- Pytaj o co chcesz, jestem jak ta słynna otwarta księga. - Zjadł, przerywając na chwilę konsumpcje lodów.
Właścicielka
- To prawda, że chciałeś zapieprzyć na własność obraz tej małej króliczki i że on jest w Świecie w cholerę warty?
- Nie na własność, bo chciałem go sprzedać. - Odłożył już pusty pucharek po lodach. - Ale tak, chciałem go ukraść bo jest w cholerę warty. -
- A jakie to marzenie ci zniszczyłem? - Zapytał.
Właścicielka
- Nie moje, tylko Wery. Pewno miała nadzieję na to, że ten obraz powisi u kogoś fajnego i w ogóle. Ale co ja ci tam będę gadać.
- Na pocieszenie możesz jej powiedzieć że to całkiem fajne muzeum. Jej braz wisi wśród wielu bardzo ładnych dzieł. - Odpowiedział z uśmiechem.
Właścicielka
Kama machnęła ręką.
- Jest uznany za przeklęty i wisi tak na uboczu, że cholera wie, czy ktokolwiek go widział. Poza tym wisi go tylko połówka. Przynajmniej tak twierdzi Wera, jak jej smutno. Ale mniejsza. Co to jest Monte Carlo? - zapytała nagle, jakby to sobie w tym momencie przypomniała.
- Dzielnica miasta-państwa Monako słynące z kasyn i cudownych widoków. - Powiedział i westchnął nostalgicznie. - Byłem tam kilka razy, cudowne miejsce w której nie idzie zasnąć. A czemu pytasz?
Właścicielka
- O, brzmi ciekawie. Pytam, bo podobno ten mój wuj tam jest. Z tego co patrzyłam, to spory kawałek od miejsca do którego się wybieramy. Poza tym z czystej ciekawości, bo ciekawa nazwa.
- Będziemy mogli tam polecieć kiedy tylko będziesz chciała. Mam znajomego który udzieli nam penthouse'u nad jednym z najlepszych kasyn. -
Właścicielka
- Haha, już to widzę. - mruknęła pod nosem. - To na co masz teraz ochotę? Już chyba z większością znajomych pogadałam, zawał przeżyłam...
- Szczerze to nie wiem. - Stwierdził. - Do poranka niewiele już zostało, więc na pewno coś zdążymy jeszcze zrobić.
Właścicielka
Tymczasem obok przeszedł Lewis z uwieszoną mu na szyi Kizuką.
- Ktoś tu wciąż ma słabą głowę. - zachichotała Kama.
- W porównaniu do ciebie? Lawrence też ma. - skwitował pisarz i odszedł.
- Nie będę protestować. - Zaśmiał się krótko. - Z drugiej strony, możesz mieć jakiś problem z alkoholem. -
Właścicielka
- Przynajmniej wiem, co to jest Finlandia. - parsknęła śmiechem. - Nie to co Deus.
- A co to jest Finlandia? - Zapytał prześmiewczo.
Właścicielka
- Takie miejsce, gdzie wódka jest zimna, a kobiety gorące. Ale nie tak jak ja. - pacnęła go w klatkę piersiową.
- Prawda, nie ma dziewczyny tak gorącej jak ty. - Pocałował ją namiętnie.
Właścicielka
- Kłamczysz, ale całkiem ładnie. - odmruknęła po jakimś czasie, po czym zakręciła biodrami. - Ej, zróbmy coś śmiesznego.
//i teraz czy gulasz wie, do czego to nawiązanie xD
- Z tobą mogę robić nawet smutne rzeczy. - Odpowiedział uśmiechnięty.
//Jestem tylko w 30% pewien do czego to nawiązanie, ale na 80% się mylę.
Właścicielka
//matma ci się rypie, ale dajesz, strzelaj.
- No dajesz, coś zabawnego! Kiedyś ukradłam ojcu taki... telefon i z Kass wydzwaniałyśmy do wampirzej starszyzny ubrane w ciuchy mamy. Znaczy nie trafiłyśmy, bo dodzwoniłyśmy się do jakiegoś maga, który zaczął się drzeć, że Zakon Czarnej Gruszki go dopadł.
- Heh, zabawne, kiedyś z kumplami zrobiliśmy coś podobnego. Tylko dzwoniliśmy z budki telefonicznej do szefów lokalnych gangów, no i większość z nas nie miała kobiecych ubrań. I zanim sobie zaczniesz coś wyobrażać, to nie ja miałem na sobie sukienkę. -
//Pijacka impreza w Kaer Mohren! To jednak nie było takie trudne...
