Podszedł do pierwszego lepszego, które wydawało się sprzedawać mapy, i obejrzał je.
Plany były ciężkie do odczytania, ale najwyraźniej dotyczyły jedynie fragmentu miasta. Sprzedawca był otyłym mężczyzną, który obserwował Iana znudzonym wzrokiem.
- Witam się serdecznie. Czy ma pan jakieś plany całego miasta? - Dopytywał się.
- A po co panu to? - zapytał ze zdziwieniem
- Jestem tu nowy i chciałbym się zorientować w sytuacji. - Odparł.
- Dobrze panu radzę - sprzedawca pochylił się w stronę naukowca - To miasto jest wielkie. Niektórzy nawet mówią, że nieskończone. Nie ma sensu kupować całego planu, chyba, że planuje się jakąś kilkutygodniową wyprawę.
- A gdybym jednak, mimo wszystko, chciał takowy kupić, czy ma pan egzemplarz? - Upierał się Ian.
- W sumie to mam - schylił się pod ladę i po chwili wyciągnął ogromny plan. Był dość osobliwy, gdyż był równo podzielony na sześciokąty i pełen drobnych dopisków - To jedna z nowszych wersji. Podobno obejmuje wszystkie istniejące sektory, ale ja tam w to nie wierzę. Miasto za szybko się rozrasta.
- Czy miałby pan coś przeciwko, gdybym go sobie skopiował? - Zapytał, wpatrując się w mapę.
Usłyszawszy to włączył swe urządzenie wielofunkcyjne, po czym uruchomił funkcje skanowania planu całego miasta oraz tych mniejszych, przedstawiających jego fragmenty, by utworzyć szczegółową, cyfrową mapę.
//Mniejsze plany przedstawiają tylko tutejszy fragment, lub ewentualnie sąsiednie//
///W takim razie mapa będzie w tym miejscu najbardziej szczegółowa.///
Po paru chwilach urządzenie zakończyło proces skanowania. Powstała mapa o dość niskim stopniu szczegółowości.
Ian przyjrzał się mapie. Było lepsze to, niż nic, szczególnie, że na chwilę obecną wystarczyła mu mapa okolic, która akurat była z całości najbardziej szczegółowa. - Dziękuję za pomoc. - Rzekł do sprzedawcy, po czym pomaszerował dalej, szukając z pomocą planu miasta najbliższego urzędu pracy.
Urząd znajdował się parę uliczek dalej. Było po drodze parę zakrętów, ale z mapą Ian nie powinien był mieć problemów.
Gdy już znalazł się przed urzędem, postanowił mu się przyjrzeć, zanim wejdzie do środka.
Budynek urzędu był wykonany z kamienia i przypominał kolejną świątynię. Drzwi były masywne, zrobione z ciemnego drewna. O funkcji budynku informował napis wyryty w tablicy nad wejściem.
Nie namyślając się długo, postanowił wejść do środka i rozejrzeć się po wnętrzu.
Wnętrze wyglądało bardziej nowocześnie i przypominało trochę bank. Ludzie w togach siedzieli za ladą i rozmawiali z klientami. Kilka stanowisk było wolnych.
Podszedł do pierwszego lepszego. - Witam. Jestem nowy w mieście i powiedziano mi, że mogę tu przyjść w sprawie pracy. - Rzekł do tego, z kim przyszło mu rozmawiać, kimkolwiek był.
- Owszem, może pan a nawet powinien - rozmówca był stosunkowo młodym mężczyzną z wygoloną głową - Jaką ścieżkę kariery pan rozważa?
- Interesuje mnie coś, co wymaga wysiłku umysłowego, jednak z rozmowy przeprowadzonej z człowiekiem, którego spotkałem przed wejściem do miejsca, gdzie się pojawiłem po osądzie, wnioskuję, iż mogą nie znaleźć się tu te same zawody, które wykonywałem na Ziemi. - Wyjaśnił.
- Ten ktoś miał rację. Nie mamy tutaj pasożytów, jak bankierzy czy prawnicy. Rozwój technologii z kolei tylko by nam szkodził. Jednak w Archiwum zawsze znajdzie się dla kogoś miejsce.
- Wciąż jednak nie potrafię zrozumieć, co takiego widzicie złego w rozwoju technologii? - Zapytał z akcentem zaciekawienia.
