Właściciel
- Prawdopodobnie nie. Czasem kręcą się tu tylko małe patrole Goblinów. Nie stanowią dla nas zagrożenia.
- W takim razie wszystko powinno pójść zgodnie z planem .
Właściciel
- Tak. Już blisko. - powiedział, a Ty rzeczywiście wyczułeś pewną zmianę. A dokładnie zapach zgniłych zwłok zmienił się na jakiś kwaśny odór, bliżej Ci nieznany. Thane również go poczuł, bo skrzywił się lekko.
Zdarzało mu się czuć już niezbyt miłe rzeczy więc starał się ignorować to i wyglądać przy poddanych jakby nie robiło to na nim żadnego wrażenia .
Właściciel
- Czujesz ten kwaśny odór, Panie? To pot Goblinów. Jesteśmy blisko.
- Zastanawiałem się czy nie zaprząc tej podłej rasy do pracy gdy już wygramy, ale ten pot zmienił moje zdanie -. mruknął -.
Właściciel
- Niewolnictwo? Wasza wysokość tryska dziś pomysłami. - powiedział Thane z lekkim rozbawieniem.
Po chwili jeden z Białych Gwardzistów podszedł do Was i zasalutował.
- Panie! Wejście na tereny Goblinów na pół kilometra przed nami. Wysłać zwiadowców?
- Oczywiście, potrzebny nam rekonesans w takiej wyprawie . Tylko postarajcie się działać cicho i nie mieszać w walki .
Właściciel
Zasalutował i odszedł na przód formacji. Po chwili zobaczyłeś jak kilku Krasnoludów biegnie dość szybko w kierunku przejścia. Po chwili zniknęli Ci z oczu w wszechobecnym mroku.
Czekał więc nie zagadując do Thane, złapał tylko za swoją piersiówkę i pociągnął z niej łyk .
Właściciel
Alkohole Krasnoludów były zawsze najlepsze. Przynajmniej dla Krasnoludów. Tymczasem wrócili zwiadowcy i byli w komplecie. O dziwo. Zamienili kilka słów z jednym Białym Gwardzistą i jeden z nich ruszył w Twoim kierunku.
Gdy żołnierz podszedł i zapewne pozdrowił go spytał .
- Jak ma się sytuacja ?
Właściciel
Ukłonił się i zaczął zdawać szybki raport:
- Przed nami małe wzgórze dogodne do obrony, a na dole spore osiedle Goblinów. Nie widzimy zbyt wielu żołnierzy. Są tam głównie cywile, ale natrafiliśmy przynajmniej na sześć innych wejść, a może być ich więcej. I każdym mogą przybyć posiłki.
- Czy to jest nasz główny cel ? Te miasto do którego się kierujemy ?
Właściciel
- Cóż... Nie wiemy nic o innych miastach, ale pewnie jest ich więcej. Mimo to, tylko do tego mamy przejście i prawdopodobnie zajmując je zdobędziemy bazę wypadową do dalszej ekspansji.
- Baza wypadowa byłaby głupim pomysłem . Okopalibyśmy się i dali goblinom okazję do kontrataku . Proponuję taktykę której całkowicie się po nas nie będą spodziewać . Zdobywamy miasto, niszczymy je i idziemy dalej, wydaje mi się iż gobliny nie przemyślały tego iż będziemy szybcy a raczej niczym ruchoma twierdza powolni .
Właściciel
- Ja jedynie zbieram dane, a układanie strategii powierzam Tobie, Panie. Czy to już wszystko? - zapytał zwiadowca gotów odejść.
- Tak . To wszystko, ruszajmy dalej .
Właściciel
Kolumna wojska ruszyła bardzo szybko i po chwili widziałeś już spore przejście wykute w kamieniu.
Zbliżył się do Thane i przedstawił mu to co wcześniej powiedział pytając o zdanie .
Właściciel
- Ja jestem tylko adiutantem, Panie. - powiedział dodając po chwili: - Powinieneś porozmawiać z mym panem, Thorgrimem.
Więc i to zrobił powtarzając już po raz trzeci to co miał do powiedzenia .
Właściciel
- To rozsądna strategia, ale czy powinniśmy brnąć w niezbadane rejony? Mamy zapasy pozwalające wyżywić tę armię przez dwanaście dni.
- Czyż w każdej mieścinie goblinów nie będą na nas czekać ich zapasy ? Każde miasto zniszczymy, pozbawimy zapasów i ruszymy dalej .
Właściciel
- Można i tak. Za chwilę przechodzimy przez przejście. Czy jesteś gotów, Panie? - zapytał choć pewnie znał odpowiedź, a pytanie było tylko formalnością.
- Odkąd tylko ruszyłem na tą wyprawę . Więc możemy ruszać .
Właściciel
Orszak osłaniany przez Gwardzistów trafił do pieczary.
//Zmiana tematu. Dodam i zaczynam.//
Właściciel
//Ku*wa, ku*wa, ku*wa, ku*wa. Czekaj. Już się za to biorę.//
//To uczucie gdy jest się jedną z bardziej kluczowych postaci w świecie Elarid ale kuba zapomina ruszyć twoją fabułę XD//
-Dobra duchu, czy jak cię mam zwać. Mówiłeś żebym się tu udał, to teraz pokaż mi drogę do tego miasta... Bo jakoś zabłądzić i spaść nie mam ochoty... może tylko wybrzydzam?
Właściciel
Jakoś pomocy brak, ale w oddali widzisz słupy dymu.
-Pfff, jak zwykle ten duch znika, kiedy chcę go o coś zapytać.
Mrugnął pod nosem. Po tym komentarzu udał się w kierunku dymu...
Właściciel
Dym wydobywał się bezpośrednio ze szczeliny skalnej. Zejście tam oznacza wesołą wędrówkę blisko dwieście metrów w dół, kamienistym zboczem.
