Właściciel
- Oh bracie, widzę że już cię ten maluch pogryzł aż do krwi i nie miałeś dość siły po tej pogoni by sie nieskonwertować... cóż przewidywalne. O ile nie chcesz teraz mnie zagryźć lub wypić ze mnie całej krwi to choćże niech cię wyściskam brachu.
Powiedział delikatnie odczepiając malucha od swoich kierman.
Moderator
Również go wyściskał.
-Ja krwi nie lubię. Wolę za to wino. - Odpowiedział z charakterystycznym dla siebie przekąsem.
-A ty co Wergilius? Co pana ciągnąłeś? - Zapytał się małego.
Właściciel
Mały tylko się za ciebie schowal i zza twojej nogi przyglądał się Leonowi.
- To co, wznieśmy toast za jako tako udaną akcję przejazdu przez te zlowrogie tereny
powiedział wyciągając z jednej z sakiew dwie male buteleczki napełnione winem
- To mało, ale w sam raz by poczuc smak, a aby po sprawdzeniu przez inkwizycje oddechu nie wzięli cię do aresztu z powodu jazdy koniem pod wpływem.
Moderator
Westchnął tylko.
-Oby ten system, by sprawdzać jeźdźców na drogach się nie sprawdził. - Po czym spojrzał się na małego.
-Spokojnie... Pan Cię nie skrzywdzi... - Po wiedział, po czym delikatnie go pogłaskał po główce.
Właściciel
Mały powoli wyszedł zza twojej nogi kiedy Leon podał ci jedną z buteleczek
- To zdrowie twoje w gardło moje i za naszą udaną przeprawę tutaj.
Powiedział sam wypijając swoją buteleczkę.
Moderator
Również sobie łyknął z butelki, którą otrzymał.
-Nie wszystkie wampiry popierają Carsteinów. - Powiedział po wypiciu.
Właściciel
Wino to było ciekawe. Było gorzkie jak trud wędrówki i tak jak ona w swojej goryczy miało nutę slodkości jaką stanowił powrót do dworu i adopcja Wergiliusa. Idealne na świętowanie powrotu z ciężkiej wyprawy, nie dziwota że takie mieli akurat łowcy krwi, dla których prawie każde świętowanie musiało być takie, a nie inne.
- Interesujące. Powiem że nie dpodziewałem się tego tym bardziej, że Carsteinowie zmusili wszystkie rody do przysięgi hołdu lennego oraz wierności ich rodzinie przez co wszystkie rody muszą dawać im swoje wojska w razie W. To by oznaczało, że jest szansa na rebelię w szeregach Carsteinów, to zaś daje szanse powstrzymania ich marszu na imperium. Jeśli dobrze to rozegramy, daj Dominusie światłodzierżco i Aurelio przeczysta obędzie się bez większych ofiar w ludziach. To zaś dałoby szanse destabilizacji rodziny Carsteinów i niejako wyzwolenia Sylwanii spod ich buta. W tskim wypadku możnaby nawet zawiązać oddzielne dokumenty pacta nocturna z każdym z rodów i tym samym zwiększyc stabilizacje regionu... w efekcie obniżone zostaną podatki bo i nasz pracodawca zmniejszy wydatki na armie bo zamknie jeden z frontów. Wówczas to oznacza dla ciebie i twojego dworku hossę tym bardziej, że jesteś granicznikiem Sylwanii z Księstwem Gryfa, czyli z sercem imperium, a więc mógłbyś od kupcow z całego księstwa pobierać trybut z przejazdów. Oczywiście liczę że za ten pomysł mam u ciebie gwarantowaną posadę jako twoja prawa ręka o ile obaj przeżyjemy kampanię przeciw Carsteinom.
Powiedział Leon snując już plsny świetlanej przyszłości księstwa.
Moderator
Pokiwał z uznaniem głową. Wiele jest rzeczy, które należy zrobić.
-Wystarczy wyeliminować trzech Carsteinów: Izabelę, Mannfreda i Vlada. A wtedy posypie się wszystko jak domek z kart. Reszta Carsteinów bez nich będzie w kiepiskiej sytuacji. Z resztą... Jestem po części lykantropem. - Po czym spróbował wziąć na ręce małego Wergiliusa.
-Co jest mały, wstydzisz się? Nie bój się.
Właściciel
Mały tylko nieco skołowany zmianą położenia patrzył to na ciebie to na Leona
- tak w ogóle to skąd go masz ?
Spytał Leon delikatnie głaszcząc Wergiliusa po głowie
Moderator
-To było w noc krwawego. Tuż po tym, jak się rozdzieliliśmy, drogę, którą pojechalem, zagrodził mi Krwawy gwardzista. Wbił jednak bloodsuckera w ziemię i prosił o pomoc. Błagał, bym wziął jego największy skarb... - Spojrzał się na Wergiliusa.
-Podczas Krwawego Carsteinowie napadli na jego dwór i zabili jego rodzinę. Potem spowalniał tropicieli...
Właściciel
- Więc tak przeżyłeś... życie, za życie... jest w tym coś pięknego.
Powiedział Leon delikatnie klepiąc cię po barku
Moderator
Delikatnie skłonił głowę.
-Życie, za dwa życia... Nikt sam z siebie nie jest potworem... Dobrze, są wyjątki. Ale każdy zaczyna tak samo neutralny... Możliwe, że większość wampirów jest jak my. I szczerze nienawidzą Carsteinów.
Właściciel
- Którz to wie... ja niestety nir wiem nic, a miałem do czynienia z setkami tych krwiożerczych bytów ślepo zapatrzonych w Mannfreda i jego rozkazy.
Rzekł Leon biorąc Wergila na ręce i delikatnie kołysając.
