-Jestem Lorenzo, w zasadzie to tylko tyle. Można tu jeszcze dopisać, że mag i entuzjasta tej oto broni.- Wskazał kciukiem na swój morgensztern na plecach.
Właściciel
Skinął głową, ale nic nie powiedział. Po chwili wszyscy zaczęli się rozchodzić, najprawdopodobniej na ową biesiadę.
Raczej wolał nie zostawać samemu to udał się jakoś z nimi, co prawda nic, by tam nie jadł, ale pogadać zawsze można.
Właściciel
Niestety, nie było ku temu zbytnio okazji, bo wszyscy zajęci byli jedzeniem, piciem, praniem się po pyskach, grą w karty lub kości oraz śpiewaniem różnych pieśni czy też opowiadaniem dowcipów.
Oglądał zatem hazardzistów czy też wysłuchiwał pieśni czy żarcików, może sam miałby okazję do zaprezentowania czegoś.
Właściciel
Jeśli chciałaś zaśpiewać, opowiedzieć jakąś historię lub palnąć dowcip, to możesz walić śmiało. Z grą w jakąkolwiek grę hazardową może być ciężko, bo chętnych od cholery.
-Wiecie panowie, słyszałem taki dobry żart. Przy piwie siedzi elf, człowiek oraz krasnolud. Człowiek opowiadał jak to zeszłej nocy zabawiał się z kobietą siedem razy z rzędu, a rano ta powiedziała mu jak go kocha oraz będzie mu przyrządzać jego ulubioną strawę. Tak potem elf chwalił się, że jego on zabawiał się ze swoją tylko cztery razy, ale każdy był jak zupełnie nowe doświadczenie, a ta rano powiedziała mu, żeby spędzili razem jeszcze kilka dni i że będzie go tak zaskakiwać co noc. Krasnolud tak siedzi, popija piwko, aż w końcu zaczyna mówić kiedy ta dwójka już się na niego gapi. Krasnolud powiedział, że no zabawiał się wczoraj raz ze swoją żoną. Dwójka go pyta co powiedziała mu żona rano, a on do nich: Kochanie, nie przestawaj!
Właściciel
Jako że były tu same Krasnoludy, to krasnoludzka brać zamilkła na sekundę, a następnie ryknęła śmiechem, podobnie jak Goblin i mieszaniec, który biesiadowali obok.
Choćby przez takie proste żarty starał się uzbierać jakoś zaufanie krasnoludów, w końcu miał niedługo walczyć razem z nimi, a wolał jakby mieli go wspomóc w razie potrzeby.
-Panowie, a to dopiero jeden z kawałów, które znam...
Właściciel
- Jeszcze jeden! - krzyknął ktoś z tłumu, mógłbyś przysiąc, że należał on do najlepszego najemnika W Tym, Ku*wa, Wymiarze, jak sam siebie określił.
-No to słuchać, bo dwa razy kawałów nie powtarzam. Jest to podobny jak z poprzedniej serii. No to zaczynam... Człowiek, elf i krasnolud siedzą w karczmie, po przygodzie i popijają alkohol. Człowiek zaczyna mówić, że w jego stronach co piąty napój jest darmowy. Krasnolud wyśmiał go mówiąc, że u nich co trzeci napój jest za darmo. Elf natomiast wtrącił się i powiedział, że u niego jak się idzie do karczmy to można pić za darmo, a potem idzie się na górę i zabawia całą noc. Krasnolud oraz Człowiek patrzą na niego zdziwieni i się pytają czy tak mu się poszczęściło. Elf na to odpowiada, że jemu niestety się to nie przydarzyło, ale jego siostrze to za każdym razem!
Właściciel
Jako że Krasnolud niezbyt lubią się z Elfami, to ten dowcip wywołał jeszcze głośniejszą salwę śmiechu.
-Widzę, że trafiłem na dobrą publikę skoro każdego śmieszą żarty z elfów.
