Nadal nikogo.

//Teraz jestem w ostatnim pomieszczeniu? ;-; Już zaczynam się gubić.//

//Ostatnie pomieszczenie//

Rozejrzał się za drzwiami skoro nadal nikogo.

Nic, pusto. Pokój odzwierciedla liczbę kobiet, którym się podobasz.

////
Podszedł do ściany za którą powinien być Jack, jest na tyle cienka by mógł ją zniszczyć barkiem?

Nie, trochę grubsza.

Zdziwiło go, że dwóch żołnierzy pilnowało kompletnie pustego pokoju, więc zaczął szukać w nim drugiego dna. Po ścianach, suficie, podłodze.

Niczego nie znalazłeś, jednak poczułeś czyjś dotyk na ramieniu.
///Zgadnij hasło: [_]N[_]LN[_] dewastacja.

//Za trudne jak dla mnie. ;v//
Złapał za ramię lewą ręką, a prawą złapał za rewolwer. Lewą ręką przybliżył tego kto stał za nim, a rewolwer spróbował przyłożyć mu/jej do brzucha.

Niestety, nie udało się, ktoś silnie rąbnął cię w plecy, poniżej żeber. A co gorsza- był niewidzialny.

Spróbował podciąć niewidzialnemu człowiekowi nogi długim okrężnym ruchem swojej lewej nogi. Chciał ją/go zwalić z nóg.

Udało się, ale zaraz potem on cię przewrócił.

Spróbował dorwać swój rewolwer i wycelował go...gdzieś w stronę oponenta.

Nie mogłeś namierzyć, a rewolwer został ci wyrwany i odrzucony w tył.

-Kim jesteś do cholery?!
Spróbował usiąść na przeciwniku lub przynajmniej znaleźć się wyżej niż on.

Michalros
Nie udało się, dostałeś w zęby.

Ruszając chaotycznie rękami spróbował znaleźć jedną z kończyn przeciwnika i założyć dźwignię.
//Mam maskę, więc walnął w filtry. :v//

Michalros
Nie udało się, wróg stanął za twoimi plecami i zerwał maskę.

To nie tak, że bez maski nie mógł żyć, ale wku*wiło go to nie miłosiernie, rzucił się na przeciwnika chcą objąć go za tułów i powalić na ziemię.

Udało się, ale złamał ci nos.

Tępy ból z nosa zamazywała wściekłość z powodu zniszczenia nowej maski, a krew mu nie przeszkadzała. Złapał przeciwnika za szmaty i uderzył czołem w nasadę jego nosa, przynajmniej spróbował, bo w końcu przeciwnika jest niewidzialny. Chciał złamać mu nos, oko za oko.

Nie udało się, silne uderzenie w łeb na chwilę cię zamroczyło.

Splunął krwią i założył gardę wstając o ile miał na to siłę.

Nie udało się, przewrócił ciebie, a następnie nogą przydusił ci klatkę piersiową.

Złapał za tą nogę(O ile jest ona wyprostowana) po czym swoimi nogami ją oplątał i spróbował powalić przeciwnika na ziemię i założyć mu dźwignie. Może oglądanie zapasów na coś się zdało.

Udało się, ale przeciwnik się wyratował z tej sytuacji. Wstał, wyłączył maskowanie i wycelował w ciebie z pistoletu, wycofując się na tyle, byś nie mógł go kopnąć.

Splunął krwią, jedną rękę podniósł, a drugą złapał swoją maskę i przedramieniem zatamował krwotok z nosa.
-No, masz mnie.

-Ja, złapany. Po co tu jesteś?
Mówił z wyraźnym, niemieckim akcentem.

-Nie widziałeś co się dzieje w budynku? Na co Ci to wygląda?
Mówił wolno nie ruszając się.

-Tak, atak.
Strzelił koło twojego ucha, nie uszkodził go.

-Trafiłeś w sedno. Choć jestem pewny, że ja zabiłbym ich wszystkich sam?
Popatrzył za niego jakby ktoś miał tam stać po czym znowu na niego, był to oczywiście blef, ale miał nadzieje, że się odwróci.

-Nie. Kamera zarejestrowała jeszcze jednego wroga, ale został wyeliminowany.

Zlał go zimny lekki pot, otworzył usta, ale je zamknął. Zaczął się śmiać.
-On nie może zginąć.

-Niby dlaczego?

-Spytaj się go.
Uśmiechnął się szeroko i przestał zakrywać nos przez co krew pociekła mu na zęby.

Zza ściany rozległ się znajomy głos.
-Bo jestem zaje*isty!
Po chwili ściana eksplodowała, a do pomieszczenia dostał się Jack, który za pomocą strzelby (mniejsza, że trzymał ją w dłoni) rozsadził głowę wroga.

-No jesteś!
Wstał patrząc się z lekkim niedowierzaniem i ulgą na całą sytuację.

-Nie moja wina, musiałem zabezpieczyć te wszystkie dokumenty, zanim je wpakowałem.

-Jakie znowu dokumenty?
Splunął na Szkopa sprawdzając czy da się jakoś założyć maskę. Oczywiście tylko sprawdzał, nie miał zamiaru nosić jej ze złamanym nosem.

Michalros
Maska cała.
-Każda placówka O.H.S'u takie posiada. A ja znalazłem coś, na co zasadzałem się od tygodnia.

-Coś większego?
Przewiesił ją przez pas, podniósł swój rewolwer prawą ręką, a lewą znowu zaczął zatykać nos by krew nie leciała.

-Można to tak ująć. To tylko placówka, jedna z wielu, więc nie ma się czego spodziewać.

-To wszystko? Idziemy?
Po raz ostatni wytarł nos i już więcej go nie dotykał by sobie odpoczął.

-Tak.

-Prowadź.
Schował rewolwer do kabury.

Jack poprowadził cię na lądowisko, stojące za posterunkiem. Był tylko tam jeden śmigłowiec transportowy, ale powinien wystarczy. Jack, prowadząc wózek z bronią (a jakże, zabrał!) zagadał do ciebie:
-Wiesz, dlaczego obejrzałem się za tamtą kobietą, gdy wchodziliśmy?

-Nie mam bladego pojęcia, myślałem, że po prostu miała fajny tyłek.

-Agenta Vikings.

-Po czym poznałeś?