Właścicielka
- Co się odwlecze, to nie uciecze. - przetarła dłonie dziewczyna, uśmiechając się nieco złowrogo. - Ale dobra, to nie dziś, nie chce mi się szukać ci sukni. A jak będzie mi się nudzić, to ci uszyję. Ale wątpię, żeby mi się z tobą nudziło. Ale wracając... dwa lata temu ukradłam Rafaelowi elfie porno, trzy lata temu Kizuka zamieniła mnie w pterodaktyla, a rok temu... co ja... yhm... za dużo wtedy wypiłam.
- Czyli dziś masz swoją rocznicę? - Zapytał
- No wiesz, ta twoja wyliczanka zabrzmiała jakbyś co roku wywijała taki kawał. -
Właścicielka
- Czas w Krainie biegnie tak dziwnie, że nie mam najmniejszego pojęcia, ile czasu minęło pomiędzy tymi wydarzeniami. Na dodatek mój czas biegnie kompletnie inaczej niż twój.
- Ano tak, często zapominam. - Stwierdził krótko.
Właścicielka
- Niedługo o tym, o części tego będzie można zapomnieć. - uśmiechnęła się lekko. - Hmmm... czy w ogóle cokolwiek cię w tym miejscu zasakuje? Bo na wszystko reagujesz tak bez emocji...
- Kiedy przebywasz tu od jakiegośczasu to niektóre rzeczy przestają zaskakiwać. - Odpowiedział.
Właścicielka
- Twoje normalne życie musi być równie porąbane, innego wytłumaczenia nie ma. Takiego dostosowywania się do sytuacji to nawet Pigwa nie ma!
- A widzisz, ja jestem dobry w dostosowaniu się. - Wzruszył ramionami.
Właścicielka
- To jest dość podejrzane. A poza tym, możesz szczycić się czymś, co umiesz lepiej od wampira.
Właścicielka
Wystawiła do niego język i spojrzała urażona w oczy.
- Nadal coś nie wymyśliłeś do zrobienia. Chyba nie chcesz stać w miejscu do rana, co?
- Nie, to by było bez sensu. - Odpowiedział. - Wciąż liczę na ciebie. -
Właścicielka
- Jak daleko polecisz, jeśli cię z całej pety w dupę kopnę?
- Pewnie daleko. - Zaśmiał się krótko. - No już nie gniewaj się, przepraszam. -
Właścicielka
- Nie będę się gniewać, jak w końcu coś zaproponujesz.
- Może przejdziemy się trochę po tej słynnej elfiej puszczy. Przewietrzymy się trochę i nieco wytrzeźwiejemy. - Powiedział z uśmiechem, licząc że ta propozycja zadowoli dziewczynę.
Właścicielka
- Przelecisz mnie w pokrzywach tak, że wpadniemy w bagno. Kuszące. - parsknęła z dezaprobatą, ale wrew tym słowom skinęła głową i rozejrzała się za najbliższymi drzwiami.
- Czemu wszystko sprowadzasz do seksu? - Zapytał i sam rozejrzał się za drzwiami.
Właścicielka
- Pomyślmy. Bo jesteś facetem i to ty zacząłeś wszystko sprowadzać do seksu? - przewróciła oczami. - Taka psychologia i fizjonomia mężczyzny. Dołożyłabym jeszcze kilka fajnych długich słów, ale jednak mi się nie chce. - spojrzała w tył, ale wyginając się wpierw w tym kierunku, a wtedy tuż przed nią pojawiły się drzwi.
- Niech ci będzie, widzę że nasz transport już czeka. - Stwierdził wskazując na drzwi.
//Jak można patrzeć w dziwnym kierunku.
Właścicielka
//To jest Kama, zresztą masz przerobione
Otworzyła drzwi i najspokojniej weszła do środka, tuż za progiem się zatrzymując.
- Chodź, bo jeszcze się pogubimy. Z drzwiami w Esce nic nigdy nie wiadomo.
- Nic mi o tym nie mów... - Stwierdził opierając się na swoich doświadczeniach i przeszedł przez próg tajemniczych drzwi.
Właścicielka
//nie ma zbytnio sensu na chwilę robić zmiane tematu
Las jak las, trafili na niedużą polanę, na środku której leżał sobie pień drzewa, na którym usiadła sobie Kama.
- Przyjemniej ci? - zapytała, przeciągając się.
Odetchnął głęboko świeżym leśnym powietrzem i usiadł obok dziewczyny. - Ano, jest całkiem miło. -
Właścicielka
- Pamiętam to miejsce, już kiedyś tu byłam. Z dobre... kilkanaście lat temu.
Nad nimi wisiał błyszczący księżyc, a gdzieś w oddali huczały sowy.
- Nie dziwię się, to takie piękne miejsce. Ten księżyc te drzewa... aż budzi się w człowieku romantyk. -