Plugawe Ziemie

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szakal:
I tak też wyruszyliście w kierunku znanym tylko Waszemu dowódcy. Niedaleko widziałeś jeszcze trzy inne oddziały, czwarty odłączył się po drodze cholera wie gdzie. Niemniej, maszerowaliście dalej, aż nagle wokół Was rozbrzmiały dzikie i niezrozumiałe okrzyki. Na wydmach znikąd pojawili się ludzie, na pewno koczownicy, a Ty dopiero po chwili zrozumiałeś, że musieli ukryć się pod jakimiś skórami i zasypać piaskiem, czekając na Was w zasadzce. Nie mieli pancerzy, uzbrojeni byli w noże, sztylety, jednoręczne miecze i włócznie. Nie atakowali, zamiast tego pozwolili swoim łucznikom ostrzeliwać Was. Pierwsze salwy zebrały krwawe żniwo, dopiero po chwili wszyscy ocknęli się i ruszyli do ataku pod osłoną goblińskich łuczników.
Jurek:
Wraz ze swymi Uruk-Hai wracałeś po udanej misji wywiadowczej. Tak, Twój pan zdecydowanie będzie z Was dumny, gdy wrócicie do Kresu Nadziei. Mimo to czułeś pewien niepokój, najwidoczniej Plugawe Ziemie potrafiły przerazić nawet kogoś takiego jak Ty. Gdy po kilku godzinach dalszej wędrówki rozbiliście wreszcie obóz, aby trochę odpocząć, zauważyłeś jakąś chmurę pyłu na horyzoncie, która zbliżała się z każdą chwilą.

Avatar PanSzakal
A on ruszył wraz z nimi. W końcu nie jest tu od stania, tylko od napi**dalania

Avatar Kuba1001
Właściciel
To na Tobie i innych rosłych sku*wysynach z tej bandy skupili się łucznicy. Trzeba byłoby mieć naprawdę wielki dar, aby nie trafić w tak wielki cel, jakim jesteś Ty, ale na szczęście strzały były miernej jakości i nie robiły Ci większej krzywdy. No, chyba że są zatrute albo zakażone, na przykład przez piasek, odchody czy coś w tym guście, wtedy może i nawet legendarna odporność Twojej rasy nic nie podziała...
Dotarłeś do pierwszych nomadów, którzy blokowali Ci drogę do trójki łuczników. Dwóch wystawiło przed siebie włócznie, aby Cię nimi dźgnąć, trzeci zaś przebiegł szybko pomiędzy Twoimi nogami, tnąc przy okazji po nich boleśnie dwoma długimi sztyletami. Rany były płytkie i nie zagrażały życiu, chyba że do gry znów wmiesza się trucizna czy zakażenie... Niemniej, nie powinieneś się tym teraz tak martwić.

Avatar PanSzakal
Właśnie. Liczy się to co tu i teraz. A teraz jest bitka więc tym bardziej nie ma sensu psuć sobie zabawy zmartwieniami.
Urulg na widok ludzi ściskających w swych małych dłoniach jakieś patyki tylko się zaśmiał i machnął toporem by uśmiercić swych przeciwników.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mimo że dzierżyli broń drzewcową, to miałeś większy zasięg zadawanych ciosów niż oni, przez co jednego przeciąłeś na pół. Drugi próbował odskoczyć, ale zyskał tym tylko tyle, że ostrze Twojego toporzyska rozpruło mu brzuch, a on upadł na piasek, barwiąc go na czerwono krwią i wnętrznościami. Teraz pozostało dobić łuczników, którzy zaczęli uciekać po Twoim pokazie siły.

Avatar PanSzakal
Ze śmiechem ruszył w stronę uciekających łuczników z zamiarem zmasakrowania ich.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Lekko odziani, a do tego ze sporą motywacją, z łatwością Ci uciekli, a przynajmniej w większości, bo jeden próbował jeszcze oddać strzał na odchodnym, co spowolniło go na tyle, żebyś mógł go zabić. Niestety, pozostali uciekli, ale wokół nie brakuje wrogów, wiec raczej nie masz na co narzekać.

