- Może, może. Jeśli wyglądam tak jak ty, to naprawdę muszę nieźle wyglądać. - stwierdził.
Brunet skinal głową. - Tak, tak. W sumie to zbieranie kart długo nie trwało w naszym przypadku. Wiele osób nam pomogło, to dzięki ich pomocy, jesteśmy razem. Szczęśliwi.
Właścicielka
- Ile razy mam powtarzać - szepnął Rosie trzymając go za podbródek. - że to ty jesteś ładny? Przestań się do mnie porównywać. - cmoknął go w usta. - Idziemy poszukać czegoś słodkiego?
- Szczęśliwym szczęście sprzyja, jak to mówi znajomy wróżbita. Cóż, życzę wam miłej imprezy, ja mam jeszcze mnóstwo osób do spotkania, które wolę powitać nim się spiją. - Pigwa poczochrała ich obu po włosach i poszła w długą.
- Mmm... pić mi się chce, a jak się rozglądam to same alkohole. Poszukamy czegoś bez procentów? - zapytał Sully.
Nic nie powiedział, jedynie napił się trochę burbona ze swojej szklanki. Po chwili jednak powiedział. - Tak się zastanawiam, skoro jest tu właściwie cała kraina, to może poszukałbym tak kart? Co o tym sądzisz? -
Właścicielka
//>gulasz ma niepełną Talię
>gulasz ma całą Krainę w zasięgu wzroku
>gulasz tego nie ogarnia
>gulasz pisze jednozdaniowe posty żeby doprowadzić mnie do szewskiej pasji
>gulasz ty głupcu
Mimo tego iż Yukki wydął niezadowolony usta, na wieść o czymś słodkim, buziuchna od razu mu się rozweseliła. Skinął głową tak nagle, że okulary prawie zjechały mu z nosa, więc szybko je poprawił.
-Tak, tak. Chodźmy!
- Mhm. - mruknął Shin. - Sam w sumie chciałbym się czegoś napić. Może gdzieś będzie jakiś sok? - parsknął cicho, chwytając łapkę Sullyego.
Właścicielka
Tak jakimś trafem cała czwórka trafiła do stolika w teorii dziecęcego, pełnego slodkości i napojów bezalkoholowych.
- Na co masz ochotę, Yukkiś? Może babeczkę?
- A jaki lubisz soczek, Shin?
Czarnowłosy skinął głową, rozglądając się po całym stole z nieukrywanym zachwytem. Tymczasem brunet udał zamyślonego.
- Hmm.. Może jest sok pomarańczowy? - zerknął na Rosiego i Yukkiego. - Widzę, że nie tylko my powinniśmy siedzieć przy tym stoliku dla dzieci. - zaśmiał się cicho.
Właścicielka
Tymczasem przy stoliku siedział Iverin, cały upaprany w lukrze. Sully zaśmiał się i pomachał do niego, bo elfek chyba z przejedzenia nie mógł wydusić słowa. Rosie tymczasem podał Yukkiemu babeczkę, po czym sięgnął po sok i nalał Shinowi i Sullyemu.
- Dzięki Ross'ain. - rzucił Sully. - A co ty taki wesoły? To aż do ciebie niepodobne.
- Miło, że tak myślisz. - rzucił Rosie ze szczyptą sarkazmu. - Po prostu mam kogoś do kochania i święty spokój z Trefl i własnym sumieniem. Jakbym się tylko opalił, byłoby perfekcyjnie. - zakpił, rozwijając sobie cukierka.
Okularnik od razu zajął się konsumowaniem babeczki, zerkając na pozostałych.
- Oj tam Rosie. - szturchnął go lekko. Shin westchnął teatralnie i napił się swojego soku.
Właścicielka
- Kurde, Yukki, jestem bledszy od Eleazara! Od wampira! - w końcu zamaist narzekać, Rosie zajął się cukierkiem.
- Ja też jestem blady i nie narzekam. - odparował Sully, zajadając się serniczkiem. - Więc jedz i cicho siedź.
- Oj tam, oj tam. - Shin rozwichrzył włosy Sullyego. - Oboje jesteście bladzi i tyle w temacie.
Właścicielka
- No dobra dobra, zmieńmy temat. - rzucił Rosie. - Wszyscy macie rację. - przyznał i zajął się kolejnym cukierkiem.
