//P R Z E W I D Y W A L N E //
Nie zważając na jego minę, zapytała:
- Gdzie jest mój Ojciec? Goście go oczekują. Ty masz za zaspokoić ich ciekawość? - Zasypała go pytaniami.
Właściciel
//Zaje**nie Ci tej postaci też będzieP R Z E W I D Y W A L N E ?//
- Chodźmy pomówić chwilę na osobności. - odparł, wchodząc do sąsiedniego pomieszczenia i dając Ci znak, abyś postąpiła podobnie.
//Tego też się spodziewam. Nie sądzę, by Gideon chciał się dzielić bogactwem. //
Poszła za nim, zamykając drzwi za sobą.
- Coś się stało. - Bardziej stwierdziła niż zapytała.
Właściciel
- Podczas doglądania naprawy jednej z wiosek z gąszczy posypały się strzały na mnie, moich wojowników i Twojego ojca, padli zabici i ranni... Wszystko wskazuje, że stoi za tym Wasz sąsiad, o którym mówiłaś mi wtedy w Ghaduhg, Heśnik... Przykro mi to mówić, ale Twój ojciec niestety zginął w tym ataku...
Coś ją zabolało, ukuło w serce. Znajome uczucie, podobne do tego, gdy tamten młodzieniec zginął na jej oczach.Oparła się o ścianę, spuściła głowę, a włosy opadły jej na twarz. Oczy zaszły jej szkłem, ale nie chciała tego okazywać przed Gideonem:
- Idź do gości. Oczekują kogoś, kto załatwi interesy, niecierpliwią się. - Powiedziała smutnym głosem, jednak pewnym, i, o dziwo, takim, który nie tylko nie spodziewał się sprzeciwu, ale też go nie znosił.
Właściciel
Najwidoczniej nie miał ochoty Cię pocieszać lub rozumiał, że powinnaś zostać z tym wszystkim sama, więc zgodnie z Twoim poleceniem, choć on pewnie uznałby za życzenie, w końcu przywykł do wydawania rozkazów, a nie wykonywania ich, wrócił do tamtego pokoju i reszty gości w nim zgromadzonych.
Nigdy nie była do Ojca szczególnie przywiązana, jednak on, od jakiegoś czasu wykazywał, że naprawdę przejmuje się swoją córką. Właśnie przez ten ostatni miesiąc, serce Densissimy wypełniło się bolesną pustką. Długo stała przy ścianie, apatycznie wlepiając wzrok w podłogę. W końcu doszła do siebie. Musiała być sliniejsza niż Ojciec, musiała potrafić obronić nie tylko siebie, ale też i innych. Otwartą dłonią przetarła twarz z łez. Musi być silna. Musi być potężna. Poszła do biblioteki, do książki o podstawach magii. Kontynuowała naukę.
Właściciel
Nikt Ci nie przeszkadzał, więc z niemałym zdziwieniem zdałaś sobie sprawę, że za oknem jest już ciemno... Która to mogła być już godzina? Zresztą, czy to tak naprawdę ważne, skoro nauczyłaś się tak wiele i właściwie mogłabyś rozpocząć już naukę podstaw jakiejś prostszej Magii?
Ciemno za oknami, zwykle szykowała by się do snu. Jednak zrobiła spore postępy w nauce, jeśli utrzyma to tempo, może nawet za niedługo uda jej się opanować coś prostszego. Pójdzie spać, gdy już naprawdę będzie musiała.
Przyniosła zapaloną świecę i w jej blasku zaczęła przeglądać karty księg. Jakie magie należały do tych prostszych, które mogła zacząć poznawać?
Właściciel
Cała Magia Ognia była dość prosta, podobnie jak podstawy innych Magii Żywiołów, a więc Wody, Ziemi i Powietrza, na całkiem prostą wyglądała też Magia Dymu oraz podstawy Leczenia, a tak przynajmniej wyglądało z ksiąg, do których miałaś dostęp, bo o innej Magii nie było tutaj mowy... Chociaż nie, znalazłaś jeszcze jeden prosty jej rodzaj, choć chyba mniej przydatny: Magię Rumu.
