Wycelował mu w dłoń po czym oddał strzał tak, by pocisk spenetrował na wylot żyłę.
Dokładnie. Ale trzeba iść.
Właściciel
Charlie
Tak dokładny to nikt nie jest, ale dłoń została rozerwana i oderwana przez ten strzał.
Kuba
Po dwóch godzinach dotarli do bazy.
Jeden wyeliminowany. Jacyś jeszcze?
Właściciel
Kuba
Tak. Wchodzą, na spokojnie.
Charlie
Dosyć sporo, jeden nie przeprowadziłby takiej zasadzki.
Szuka za kolejnymi do kropnięcia.
- Więc... Co teraz? - spytał, kierując pytanie do Wielkiego Chucka.
Właściciel
Charlie
Kolejne ręce, teraz po prawej.
Kuba
-Załatwimy im łóżka w koszarach.
Wycelował w te ręce, po czym oddał strzał.
- Weźcie pod uwagę, że mam tutaj nie tylko zahartowanych facetów, ale też kobiety, dzieci i starców.
Właściciel
Kuba
-W koszarach są wszyscy, a przede wszystkim to tylko tam są łóżka.
Charlie
Znowu oderwana ręka.
- Inaczej to sobie wyobrażałem, ale skoro tak stawiasz sprawę to jak najbardziej się zgadzam.
Właściciel
Kuba
-No i dobrze, odprowadzę ich.
Charlie
Ta, ciągle strzelali, więc musieli tam być.
Szukał kolejnych wrogich rąk do oderwania.
- To niby co ja mam robić?
Właściciel
Charlie
Zauważył je na drugim i trzecim piętrze. Kolejno lewa i prawa strona.
Kuba
-Zameldujesz się dowódcy?
Zaczął strzelać do owych rąk. Jeśli była jakaś wychylona wroga głowa to nie przepuścił okazji i strzelił w nią.
Właściciel
Kolejne ręce oderwane, głów żadnych.
Dalej strzela do owych rąk.
- Wychodzi na to, że muszę się jakoś pogodzić z nie byciem już dowódcą, także tak, zamelduję.
Właściciel
Charlie
Zestrzelone. W końcu zauważyli, skąd strzelał, więc się ukryli.
Kuba
-Przywykniesz.
Ukrył się, by nie oberwać od nich. Kto wie, może oni też mają Snajpera?
- Z pewnością. - odparł i ruszył do dowódcy.
Właściciel
Charlie
Po kilku minutach wrócili do ostrzelania sojuszników.
Kuba
Tym razem bez przeszkód go przepuścili.
Wyszedł z kryjówki i powrócił do odrywania rąk.
No to wszedł, aby w środku zameldować się, jak Chuck mu radził.
Właściciel
Charlie
No, tym razem ktoś już na niego czekał. Z rakietnicą.
Kuba
Najpierw to warto znaleźć Najwyższego.
Spie*dolił w ukrycie przed rakietą do budynku.
Ale już tam wcześniej był, kiedy organizował przeprowadzkę... No przecież znał drogę. I poszedł.
Właściciel
Charlie
No cóż, nie zdążył. Rakieta zniszczyła część ściany budynku, a następnie zaczęła się walić. Warto się czegoś chwycić, bo budynek zaczął się przechylać w jedną strone.
Kuba
Był tam, ale nie było tam Najwyższego.
Chwycił się za coś tak, by w zderzeniu z ziemią nie otrzymać poważniejszych obrażeń typu złamania itp.
Właściciel
Charlie
Udało się chwycić kawałka ściany, budynek na szczęście się tylko przechylił.
Kuba
Wyższy.
Ewakuuje się z zagrożonego zawaleniem budynku.
Szuka nowego miejsca do zdejmowania napastników.
No to jemu się zameldował.
Właściciel
Charlie
Najpierw warto się ukryć, bo znów wystrzelili rakietę, ale za wysoko.
Kuba
-Udało się? Dobrze.
- Owszem. - powiedział. - I się udało, i jest dobrze.
Właściciel
Kuba
-Cieszy mnie to bardzo.
Charlie
Udało się. Po trzeciej rakiecie sobie odpuścili i wrócili do ostrzelania konwoju.
Dalej udał się szukać budynku.
Właściciel
Kuba
-Chcesz nowe zadanie?
Charlie
W sumie tylko ten uszkodzony i przechylony się nadawał.
Ta, aż się zawali i go zaje*ie. Dalej szuka.
- Mogę posłuchać o co chodzi, bo w ciemno nic nie wezmę.
Właściciel
Kuba
-Jak chcesz..
Podał mu kopertę.
Charlie
Nie znalazł.
Coś musi być. Spróbował na dole tak się ustawić, by móc odrywać dłonie wrogom.