Mors
- Ależ proszę mi uwierzyć. Jestem opiekunem tego miejsca i przewodnikiem umarłych. Większość osób także nie wierzy moim słowom, jednak szybko przekonują się o ich prawdziwości.
Historyjka
Korytarz był dosyć długi i prowadził do obitych skórą drzwi, bez żadnych odgałęzień. Nie było w nim żadnego człowieka.
Bez zastanowienia ruszyła w stronę drzwi, mając nadzieję, że okażą się otwarte i wydostanie się z tego korytarza. Równocześnie usilnie próbowała sobie przypomnieć jak się tutaj znalazła, albo chociaż co jest jej ostatnim wspomnieniem, sprzed znalezienia się tutaj...
Nie miała żadnych nadzwyczajnych wspomnień - Jakieś morderstwo mafiozy, ucieczka, chowanie się w kryjówce. Może komuś udało się ją uprowadzić? Rozważając tak omal nie wpadła na drzwi.
Cofnęła się o krok od drzwi, lustrując je szybkim spojrzeniem i marszcząc nieco brwi, kiedy się ponownie zamyślała. Miejsce nie pasowało jej do opisów cel do przesłuchań mafii, które słyszała na przestrzeni lat. No i dlaczego nie była chociażby związana, a na sobie miała nie te ubrania, co trzeba? Po chwili doszła jednak do wniosku, że od tych podejrzeń może dostać co najwyżej bólu głowy i działanie będzie znacznie lepszym pomysłem niż bezczynność. Spróbowała więc otworzyć drzwi, spodziewając się, że okażą się być zamknięte na jakiś zamek.
- No dobra, załóżmy, że Ci wierzę. Co mam zrobić żeby stąd wyjść?
buloras
Aleksander obudził się na drewnianej podłodze ciemnego korytarza. Nie pamiętał, jak się w takim miejscu znalazł - jego ostatnim wspomnieniem było przygotowywanie się do napaści na przejezdnego.
Historyjka
A jednak drzwi nie były zamknięte. Otworzyły się ukazując obszerne pomieszczenie przypominające bogato urządzony salon. W ścianę naprzeciwko wbudowany był sporych rozmiarów kominek, dookoła porozstawiane były kanapy, a na fotelu w kącie ktoś siedział i palił fajkę.
Mors
- Są dwa sposoby. Możesz dać się poprowadzić do Sali Sądu, skąd zostaniesz skierowany do jednej z dziewięciu sfer pośmiertnych. Możesz też odmówić współpracy i udać się do Limba - odparł
-Do stu diabłów jak się tu dostałem?!
Powiedział w zdziwieniu po czym wstał.
-Dobra nie ma co się nad sobą użalać. Idę szukać wyjścia.
Otrzepał się i poszedł w mrok korytarza
- Ach, szkoda, że nie mogę już być na tamtym świecie. W sumie stary już byłem, mogło się zdarzyć. Chyba że śnię teraz. Wszystko mi jedno.
Westchnął.
- Mówili, że twardy ze mnie chłop. A sędziów jako tako nie lubię. Nudzi mnie to. Czym jest to Limbo i w którą stronę do niego?
Mors
- Mogę zaprowadzić cię tam natychmiast, ale radzę rozważyć tę decyzję. Limbo jest... drastycznie różne od wszystkiego, co dotąd byłeś sobie w stanie wyobrazić.
bulor
Po chwili natrafił na drewniane drzwi, wyglądające na otwarte.
- Prowadź! Co mnie tam, staremu skromnemu wydze do stracenia!
Weszła do pomieszczenia, nie zamykając jednak za sobą drzwi, żeby w ostateczności mieć drogę powrotu. Nie wiedziała gdzie jest, więc analogicznie zapewne nie znała też tej osoby, ani jej zamiarów. -Przepraszam... Możesz mi powiedzieć jak się tutaj znalazłam? I kim jesteś?- zapytała neutralnym tonem głosu, aczkolwiek już prędzej niepewnym niż oschłym.
Mors
- Suweren mi świadkiem, że próbowałem cię ostrzec - oczy rozmówcy zaczęły emanować jasnym, fioletowym blaskiem. Nagle wnętrze katedry stało się mroczniejsze i nieco mniej... realne.
