Isaac:
- Przecież nie będę obiecywał na palec jak baba! - burknął - Poza tym, nie mam nawet zamiaru ci zjadać nóg! Jeszcze czego!
Azazel
Pojawia się w pokoju.
Witam. Czy ktoś widział Marka Kociarza?
Isaac:
Spojrzał na niego.
- A kto i dlaczego pyta?
Azazel
Jestem Azazel, przyjaciel Marka Kociarza.
Patrzy w na stertę kości
Do kogo należy ten szkielet?
Isaac:
- Szkielet z sali biologicznej. Adrien uczył się w razie sprawdzanu - wzruszył ramionami - A Kociarz był, ale się zmył. Agent go zabrała, nie mówiła gdzie.
Moderator
// taaaa. Jeszcze ci uwierzę. //
- Tak było! Isuś pokazywał mi gdzie co jest, teraz wszystko umiem. - podniósł bluzkę do góry. - O tutaj są żeberka. - pokazał żeberka.
niemamnietu
Azazel
Ta, faktycznie były żebra. Tylko czemu było je widać?
Isaac
Hm hm żeberka...
niemamnietu
//Dobra. Już chyba wszystko ustalone. Usuwam posty dla czytelności. Wreszcie jest trochę bardziej pusto.//
Isaac:
- Dobra, nie mamy czasu na rozmowę z nim. Chodź, Adrien, pizza czeka! - złapał go mocno za rękę i wyszedł z nim z pokoju.
//Dziękuję, Creepy ♡
Azazel
A ty dokąd?!
Wychodzi z pokoju i idzie za nim
Isaac:
Wszedł do pomieszczenia, zdjął przemoczoną bluzę i rzucił gdzieś w kąt. Cholera, oby miał jeszcze jakieś zapasowe bandaże, bo te są mokre i zaczynają zajeżdżać krwią. Będzie musiał je zdjąć.
Adrien wszedł tuż zaraz za nim. - Dobrze jest niekiedy posiedzieć tak na deszczu. - otrzepał się lekko i usiadł na swoim łóżku.
Isaac:
- Ta - odwiązał rękę z bandaży. Wyglądała bardzo nieciekawie. Cała w bliznach po oparzeniach. Aż patrzenie bolało - Chciałeś iść pod ten prysznic, nie? To spadaj już.
Podszedł do niego i troskliwie dotknął jego dłoni. - Musiało boleć...
Isaac:
- Ta - zamyślił się lekko - Mam tak na całym ciele. Też na twarzy. Samochód uderzył w drzewo, coś wybuchło pod maską, a samochód stanął w płomieniach. Widziałem jak mój przyjaciel płonie żywcem. Oboje płonęliśmy, ale mnie odratowano na czas. Dla niego nie było już szansy, kiedy karetka i straż przyjechały był martwy. Pamiętam, że pachniał smażonym mięsem, gdy umierał. Chciałem też umrzeć, stawiałem nawet opór przed odratowaniem mnie, bo kiedy poczułem ten zapach, uświadomiłem sobie, że nie mam granicy. Że byłbym w stanie zjeść nawet swoich najbliższych, jak jakaś dzika bestia. W szpitalu pamiętam, że utrzymywali mnie na środkach obezwładniających do końca leczenia, żebym nie wyrwał sobie tego całego ich okablowania z żył. Czasami jak patrzę na te blizny, nadal czuję zapach smażonego mięsa tamtego chłopaka - mruknął ponuro, jakby... z wyrzutem? Ale do kogo? Do samego siebie? Dlaczego?
Adrien przez dłuższą chwilę milczał, trawiąc słowa Isaaca. - Nie możesz się za to obwiniać. Taki już po prostu jesteś. - szepnął, ciągle gładząc jego rękę. - To naprawdę okropne, płonąć w samochodzie ze swoim przyjacielem i jeszcze czuć ten zapach. Całkowicie rozumiem o co ci chodzi, możesz mieć żal do siebie, ale to nie twoja wina. Taki jesteś. Z resztą. To przeszłość. Dobrze, że nic sobie nie zrobiłeś. W końcu teraz możesz być tutaj ze mną~ - spojrzał na niego z troskliwym uśmiechem i jakby... Łzami w oczach?
Isaac:
- Wariat z ciebie, wiesz? Gdybyś był normalny, zwiałbyś przede mną dawno temu - uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób, po czym pocałował go w czoło.