Podniósł kamyk, a następnie rzucił go do tej szczeliny...
Właściciel
Nie trafił w kamień, a w żelazo. A po trafieniu rozległy się głośne przekleństwa.
Właściciel
Baron i jego wesoła gromadka zbliża się wreszcie do miasta.
Baron zdjął hełm, podrapał się po brodzie po czym stwierdził .
- Nie ma to jak w domu, nie ma to jak w domu .- dalej jechał w stronę bram-.
Właściciel
Wjechaliście do miasta. Początkowo widziałeś na twarzach swoich poddanych niedowierzanie i zaskoczenie, a później radość, która przerodziła się w euforię ogarniającą całe miasto.
- Zapraszam za nami na rynek główny, bliski memu sercu ludu Axer ! Mam wam ważną rzecz do obwieszczenia !- wykrzyknął jadąc w stronę rynku miasta, w końcu to on był na przedzie kolumny i ją prowadził . Liczył dodatkowo na to że jego lud niezbyt wystraszy się gigantów .
//Możemy uznać że giganty niosą jakiśtam krasnoludzki sztandar ;v ?//
Właściciel
Wszyscy pospieszyli na rynek lub ruszyli powiadomić o tym innych. Gigantom przyglądali się z mieszaniną ciekawości i lekkiego strachu, ale nie wyglądało na to, że zaczną przed nimi spieprzać lub się na nich rzucą.
//A mogą nieść.//
Gdy byli na miejscu, zeskoczył ze swojego konia na ziemię rozejrzał się za jakąś mównicą czy podwyższeniem po czym na nie wszedł . I poczekał aż na rynku zbierze się tyle ile to możliwe ludu
- Witaj Axer ! Jak widzicie wasz Książę wrócił cały i zdrowy chociaż po swych dokonaniach mógłby stwierdzić że do końca zdrowy nie jest !.- zaśmiał się z lekka -. Pozwólcie jednak że wam o tym opowiem bowiem dokonałem wraz z mymi dzielnymi wojami rzeczy wspaniałych . Nasze armie gdy tylko opuściły Księstwo dotarły do miasta Rark'kark . Plugawego Goblińskiego zadupia które po niezbyt długiej walce zrównaliśmy z ziemią . Wydawało się że będzie to koniec naszej wyprawy lub ta po prostu się przedłuży ale pewien Goblin którego złapaliśmy zdradził nam pewien sekret, sekret mówiący o tajemniczym ludzie Duergarów . Gdy o nim usłyszałem też byłem zaskoczony bowiem..miały to być Krasnoludy -. wypowiedział, po czym przerwał na chwilę żeby dać tłumowi przetrawić to co opowiedział, miał zamiar jednak dalej kontynuować przemowę -.
Właściciel
W czasie przerwy zebrana ludność rozmawiała między sobą lub w małych grupkach.
Przerwał to kontynuując
- Dowiedziawszy się tego natychmiast ruszyliśmy pod Battlehammer, czyli miasto Duergów gdzie nie zostaliśmy przywitani ciepło . Okazało się że Szare Krasnoludy, bowiem tak się zwą żywią do nas urazę . Ich lud powstał z ocaleńców dawnej wyprawy Cesarstwa Krasnoludów która zostawiła ich na pastwę losu . Przetrwali i zbudowali swoje państwo . Gobliny złapały nasz trop . Wielka armia ruszyła za nami w pogoń . Spotkaliśmy się pod miastem Szarych i stoczyliśmy wielką bitwę . Którą zwyciężyliśmy dzięki odwadze naszych wojowników . Pod koniec mieliśmy stoczyć jeszcze walkę z magami jednak.. giganty ich pozabijały a obecny tu Agrogos -. wskazał go wyciągając w jego stronę rękę -. Postanowił wraz ze swym ludem do nas dołączyć dlatego nadaje mu tytuł -. uśmiechnął się -. Barona Agrogosa, wodza wszystkich gigantów żyjącego na mych ziemiach . Jego ludowi zostanie także nadana ziemia nie należąca do nikogo aby mogli się nią zająć i żyć z nami w pokoju i przyjaźni . Dziękuję za wysłuchanie mnie, waszego szalonego Księcia, miło się wam wszystkim opowiada ale powinienem zająć się mymi sprawami i wrócić do władania bo dwa tygodnie mojej nieobecności mogły wywołać mały strach .
Właściciel
Lud wiwatował, ale rozszedł się, aby Ci nie przeszkadzać.
A do Ciebie podszedł gigant.
Ziemia? Gdzie? - zapytał w Twojej głowie Agrogos.
- Musimy poszukać, nie jestem pewny ale wydaje mi się że mam nawet dla was sporą wyspę..
Właściciel
Kiwnął głową i ponownie oddalił się by porozmawiać ze swoimi ziomkami.
A on natomiast ruszył do swych doradców, chciał z nimi porozmawiać .
Właściciel
Czekali już pod Ratuszem.
//Przydałoby się Manfredem odpisać, nie?//
Podszedł więc do nich z obojgiem się witając .
- Chciałem się z wami pożegnać, prawdopodobnie wrócę do Axer ale mam do wykonania jeszcze jedną rzecz . Otóż pomoc Walonowi który na wyspie utknął bez wsparcia . Chciałbym zabrać chociaż część naszego wojska oraz gigantów po czym ruszyć na wyspę aby ją dla nas zdobyć . Chciałbym żebyście też zachęcili jakąś ludność do osiedlenia się na ruinach Rark'Kark . Zbudujmy tam małe miasto górnicze .- przerwał na chwilę -. Gdy to zrobię zajmę się w spokoju sprawami naszego państwa .
//Mhm ;v//