Skruszyłeś, ta runęła w dół i ostatecznie rozbiła się o drogę, w którą wbiła się glewia. Po chwili jednak i ta rozsypała się na piasek.
Spodziewałeś się, że zaraz coś na ciebie wysokoczy, że zaraz będzie jakaś epicka walka ALE tak się nie stało. Jedyne co wokół dziwnego zwróciło twoją uwagę to widok na tyle nietypowy, że drowy widząc to aż przyklękły by nie urazić Arkheta. Oto przed wami pojawiła się postać pojedynczego, żywego Anubisetha, jednak to nie był typowy czarny Anubiseth, będący przedstawicielem dawno wymarłej rasy... oczywiście sama jego obecność była dziwna i już wskazywała na wielki cud Arkheta, który ewidentnie nie mógł być stricte ucieszony waszą ignorancją i dewastacją, ale ten konkretny Anubiseth był BIAŁY coś co naturalnie nie występuje. Co więcej stojąc w bardzo dalekiej odległości od niego i tak usłyszeliście jego głos
-...i to wszystko, ta cała walka przed piramidą, a także niszczenie dorobku mojej kultury i moich braci... głupcy robicie to wszystko dla marności, nic nie wartej kupy piasku i worków zgnilizny... odejdźcie i zostawcie nasze święte miasto w spokoju.
Dla wizualizacji: