-Ej no. Nie denerwuj się, przecież ciągle żyjemy, prawda?

-Nie denerwuje, po prostu wyraz Twojej twarzy jak Cię zapytałem czy autopilot jest włączony był bezcenny.
Westchnął z uśmiechem i wytarł łzę.

-Nienawidzę cię.
Na szczęście (twoje) po tym się zaśmiał.
Zbliżaliście się do lądowiska.

Wstał i zaczął się rozciągać aby wyjść normalnie.
-Od tego siedzenia tyłek mi zdrętwiał.

-Nie musiałeś mnie o tym powiadamiać.
Jack wylądował, następnie ściągnął pancerz i w jeansach i skórzanej kurtce (spis NPC, jego pierwszy link) wyszedł, zabierając karabin.

//Dalej ma ten widelec? :D//
Wyszedł za nim.
-Gdzie teraz?

//Już bez ;-;
-Za mną.
Zaprowadził cię na zmodyfikowaną stację paliw.

Zabezpieczył broń i powiesił ją na prawym barku. Lepiej, żeby nie wystrzeliła na stacji paliw.
-O.H.S musi płacić?

-Nie, nie musi.

Założył lekko ponurą twarz, żeby bardziej wyglądać jak żołnierz i dalej szedł prze siebie.

Dotarliście do stacji benzynowej, Jack poszedł porozmawiać z właścicielem.

Rozejrzał się po stacji przechadzając się.

Typowa stacja, nic nadzwyczajnego. Oprócz licznych kamer.

Splunął, aby pobyć się śliny i wszedł do sklepu o ile na tej stacji taki był.

Jack rozmawiał z jakimś cywilem.

Rozejrzał się po sklepie za czymś co by go zaciekawiło, teraz to baton by go zaciekawił.

Jack chyba zauważył twoje rozglądanie się.
-Obok paliwa zabierzemy trochę jedzenia na podróż, oczywiście na koszt Ostatnich Homo Sapiens.
-Tak, rozumiem. Paliwo dostarczyć gdzie?
-Nie ma potrzeby, zabierzemy je pańskim samochodem transportowym, który pan później sobie odbierze.
-Co? Nie! Znaczy się... jak panowie sobie życzą.
Widać było, że nie chce narażać się domniemanym żołnierzom O.H.S.

Chciał się uśmiechnąć, ale wolał dalej udawać smutnego buca. Rozglądał się za jakimś jedzeniem, głównie kabanosami, beef jerky oraz czymś słodkim.

Jack podał ci koszyk.
-Bierz i nie marudź szeregowy na ten niski zasób odpowiednich składników odżywczych.
Mrugnął porozumiewawczo i zniknął pomiędzy półkami ze swoim koszykiem.

Najpierw wziął whiskey oraz jakieś słodycze, zakopał je później jedzeniem. Głównie pieczywem i mięsem. Na koniec wziął coś zwykłego do picia.

Pepsi, Coca Cola, Fanta?

Pepsi, 2L. Gdy skończył rozejrzał się za Jack'iem.

Akurat wyjeżdżał spomiędzy regałów z załadowanym po brzegi wózkiem sklepowym.
Co było w środku?
Alkohole i Jelly Beans. I chyba tylko to.

Chciał, żeby to była amunicja, ale już wyobrażał sobie jak się nimi opychają.
-To wszystko?

-Tak. Zdecydowanie.

Nie wiedząc co dalej zrobić głupio wpatrywał się w Jack'a, już zapomniał jak to jest chodzić do sklepu.

Jack po prostu wyszedł z tym koszem, przy okazji ruchem głowy wskazując, że wychodzicie. Jak widać wystarczy postraszyć O.H.S'em, by ludzie się odczepiali.

Wyszedł za nim przed wejściem zabierając jakiś byle jaki baton i otwierając. W przerwie podczas jedzenia dość zaskoczony powiedział.
-Nie wiedziałem, że O.H.S tak może.

