Ian wstał. - Gdzie mam czekać na przydzielenie miejsca pracy? - Zapytał formalnie.
- Przyjdź tutaj jutro, a omówimy szczegóły pracy - odpowiedział Tesla, po czym skierował się w stronę swojego gabinetu. Reszta naukowców wstawała z miejsc i zbierała się do wyjścia
Pokiwał głową, zamyślając się, a następnie powoli ruszył do wyjścia, pamiętając uwagę pewnego najwyraźniej-współpracownika o 'wszystkich drogach prowadzących do Rzymu' i w związku z tym mając nadzieję, że trafi.
I owszem, po niedługim czasie znalazł się z powrotem przy drzwiach wejściowych.
Zatem czym prędzej opuścił budynek i ruszył do swojego mieszkania, korzystając po drodze z portalu w taki sam sposób, jak wcześniej.
Poszło bezproblemowo, o ile tylko zapamiętał numer sektora w którym mieszkał.
Będąc zatem już w mieszkaniu, rozejrzał się ponownie, bo ten kretyn, co opisuje jego działania znowu zapomniał, czy miał tam łóżko.
Owszem, miał łóżko. Posiadał także stół, fotel, zlew, parę krzeseł i blaszaną wannę.
Postanowił się więc wykąpać, a następnie położyć do snu. Za realizację postanowienia zabrał się od razu.
Nie ma prawdopodobnie sensu opisywać kąpieli, wystarczy powiedzieć, iż zdołał się umyć i spoczął w łóżku. Jeśli miał zamiar ustawić budzik albo zanotować coś w pamiętniku, to teraz była najlepszy moment.
Wyzerował zegar i ustawił go wedle słońca, a następnie włączył budzik na godzinę szóstą, przejrzał kilka projektów i poszedł spać.
Udało mu się zasnąć niemal natychmiast. Kiedy zadzwonił alarm budzika wciąż czuł się nieco niewyspany.
Wstał i przeciągnął się. Zerknął przez okno, by upewnić się, że jest ta godzina, o której obudzić się planował.
Słońce było dość wysoko na niebie. Oczywiście mógł po prostu być okres przesilenia letniego, ale niewykluczone, że w tym świecie dni i noce miały nieco inną długość.
A zatem, kiedy już całkiem się rozbudził, zerknął na mapę, w celu sprawdzenia, gdzie może sobie kupić coś do jedzenia. W końcu w domu raczej nic nie miał...
W jego mieszkaniu nie było większych ilości materii organicznej, w tym pożywienia. Jednak niedaleko była piekarnia, a parę dzielnic dalej warzywniak.
Zastanawiając się, kiedy ostatnio jadł jakieś pieczywo, postanowił więc ruszyć do piekarni.
Piekarnia najwyraźniej właśnie została otwarta, gdyż parę osób stało w kolejce przed ladą. Dało się nawet wyczuć przyjemny zapach świeżego pieczywa, choć niezbyt intensywny - węch nie polepszył się Ianowi pod koniec życia.
Upewnił się, że ma przy sobie pieniądze, po czym stanął w kolejce.
Owszem, miał przy sobie pieniądze. A że kolejka nie była zbyt długa, wkrótce nadeszła jego kolej
- Co podać? - za ladą stał wąsaty mężczyzna w średnim wieku, sądząc po tonie głosu i wyrazie twarzy niebyt wyspany.
- Prosiłbym o osiem bułek i bochenek chleba. - Rzekł po krótkim namyśle.
- To będzie w sumie sześc drachm - odpowiedział, jednocześnie sięgając do pojemnika na pieczywo - Chleb krojony?
- Nie, dziękuję. - Odparł, grzebiąc w torbie i wyciągając pieniądze, które następnie podał sprzedawcy.
Ten wziął pieniądze i podał torbę foliową - zaskakująco nowoczesną rzecz w porównaniu z resztą sfery - z paroma bułkami i bochnem chleba w środku.
Ian podziękował i wyszedł, kierując się następnie do warzywniaka.
