Leśny Trakt

Avatar Radiotelegrafista
Nie miała zamiaru teraz przepalać więzów, nie w obecności całej świty Gideona, chyba, że nie miałaby innego wyjścia. Nie była idiotką, bynajmniej nie taką jak wcześniej.
Uderzenie bardzo ją zabolało, oczy jej się zaperliły od uderzenia. Ale fakt, że szlachcic musiał uderzyć ją w nadziei, że zmieni zdanie, niepoprawnie ją usatysfakcjonował. Nie będzie to takie łatwe jak myślisz, Gideonie. - pomyślała. Jej zdanie zachwiało się, gdy usłyszała ostatnie słowa Gideona.
— ...Czyim? — Zapytała słabo, ponownie podnosząc wzrok.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wzruszył jedynie ramionami i skinął na swojego przybocznego Orka, wodza jego świty z Gahdugh, a ten bez słowa ruszył w tłum i po chwili wyciągnął z niego za włosy jedną z niewolnic, które przybyły tu wraz z Wami, licząc na poprawę dotychczasowego losu.
- Znalezienie służby to naprawdę mały problem, każda chłopska córka potrafi to, co one, a na pewno chciałaby zmienić swoje dotychczasowe życie na pracę na dworze szlachcica. A Tobie, jak się domyślam, na nich zależy?
W czasie, gdy Gideon to mówił, Ork oddał kobietę dwóm swoim pobratymcom, z których jeden przytrzymał ją w miejscu, a drugi przystawił jej do gardła ząbkowany nóż.

Avatar Radiotelegrafista
Densissma przez moment ogarniała tą scenę wzrokiem. Nie wiedziała co zrobić, kompletnie nie wiedziała. Zgadzając się na podpisanie dokumentu zaprzepaściłaby wszystko, na co jej rodzina tak długo pracowała, gdzie tak długo żyła. Nie mogła być tak nędzna i słaba, by to zrobić. Jednak wtedy pojawiała się druga kwestia: Czy pozwalając na śmierć służki nie stanie się równa Gideonowi? Tak samo przyczyni się do jej śmierci jak i on. Zrównałoby to ją z nim. Nie chciała tego.
— ...Daj mi ten papier. Podpiszę. — Odpowiedziała

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Wiedziałem, że jednak potrafisz podjąć odpowiednią decyzję. - uśmiechnął się Gideon, polecając Orkowi puścić kobietę. Potem nakazał rozwiązanie więzów krępujących Twoje dłonie, co też się stało, a w czasie, gdy zdrętwiałe kończyny dochodziły do siebie, jeden ze sług podał Ci pióro w kałamarzu pełnym atramentu i dokument, którego tekst był zgodny z tym, co mówił Gideon: Oddajesz mu całe swoje włości, tytuły i prawa do nich, a sama udajesz się na dobrowolne wygnanie, bez możliwości powrotu, a jeśli spróbujesz, grozi Ci śmierć bez jakiegokolwiek sądu i kary dla zabójcy. Niżej znajdował się podpis Gideona i miejsce obok, gdzie powinnaś umieścić swój.

Avatar Radiotelegrafista
Dokładnie przeczytała dokument i po głębokim oddechu przyłożyła pióro do papieru i nakreśliła pierwsze litery swojego podpisu.
"Co ja najlepszego robię?" Zapytał samą siebie, zatrzymując się w połowie składania podpisu. Przecież nie mogła oddać majątku temu mordercy. Żaden członek rodziny nigdy by jej tego nie wybaczył. A może i tak? Jak spoglądała by na nią matka, o której tak mało wiedziała?
Jak Densissma mogłaby spojrzeć na samą siebie z świadomością, że po prostu zrezygnowała z wszystkiego, co było jej familii tak bardzo drogie? Nie umiała teraz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Sprzeczne, tłoczące się w jej głowie przemyślenia sparaliżowały ją. Nie potrafiła dokończyć podpisu, zatrzymując się na czterech, pierwszych literach swojego imienia i coraz bardziej popadając w wewnętrzną panikę.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Im bardziej byłaś spanikowana, tym bardziej Gideon okazywał swoje zniecierpliwienie, stukając palcami o podłokietnik tronu, na którym siedział. Dostrzegłaś, jak rzucił ukradkowe spojrzenie tym Orkom, którzy przed chwilą niemalże zgładzili niewolnicę, więc możesz spodziewać się, że zaraz spróbują ponownie bądź zamiast próbować, od razu ją zabiją, aby w ten sposób wymusić na Tobie podpisanie świstka papieru.

Avatar Radiotelegrafista
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.

