Zgodnie z tym, co powiedział nieznajomy, rozwiązano więzy krępujące Twoje dłonie, odwiązano szmatę i wyjętą z ust drugą, a na koniec ściągnięto Ci opaskę z oczu. Dopiero wtedy zobaczyłaś swoich wybawców i choć rzeczywiście mogli być zwykłymi bandytami, to Tobie bardziej przypominali żołnierzy: Wszyscy mieli jednakowe ubrania, czyli wyciszone w jakiś sposób buty, spodnie, paski, koszule i kamizelki w kolorze brązu i zieleni, podobnie jak ich ciemnozielony płaszcz z kapturem, który każdy miał teraz nasunięty na głowę. Również uzbrojenie było dość podobne, wszyscy mieli długie łuki w dłoniach, kołczany pełne strzał na plecach, a przy paskach sztylety, długie noże, miecze jednoręczne, a niekiedy też szable czy jatagany. Większość z nich była Elfami, choć widziałaś też sporo ludzi i kilku przedstawicieli krzyżówek tych dwóch ras. Jednakże najbardziej z nich wszystkich wyróżniał się ten
Elf, z którym rozmawiałaś i który odjął teraz sztylet z Twojego gardła. Był dziwne blady, wręcz o szarej skórze, a nie jasnej, tak jak zwykłe Elfy, miał też dość niespotkany pośród nich, rudy kolor włosów, i choć jego uszy były szpiczasto zakończone, to budową ciała i surowymi rysami twarzy przypominał bardziej człowieka.
- Teraz pora na pytania. - zaczął bez większych wstępów. - Czy to Ty jesteś tą szlachcianką, którą miał uratować Agroks?