Avatar JurekBzdurek
Wydał szybkie krótkie rozkazy - Kryć się. W gotowości. Bez komendy nie atakować. Myśleć.- po czym sam zabrał się za ich wykonywanie

Avatar PanSzakal
Od razu rzucił się w wir walki bez konkretnego planu czy celu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jurek:
Plan wyborny, ale wykonanie już niezbyt, Plugawe Ziemie to suche, nagie i wypalone równiny, próżno szukać tu kryjówki czy schronienia, więc pewnie to, co wywołało ową chmurę pyłu, zauważyło Was mniej więcej w tej samej chwili, co Wy. Na szczęście już po kilkunastu sekundach zdaliście sobie sprawę, że nie ma co się kryć, ponieważ trafiliście na swoich, a dokładniej to oni na Was - kilku Uruk-Hai z Kresu Nadziei jechało na Wargach w Waszą stronę. Ten, który najpewniej przewodził grupie, najpostawniejszy z całej gromady, skinął głową każdemu z Was.
- Który tu dowodzi?
Szakal:
Jak przystało na tępą kupę mięśni, którą z zasady był każdy Troll, Ogr czy Orkolog, przeciwników wybijałeś dzięki swojej sile, wytrzymałości i gabarytom. Trzeba przyznać, że koczownicy nie spodziewali się takiego obrotu spraw i dość szybko się wycofali, tracąc kilkunastu martwych, podczas gdy pośród Was było ledwie kilku rannych i czterech zabitych.

Avatar JurekBzdurek
-Ja.- krótko, prosto, forma jest dla elfów, wampirów i innych gryzipiórków. Nie ma też co zadawać za dużo pytań, powiedzą mu wszystko, co ma wiedzieć

Avatar PanSzakal
Trzeba przyznać że ta potyczka była całkiem udaną rozgrzewką.
Urulg wydał z siebie kilka triumfalnych okrzyków po czym rozejrzał się w poszukiwaniu swego dowódcy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jurek:
- Nasz oddział wpadł w zasadzkę, tylko my przeżyliśmy. Nasz pan wysłał nas na zwiady, teraz wracamy, a Wy musicie iść z nami. Potrzeba nam każdego sprawnego wojownika, nasz pan i reszta Uruk-Hai została otoczona, długo się nie utrzymają.
Szakal:
Właśnie dobijał jakiegoś rannego i skomlącego żałośnie o żydzie nomada. Pozytywnie oceniwszy wynik starcia, jeśli wziąć pod uwagę, ilu zginęło koczowników, a ilu wojowników z jego oddziału, pokiwał kilka razy głową i poprowadził Was dalej.

Avatar PanSzakal
Bez słów ruszył za przywódcą.

Avatar JurekBzdurek
Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna w jego oczach zagościło zdziwienie i... strach? Błyskawicznie jednak opanował się i warknął na swoich ludzi -Biegiem! Z mną! Szybko!- po czym do obcego -Prowadźcie!-

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szakal:
Maszerowaliście dalej bez postoju, ten zarządzono dopiero teraz, aby coś zjeść i, przede wszystkim, napić się. Skutki marszu przez pustynię w takim upale czujesz nawet Ty. Niemniej, teraz robi się chłodniej, zapada zmrok, a Wy zatrzymaliście się na wydmach. Pod Wami do snu szykuje się obóz złożony z kilkunastu namiotów. Nie wolno się Wam wychylać, zwłaszcza Tobie, bo zauważyliby Was z daleka, a mimo to słyszysz nawoływania, okrzyki i rozmowy. Chyba każdemu z tu zebranych pysk się ucieszył, gdy poza głosami mężczyzn, usłyszał też kobiety i dzieci.
Jurek:
Pozostali też mieli Wargi, więc wszyscy po kilkudziesięciu minutach znaleźli się na miejscu. Na niewielkim wzgórzu, ranny, z bokiem przeszytym strzałą, a mimo to wciąż walczący i wydający rozkazy, otoczony przez zaledwie kilkunastu Uruków z ich charakterystycznymi ostrymi tarczami, równie rozpoznawalnymi mieczami i długimi pikami odpierał kolejne fale wrogów, ale takich, których nigdy wcześniej nie widziałeś. Owszem, w Kresie Nadziei niekiedy kręcili się Nieumarli, Twój pan to opanował liczne dziedziny Magii, w tym Nekromancję, ale tutaj widziałeś ich dosłownie setki. Na dodatek nie były to tępe, rozkładające się wory mięcha, ale ogołocone do samych kości Szkielety, wszystkie uzbrojone w zakrzywione miecze jednoręczne lub włócznie i duże tarcze. Jak na wskrzeszonych, walczyli niemalże jak ludzie, zachowując idealną koordynację. Napierali z każdej strony, mimo że wcześniej padło ich drugie tyle. Poza nimi byli też łucznicy, kilkunastu, ale z łukami, które przerastały ich o głowę, również Szkielety. Opierali je o ziemię, nakładali wielkie strzały na cięciwy i posyłali w powietrze, przebijając tarcze, miecze i zbroje Twoich braci. Czasem zabijali też takim ostrzałem swoich towarzyszy, ale o wiele mniej, niż wrogów, na dodatek strzelali rzadko i raczej celnie.

