//Że machiny wojenne czy takie zwykłe skorpiony?//
-Obawiam się, że ci nie skapitulują.
Właściciel
//- Ku*wa, patrz! Oni mają tu całą pie**oloną armię!
- Orzesz w ch*j! Wyślij tam skorpiony, te stawonogi wielkości kciuka na pewno ich zatrzymają!
Więc tak, chodzi o machiny wojenne :V//
- Jeszcze nie wiadomo. - odparł szałojownik.
//Są jadowite .-.//
-Z takimi liczbami i arsenałem, to średnio można na to liczyć... Przynajmniej magów nie widzę.
Właściciel
//Ta... Tak bardzo, że powalą ponad setkę Krasnoludów, których łączna waga to w połowie pancerz i broń :V//
- A według Ciebie to dobrze, czy źle?
-Wolę nie mieć gniecionego pancerza, bo mogą być mistrzami w swojej dziedzinie, a ja nim nie jestem.
Właściciel
- Jasne... - powiedział i chyba miał dodać coś więcej, ale powstrzymał się, gdy z szeregu zbrojnych wystąpił sam Oghren i ruszył powoli, całkiem sam, w kierunku wrogiej armii.
-Liczę, że nagle nie zaczną strzelać, ale chyba wie co robi.- Powiedział obserwując rozwój sytuacji.
Właściciel
Po chwili szeregi wrogich zastępów opuścił inny Krasnolud, łysy lecz o rudej brodzie i bokobrodach, zakuty w ciężki pancerz i uzbrojony w wielki młot bojowy nabijany kolcami. Stanęli naprzeciw siebie, mierzyli się chwilę wzrokiem i powoli ruszyli ku sobie.
-To będzie jakaś walka pomiędzy dowódcami czy tylko propozycja tego jakie będą warunki poddania się?
Właściciel
Nikt ie raczył Ci odpowiedzieć, bo i odpowiedź ukazała się sama, gdy dwóch Krasnoludów uścisnęło się serdecznie niczym starzy przyjaciele. Po chwili zaczęli mówić coś w swoim języku, czego niestety nie mogłeś zrozumieć.
Nieco zdziwiony czymś takim postanowił czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Właściciel
Każdy z nich wzniósł swoją prawicę i powiedzieli coś, przez co wszyscy zaczęli wiwatować.
-Mniemam, iż oznacza to połączenie sił, cieszy mnie to.- Powiedział jeszcze oglądając dwójkę dowódców.
Właściciel
Z góry szybko wyniesiono beczki z alkoholami i kufle, zapewne by skromnie, bo jeden czy dwa kufle to dla Krasnoluda bardzo mało, opić bezkrwawy pokój.
Porozumienia nie miał nadal jak opić, więc jedynie westchnął i postanowił przyglądać się swojemu dowódcy, może próbowaliby go otruć, kto wie czy w tych czasach ktoś, by tego nie zrobił.
Właściciel
Nic takiego się nie zdarzyło i po tej jakże krótkiej, według wielu za krótkiej, popijawie obie armie zebrały się razem i niczym jedna ruszyły w innym kierunku.
Ruszył za nimi, teraz najpewniej trzeba walczyć z tymi goblinami.
Właściciel
To najbardziej możliwe, choć możesz jeszcze się kogoś o to zapytać.
-No to dokąd ruszamy?- Spytał patrząc się na szałowojownika.
Właściciel
//*szałojownik. Szał + wojownik.//
- Na Gobliny. - powiedział. - Na pohybel! - dodał głośnie, a kilka Krasnoludów podchwyciło okrzyk.
-No i dobrze, z tymi już raczej nie będziemy paktować, co?
Właściciel
- Rozpie**olę ich wszystkich. - powiedział z przekonaniem Pwent. - Do tego Ci idioci budują swoje miasta praktycznie odsłonięte, tylko jedną częścią przystające do gór.
-Niezbyt rozważna decyzja, ciekawe czy rzeczywiście sprawdzi się ten sposób na pokonanie tylko ich szefa...
Właściciel
- Że co? Wyrżniemy ich wszystkich.
-Tak też można się bawić, to chociaż starajmy się nie tracić wojaków w walce z nimi.
Właściciel
- Jedyne Gobliny jakie mogą nam zagrozić, to Klan Chytrych Ch*jów, jak ich nazywamy, ale oni są po naszej stronie. - rzekł i wskazał ruchem głowy na Goblina, który przecież wybrał się z Wami.
-Czyli teraz kaszka z mleczkiem... Trochę nudna sprawa, ale przynajmniej rozerwiemy się na wampirach.
Właściciel
Po chwili zauważyliście kolejną formację skalną, lecz znacznie mniejszą. Od północy przylegała do niej spora osada wybudowana z całości z drewna, kamienne były jedynie mury wokół. Dopełniała tego sucha fosa z zaostrzonymi palami, palisada, drewniana brama i wieże łuczników.
-Całkiem łatwopalna konstrukcja... No i to może ich zgubić.- Powiedział do szałojownika śmiejąc się nieco.
Właściciel
- Spal to później, ale nam się daj zabawić.
-Jak to było... Zabić, ograbić i spalić? Czy może w innej kolejności?