Nie chciała, by kolejne osoby ginęły z jej winy. Po raz ostatni przełknęła szlachecką dumę i drżącą dłonią dokończyła podpis.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Gideon znów uśmiechnął się tryumfalnie, a przez ten drwiący i ohydny uśmieszek przypominał Ci on teraz oślizgłego gada, jakim zresztą był w rzeczywistości.
- No i co? Było tak ciężko? Musiałaś się tak stawiać? - zapytał, odbierając papier od służącego, który dostarczył mu go. - Chcę abyś odeszła stąd, wiedząc, że jestem honorowym człowiekiem: Moi Orkowie zaopatrzą Cię w prowiant, wodę, nieco złota i mapę, co powinno wystarczyć Ci na kilka tygodni drogi. Odeskortują Cię też na skraj moich włości, a jeśli znów Cię tu zobaczę, zostaniesz zabita na miejscu, bez sądu, a ja nie będę już tak łaskawy, jak jestem do tej pory. Zrozumiałaś?

Avatar Radiotelegrafista
Nie odrywając wzroku od podłogi pokiwała mu głową, pokazując, że zrozumiała. Dobrze wiedziała, że Gideon kłamał na temat swojej "honorowości". Przecież jeszcze przed chwilą życie niewinnej służki była dla niego jedynie argumentem za tym, by Denissma podpisała skrawek papieru. Nie mogła jednak jakkolwiek temu zaradzić. Przytaknięcie Apyrowi było szczytem jej możliwości w danym momencie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szlachcic klasnął w dłonie, a Ty zostałaś wyprowadzona przez dwóch Orków na dziedziniec dworku. Tam zauważyłaś swoich przewodników, trzech zielonych drabów, którzy rzeczywiście mieli obiecane przez Gideona zapasy prowiantu, wody i złota, a także mapę okolicznych ziem i nawet ubrania na zmianę. Najwidoczniej jednak wciąż Ci nie ufali, mogli się domyślać, że spróbujesz ich spalić i uciekniesz, nim dostarczą Cię na miejsce, więc nim wyruszyliście, Orkowie ponownie związali Ci ciasno ręce za plecami w ramionach, przedramionach i kostkach, a po chwili również zawiązali oczy, wypchali usta szmatą i obwiązali je kolejną. Dopiero wtedy jeden popchnął Cię naprzód, a dwa inni chwycili za barki, aby wskazać Ci właściwą drogę.

Avatar Radiotelegrafista
Ostrożnie poszła w wskazanym przez orków kierunku. To, co stało się w ciągu ostatniego tygodnia, całkowicie ją przytłoczyło. Dochodził do niej fakt, że przed momentem, podpisując kawałek papieru, straciła nie tylko cały swój majątek, ale też majątek, jaki jej rodzina gromadziła przez tyle lat.
Czuła się podle.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Maszerowaliście głównym traktem. Może mijaliście chłopów, Twoich niedawnych poddanych, sprowadzonych tu przez Gideona po najeździe Zielonoskóych lub tych, którzy mieli szczęście przeżyć i pamiętać inną władzę niż ta podpierana orczą pięścią. Ale nawet jeśli, to co z tego? Nie widziałaś ich, miałaś zawiązane oczy, a oni nie mogli nic zrobić, chłopi rzadko kiedy powstawali, bo zwykle mieli najwięcej do stracenia.
Minęło blisko pół godziny i myślałaś, że Orkowie zrobili sobie krótką przerwę, gdy zeszliście z brukowanej ścieżki na polanę nieopodal lasu.
- Tutaj chyba będzie dobrze. - powiedział jeden z nich. - Jest nawet pieniek. Szkoda tylko, że żaden łopaty nie wziął, przydałaby się tam.
- E tam, nie pie**ol. Wilków tu pewnie pełno albo innego cholerstwa, nawet ją zeżrą w jakiś dzień albo dwa.
Krótko po tej wymianie zdań jeden z Orków rzucił Cię na ziemię, a później usłyszałaś dźwięk topora wbijanego w drewno, pewnie wspomniany pieniek. Jednakże zielonym się nie spieszyło, chyba woleli rzeczywiście chwilę odsapnąć i pożywić się prowiantem, który nieśli z Tobą dla niepoznaki.
- Jak już trzeba to zrobić, to może zanim utniemy jej łeb, trochę się z nią zabawimy? Orczyce w Ghadugh nie lepsze, a pan Gideon chłopek nie pozwala ruszać. - zasugerował jeden z Orków.
- No i pan Gideon nie zabronił. - odparł inny Ork i zarechotał.

Avatar Radiotelegrafista
I wtedy Densissma zrozumiała, że po raz kolejny dała się wrobić jak małe dziecko. Oczywiście, że po podpisaniu dokumentu nie była jakkolwiek potrzebna temu jaszczurowi, czemu myślała, że puści ją wolno wyłącznie z dobrej woli? Musiała coś zrobić, by jakkolwiek wydostać się rąk tej trójki. Dobrze byłoby zacząć od pozbycia się więzów. Obróciła się tak, by dłonie mieć pod plecami. Rozpaliła dłonie, by spopielić sznur na nich.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wciąż byłaś osłabiona długotrwałą niewolą w strasznych warunkach, nawet olbrzymie pokłady wściekłości, którą mogłabyś napędzać Magię Ognia, nie wystarczyły, aby przypalić sznury w porę. Nie zdążyłaś, a na Twoich pośladkach i biuście wylądował orcze łapy. Jednakże koszmar ten trwał tylko kilka minut, gdy usłyszałaś jakiś świst w powietrzu, a potem głośne łupnięcie o ziemię. Orkowie przerwali obmacywanie i pewnie próbowali uciec czy chwycić za broń, ale kolejne dwa świsty skończyły ich życie, gdy kolejne ciężkie, zielone ciała upadły na ziemię.

Avatar Radiotelegrafista
Nie miała siły się podnosić. Nie była w stanie. Cała drżała, będąc na skraju całkowitego, emocjonalnego rozpadu. Została porwana. Gdy już wróciła do domu, jej ojciec zginął. Orczyca próbowała ją zamordować we śnie. Przez ostatni tydzień była więziona w własnej piwnicy. Godzinę temu straciła wszystko na co jej rodzina pracowała długie lata. Teraz została zgw*łcona przez orków. To było dla niej za dużo, po prostu nie potrafiła tego wszystkiego znieść. Pewnie jej "wybawiciele" też byli jakimiś bandytami, którzy tylko przypadkiem natrafili na nią i szczęśliwie wybili zielonych.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Z tym gw****** to chyba przesadzałaś, ci, którzy Cię uratowali, zareagowali w porę, nim doszło do czegoś więcej. Nie słyszałaś ich kroków, ale czułaś obecność wokół siebie, musieli mieć wyciszone buty bądź w inny sposób poruszali się tak cicho i bezszelestnie. Kilku z nich ostrożnie Cię podniosło, ale po chwili poczułaś zimną stal sztyletu na gardle.
- Za chwilę pozbędziemy się Twoich więzów. - powiedział ktoś dziwnie śpiewnym i melodyjnym głosem, któremu próbował nadać wrażenie twardości. - Opaski na oczach i knebla też. Ale w tym czasie masz milczeć. Nie stawiać oporu. A potem odpowiadać na nasze pytania. W innym wypadku Cię zabijemy. Zrozumiałaś?

Avatar Radiotelegrafista
Kiwnęła lekko głową na znak tego, że zrozumiała (// i nie mów mi, że od kiwnięcia od razu dojdzie do poderżnięcia gardła i w ogóle dekapitacji głowy, bo sam próbowałem przed chwilą na sobie//). Coraz bardziej przejmowało ją dziwne wrażenie, że jej "wyzwolicielami" rzeczywiście są tylko inni bandyci. Przynajmniej pozbędzie się tych wszystkich sznurów.
Oczywiście, milczała.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zgodnie z tym, co powiedział nieznajomy, rozwiązano więzy krępujące Twoje dłonie, odwiązano szmatę i wyjętą z ust drugą, a na koniec ściągnięto Ci opaskę z oczu. Dopiero wtedy zobaczyłaś swoich wybawców i choć rzeczywiście mogli być zwykłymi bandytami, to Tobie bardziej przypominali żołnierzy: Wszyscy mieli jednakowe ubrania, czyli wyciszone w jakiś sposób buty, spodnie, paski, koszule i kamizelki w kolorze brązu i zieleni, podobnie jak ich ciemnozielony płaszcz z kapturem, który każdy miał teraz nasunięty na głowę. Również uzbrojenie było dość podobne, wszyscy mieli długie łuki w dłoniach, kołczany pełne strzał na plecach, a przy paskach sztylety, długie noże, miecze jednoręczne, a niekiedy też szable czy jatagany. Większość z nich była Elfami, choć widziałaś też sporo ludzi i kilku przedstawicieli krzyżówek tych dwóch ras. Jednakże najbardziej z nich wszystkich wyróżniał się ten Elf, z którym rozmawiałaś i który odjął teraz sztylet z Twojego gardła. Był dziwne blady, wręcz o szarej skórze, a nie jasnej, tak jak zwykłe Elfy, miał też dość niespotkany pośród nich, rudy kolor włosów, i choć jego uszy były szpiczasto zakończone, to budową ciała i surowymi rysami twarzy przypominał bardziej człowieka.
- Teraz pora na pytania. - zaczął bez większych wstępów. - Czy to Ty jesteś tą szlachcianką, którą miał uratować Agroks?

Avatar Radiotelegrafista
Zaskoczyła ją to zbieranina, nie mówiąc już o tym, jak bardzo niecodzienny wydał jej się ten, który z nią rozmawiał. Nie myślała już, że są to pospolici bandyci, ale wciąż nie oznaczało to, że mają dobre zamiary.
Na pytanie odpowiedziała twierdzącym kiwnięciem głowy.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Kuba1001
Właściciel: Kuba1001
Grupa posiada 85894 postów, 214 tematów i 106 członków

Opcje grupy Elarid [PBF]

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Elarid [PBF]