Właściciel
- Je**ć Elfy! - krzyknął jakiś Krasnolud, a publika to podchwyciła.
- Dawaj następny! Następny! - krzyczeli inni brodacze, licząc zapewne na kolejny świetny żart.
-Dobra, znam jeszcze to opowiem, ale jest to jeden z dłuższych. Zatem po ciężkiej wyprawie, w której zdobyli pełno łupów wracają przez las dokładnie krasnolud, człowiek i elf. Wtem z krzaków wyskakują na nich orkowie i otaczają ich uniemożliwiając im ucieczkę. Mówią im, że skoro przechodzą przez ich teren to muszą zostać poddani każe i chcą od nich wszystko co posiadają. Krasnolud wściekły odpowiada im, że z tego powodu padną z głodu czy też od zwierzyny w lasach. Elf dopowiada, że mogliby się z nimi dogadać, na co orkowy wódz po długim czasie namyślania się jak na orka przystało, przyznaje mu racje i stawia im warunek, że mają prawo zachować tyle rzeczy ile chcą, ale muszą otrzymać odpowiednią liczbę batów równą wziętym przedmiotom. Dla ułatwienia mogą zasłonić swoje plecy czymś co powszechnie występuje w lesie. Na to człowiek zaczyna zbierając dla siebie dziesięć najważniejszych i najcenniejszych przedmiotów, a za ochronę bierze wór pełen liści. Gdy przychodzi do biczowania, wór pęka po dwóch uderzeniach, a człowiek z bólem przyjmuje te osiem uderzeń. Elf widząc porażkę Człowieka wpada na pomysł, bierze dwadzieścia najważniejszych przedmiotów i każe sobie przypiąć do pleców korę od drzewa. Ork ze śmiechem pochwalił Elfa ze pomysłowość. Kora wytrzymała dziesięć uderzeń, a resztę Elf z trudem przeżył już cały obolały i ledwie żyjący. Krasnolud tak patrzy na swoje kosztowności i mówi, że zatrzyma dla siebie wszystko co miał, a było tego ponad sto. Orkom opadła w tym momencie szczęka i pytają co mają mu przywiązać do pleców skoro ma to w ogóle przeżyć. Na to krasnolud mówi: Skoro jest to coś występującego w lesie... To przywiążcie mi do pleców Elfa!
Właściciel
Teraz widownia już nie wytrzymała, śmiech odbijał się od ścian podziemnego kompleksu przez bity kwadrans. Zapewne gdybyś miał ciało, częstowano by Cię teraz najlepszymi kawałkami mięsiwa i doskonałym piwem, ale na chwilę obecną musisz obejść się smakiem.
Może kiedyś jeszcze dane mu będzie porządnie zjeść, teraz jednak najbardziej był skupiony na zebraniu dostatecznie dużej ilości mocy. Postanowił jeszcze tak zabawiać publikę czy też oglądać jak inni grają przez resztę tej biesiady.
Właściciel
I biesiada minęła dość szybko w takim właśnie wesołym nastroju. Już rankiem Oghren i jego szałojownik zaczęli zbierać wojska do wymarszu.
Postanowił więc przystanąć gdzieś obok nich, po to tu też w końcu przyszedł, żeby zawalczyć.
Właściciel
Zauważyłeś, że armia była dość spora, bo liczyła wszystko, co wymienił wczoraj Pwent - dwudziestu kuszników, pięćdziesięciu zbrojnych i balisty w liczbie trzech razem z obsługą.
-No to pora na to co wszyscy czekali, trzeba ustawić inne klany do pionu. Teraz tylko tam dotrzeć.- Powiedział jeszcze wznosząc się nieco w powietrze.
Właściciel
Bez większych wstępów wojska uformowały się w równy dwuszereg, Oghren ruszył pierwszy, otwierając im wejście w skale, a później ruszyli zbrojni, kusznicy, balisty z obsługą, Ty i szłojownik na końcu.