Właściciel
- Dobra kolejność. - powiedział Krasnolud i wydał z siebie wrzask przypominający ryk dzikiej bestii. Już po chwili z wież Goblinów zaczęły sypać się strzały, ale balisty Krasnoludów odpowiedziały ogniem i zniszczyły zarówno wieże, jak i strzelców. Krasnoludzka piechota wzniosła jakiś okrzyk wojenny i wszyscy ruszyli do walki.
Postanowił nieco wyjść ponad normę zwykłego ataku i wzniósł się w powietrze starając się znaleźć dogodne miejsce do wbicia wyłącznie w gromady wrogich goblinów.
Właściciel
Miałeś do tego wiele okazji, gdyż tłum uzbrojonych w miecze, włócznie, piki, noże i łuki Goblinów opuścił swoją siedzibę. Krasnoludy oczywiście od razu ruszyły do ataku i doszło do krwawej walki w zwarciu. Oghren i ten drugi władca Krasnoludów walczyli ramię w ramię, pół-Wilkołak i Goblin gdzieś na uboczu, a Pwent... Cóż, jak na szałojownika przystało, walczył dzielnie w samym środku starcia, otoczony przez Gobliny, których broń nijak mogła przebić się przez jego hełm czy pancerz. On natomiast nie miał w walce żadnych problemów, gdyż zdołał przebić brzuch jednego Goblina kolcem na łokciu. Po chwili zaczęły z niego wypływać wnętrzności, a on zaczął młócić wrogów wokół swymi zaopatrzonym w kolce na knykciach pięści rękawicami. Gdy zabił większość przeciwników wokół siebie, a pozostali uciekli, znów ryknął, schylił głowę do poziomu i niczym nosorożec natarł na wroga, nabijając jakiegoś nieszczęsnego Goblina na wielki kolce na hełmie.
-Widać, że krasnoludy nie pie**olą się w tańcu.- Powiedział wlatując za mury tego gobliniego obozu chcąc pierw zmiażdżyć chociaż kilka z nich pod swoimi butami.
Właściciel
Obóz, a właściwie miasto, już opustoszał, zostały tam jedynie starcy, kobiety i dzieci. Jeśli szukasz bardziej wymagających celów, to musisz iść przed osadę, bo tam toczy się walka. No, chyba że nie masz nic przeciwko zabijaniu wyżej wymienionych cywili. Wtedy droga wolna, a i celów sporo.
Jakieś tam zasady ma dlatego oszczędził wyżej wymienionych cywili i wrócił się przed osadę, ze swojej tylnej pozycji raczej łatwo byłoby mu stłuc jakichś goblinów, co też uczynił.
Właściciel
Kilku zginęło nawet nie wiedząc, co je zabiło. Natomiast piątka innych odwróciła się w Twoją stronę i wszyscy zgodnie wydarli się i natarli z ostrzami włóczniami wycelowanymi w Ciebie.
Wykonał w ich stronę zamach z morgenszternu, najlepiej tak by trafić nim całą piątkę oraz ich włócznie, nie martwił się o to, że go zaatakują.
Właściciel
Nie trafiłeś włóczni, ale Gobliny już tak i czterech padło martwych, a jeden był ogłuszony, lecz nadal przytomny.
-Jak cudownie bolesne.- Powiedział jeszcze wykonując na biedaka odgórny zamach, możliwie zostanie po nim tylko breja.
Właściciel
Krwawa kałuża, nic więcej.
-Ach, uroki takiej broni...- Powiedział ruszając dalej do walki, by miażdżyć gobliny pod swoim morgenszternem.
Właściciel
Więc miażdżyłeś, a Gobliny uciekały przed Tobą. Prosto pod ostrza krasnoludzkich piechurów. Po chwili zauważyłeś jak w Twoim kierunku biegnie szałojownik, z nadzianymi na szpikulec na hełmie dwoma Goblinami. Resztę roztrącał pięściami lub łokciami.
-Widzę bawisz się wspaniale.- Powiedział odkładając morgensztern kulą do dołu, a następnie śmiejąc się.
Właściciel
- To nie jest wyzwanie. - burknął, a po chwili zapytał głośniej: - Zdejmiesz mi Ty to z hełmu? Nic przez to nie widać.
-Jasna sprawa.- Powiedział ściągając z jego hełmu oba gobliny. Póki co nie widzę żadnego problemu z tymi goblinami.
Właściciel
- Groźne to jest tylko w kupie, a tak możemy się chociaż rozgrzać. - powiedział i od niechcenia przygrzmocił pięścią w Goblina, który właśnie biegł ku Wam z wrzaskiem i uniesionym w górę mieczem. Uderzył go rękawicą w brzuch, wywołując wielki ból i straszne obrażenia, a później dokończył dzieła, uderzając pochylonego Goblina z kolana, na którym był spory kolec.
-Ach, to przecież jeszcze nie koniec... Trzeba jeszcze część z nich załatwić i wtedy można iść dalej i dalej.- Powiedział, a następnie rozejrzał się za jakąś sporą grupą goblinów.
Właściciel
Gobliny walczyły pojedynczo i małymi grupkami, a właściwie to ginęły pojedynczo i małymi grupkami.