- Nie mam czasu tego wyjaśniać. Po prostu nie uważamy technologii za dobry pomysł na dłuższą metę. Wszyscy żyją porządnie, więc po co to zmieniać? Na Ziemi ludzie mają coraz więcej wynalazków a czasu i satysfakcji wciąż im brakuje.
- Fakt, że ludzie rozwijają technologię, a jednocześnie brak im satysfakcji w życiu to korelacja, a nie przyczynowość. - Rzekł, nieco rozbawiony argumentem rozmówcy.
- Proszę popatrzeć na to tak: Po co mamy się tu rozwijać? Medycyna? Już jesteśmy martwi. Komunikacja? Żyjemy w jednym mieście. Technologia bojowa? Broni nas bogini. Panuje idealny porządek. Tylko zdrajcy chcieliby go zmienić jakimiś wydumanymi wynalazkami - ostatnie słowa wypowiedział z naciskiem
- Jaki los spotyka takich zdrajców?... - Zapytał, marszcząc brwi, z lekka zaniepokojony.
- Reedukacja - odpowiedział przełykając ślinę - Ale nie warto o tym rozmawiać. Na pewno znajdzie pan sobie jakieś produktywne zajęcie. Co konkretnie potrafi pan robić?
Przymrużył oczy i zaplótł ręce na klatce piersiowej. - I właśnie w tym problem, bo moje zdolności obejmują wyłącznie to, co u was karane jest reedukacją, jak pan właśnie był łaskaw stwierdzić. - Wyjaśnił neutralnym tonem.
- Jest pan... naukowcem, jak to mówią? - rozmówca nie był widocznie z współczesnej epoki.
- To może się przydać. W Archiwum zatrudniają ważnych ludzi, aby spisywali wiedzę doczesnego świata. W jakiej... dziedzinie się pan specjalizuje?
- W wielu. Zajmowałem się głównie naukami ścisłymi, długo by wymieniać. - Odparł.
- A to ciekawe. Być może przyjmą pana do Archiwum Alfa. To dość wymagająca praca, wiec nie ma gwarancji, że zostanie pan przyjęty. Czy chce pan skorzystać z przedwczesnej legitymacji?
- A na czym dokładnie mogłaby ona polegać? - Dopytywał się.
- Na spisywaniu nabytej z życia wiedzy. Zakazane jest jedynie rozpowszechnianie jej lub próba wprowadzenia technologicznych projektów w życie... A, pytał się pan o legitymację?
Pokiwał głową pospiesznie.
- Normalnie zatrudniona osoba otrzymuje konto w banku i wpis do listy obywateli. Jako, że potrzebuje pan czasu na rozmowy kwalifikacyjne, możemy dokonać tego zanim otrzyma pan pracę. Jeśli wykorzysta to pan i zrezygnuje z szukania pracy, spotkają pana konsekwencje prawne - wyjaśnił
- Brzmi uczciwie. Myślę, że skorzystam.Tymczasem, gdzie znajdę to archiwum i z kim mam porozmawiać, by przyjęto mnie tam do pracy? - Zapytał Ian.
- Proszę skorzystać z portalu miejskiego i przenieść się do sektora ósmego. Tam łatwo znajdzie pan Archiwum. Na miejscu niech porozmawia pan z kustoszem. To podobno jakiś znany naukowiec. Z pewnością się dogadacie.
- Portalu? - Uniósł jedną brew, zdziwiony, ale i zaciekawiony.
- Tak, portalu. Miasto jest ogromne, więc portale są jedynym sposobem na zapewnienie skutecznej komunikacji. Należy jedynie podejść i podać numer docelowego sektora.
Patyk
Dawid znalazł się w niewielkiej świątyni, a przynajmniej tak to wyglądało.
Zaczął się rozglądać
//Gałązka jak już
- Więc to możliwe? Niesamowite. Wracając do tematu, co z miejscem zamieszkania? Z pewnością będę go potrzebował. - Powiedział.
Gałązka
Mógł zauważyć osobliwy ołtarz, witraż przedstawiający zloty klucz i portal najprawdopodobniej pełniący funkcję wyjścia ze świątyni
Darek
- To będzie musiał pan sam sobie załatwić. Przeciętny czynsz to jakieś 250 drachm. Choć suma ta może być większa w głównych sektorach - przyznał
- A ile to by kosztowało, gdybym chciał kupić mieszkanie? - Dopytywał się.