Historyjka
Osoba ta odłożyła fajkę, wstała i odwróciła się w jej stronę. Ujrzała siwowłosego, ale w mimo to w miarę młodo wyglądającego, porządnie ubranego mężczyznę.
- Większość osób rozpoczyna od pytania "Gdzie jestem?" - odrzekł spokojnym, nawet uprzejmym tonem - Odpowiedź na twoje pytanie nie zabrzmi zbyt miło.
- Suweren? Któż to taki!?
- Sędzia umarłych. Ale ty go już nie spotkasz - oczy białowłosego lśniły w narastającej ciemności - Czy chcesz jeszcze coś powiedzieć, dopóki masz komu?
- Sędzia - sędzią. Sądzić mnie może tylko Bóg - i król!
Zamknął oczy, zasłonił je lewą ręką a w prawej wyciągnął miecz do góry aby przygotować się na coś co według niego zaraz miałoby nastąpić.
- Niech żyje Polska!
Przez chwilę nic się nie działo. Jednak w następnym momencie rycerz poczuł, że traci grunt pod nogami
//Kontynuujesz w Limbo//
Pascal obudził się na zakurzonej podłodze korytarza. Jego ostatnie wspomnienie dotyczyło bycia prowadzonym na egzekucję. Jak się znalazł w takim miejscu, tego nie był pewien.
Pascal obudził się, podrapał się po głowie i zaczął mówić sam do siebie:
- Jak ja, do jasnej cholery tu trafiłem? Albo odwołali egzekucję i jestem w jakimś lochu, albo po śmierci faktycznie istniało czy też istnieje jakieś życie... Ważne, że przynajmniej jestem żyw. To miejsce jest podobne do karcerów które widziałem na Gujanie. Może zmienili zdanie i znowu mnie tu strącili?
Najpierw poszukał czy ten korytarz ma jakieś drzwi, czy coś podobnego.
Owszem, paręnaście metrów wzdłuż korytarza stały masywne, jesionowe drzwi.
Od razu pobiegł do owych drzwi i zobaczył, czy da się je spokojnie otworzyć.
Owszem, otworzenie ich nie sprawiło większego problemu. Za drzwiami zastał pomieszczenie, które umeblowaniem nie odbiegało od przeciętnej, wiejskiej chaty. Był w nim stół, parę krzeseł i niezasłane łózko w rogu. Na jednym z krzeseł siedział siwowłosy mężczyzna w wyraźnie znoszonym ubraniu i słomianym kapeluszu.
Rozejrzał się po okolicy.
- Dzień dobry, a może niedobry. Kim pan jest i wie pan, gdzie ja do diaska jestem?
Zapytał mężczyznę.
Ten wstał i spojrzał się na Pascala oczami o dziwacznym, fioletowym kolorze. Po chwili przemówił:
- Owszem, posiadam taką wiedzę. Nazywam się Decim i opiekuję się tym miejscem. Jest to poniekąd punkt przejściowy pomiędzy życiem a śmiercią.
Z początku nie wierzył, ale patrząc na jego dziwne oczy i myśląc o tym co mu się przytrafiło, ten tajemniczy korytarz, wejście więc jednak pomyślał że faktycznie zginął.
- Dobra, jestem Pascal Maurice. Przejdźmy na Ty, nie lubię owijać w bawełnę.
Wystąpił odważnie, po czym dodał:
- Załóżmy że Ci wierzę, mógłbyś coś nieco opowiedzieć o tym miejscu i ewentualnie o sobie? I co teraz będzie ze mną? Bo widzę, że trafiłem na jakieś pozaziemskie życie - no może nie pozaziemskie, ale pozagrobowe... W sumie, to też można nazwać życiem pozaziemskim.
- Miło, że mi wierzysz. Jestem w stanie odpowiedzieć na niemal każde twoje pytanie, gdyż jest to część mojej pracy. Co konkretnie chciałbyś wiedzieć?
- A masz dobry słuch? Mówiłem przecież, że jeśli mam Ci wierzyć to może powiedz coś więcej o miejscu w którym oboje się teraz znajdujemy.