Hmm...Potrzebowała czegoś, co pozwoli jej nie tylko atakować, ale też bronić. Ogień jedynie pali wszystko w okół. Wodę nie wszędzie można znaleźć, chociaż jest w naprawdę wielu organizmach. Może jednak Magia Wody? Powietrze? Nie. Powietrze nie zatrzyma strzał. Magia Ziemi, to będzie jej wybór. Będzie mogła bronić i atakować. Zaczęła od czytania teorii magii ziemi.
Właściciel
//Ta Twoja postać to albo jest mało kreatywna, albo nie wie nic o Magii, bo każdą z wymienionych, poza Leczeniem, można się i bronić, i atakować.//
Magia Ziemi odróżniała się od takiej Magii Ognia statecznością, to nie uczucia napędzały Maga, ale spokój, który pozwalał zachować mu niezbędne skupienie, aby naginać otoczenie do własnej woli.
//To ja jestem mało kreatywny :v //
Dobra, zmiana planów. Zaczęła czytać o magii ognia.
//Dziwnie się z tym czuję, że jeden zielony szybciej się nauczył magii niż ja//
Właściciel
//Bo Magia Ognia to najłatwiejsza Magia, jaka tylko może być i już wcześniej niektóre postaci uczyły się jej w ciągu jednego dnia w świecie gry i/lub kilku postów?//
Magia Ognia była przeciwieństwem Magii Ziemi pod tym względem, że siłę czerpała z uczuć, najczęściej negatywnych, ale niekoniecznie musiał to być, na przykład, gniew, równie dobrze mogłaby być to radość, pod warunkiem, że to ona byłaby w użytkowniku najsilniejsza. Idąc dalej, sama Magia nie miała zbyt szerokiego zastosowania, przede wszystkim służy do destrukcji, choć poza atakiem, można ją też wykorzystać w defensywie, jednakże to w ofensywie, gdy zasypuje się wroga ognistymi strumieniami, kulami i innymi pociskami, czyniąc wokół istny armagedon, ukazuje swój największy potencjał.
Co z magią wody? O ile w magii powietrza zupełnie siebie nie widziała, tak zaczęła szukać informacji o magii wody. Z czego czerpała siłę? Na co była ukierunkowana?
Właściciel
Tak właściwie naukę owej Magii przekreśliło to, że musiałaś mieć wodę ze sobą, więc o ile byłaby ona dobra dla Maga pracującego na statku czy okręcie, mieszkającego nad rzeką, morzem czy jeziorem, to nie dla Ciebie, chyba że widzi Ci się targanie co chwila ze sobą całkiem pokaźnego bukłaka pełnego wody.
Nie, zupełnie jej się to nie widzi. Została przy magii ognia. W końcu i tak miała zamiar używać jej tylko wtedy, gdy emocje będą spore. Czytała.
Właściciel
Czytałaś, po kilku godzinach czujesz się już nawet na siłach, aby spróbować szczęścia i przemienić wiedzę teoretyczną w praktyczną.
Oj, jak Desi walczyła z sobą. Już tak chętnie położyłaby się w łóżku i zasnęła, jednak żal oraz wściekłość po stracie ojca i ciekawość wobec nowych umiejętności napędzały ją. Wyszła na mglisty dwór, gdzie noc powinna przeradzać się w m dzień. Stanęła tak, by niczego nie uszkodzić, po czym postarała się wytworzyć kulę ognia. Małą.
Właściciel
Niestety, szło mimo wszystko opornie, wypuściłaś z siebie ledwie kilka iskierek, a ostatecznie zdołałaś utrzymać w dłoni mały płomień, który mimo kontaktu ze skórą, w ogóle Cię nie parzył.
Była z siebie zadowolona...przez moment. To było mało. Stanowoczo zbyt mało. Postarała się zasilić płomień ostatnimi emocjami. Żalem po stracie Ojca, wściekłością na Cześnika i Zielonych, strachem o własne życie, bitewnym pogromem. Były to złe emocje, ale właśnie nimi pragnęła zasilić ogień.
Właściciel
Płomień powiększał się z każdą chwilą i gdy machnęłaś ręką, poleciał daleko, niczym ognista kula. A potem kolejny i jeszcze jeden, szczęśliwie nie wywołując żadnego pożaru. Poza tym zaczęło robić się już szaro, a więc niedługo zacznie świtać, wypadałoby udać się wreszcie na spoczynek.