Avatar PanSzakal
Niecierpliwie ale w milczeniu oczekiwał rozkazu do ataku przy okazji wodząc wzrokiem po swych towarzyszach.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Oni również tylko czekali na rozkaz wodza lub się w niego wpatrywali, a ten z zamyśloną twarzą patrzył się na obóz. Po kilku minutach uznał, że albo nie jest w stanie wymyślić nic konstruktywnego, albo że opracowanie jakiegokolwiek planu i tak nic nie da, skoro ma go wykonać Wami, więc zrezygnował i wzniósł w górę swoją słusznych rozmiarów buławę.
- Na pohybel sku*wesynom! Uważajcie, żeby żaden nie spie**olił. Zabijajcie, gwałćcie, rabujcie. Za Hoooordę! - zakończył krótki wykład przeciągłym okrzykiem w czasie którego poderwał się z ziemi i ruszył w dół, a po chwili pozostali, krzycząc podobne mantry lub po prostu drąc mordę ile wlezie. Oczywiście, zwróciło to uwagę koczowników, część już próbowała uciec, kierując się do pobliskich palm, gdzie przywiązano kilkanaście wielbłądów, inni zaczęli panikować i histeryzować, jedynie kilku wojowników ruszyło stawić Wam opór, a garstka innych zaczęła strzelać, donosząc jakieś sukcesy tylko dlatego, że cały oddział biegł w jednym kierunku zbitą masą wojska.

Avatar PanSzakal
Dobył z zadowoleniem swego topora i z okrzykiem na ustach ruczył biegiem w stronę obozu, jak reszta jego oddziału.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Kilku padło, przebitych strzałami czy oszczepami, ale było to za mało, aby zatrzymać cały oddział, więc dosłownie wpadliście do obozu. Ty sam staranowałeś dwa namioty i zadeptałeś znajdujących się tam ludzi, nim wytraciłeś pęd, ale do tego czasu walka już się skończyła - Was było zbyt wielu, ich za mało, większość zginęła w pierwszym zderzeniu z Twoimi kompanami, a kilku pozostałych szybko otoczono i dobito, dzięki czemu zostało sporo czasu na ubijanie cywili, gwałty i grabież.

Avatar PanSzakal
Wolał skoncentrować się na tym pierwszym.

Avatar JurekBzdurek
-Za mną!- Spiął wierzchowca do szarży na dystansowców, wyjąc bojowo i wywijając swym mieczem. Wiedział, że będzie to prawdopodobnie jego koniec, ale strach przemieniał w gniew i agresję, a te w zapał, siłę do walki. Teraz liczyło się tylko to, by jego trup spoczął na jak największej ilości pokonanych wrogów

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szakal:
Może i nie jest to wyzwanie, ale czego spodziewać się po zwykłych nomadach, skoro nawet ich wojownicy nic nie mogli Wam zrobić? Niemniej, miałeś przynajmniej nieco zabawy, mordując dzieci, mężczyzn czy starców, podobnie jak inni członkowie oddziału. W celach wiadomych oszczędzono tylko nieco młodych i urodziwych kobiet, które chyba będą jedynym łupem z tej wyprawy, skoro w namiotach rzadko kiedy trafiało się coś ciekawego. Jeśli zaś chodzi o uciekających nomadów, to kilku zostało przeszytych strzałami lub dopędzonych przez Orków, ale inni uciekli. Z jednej strony źle, bo ściągną pomoc, z drugiej strony dobrze, bo dzięki temu to oni przyjdą do Was i oszczędzą Wam fatygi.
Jurek:
Skupione całkowicie na otoczonych Urukach i Wampirze, Szkielety nawet nie próbowały zatrzymać Was swoim ostrzałem. Brak broni białej i najpewniej zdolności w posługiwaniu się nią sprawił, że to nie była walka, ale rzeź, z której wychodzicie zwycięsko, masakrując ponad połowę wrogów, ale też zwracając na siebie uwagę kilkudziesięciu piechurów, którzy ruszyli w Waszym kierunku.

Avatar PanSzakal
Korzystając z chwili przerwy postanowił trochę odsapnąć i przy okazji poszukać czegoś do picia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
W obozie znalazłeś deficytowy towar pustyni, a więc wodę, ale też kozie mleko oraz jakieś słabe wino.

Avatar PanSzakal
Postanowił napić się wody i przy okazji napełnić nią bukłak.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jako sporych rozmiarów bydlak, do tego wymęczony marszem po pustyni i dwiema potyczkami, opróżniłeś go niemalże dwoma haustami, dalej czując pragnienie.