- Wolę konkretne pytania, ale jak chcesz. Pokój ten ma wymiary około pięć na sześć metrów, temperaturę zbliżoną do pokojowej, ciśnienie powietrza tysiąc dwanaście hektopaskali... - zaczął recytować Decim
- Ale z ciebie ''zabawny'' człowiek lub nie-człowiek... Dobra, to spytam jeszcze raz - co ze mną teraz będzie?
- Teraz staniesz przed wyborem. Możesz albo zdać się na wyrok Suwerena, najwyższego sędzi dusz, albo udać się do Limba. Z reguły ta pierwsza opcja jest bezpieczniejsza.
- Dziwne te życie pozaziemskie. Wybieram bezpieczniejszą opcję.
- Jak sobie życzysz. Mogę od razu cię zaprowadzić do Sali Sądu, lecz mniemam, iż masz jeszcze jakieś pytania.
- Teoretycznie mógłbym jeszcze pytać co takiego w tym sądzie będzie się znajdować i kto... Ale najlepiej ześlij mnie tam od razu.
- Jak uważasz. Normalnie zorganizowałbym jakieś efektowne wejście, ale chyba lepiej będzie, jeśli załatwimy to szybko - Po tych słowach białowłosy klasnął dłońmi. Otoczenie zaczęło falować, jakby po kilku kieliszkach mocnego trunku.
- Aaa... A możesz mi jeszcze powiedzieć kto mnie będzie sądził? Jakaś wszechmocna istota? Czy jakiś zwykły sędzia wybrany przez ludzi?
- Istota. Może nie wszechmocna, ale z pewnością nadludzka
Wszystko dookoła traciło kolory i rozpływało się w mgłę
- Dobra, dzięki. Do widzenia.
Teraz czekał na obrót spraw.
Po chwili wszystko rozpłynęło się w białą mgłę
//Kontynuujesz w SS//
Althenor obudził się w jakiejś jaskini. Nie przypominał sobie tego miejsca ani tym bardziej nie miał pojęcia, jak się do niego dostał. Było naprawdę ciemno, nie, żeby starcowi sprawiało to jakiś problem.
Konto usunięte
Wstał i rozejrzał się. Przez parę sekund stał w miejscu trzymając się za głowę, aby coś sobie przypomnieć. Jednak to nie nastąpiło. Zaczął iść przed siebie.
Po jakimś czasie dotarł do wyjścia, z którego wylewało się jasne światło. Na drodze ku niemu stała mu jednak jakaś osoba, której z tej odległości i przy takim oświetleniu nie był się w stanie dokładniej przyjrzeć.
Konto usunięte
-Kim jesteś?-Krzyknął zachrypniętym głosem
Nieznajomy podszedł do starca. Miał on siwe włosy, ale poza tym wyglądał dość młodo. Jego oczy miały fioletowy kolor i zdawały się emanować blaskiem.
- Nazywam się Decim, opiekun Przedsionka - odpowiedział spokojnym, nieco chłodnym głosem
Konto usunięte
-Witaj! Ja jestem Arthenor. Bardzo chcę się stąd wydostać.
- Jestem w stanie ci w tym pomóc przyjacielu, jednak wiedz, iż nie będziesz już w stanie wrócić do swojego świata. Twe życie dobiegło niedawno końca i teraz stoisz na granicy zaświatów.
Konto usunięte
-Jestem w stanie to zaakceptować. Po prostu mi pomóż, proszę!
- W takim razie jestem w stanie wskazać ci dwa wyjścia. Jedno zaprowadzi cię do Sali Sądu, gdzie zostaniesz osądzony i przydzielony do jednej z dziewięciu sfer. Drugie zaprowadzi cię do Limba, co jest znacznie bardziej ryzykowną opcją, o ile nie jesteś już szaleńcem.
Konto usunięte
-Chce wyruszyc w strone sali sadu.
- Tak więc nie ma problemu - blask w oczach Decima nieco przygasł - Masz jakieś pytania zanim przejdziemy dalej?
Konto usunięte
-Czy po sądzie, będę już żył wolnością?
- Zależy, jak to rozumiesz. I naturalnie do jakiej sfery się dostaniesz.