Właściciel
Degant:
- A zatem byłbyś zainteresowany pewną posadą tutaj, w Ur?
-Co...? Nie mogę? Ach tak, przecież zapomniałem, że to ty tutaj dyktujesz warunki... W takim razie co powiesz na to, że utniemy ci jeszcze jęzor? Pasuje ci taki układ?
Właściciel
Degant:
- Doskonale. Proponuje Ci zostanie jednym ze strażników w mieście. Przyjmujesz posadę?
FD_God:
- Nie o to mi chodziło! Znaczy... Może puścicie mnie wolno?
Właściciel
- W takim razie chodź ze mną. Obgadamy wszystko u mnie.
//Kontynuujesz w mieście Ur.//
-Puścimy jak dostaniesz naszą honorową odznakę, nie bądź pi**ą i przyjmij to z godnością.- Rzekł nieco zdenerwowany, po czym jeszcze raz powiedział swoim ludziom by przynieśli nagrzany pręt.
Właściciel
FD_God:
- To znaczy, że potem puścicie mnie wolno?
-Ta, po tym już będziesz wolnym człowiekiem dopóki najpewniej nie zabije cię tutejsza fauna.- Zaśmiał się nieco. Dawać ten ku*wa pręt!- Krzyknął do swoich. Wolisz byśmy zrobili ci to na piersi czy na głowie?
Właściciel
FD_God:
Jeśli mam wybór to wolę na piersi...
Twoi ludzie przynieśli rozżarzony pręt.
//Miejmy nadzieję, że o takich kształtach jakie chciał.//
Odebrał od swojego człowieka gorący pręt i spojrzał na więźnia.
-Przytrzymać go i zedrzeć mu ubranie by idealnie w skórę trafić.
Właściciel
FD_God:
Więzień licząc na to, że spełnisz obietnicę nie szarpał się zbytnio.
-Przynajmniej wiadomo będzie na kogo żeśmy trafili jak znów cię kiedyś zobaczymy.- Rzekł, po czym przyłożył gorący pręt do piersi mężczyzny wypalając na nim znak jaki posiada na swoim toporze. Trzymał go tak przez chwile byleby miał zostać na zawsze, po czym odsunął go i oddał jednemu ze swoich by go schłodził i zabrał.
Właściciel
FD_God:
Facet oczywiście darł się wniebogłosy podczas tej procedury, ale koniec końców zamknął się kiedy ból przeszedł.
-No i bardzo dobrze, teraz możesz sobie wolno odejść...- Rzekł do niego, po czym kazał swoim go puścić i pozwolić mu iść, dali mu nawet jeden z mieczy czy włóczni jednego z trupów by miał czym od siebie odgonić bestie.
Właściciel
FD_God:
Facet odszedł podpierając się włócznią.
-Heh, ciekawe czy mówił prawdę o tym wyjściu stąd...- Spojrzał po swoich i dodał. Chociaż w sumie idziemy z północy to na południe stąd byśmy na coś trafili, warto tutaj przenocować, przynajmniej ognisko na miejscu.
Właściciel
FD_God:
- Dobry pomysł. To my wystawimy straże i pójdziemy na coś zapolować.
-To ja sobie tutaj poczekam, miłej zabawy i rychłego powrotu.- Powiedział do swoich, po czym odetchnął ciężko patrząc się w ogień.
Właściciel
FD_God:
I tak minął Ci czas. Nastała już noc, a Twoi ludzie wrócili z kilkoma jeleniami.
-Zadziwia mnie to jak na pustkowiu znajdujecie jelenie.- Rzekł do swoich. Dobra, na ruszt je dawać!
W ciemną, dość zimną noc po sypkim piasku, jechał posłaniec wraz z młodą damą na swym potężnym koniu. Mężczyzna ubrany był w metalową, ciężką zbroję, która nagrzała się szalenie po całym dniu wędrówki w soczystym, gorącym słońcu. Niestety, rycerz nie może okazywać takich emocji jak ból, czy strach; musi być mężny i zachowywać zawsze kamienną twarz, tym bardziej, jeżeli towarzyszy mu kobieta. Posłaniec dostał bardzo ważne zadanie od swego przywódcy - oddać córkę w zaufane ręce, Daranogh - Wielki przywódca Demonów - postanowił tak, dlatego że obawiał się brutalnej klęski swojej armii w zbliżającej się wojnie (co byłoby równoznaczne z pojmaniem jego jedynego, ukochanego dziecka). Przeczucia ojca Lilith zawsze się sprawdzały, właśnie taki był powód tej nużącej podróży. Lilith - młoda, dostojna i nieziemsko piękna pół dziewczyna - pół sukkub nie wiedziała o niczym,... a bardzo chciała.