Avatar JurekBzdurek
Zrobił zwrot, chcąc oflankować wroga, mając nadzieję, że da to jego panu czas na wymyślenie jakiegoś planu

Avatar PanSzakal
Więc napił się jeszcze kilka razy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jurek:
Plan? Tu niepotrzebny był plan, ale cud lub szybki odwrót, a że Wampir najwidoczniej w te pierwsze nie wierzył, to zaczął przebijać się z pozostałymi Uruk-Hai w kierunku, z którego nadjechaliście.
Szakal:
W ten sposób opróżniłeś właściwie każde naczynie z napojem, jakie znalazłeś. Skoro to masz z głowy, to co dalej?

Avatar JurekBzdurek
Zawył donośnie, ponawiając szarżę, tym razem w drugą stronę, by przebić się w kierunku wampira

Avatar PanSzakal
Więc postanowił trochę odpocząć przed następnym starciem z nomadami.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jurek:
Twoi kompani zrobili podobnie, choć w chwili zderzenia się ze Szkieletami dwóch straciłeś z oczu i dopadając do wzgórza już nigdy więcej ich nie ujrzałeś. Tak czy siak, udało się, zaś krwiopijca tylko rzucił na Was okiem i wydał rozkaz do przebijania się klinem, wszyscy i razem, aby miało to jakiekolwiek szanse powodzenia.
Szakal:
Niewiele miałeś tego odpoczynku, dowódca szybko zarządził zbiórkę i dalszy wymarsz, na kolejnych koczowników, wraz ze zrabowanymi łupami i porwanymi kobietami. Swoją drogą, ciekawe na jak długo zapuściliście się w tę okolicę, co nie?

Avatar PanSzakal
Zapewne na tak długo, jak będą tu jacyś koczownicy do tępienia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Prosta logika prostego siepacza Hordy, takich jak Ty dowódcy lubią podobno najbardziej. Tak czy siak, po kilku godzinach marszu, podczas postoju i odpoczynku, dowódca kazał Wam szykować się do walki i ustawić się w okrąg, choć Ty nie widziałeś nikogo ani nic wokół, dalej tylko smętne piaski pustyni, gdzieniegdzie układające się w większe i mniejsze wydmy.

Avatar PanSzakal
Bez sprzeciwu wykonał polecenie dowódcy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Po kilkunastu sekundach nerwowego oczekiwania, zza wydm na Waszą defensywną formację spadł grad strzał, który jednak nie wyrządził większych krzywd. Dopiero wtedy zobaczyliście uzbrojonych w łuki, strzały i oszczepy nomadów, usiłujących zadać Wam jak największe straty, jednakże to nie ich powinniście się obawiać, ponieważ z wydm, w dół, prosto na Was, runęło kilkunastu jeźdźców na dziwnych, garbatych koniach, na które podobno mówi się wielbłądy. Uzbrojeni we włócznie, oszczepy, zakrzywione miecze, bułaty, małe tarcze i tym podobny oręż pognali w Waszym kierunku, dziko wrzeszcząc i wymachując orężem.

Avatar PanSzakal
Zacisną mocniej dłonie na drzewcu swego topora i zamachną się nim na pierwszego jeźdźca jaki znalazł się w jego zasięgu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jeźdźcy starali się rozmyślnie unikać takich sku*wieli jak Ty, acz jeden został nieumyślnie zepchnięty przez swojego kompana i wpadł prosto na Twój topór, którego ostrze strąciło go z konia i przecięło na pół na wysokości pasa. Jego wierzchowiec pognał dalej, próbując uciec z matni.
Pozostali jeźdźcy też ginęli, ale nie w tak wyszukany i brutalny sposób, więc tych kilku, którzy przeżyli, zaczęło uciekać, a ich kompani, strzelając z łuków i ciskając oszczepami na wydmach, próbowali im jakoś w tym pomóc.
- Za nimi! - krzyknął dowódca, biegnąc jako pierwszy. - Na pohybel sku*wes...
Tutaj padłby słynny pośród Orków, Goblinów i Krasnoludów okrzyk, wywodzący się jeszcze z zamierzchłych czasów, gdy rasy te toczyły ze sobą krwawe wojny z inspiracji Melkisa, Mrocznego Pradawnego, ale przerwała go strzała, która wbiła się prosto w krtań postawnego Orka. Po chwili, jaką zajęło mu sięgnięcie do rany, padł na piasek, ale jego wojownicy ruszyli dalej, z jeszcze większą furią, nie zważając na własne rany i śmierć kompanów.