- Nie uciekłbym! - nadął policzki.
Isaac:
- Gdybyś był normalny? Zwiewałbyś szybciej niż pendolino - zaśmiał się.
- W takim razie, całe szczęście, że nie jestem normalny~
Isaac:
- Ta. Inaczej byłbym już kompletnie sam.
Odwinął teraz twarz z bandaży. Nie wyglądała lepiej od ręki. Cała popalona, z paskudnymi szramami od odłamków z wybuchu koło ust, na policzku i blisko kącika oka. Ogólnie zdjął z siebie bandaże. Na klatce piersiowej miał jeszcze więcej blizn, a poparzenia były mocniejsze. Adrien zauważył też regularne linie wzdłuż nadgarstków. Zbyt regularne by pochodziły od odłamków. Isaac rzucił mokre bandaże na podłogę. Swoją drogą - żadna z ran nie była otwarta. Wszystkie pozostały już tylko bliznami i szramami. On nie nosił bandaży dla siebie. Widać było, że zakłada je, by nie budzić w innych jeszcze większego wstrętu. Jego koszmarna osobowość wystarczała. Nie musiał dodatkowo obrażać ich oczu. Pewnie nie ściągnąłby tych bandaży nawet przed Adrienem, gdyby nie to, że były przemoczone i nosząc je dalej tylko by się pochorował. Także został teraz w spodniach i bliznach, z zażenowaniem wymalowanym na twarzy.
A Adrien tylko uśmiechał się szeroko. - Nie masz się czego wstydzić. - stwierdził radośnie, po czym sam zdjął swoją koszulkę. Oprócz lekkiej szramy na brzuchu, po postrzale, jego ciało całe było okalane siniakami i ranami, które pewnie sam sobie zadawał.
Isaac:
- Łatwo powiedzieć. Już zawsze będę tak wyglądał - mruknął ponurym tonem.
Filizaneczkaherbaty
//Kto tu będzie matką, a kto ojcem?😏
//Adrien będzie matką, lubi ból to niech to on rodzi (w końcu w tym uniwersum homo-dzieci się zdarzają, co nie, także ten xd).
//hej, hej, oni tylko zdjęli koszulki
- Dla mnie jesteś piękny, nieważne co inni myślą o twoim ciele.
Filizaneczkaherbaty
//Tylko 😏?
Jesteś pewna/y?
//No wiem, ale myśląc przyszłościowo 😏
Isaac:
- Ściemniasz - zaśmiał się w typowy dla siebie, nieco drwiący sposób - To, że tak mówisz, tylko jeszcze bardziej potwierdza, że jesteś je**nym masochistą - stwierdził.
//U niego przekleństwa to nie obelgi. On tak ma, musi się kiedyś oduczyć tego słownika.
Isaac:
- To idziesz pod ten prysznic, o który tak zawzięcie walczyłeś tam na dworze?
- A co? Tobie też śpieszno? Możemy razem pójść, mniej wody zużyjemy.
Isaac:
- Nie śpieszno mi, raczej staram się ciebie pozbyć z pokoju - odparł z przekąsem.
- Sknera z ciebie. - stanął na palcach, musnął jego wargę, po czym wziął suche ubrania i poszedł się umyć.
Isaac:
Dobrze, że zaraz po pocałowaniu go wyszedł. Uhhh... te cholerne rumieńce.
Adrien wrócił dopiero po niecałej godzinie. - Od razu lepiej. - położył się na łóżku.
Isaac:
- Co tak długo ci zeszło, cholero?
- Lubię stać pod prysznicem. Cieplutko tam było.
Isaac:
- Spodobałoby ci się w krematorium.
- Z pewnością. Musimy kiedyś się tam razem wybrać. - wyszczerzył się do niego.
Isaac:
- Żartowałem, idioto.
Isaac:
Rzucił w niego poduszką.
- Czemu ty wszystko bierzesz dosłownie?
//Chciałam rzucić butem, ale lepiej nie xd
- Bo ci ufam, bubo. - odrzucił poduszkę.
Isaac:
- Ryzykowne przedsięwzięcie.
- Przekonamy się w przyszłości.
Isaac
Bez słowa wziął suche ubrania (+ czyste bandaże) i teraz to on poszedł się umyć.
A Adrien w tym czasie leżał sobie na plecach i wpatrując się w sufit, nucił coś pod nosem.