Moderator
-Mądry jest ten, kto wie, że nic nie wie, niż twierdzi, że wie.
Właściciel
- skoro tak mówisz.
Powiedział głaszcząc małego
Moderator
Uśmiechnął się lekko i pogłaskał małego po główce.
-Nie zauważyłeś Reu przypadkiem? -Zapytał się lekko zdenerwowany, po czyn pomasował się po pleacach.
Właściciel
- Z tego co służba prawi Reu przyjedzie nazajutrz i wątpię by cieszyła się z dziecka na boku...
Powiedział półżartem Leon, a Wergil tylko się zaśmiał.
Moderator
Westchnąl, ale tylko uśmiechnął się do małego.
-Bardziej się martwię, co powie na mój stan. - Powiedział poważnie.
Właściciel
- Ogółem nastawiałbym się na srogie kazanie z jej strony.
Moderator
-Meh. - Wzruszył ramionami.
-Srogie kazania dawała moja matka. Przez trzy dni uomoralniała mojego ojca, gdy był pijany jak bela.
Właściciel
- Spodziewaj się czegoś podobnego. To bardzonprawdopodobne.
Powiedział
Moderator
Przekrzywił głowę na bok.
-Ale za co niby kazanie?
Właściciel
- Skoro ty stałeś się wampirem, a mały jest czystej krwi wampirem... to skojarz fakty o co może cię oskarżyć Reu.
Powiedział
Moderator
-Jestem też po części wilkołakiem. Silberkreuzen mnie zadrapali.
Właściciel
- Ehh ewidentnie jesteś zbyt mało odporny.
Moderator
Zrobił złą minę.
-Powiedział ktoś znany z oddziału odpornego na obie mutacje.
Właściciel
- I tu się mylisz. Jesteśmy uodpornieni tylko na wampiryzm, moglibyśmy być lykantropami, tylko po co....
Moderator
-A ja jestem człowiekiem tylko... No... Teraz nie. Ku*wa, plery mnie napi**dalają...
Właściciel
- To może trochę sobie ulżyj i rozprostuj skrzydła.
I nagle cię oświeciło, że no kurna rzeczywiście to może być to.
Moderator
-Jeszcze skrzydła... Tylko jak? Pomyśleć o rozprostowaniu i tyle? - Pstryknął palcami.
Właściciel
- Po pierwsze zdejmij zbędne warstwy, a po tym spróbuj rozlrostować wszystkie kości.
Powiedział Leon.
Moderator
-Dobrze... To potrzymaj małego. - Powiedział dając małego Leonowu. A potem zdjął kontusz oraz koszulę. I zaczął się prostować w jakiejś odległości.
Właściciel
Kiedy tak sie prostował nagle plecy jakby sie rozdarły przebite kościami skrzydeł. Cholernie bolało cię same ich wyjęcie, ale przynajmniej kręgosłup wrócił do właściwej formy.
Moderator
Powietrze przeszył ryk bólu... O matko Aurelio. Jak to boli. Przejrzał się przez ramię.
Właściciel
Dwie wielkie strugi krwi ciekły z dziur, z których wyrastały czarne nietoperzowe skrzydła należące do ciebie.
Moderator
-O cholera... Tego jeszcze nie grano u nas...
Właściciel
- Intrygujące...
Rzekł Leon.
Moderator
Spojrzał się na niego i spróbował wstać.
Właściciel
Wstał bez większego problemu, ale krew leciała dalej.
- Cóż chyba wiem czemu wampiry są tak ostro oddane valris i magii krwi.
Moderator
-Wyjaśniesz może? - Powiedział i spojrzał pytająco.
Właściciel
- Łatwo zasklepiają rany modyfikując swoje ciało do nowych wymogów.
Moderator
-Oł... Racja... Pójdziesz po wódkę? Muszę to jakoś odkazić.
Właściciel
- Tak, oczywiście.
Po chwili wyszedł śpiesznym krokiem z pokoju
Moderator
A sam spojrzał się na Wergila.
-A jutro poznasz mamę mały. - I pocałował go w czoło.
-Tylko czy Cię zaakceptuje... - Po czym się zamyślił, ale natychmiast przestał.
-Ale wiesz co... Nie porzucę Cię.
Właściciel
Mały radośnie zagaworzył jakby rozumiał to co usłyszał i po chwili tylko odleciał na łoże, gdzie położył się by odpocząć.
Nie lada kilka minut później przybył Leon z krasnoludzkim spirytusem w szklanej menażce
- Dobra, mam tu coś co ma więcej alkoholu w sobie niż powinno mieć, ponoć to jedyny spirytus, który zawiera więcej niż 100 % alkoholu w sobie... co za tym idzie gdy zdezynfekujesz, to raz a dobrze, ale będzie boleć gorzej niż zasolona rana na jajach. Po za tym jak logicznie idzie się domyślić, po czymś takim będziesz jak nachlany.
Moderator
Wziął tę menażkę, po czym pokiwał z uznaniem głową.
-Lepiej by to odkazić i mieć to z głowy, niż ryzykować amputację połowy pleców. - powiedział, po czym polał sobie to na miejscu, skąd świeżo wyrosły skrzydła.
Właściciel
Jako że nie dawał rady sięgnąć, to Leon chwycił z powrotem menażkę i polał ci trochę w jedną i trochę w drugą ranę, a trzeba powiedzieć, że ból był tak srogi, iż chciało ci się skowyczeć niczym demonom na głos egzorcyzmów Dominusa i Aurelii odprawianych na opętanym przez nich.
Moderator
Próbował powstrzymać krzyk, zwłaszcxa że mały śpi zaraz obok.
-Następnym razem... Rozcieńczamy.
Właściciel
Rzuć na wolę, bo wątpię by wytrzymałość jeszcze to mieściła w sobie...