Avatar PanSzakal
Więc ruszył do ataku razem z innymi wojownikami by pomścić swego dowódcę i zabić jak najwięcej tych pustynnych tchórzy!

Avatar Kuba1001
Właściciel
To, czy zginął, nie jest jeszcze takie pewne, co warto byłoby sprawdzić, zwłaszcza że konkretnie pogoniliście nomadów, wyżynając większość z nich. Nie braliście jeńców i uciekli jedynie jeźdźcy, co oznacza, że możecie w niedalekiej przyszłości spodziewać się kolejnej potyczki.

Avatar PanSzakal
Możliwe. Ale teraz trzeba sprawdzić co z szefem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
O dziwo, nawet pomimo otrzymania śmiertelnego postrzału, wciąż żył. Zdołał nawet złamać strzałę i najpewniej by ją wyrwał, gdybyś do niego nie podszedł, a po Tobie kolejni ocaleli z zasadzki wojownicy oddziału. Wydawało Ci się, że Ork próbuje Ci coś przekazać, ale gdy się nachyliłeś, z jego przebitego strzałą gardła wydostał się jedynie dziwny bulgot, a on przejechał Ci po twarzy ręką unurzaną w jego własnej krwi, po chwili wybałuszając oczy i konając.
Część z rekrutów spuściła głowy i w milczeniu kontemplowała śmierć wodza, jednakże byli to głównie Ci spoza orczej rasy, ponieważ tamci się nie smucili, wiedząc że dowódca odszedł śmiercią wojownika, więc Zgładziciel da mu dobre życie pozagrobowe.
Po kilku minutach zdałeś sobie sprawę, że prawie wszyscy członkowie oddziału patrzą się na Ciebie, jakby na coś czekając. Może to przez symboliczne naznaczenie krwią, może przez fakt, jak bardzo wykazałeś się w boju, często prowadząc resztę do ataku na pozycje koczowników, albo zwyczajnie dlatego, że jesteś Orkologiem, którego siła i wytrzymałość imponowała innym, ale chyba obrali Cię właśnie nowym dowódcą oddziału.

Avatar PanSzakal
Urulg poczuł się trochę zakłopotany, bo właściwie nie miał pojęcia co powinien w tej chwili powiedzieć. Ale po chwili wziął głęboki odech i przemówił
- Dobry był z niego wojownik - zaczął, mówiąc rzecz jasna o poległym dowódcy - I gdyby mógł, powiedziałby nam teraz żeby ruszyć dupy, bo mamy kilku nomadów do ubicia! - kontynuował coraz śmielej - Więc ruszamy dalej! Za Hordę!

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie mogliby oczekiwać od Ciebie lepszego wystąpienia: Krótkie, treściwe i, co ważne, odwołujące się do poprzedniego wodza, zależności wobec Hordy i zemsty na tych cholernych koczownikach. Wątpliwe, żeby po powrocie do obozowiska ktokolwiek miałby jakieś obiekcje co do zatrzymania Cię na nowym stanowisku, więc już teraz powinieneś znaleźć sobie jakichś zastępców, swoje prawe ręce, oczy i uszy, osoby które dopilnują tego, czego Ty nie możesz, a ufasz im niemalże bezgranicznie.

Avatar PanSzakal
W tym przypadku Urulg doskonale wiedział kogo wybierze na te stanowiska
- Xot, Bordrod! - zawołał po imieniu dwóch swoich wiernych i zaufanych towarzyszy z którymi przeżył wiele przygód zanim dołączyli do Hordy

Avatar Kuba1001
Właściciel
Pozostali maszerowali dalej, w ślad za uciekającymi nomadami, a Twoi kompani przybyli do Ciebie, czekając na to, co masz im do powiedzenia.
//Pamiętam, że jeden to Gnoll, a drugi to...?//

Avatar PanSzakal
//Hobgoblin//
- Skoro zostałem nowym dowódcą tej hałastry, potrzebni mi są jacyś zastępcy, albo doradcy. Nazwijcie to jak tam ku*wa chcecie. Ale od teraz to wy pełnicie to stanowisko.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//KKK, dzięki.//
- A co mamy robić? - zapytał Gnoll, drapiąc się po głowie, z której zdjął na chwilę hełm.
- Doradzać, debilu. - mruknął Hobgoblin.
- Ale w czym? - nie ustępował Xol.
Tutaj zielonemu argumenty się skończyły i zamilknął, czekając na Twoją fachową opinię, w końcu byłeś teraz ich nieomylnym szefo.

Avatar PanSzakal
- To zależy od porady jakiej będę potrzebował - odparł

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku