W takim razie sprawdził o co chodzi.
Właściciel
Charlie
Za nisko.
Kuba
Okazało się, że w środku była mniejsza wersja mapy miasta i zaznaczona jedna ulica.
-Trzeba się pozbyć mutantów i zombie z tej ulicy.
Wspiął się na jakiś pobliski budynek, prócz tego zawalonego.
Właściciel
Charlie
Nie było takiego z widokiem na tę ulicę.
- A czemu akurat z tej? I co tam spotkam?
Spróbował wrócić do tego wywróconego i dalej zdejmować tamtych, gdyż nic innego mu nie pozostało.
Właściciel
Charlie
Najpierw musi się dostać wyżej.
Kuba
-Mutanty i zombie, tą ulicą można się dostać do normalnej części miasta, wolnej od zombie. Części należącej do O.H.S.
Wspiął się na niezniszczony budynek najwyżej tego wywróconego, a następnie zeskoczył z niego na ten wywrócony. Gdy już to zrobił to ustawił się i zaczął "ręczną masakrę".
- Czyli, w skrócie, mam oczyścić tę ulicę, żebyśmy mogli skontaktować się z OHS, tak?
Właściciel
Charlie
Tak właściwie to problem był już przy pierwszym budynku, gdyż nie miał jak się na niego dostać. Drzwi zamknięte, okna zakratowane, drabin brak.
Kuba
-Tak.
- Ilu ludzi mogę wziąć do pomocy?
- Coś jeszcze? - dopytał, kierując się już do wyjścia.
Pokiwał głową i opuścił pomieszczenie, aby tam wziąć się za kompletowanie ludzi do misji.
Właściciel
Tych już mu przydzielono, co mógł poznać po tym, że ludzie biegnący korytarzem pośpiesznie mu salutowali.
Spróbował wyważyć kopniakiem drzwi.
Właściciel
Charlie
Udało się to.
Kuba
Niestety nie tym razem.
Wszedł do środka ostrożnie, w razie jakiegoś g*wna czyhającego w środku. Przeszukał budynek od góry do dołu, bo czemu by nie.
Właściciel
Charlie
Niczego wrogiego nie znalazł, ale przydatnego również nie było.
Kuba
Inni za nim.
Cóż, jak to udał się na dach w wiadomym celu.
Nie, nie samobójstwa, Vader.
No to idą, rzecz jasna zachowując niezbędną ostrożność.
Właściciel
Kuba
No cóż, z bazy zostali wypuszczeni, czyli pierwsza część zadania tak jakby wykonana.
Charlie
Dotarł tam.
Tak jakby pora udać się na ulicę, której oczyszczenie jest kolejną częścią zadania.
Właściciel
Kuba
A żołnierze za nim, posłusznie idąc na rze... ku chwale.
Chwała chwałą, ku przeżyciu.
Właściciel
Kuba
Przeżyciu? Ouh.
Mniejsza z tym, powoli zbliżali się do celu.
Idzie w kierunku domniemanego dachu zawalonego budynku.
Właściciel
Charlie
To... to się udało.
Właściciel
Kuba
Przez dym ciężko określić, na drodze paliło się kilka samochodów, ale uda się je wyminąć. Może też posłać kilku ludzi, żeby ostrzeliwali z dachu wroga.
Rozstawił się na dachu i kontynuował swoją pracę amputatora rąk.
W sumie dobry plan. Posłał tam pięciu ludzi, resztę prowadził dalej.
Właściciel
Charlie
Problem z takim, że wróg się wycofał.
Kuba
I tym samym prześlizgnął się obok samochodów i zobaczyć istną hordę zombie, na szczęście nie zostali zauważeni.
Po namyśle wysłał pięciu innych ludzi na dach, a gdy wszyscy byli na pozycjach zaczął oceniać z jakimi dokładnie typami Zombie ma do czynienia.
Właściciel
Najbliżej były zwyczajne, ale wśró nich dało się zauważyć kilka Zbójów. Inne mogły się nieźle ukrywać.
//Zbója można zabić strzałą w mordę czy potrzeba cięższego kalibru na to bydlę?//
Właściciel
///Jeden w łeb wystarczy.
W takim razie dał sygnał dla swych podwładnych z bronią palną, aby strzelali na znak, którym miał być martwy Zbój. Sam nałożył strzałę na cięciwę, wycelował i strzelił w jego głowę.
Właściciel
Strzała przebiła się i utkwiła w głowie Zbója, a ten upadł na jakiegoś truposza. Reszta powoli zaczęła się do was zbliżać, ale najbliższe padły w wyniku przyjęcia na głowy amunicji.
Cóż...to chyba na tyle. Wrócił do swoich.
Właściciel
Charlie
To się udało, ci po odebraniu sprzętu od martwych ruszyli dalej.
Skupił się więc na precyzyjnym odstrzeliwaniu Zombie z dalszych szeregów, tudzież Zbójów i innych zdechlaków większego kalibru.
Właściciel
To, w połączeniu z ostrzałem z góry, sprawiło, że cały oddział mógł ruszyć trochę do przodu, tuż po trupach zombie. Na spokojnie, jeden żołnierz pistoletem dobijał te, którym ocalały głowy.
No cóż, lepiej nie ryzykować i trzymać obecne pozycje, wciąż eliminując zdechlaków.
Wsiadł do tamtej ciężarówki, z której wysiadł.
Właściciel
Charlie
Choć została ich jakaś połowa, to konwój i tak ruszył. Trzeba mieć tylko jedną nadzieję: Był to jedyny takowy atak.
Kuba
W końcu pojawiły się Wirale, które wśród zwykłych szwendaczy zaczęły się niebezpiecznie blisko zbliżać do jego oddziału.
No właśnie. Z nadzieją za pan brat, jak to któryś z jego kumpli kiedyś powiedział.