze do rana się jakoś trzymajmy, a potem rozpocznijmy polowanie.
Właściciel
- Zdobędziemy łeb tego czegoś, prawda?
-Skoro, aż tak chcesz mieć takowy nad kominkiem, a resztę futra przed nim, to proszę bardzo.
-Jasne.- Powiedział krótko, a następnie dalej chodził po krańcach obozu przyśpieszając sobie tak czas do rana.
Właściciel
No i wreszcie wzeszło słoneczko.
Postanowił ruszyć do reszty krasnoludów zobaczyć czy są gotowi do drogi, najlepiej od razu do Oghrena.
Właściciel
Oon, Pwent, Goblin, Wilkołak i dwóch innych brodaczy szykowało się właśnie na łowy.
Postanowił podejść do grupki i przemówił.
-No to co panowie, polujemy na tego zwierza?
Właściciel
Wszyscy zakrzyknęli jednogłośnie, co zapewne oznaczało potwierdzenie. Podczas, gdy reszta zbierała już obóz i szykowała się do drogi, Wy opuściliście obóz. Po przejściu kilkunastu metrów wszyscy się zatrzymali.
- To gdzie go widziałeś? - spytał Pwent.
-Miejsce będzie oznaczone wbitym ostrzem, możliwie spróbuję nas tam zaprowadzić.- Postarał się iść w odpowiednim kierunku, w którym zapamiętał ustawienie ostrza.
Właściciel
Trochę to trwało, ale wreszcie znaleźliście ostrze wbite w ziemię.
-Oto i to miejsce.- Postanowił rozejrzeć się po okolicy, może jest tu jakaś jaskinia w pobliżu czy coś.
Właściciel
Jaskini brak. Jedyne, co odróżniało to miejsce od setek innych to wielki głaz. Szary, nudny, pokryty mchem głaz.
-Kto obstawia, że coś znajduje się pod tym głazem?- Spytał oglądając się po zgromadzonej grupce.
Właściciel
Wszyscy, jak jeden mąż, podnieśli ręce.