Dziw było to znaleźć w poczcie przychodzącej do bazy, ale zwyczajnie to zignorował i począł otwierać kolejny liścik.
Właściciel
To już było coś ciekawego, a mianowicie pismo do samego Stalowego Szpona, w którym proszono o nowe zapasy i podano nawet konkretne nazwy i ich liczbę. Ciekawe czego to Stalowym brakuje, nieprawdaż?
No, była to w końcu jedna z najważniejszych rzeczy, zatem wypada sprawdzić czego im brakuje.
-Mam coś ciekawego, zobaczymy jakie to braki w zaopatrzeniu tam mają.
Właściciel
- Dawaj na głos. - rzucił Krasnal znad swojej kartki.
W liście zaś mowa była przede wszystkim o prowiancie, dodano także notkę, że zapasy się kończą, uprawa ziemi jest niemożliwa, polowanie przynosi małe zasoby mięsa, a na uzyskanie pokarmu z hodowanych zwierząt trzeba czekać.
Broni mieli pod dostatkiem, autor listu pisał nawet, że mogą odesłać nadmiar do innych placówek. Ubrań i tym podobnych również nie brakowało, z wodą podobnie.
-Cóż, uzbrojenia im nie brak, to na pewno. Ale zaczynają mieć wysokie braki w pożywieniu... Można spróbować ich głodem wziąć czy też zatruć wodę pitną, ale to drugie będzie już znacznie trudniejsze.
Właściciel
- A ja znalazłem coś o posiłkach dla nich. Piechota, kawaleria, kusznicy... Kurde, tego będzie z kilka setek!
-Pośród głodnych zaraza rozeszłaby się najszybciej... Jakby im taką zgniłą krowę wje**ć jakimś trebuszem...
Właściciel
- Krowa? Tutaj prędzej owce i barany. W sumie można je podpie**olić jakiemuś pasterzowi.
-Cokolwiek co wywoła choróbsko i zarazę... Ale to raczej uznałbym za ostateczność, bo potem jeszcze trzeba będzie tam wejść.
Właściciel
- Teraz pozostaje pytanie: Atakować gnojów przed przybyciem posiłków czy po ich przybyciu?
-Jeżeli przechwyciliśmy ich pocztę, to nie przybędą za prędko. Lepiej zaatakować ich teraz, dodatkowe wsparcie tylko, by im pomogło, a ono samo nie stanowi wyzywania.
Właściciel
- Ewentualnie zaczaimy się na nich w drodze do grodu lub w grodzie. - powiedział Krasnolud z paskudnym uśmiechem, aby później odłożyć list na bok, jako ważny do przekazania dla Oghrena, i wziąć się za kolejne.
-Prędzej zauważą nagły brak straży przed grodem, więc lepiej gdzieś na drodze.- Powiedział odkładając i swój list na te samo miejsce, a następnie przystąpił do odczytywania kolejnych.
Właściciel
Kolejne, jak na złość, były niezbyt ważne. Za to Krasnolud trafił na coś interesującego.
- Ch*jowa sprawa. - mruknął po przeczytaniu listu. - Piszą tu, że zawiązali jakiś sojusz z jakimiś tubylcami, ale cholera wie, o kogo chodzi...
-Twierdzę, że raczej nie poszli na układ z wampirami... Wspominają coś szerzej o tubylcach czy można snuć tylko domysły?
Właściciel
- Tubylcy po prostu. To może się tyczyć wszystkich.
-Mam pewne domysły wobec naszych sojuszników... Ale tutaj to może być różnie.
Właściciel
- To ugadasz te domysły z szefem, ale dopiero jak wrócimy.
-Dokładnie... To cała poczta?
Właściciel
- Od tej panienki? Ta. Zaczekamy tu do wieczora, może coś się jeszcze trafi.
-A sprzątnęliście już wszystko ze szlaku? Żeby się nagle nie zaczęli dziwić.
Właściciel
- Sprzątnęliśmy, a dziwić to się zaczną, jak ich kuriereczka nie wróci.
-Kolejni kurierzy nie dowiedzą się tego na czas, przynajmniej na to możemy liczyć.
Właściciel
- Gorzej jak banda zbrojnych nas tu wypatrzy i dorwie.
-Zbroja nie przyjaźni się z błyskawicą, to najwyżej wy schowacie się przed bełtami czy strzałami, a ja się nimi zajmę.
Właściciel
- Dziwny jesteś, ale dobrze mieć takiego jak Ty podczas walki. - przyznał Krasnolud, lecz nim dodał coś jeszcze, a zapewne chciał, kurierka zaczęła nieco głośniej wołać o pomoc, co utrudniał knebel, sprawiając, że wychodziły jej głośne i uciążliwe jęki.
-Ciężko obawiać się śmierci w moim przypadku...- Powiedział, a następnie na dźwięk tych jęków kobiety westchnął. Może jej ktoś przekazać, że jak się nie zamknie to porażę jej mózg elektrycznością na tyle, że nie będzie potrafiła wypowiedzieć najprostszych sylab?
Właściciel
Krasnolud skinął głową, a następnie zabrał ważniejsze listy, aby wrócić do ziemianki. Gdy tam wszedł, już po chwili owe jęki ucichły.
-Dla niektórych zostanie warzywem to kara gorsza, niż śmierć... Nie dziwie im się.- Powiedział jeszcze rzucając w stronę osób w ziemiance.
Właściciel
Prawdopodobnie nikt Cię nie usłyszał, a jeśli już, to nie odpowiedział.
Nie zależało mu specjalnie na tym, by to słyszeli. Teraz raczej i tak nikt nie miał do roboty, więc rozejrzał się czy może znowu nie nadchodzą.
Właściciel
Ani Twoi towarzysze, ani Stalowi, ani pasterze, ani zwierzęta - nikt nie zaszczycił Cię swoją obecnością.
Cisza była nieco niepokojąca, ale też raczej nie powinna być czymś dziwnym, na co Stalowym dwóch kurierów wysyłanych jednocześnie, pozostaje jakoś czekać na to co zaczną robić krasnoludy z środka.
Właściciel
Usłyszałeś nagle krasnoludzki krzyk, ale to zapewne jeden z rannych, więc raczej nie masz czym się przejmować.
-Wy tam przeprowadzacie jakąś operację czy co?- Rzucił w stronę ziemianki starając się chociaż jakoś zobaczyć co dzieje się w środku.
Właściciel
Ziemiankę opuścił Goblin, wycierając dłonie o ubranie.
- Temu, co dostał włócznią się rana otworzyła. - odparł, wskazując na ziemiankę. - Trzeba ją było zalać bimbrem i opatrzyć.
-Niektórzy przyłożyliby rozżarzoną stal do rany, by przynajmniej bardziej nie krwawiła i jakoś się goiła. Miejmy nadzieję, że obędzie się bez strat przy takiej misji.
Właściciel
- Jak jesteś w stanie wytrzasnąć rozżarzoną stal to bardzo proszę. - prychnął Goblin. - My takowej tutaj nie mamy.
-Zależy czy macie nawet taką zimną.- Powiedział, a następnie w swojej dłoni wytworzył płomień.
Właściciel
- Można ściągnąć zbroje z trupów tamtych rycerzyków.
-Nadałby się nawet miecz, lepiej dopasowany kształt... A zgaduję, że bezbronnych ich nie wysłali.
Właściciel
Skinął głową i pobiegł po jakiegoś Krasnoluda, aby z nim udać się po ten miecz. W sumie nic dziwnego, sam by go raczej tu nie przyniósł, to tylko Goblin.
No to zaczekał, aż jakiś wróci z mieczem i włoży go w ogień jaki wytworzył w dłoni.
Właściciel
Poszło sprawnie, zaś klinga miecza rozgrzała się do czerwoności. W czasie, gdy Krasnolud trzymał miecz, Goblin poszedł do ziemianki i z innym brodaczem wyprowadził rannego.
-Lepiej dajcie mu coś ugryźć, skórzany pas powinien załatwić sprawę, byleby sobie języka nie przegryzł.
Właściciel
Goblin, psiocząc coś po nosem, znów odszedł i wrócił ze skórzanym paskiem kurierki.
No to teraz pozostaje tylko mu słuchać stłumionych krzyków spowodowanych sklepieniem rany.
Właściciel
Muzyka dla Twoich uszu. No, gdybyś miał uszy. Niemniej, w ten bolesny sposób udało Ci się zasklepić jego ranę.
Cóż, on tylko w tym pomógł, ale przynajmniej się chłop nie wykrwawi. No to teraz chyba będą czekać do wieczora, może jeszcze ktoś będzie przejeżdżał tą nieszczęsną drogą.
Właściciel
Złożyło się, że nikt, więc zaczęli zbierać się do wyjścia, zabierając ze sobą rannego, ciekawsze listy oraz związaną i zakneblowaną kobietę.