-Dlaczego mój ojciec kazał Ci mnie gdzieś wywieźć?!- Powiedziała zdenerwowana marszcząc brwi. Odpowiedziała jej pusta cisza.- Mam prawo wiedzieć dokąd i dlaczego jedziemy...- Rzekła oburzona, a na jej twarzy pojawił się nieznośny grymas.
-Dowiesz się w swoim czasie.-Mruknął, po czym stanowczo szarpnął za uzdę w celu przyśpieszenia ogromnego rumaka. Dziewczyna nie zadawała więcej zbędnych pytań i zajęła się podziwianiem zwrotnikowych wydm. Minęło parę godzin, (w międzyczasie panienka zasnęła) natomiast kiedy wojownik wypatrzył dym unoszący się z nad żarzącego się ogniska, postanowił podjechać nieco bliżej. Gdy rycerz zbliżył się wystarczająco do ów siedliska przyjrzał się zgrai swym sokolim wzrokiem, widząc znajome symbole na tarczach, podjechał do grupki mężczyzn.
-Witam, przynoszę list i..."prezent" od mojego przywódcy Daranogh'a.- Rzekł mocnym głosem podając zwiniętą, delikatnie wyblakłą kartkę.
-Nie powiem, ciekawa noc się szykuje skoroście sprowadzili nam tutaj samą malutką Lilith...- Odebrał od mężczyzny list i zaraz zabrał się za jego czytanie, w końcu co miał zrobić.
Rycerz zsiadł z konia i trzymając go za uzdę podszedł kilka kroków bliżej.
-Owszem, mam nadzieję, że nie rozczarujecie mojego Pana i przyjmiecie ją pod swe skrzydła...-Rzekł mrużąc oczy.
-Głupotą byłoby odmówić... Jednak nie gwarantuję szczególnie długiego okresu życia z uwagi na to jak nasza banda je prowadzi.
-To nie jest zwyczajne dziecko, poradzi sobie. Swoje umie, swoje wie.-Skinął delikatnie głową głaszcząc rumaka po grzywie.
-Ale nadal, dziecko... Chociaż postaram się z bandą ją chronić to nie zapewnimy jej maksymalnej opieki... Skoroście ją już dali i zostawili to możecie odjechać, posłańcze.
Posłaniec zdjął delikatnie z ogiera śpiącą Lilith i położył ją w wyznaczonym miejscu, jej twarzyczka była ledwo widoczna, ponieważ zasłaniał ją czarny kaptur. Rycerz wsiadł na konia, po czym spojrzał na męża.
-Bywaj.-Rzekł, poprawił zbroję i odjechał kłusem.
-Trzeba poczekać do czasu aż się mała obudzi... Nawet robi jej już wyrosły, patrzcie no. Dawno jej nie widziałem...- Spojrzał po swoich. Dość rozczulań, jedzmy i zostawmy coś dla panienki.
Właściciel
//Tak coś nie za bardzo z tą wojną, bo aktualnie Demony siedzą w Pustce i Plugawym Wymiarze klnąc na Paladynów i liżąc rany po wojnie. W samej bitwie o Koros - Major zginęło ich przeszło 12.000.//
FD_God:
- Nie będę robił za żadną niańkę.
- Chce krwi i łupów, a nie użalania się z jakimiś dzieciakiem.
Tak mamrotali Twoi ludzie zbierając się do drogi.
//Może to te same co miały napaść na Rhun, kto to tam wie :v//
-Nie będziecie niańkami ku*wa... Zwyczajnie Lilith będzie jakby jedną z nas. A swoich przeto bronicie jak samego siebie.