-Jeżeli mi powiecie jak wyglądają dowódcy goblinów to może nawet załatwię ich bez waszej pomocy, rzecz jasna o ile mają oni swój obóz pod gołym niebem.
Właściciel
- Nie tak prędko, wszystko po kolei. - odparł szałojownik. - Najpierw inne Krasnoludy.
-Podobno mają poddać się bez walki, co znaczy, że najpewniej posiadają mniejsze siły, ale jak będzie trzeba to też się ich pokona.
Właściciel
- Niewyżyty, kurde, jesteś. Z każdym byś się bił. W sumie to nawet dobrze.
-Cel uświęca środki, a ja chcę do niego jak najszybciej dojść.
Właściciel
- No i dobrze. Im szybciej, tym więcej czasu będzie na picie.
-To też, mogąc w końcu się kiedyś napić i jakoś porządniej zjeść to też uznaję za cel.
Właściciel
Kiwnął głową, lecz nic więcej nie mówił. W końcu opuściliście górę i ruszyliście przez otwarte równiny, rzecz jasna w zwartym szyku, jak na krasoludzkie wojsko przystało.
Starał się trzymać szyku do czasu, aż nie miałby okazji do jego poluźnienia, zawsze wolał trzymać się jakoś koło niego.
Właściciel
Nie jesteś Krasnoludem, więc ta ciasnota do końca Cię nie dotyczy i korzystając ze swoich zdolności możesz spokojnie wylecieć poza formację.
Jemu i tak ciężko jest jakkolwiek się schować, to wzleciał w powietrze i obserwując jak idą krasnoludy leciał za nimi i spoglądał też na kierunek w jakim się udają.
Właściciel
Jak okiem sięgnąć, nawet z Twojej obecnej pozycji, łąki i pastwiska, ale zapewne kierujecie się ku innej górze.
Zleciał zatem niżej, koło szałowojownika.
-Zgaduję, że są zamknięci w swojej górze w podobny sposób, co wy w waszej?
Właściciel
- Nie, mają zwykłe przejście, bo brak im Magów Ziemi.
-Cóż za szkoda. Nadrabiają posiadając innych czy w ogóle ich nie mają?
Właściciel
- Chyba mają Magów Żelaza. Chyba, nie wiem, dawno u nich wódkę piłem.
-Mogę mieć trudności o ile skupią się na mojej osobie. No, ale chyba nikomu nie będzie z was szkoda jak zginą, co?
Właściciel
- Jak da się negocjować, to negocjujemy. A jak nie, to siłą.
-Zrozumiano, czyli w razie czego mam przyzwolenie na posiłek.- Powiedział rechocząc krótko.
Właściciel
- Jesteś zdrowo poje**ny.
-Każdy ma w sobie coś z sadysty, zwyczajnie mało kto o tym wie.
Właściciel
- Jesteś zdrowo poje**nym filozofem.
-Po przeczytaniu wszystkich książek jakie kiedyś znajdowały się w Gildii Magów, to można mnie kimś takim nazwać, nie zaprzeczę.
Właściciel
- Czytać? - zapytał i wybałuszył na Ciebie gały. - Książki? Jak tak można?
-Arkana magiczne nie występują na drzewach, trzeba je wyczytać z książek lub poznawać od innych osób, a te w moim przypadku się wyczerpały.
Właściciel
Kiwnął głową w geście zrozumienia, lecz nic już więcej, nie mówił, bo trafiliście na miejsce, czyli pod olbrzymią górę, bardzo podobną do tej odwiedzonej wcześniej.
-No to gdzie te wejście? Lepiej jak będziemy mieć to z głowy.
Właściciel
Wszyscy myśleli podobnie, więc zaczęliście obchodzić górę. Znaleźliście wejście, ale wraz z nim około setkę krasnoludzkich piechurów, z tuzin kuszników i dwa skorpiony.