Trochę musiał przejść, ale w końcu dotarł do stoiska z warzywami, które to nie stanowiło zbyt pokaźnego widoku. Była to jedynie drewniana budka z ladą, na której porozstawiane były kosze z warzywami. Za ów ladą siedziała starsza - w sensie ze powyżej pięćdziesiątki, gdyż mało kto była starszy od Iana - i wyraźnie śpiąca kobieta.
- Halo? Przepraszam bardzo, czy można? - Zagaił, starając się ostrożnie obudzić kobietę.
- Huh? - otworzyła oczy i podniosła głowę - O co chodzi? Pan z inspekcją?
- Nie, chciałem jedynie dokonać zakupu. - Rzekł, przyglądając się jej towarom.
Ów towary nie były zbytnio imponujące. Warzywa były w większości małe i o wątpliwej świeżości.
- A to nowość - mruknęła - Mało kto robi tutaj zakupy. Nad powodami nie będę się teraz rozwodzić, bo jeszcze oskarżą mnie o odstraszanie klientów. Czego pan szuka?
- Najlepiej kilka pomidorów, o ile są choć odrobinę zjadliwe. - Rzekł, spoglądając na sprzedawczynię.
- Nie są takie złe. Robaków nie mamy a zgniją dopiero za jakiś czas - sprzedawczyni wyciągnęła kosz z pomidorami. Wszystkie były dosyć małe, ale poza tym wyglądały przyzwoicie.
Wybrał kilka tych, które wydawały mu się najświeższe, po czym zademonstrował sprzedawczyni. - Ile płacę? - Zapytał pokrótce.
- To będzie dwa i pół drachmy - wyciągnęła dłoń
Jedną z monet trzeba było przełamać na pół - najwyraźniej ta technika była dość powszechna w tej sferze - Ale po chwili zakup został dokonany. Ian miał już pod dostatkiem pieczywa i parę pomidorów.
Zatem odpalił swą mapę w celu realizacji chwilę wcześniej powziętego postanowienia znalezienia jakiegoś sklepu mięsnego.
Najbliższy był cztery sektory dalej. Taki spacer byłby zdecydowanie z długi ze wgląd na jego słabe kości i burczenie w brzuchu, więc wypadałoby skorzystać z portalu, albo w ogóle odpuścić sobie tą część posiłku.
Postanowił wybrać to drugie i wrócić do domu, celem zmiany zakupionych składników w namiastkę posiłku.
W mieszkaniu nic się nie zmieniło.
Ian przystąpił więc do przyrządzania kanapek za pomocą swego iście przydatnego multinarzędzia.
Nie sprawiło to wielkiego problemu, gdyż musiał tylko pokroić chleb i pomidory na kawałki. Zaczął żałować, że nie poszukał żadnego sklepu z nabiałem, gdyż ser pasowałby tutaj idealnie.
A i owszem, pasowałby, staruszek wiedział jednak, że nie czas na większe zakupy. Po skonsumowaniu żywności, zerknął na godzinę.
Na zegarze właśnie wyświetliła się godzina 8:00
Ian postanowił ruszyć więc do pracy, w celu zorientowania się w stanie rzeczy.
Po podróży portalem i trwającym nieco zmaganiu z tłumem, który najwyraźniej zbierał się na ulicach w tę godzinę, udało mu się dojść pod archiwum.
Ruszył więc do środka, starając sobie przypomnieć, dokąd miał się udać.
Nie pamiętał, aby otrzymał jakieś szczegółowe instrukcje. Zanim zdołał sobie przypomnieć cokolwiek istotnego, był już u progu Biura Teraźniejszości. Najwyraźniej wszystkie drogi faktycznie prowadziły w to samo miejsce.
Ruszył więc naprzód, szukając znajomych twarzy.
W przejściu zderzył się - całkiem dosłownie - z Teslą, który to niemal oblał Iana kawą z trzymanego w ręce kubka.
- O, miło widzieć - powiedział, gdy tylko odzyskał równowagę - Przepraszam za nieuwagę. Rankami zawsze jestem nieobecny myślami.