Właściciel
FD_God:
Jeden z Twoich ludzi wstał, podszedł do Ciebie i powiedział:
- Ona nie jest jednym z nas. My wytrzymamy niemal wszystko, a ona jest jeszcze dzieckiem. Prędzej zginie po drodze niż wpasuje się do naszej bandy. Tak jak Ty zabiłem wielu, ale jednego nie chce mieć na sumieniu: śmierci dziecka.
-Ja też tego nie chcę dlatego mamy się ku*wa postarać i jej bronić, w dodatku wolisz nie być kimś kogo Daranogh zmiażdży, a ja na pewno nie chcę!
Właściciel
FD_God:
- Twój wybór. - powiedział smętnie i odszedł.
// A co do ataku na Ruhn to nie zaatakowały jej Demony jako takie, ale przydupasy Paktu Trzech więc raczej nie o to chodzi. Ale wojna będzie, spokojnie.//
-No wybaczcie ludzie, przynajmniej sam wiem, że Lilith wyrasta na silnego maga, bez wątpienia.- Rzekł, po czym wsiadł na swojego ogara i czekał na demona.
Lilith obudziła się już wcześniej. Usłyszała całą rozmowę rycerzy i gdyby nie jej cholerna duma i oziębłe serce - rozpłakałaby się. Teraz już wszystko bardzo dobrze zrozumiała. Wstała, naciągnęła kaptur na praktycznie całą twarz i podeszła do Nergana w całkowitej ciszy, po czym jakoś wlazła na ogara wojownika.
-Możemy ruszać.-Mruknęła poprawiając płaszcz.
//Czyli mam zmienić historię? Czy w końcu nie? :v//
-Zatem ruszamy na południe! Trzeba nam spalić całą jakąś wioskę!- Rzekł do swoich, po czym ruszył na przodzie drużyny. Mam nadzieję, że pomożesz w paleniu, może moi ludzie jakoś zmienią wtedy o tobie zdanie.- Rzekł ciszej do dziewczyny.
-Jakoś tak bardzo nie zależy mi na ich uznaniu.-Wzruszyła lekko ramionami.-Ale pomogę, bo patrzenie jak coś ginie w objęciach dzikich płomieni...-Błysnęły jej oczy.-Powoduje, że jestem szczęśliwa.-Wyszczerzyła się delikatnie.
-To i tak dziady, mało kogo lubią poza własną bandą, o ile kogoś... Czeka nas kawał drogi, aż w końcu trafimy na jakąś zieleń, a nie na tę pie**oloną pustkę, tutaj prawie nic nie da się podpalić...
Westchnęła cicho i zamilkła jak to miała w zwyczaju. Podczas drogi obserwowała tereny pokryte monotonnym piachem, no bo niby co innego miała robić?
Właściciel
Z dala na horyzoncie widać było jakąś zieleń, ale to nadal kilkanaście kilometrów drogi.
-Ach, będzie wieeeele do palenia, prawda Lilith?- Obrócił nieco głowę za siebie by na nią spojrzeć.
Przytaknęła delikatnie, patrząc na odległą zieleń.-Oby to nie była fatamorgana.-Mruknęła pod nosem.
-Skoro wszyscy widzimy to samo to raczej ciężko to takową nazwać.- Wrócił ponownie wzrokiem na odległą rysującą się na horyzoncie zieleń.
-W dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe.-Powiedziała ledwo słyszalnie odwracając wzrok.
Właściciel
- Zachodzi Słońce. Nawet dla nas Plugawe Ziemie są wtedy niebezpieczne. Proponuje rozbić obóz. - powiedział jeden z Twoich ludzi i wstrzymał swojego wierzchowca.
-Zrobimy cokolwiek byleby kiedyś położyć swoje łapy na bezbronnej wiosce, szykujmy obóz!- Rzekł odpowiadając na sugestię jednego ze swoich ludzi, po czym zszedł ze swojego ogara rozglądając się dookoła.
Właściciel
FD_God:
Nadal pusto, ale jest więcej zieleni i drzew.
Zeskoczyła z ogara i rozejrzała się orientacyjnie. Usiadła na pobliskim kamieniu i poczęła dokładnie analizować niedalekie tereny, aby na wszelki wypadek informować zgraje o niespodziewanych gościach. Jej wzrok był bardzo rzetelny, dlatego też ciężko było jej czegoś nie zauważyć w pobliżu. Przynajmniej się na coś przyda miernota jedna.