-Właściciel wyśle rachunek do bazy O.H.S. w tym regionie, a oni wyślą należytą sumę. Tak można osłabić ich fundusze, w nieznaczny sposób, niestety.

-Jeśli chcesz to możemy przejść się do sklepu z bronią i kilku innych, takie małe zakupy na ich koszt skoro i tak nie zauważą różnicy.

-Zawsze cię lubiłem, wiesz?
Jack wpakował wszystko na przymusowo pożyczony wóz, łącznie z twoimi zakupami, a następnie wsiadł do środka.

Wsiadł do środka.
-Ja siebie też.
Uśmiechnął się uświadamiając, że się nie przejęzyczył.

Jack skierował się w stronę jednego ze sklepów z bronią.

Czuł się jak na święta, chociaż nawet tam nie dojechali.

W końcu dojechaliście. Wygląd budynku wskazywał, iż namiot wojskowy został połączony z obszernym magazynem i przemienionym w sklep.

-Możemy przesadzić czy kupujemy w granicach rozsądku?
Otworzył drzwi, ale czekał na odpowiedź zanim wyszedł.

-Szeregowy, potrzebujemy broni do eliminacji mutantów i terrorystów.
Wszedł do sklepu, przy okazji mrugając się porozumiewawczo.

-Zrozumiałem.
Lekko się uśmiechnął i zasalutował. Zaczął się rozglądać za jakąś bronią, której nigdy nie widział.

Niestety sklep nie posiadał najnowocześniejszego asortymentu.

Poszukał, więc MR5561A, Magnum .44, Barrett M82 A1 oraz kilka granatów. Wziął także amunicję, 4 magazynki do MR, 3 bębenki do .44 oraz 3 magazynki do 50cal.

Zabrałeś to, plus kilka granatów odłamkowych.
Za to Jack jak odpiął torbę podróżną i plecak 35 litrowy, tak zniknął między regałami.

Teraz poszukał sobie coś z ubioru. Wziął chustę z maskowanie o ile taka była by potraktować ją jako szalik, do tego wymienił sobie rękawiczki na wygodniejsze i takie co przepuszczają powietrze. Na końcu wziął kapelusz wojskowy oraz gogle by przewiesić je pod szalikiem. W takim ubraniu był bardziej przygotowany na Australię i gorące klimaty.
//Tu masz ten kapelusz jak coś www.uscamo.pl/pol_pm_Kapelusz-Wojskowy-Dwustronny-Flecktarn-Tropentarn-Ripstop-Mil-tec-Nowy--4182_6.jpg
A ten "szalik" to taka chusta co dla przykładu Araby noszą. Tylko potraktowana jako szalik i osłona na twarz//

Zabrałeś to, jeszcze kamizelka i plecak.

Także wziął. Tak przygotowany strzelił palcami i wolnym krokiem skierował się do wyjścia by zaczekać przy nim na swojego "dowódcę".

Akurat wyjeżdżał z magazynu, z dwoma torbami, plecakiem, oraz dwupiętrowym wózkiem obładowanym sprzętem i bronią. Widocznie skontaktował się wcześniej ze sprzedawcą.

-To dla całego batalionu?
Szybkim ruchem doskoczył do masek przeciwgazowych i jedną wziął pokazując sprzedawcy by doliczył do ceny.

Sprzedawca, uśmiechnięty od ucha do ucha pokiwał głową, a następnie zniknął za rogiem.
-Wiele osób twierdzi, że przesadzam- przerwał, wykonując kilka wdechów i wydechów-Ja po prostu jestem gotowy na wszystko.

-Będziesz to wszystko nosił przy sobie?
Założył maskę i zakrył jej dół chustą.

-Chciałbym. Po co przeładowywać, skoro można zabrać nową broń?

-Ja tam mam jakąś nostalgię do swojej broni.
Obejrzał swój nowy karabin kierując się do pojazdu.