- A czy ktoś ma ochotę coś porobić poza jedzeniem? - zapytał Sully.
Właścicielka
- A no, dziś nie ma piątku, więc nie powinno być z tym problemu. - zaśmiała się Kama. - Bo wiesz, brakuje nam trzynastu kart. - przetasowała nie wiadomo kiedy wyjęte karty. - A nie, jednak dwunastu. Proponuję zacząć od Usagi.
- No to chodźmy! - Powiedział z ochotą i zaczął się rozglądać za dziewczyną
Właścicielka
Dostrzegł ją rozbawioną w objęciach tamtego mężczyzny z jednym okiem, Billa.
- Ja coś czuję, że ładna z was parka! - zawołała do Kamy, a wampirzyca zaśmiała się. - To czego wam trzeba? - zapytała przesłodzonym głosem.
- Tego czego potrzebuje każdy niezadomowiony Joker, kart. - Powiedział z miłym uśmiechem.
Właścicielka
Wyciągnęła ją z kieszeni bluzy.
- Już myślałam, że powiesz niezadowolonego. To dobrze, że jednak tak nie mówisz. - podała mu ją z uśmieszkiem.
- Nie mam powodu by być niezadowolonym. - Powiedział z uśmiechem odbierając kartę.
Właścicielka
- U... chyba jednak coś nam przerwie dalszą drogę. - Kama spojrzała przelotnie na scenę. - Tańczyłeś kiedyś salsę?
- Zdarzyło się raz czy dwa. - Powiedział z nieco nostalgicznym uśmiechem. - Tylko mi nie mów że prosisz mnie do tańca. -
Właścicielka
- Najwyraźniej, bo nie spodziewam się byś mi zaproponował. To jak, chcesz się jeszcze wyłgać i czmychnąć za któryś stolik? - zapytała unosząc brwi i przybierając kpiący uśmieszek.
- Nie wiem czy stolik jest odpowiednio ustronnym miejscem. - Zaśmiał się. - Ale tańca nie odmawiam.
Właścicielka
- Nie wiem, co ty przez to zrozumiałeś, miałam na myśli, że pójdziesz się uchlać zamiast tańczyć. - przewróciła oczami.
Na scenę wszedł Serafin z podobnym do siebie chłopakiem, a większość parek zaczęła się zbierać do tańca.
- No cóż, ktoś ma lepsze pomysły? - parsknął cicho Shin, widząc jak okularnik bierze garstkę cukierków.
- Hmm... Pomyślmy... Ja nie mam. - stwierdził Yukki, nadymając policzki.
Właścicielka
- To może zagramy w butelkę? - zaproponował Sully.
- O nie. - mruknął Rosie.
- Boisz się!
- Sam się boisz!
- Ejj... Po co te kłótnie...? - burknął niezadowolony, szarooki. - Możemy pograć, nie widzę problemu. - stwierdził w końcu.
- Ja też chętnie zagram. - westchnął brunet.
Właścicielka
Zabawnie to wyglądało, z uwagi na to, że byli nawet trochę do siebie podobni. Sully uśmiechnął się triumfalnie i pośrodku stołu położył butelkę po oranżadzie, a następnie nią zakręcił. Rosie dmuchnął sobie w grzywkę i skrzyżował ramiona. Butelka zatrzymała się na Yukkim.
- Prawda czy wyzwanie?
- Och żartuje przecież. - Powiedział z uśmiechem i podał jej dłoń. -To jak, zatańczysz ze mną? -
- Poproszę wyzwanie. - uśmiechnął się pod nosem, biorąc do buzi cukierka.
Właścicielka
- O, połaskocz Ross'aina! - zachichotał Sully.
Rosie za to prychnął cicho, ale jakby się odsunął.
Gdy tylko weszli na parkiet, postarał się wygrzebać z głębi umysłu swoje zapomniane umiejętności w tańcu. Nie był w tym taki zły, więc nie powinno mu to sprawić problemu.
Właścicielka
Szło mu całkiem nieźle, w przeciwieństwie do kilku innych osób wokół, z czego któryś elf zdążył się już wyłożyć. Najlepiej jednak szło młodej parze, co dostrzegali raczej ci, co nie tańczyli. Piosenka po paru minutach się skończyła oklaskami od tych, co woleli zająć się jedzeniem.
Poprawił okulary i z szerokim uśmiechem zbliżył się do Rosiego. Zaczął go łaskotać, śmiejąc się cicho.
Właścicielka
Rosie zaczął wierzgać i chichotać, błagając cicho o litość. Sully uśmiechnął się nieco złośliwie.
- Nieźle nam poszło. - Powiedział do dziewczyny. - Zostajemy na kolejną piosenkę? -
Właścicielka
- No nie wiem, następna jest cza-cza... - westchnęła, odgarniając włosy.
//już myślałam, że umarłeś
- No dobra, przekonałaś mnie. - Powiedział. - No to chodźmy dalej szukać kart. -
Właścicielka
- Czyki jest jednak coś, czego nasz Casanova nie umie, warto zapamiętać... Wobec tego może rozejrzyjmy się za tym piratem, co mieliśmy go złapać w porcie, ale nie wyszło.
- Umiem tańczyć cza-czę. Po prostu nie lubię, bo to taniec dla babć które chcą sobie przypomnieć młodość. - Skomentował. - No, poszukajmy tego pirata. -
Właścicielka
- Piękne mi babcie. - rzuciła z kpiną, spoglądając na spawdzającą swoje buty Kizukę. - Jak dla mnie to taniec dla uczących się. Reszta jest dla profesjonalistów. - zakręciła piruet, rozglądając się wokół.
//no weź, a miałam zamiar cię porwać, bo po feriach muszę z kimś zatańczyć na ocenę :'(
- Na jedno wychodzi. - Zaśmiał się krótko. - To jak, widzisz kogoś z kartą której nie mam? -
Właścicielka
Niedaleko nich nieco zziajana parka rozmawiała o miłości. Kama zwróciła się w tamtą stronę.
- Uch... Will, naprawdę, przestań mi słodzić, inni się na nas patrzą.
- Wolę cię komplementować nim ktoś przyjdzie i stwierdzi, że musi mieć od nas karty, Elizabeth. - odparł z szarmanckim uśmiechem.
- No to skończył ci się czas kolego. - Powiedział z rozbawioną miną gdy tylko do nich podszedł. - Bo właśnie w tym celu przychodzę. -
Właścicielka
Mężczyzna rzeczywiście przypominał pirata. Zaśmiał się miękko.
- Nic nie szkodzi, widzę, że to twój obowiązek, skoro przerywasz takie przyjemności jak taniec z piękną kobietą. - odrzekł spokojnie i podał Lawrencowi dwie karty.
- Dziękuje, dalej już nie przeszkadzam. - Powiedział i wrócił do Kamy. - No, to gdzie teraz? -
Właścicielka
- Polecałbym złapać Kizukę, nim znów wam ucieknie sprzed nosa. - mruknął przechodzący dzieci-, a jednak nie, całkiem dorosły facet o dość niskim wzroście. Zdjął na chwilę kapelusz i spojrzał na nich przelotnie.
- A ty tu czego, kurduplu? - zapytała z kpiną Kama.
- Czarować kobiety, w końcu to zwykle dzieje się w Krainie Czarów, nieprawdaż? - zapytał lekko, zdobywając się na uśmiech. - Powinnaś przestać patrzeć tak nieufnie na ludzi. - westchnął i machnął ręką, idąc w stronę Kizuki.
- Dupek. - westchnęła wampirzyca i również poszła w tamtą stronę.
- To raczej ty na niego naskoczyłaś. - Skomentował idąc za nią.
Właścicielka
- Kurduple mają serca blisko dupy. - skwitowała.
- A wampirzyce nie mają go wcale. - uśmiechnął się znów rudzielec, trzymając Kizukę za rękę.
- Chuuri, Kama, nie bijcie się. - westchnęła cicho dziewczyna.
- A, to ty jesteś ten od alkoholu...
- I od plotek. - zaśmiał się. - Chyba zastąpiłem tego twojego Lawrenca.
Kizuka przytuliła się do niego, chowając twarz w rudych włosach. Wyglądało to zabawnie, z uwagi na to, że była od niego wyższa.
- Masz tu kartę, Lawrence. - mruknęła tymczasem Kizuka, wręczając mu swoją kartę.
- Dzięki. - Wziął od niej kartę. - To nie będę wam przeszkadzał, bo widzę że Kama zaczyna się denerwować. Idziemy skarbie? -