Minęło już tak dużo czasu? Zupełnie straciła rachubę. Ale była z siebie zadowolona. Wciąż była słaba, jednak silniejsza niż wcześniej. Udała się do łoża.
Właściciel
Solidne, jak na swoje szlacheckie standardy, wyczerpana zasnęłaś, budząc się dopiero kilka godzin później, nie rankiem, ale najpewniej przedpołudniem, może w południe lub później.
Roztarła oczy. Może to był tylko sen? Może jej ojciec wciąż żyje, a ona wcale nie uczyła się magii ognia? Spróbowała wytworzyć malutki ogień w dłoni.
Właściciel
Niestety, żywa manifestacja Magii w Twojej ręce jasno udowodniła, że wszystko, czego byłaś wczoraj świadkiem, było, niestety, jak najbardziej prawdziwe.
Przetarła twarz dłonią. Czemu koszmary stają się jawą, gdy nikt ich o to nie prosi? Westchnęła. Jakie było jej samopoczucie fizyczne?
Właściciel
Czułaś się dobrze, już dawno doszłaś do siebie po przeżyciach w Ghadugh, niewiele różniłaś się, rzecz jasna pod względem fizycznym, od tej szlachcianki, która opuszczała wtedy tereny włości swego ojca wraz z zielonymi bandytami.
Huh... Wstała i doprowadziła się do względnego porządku. Po tym odszukała jakiegokolwiek służącego i zapytała:
- Czy Pan Gideon jest w dworze? -
Właściciel
Zaprzeczył ruchem głowy i wskazał na jadalnię, a później pospiesznie wrócił do pracy, śpiesząc do kuchni.
Jadalnia? Czemu miałaby pójść do jadalni? Niemniej, tam się udała.
Właściciel
Okazało się, że dlatego, iż był tam Gideon, o którego pytałaś, kończył właśnie posiłek w towarzystwie Grenodra Harkla oraz Emilidy. Jak dostrzegłaś kątem oka, ta odsunęła się od niego, gdy weszłaś, a Gideon sprawnie zmienił temat rozmowy na jakąś błahostkę ze swojego życia przed przybyciem do Ghadugh.
Nie była podejrzliwa, ani nie czuła żadnych negatywnych uczuć wobec niej. Przecież wiedziała, jak wygląda relacja Gideona z pół-orczycą. Dygnęła wobec gości, witając ich tak, jak zasady tego wymagają i dosiadła się do nich, przysłuchując się. Nie była natrętna wobec żadnego z nich, nie obserwowała nikogo, jednynie zamyśliła się nad własnymi sprawami.
Właściciel
- A więc jakie są Twoje plany na rozwój włości, panno Magna? - zagadnął Cię wąsaty szlachcic, wytrącając z zadumy.
- Moi Orkowie zdobyli dworek Heśnika, a później wymordowali jego wojsko, pachołków i jego samego przed kilkoma godzinami. - dopowiedział Gideon. - Twoje ziemie znacząco się powiększyły.
Ale...Ona chciała rozmowy z Heśnikiem...Za późno. Wszystko za późno. Szkoda go, bo cokolwiek by zrobił, Densissima nie obwiniała go za śmierć Ojca, a przynajmniej nie w takim stopniu. O wiele większy żal i wściekłość czuła do samej siebie:
- To wspaniale, Gideonie. - Skłamała z wymuszonym uśmiechem na twarzy:
- Jak sam Pan słyszał, moje plany są wyśmienicie wykonywane nawet bez mojego udziału - Znów skłamała. Na myśli miała podboje Gideona - Teraz należałoby sprawdzić stan nowych ziem, i w miarę możliwości, zainwestować i rozwinąć je. - Kontynuowała, wymyślając naprędce odpowiedź.
//Wynaleziono już trópolówkę?
Właściciel
Skinął głową, zachęcając Cię, abyś przeszła do jakichkolwiek szczegółów, gdyż najwidoczniej ogólniki go nie interesowały.
//Pewnie.//
Myśl Desi, myśl.
- Jeżeli ziemie okażą się żyzne, będzie można posadzić lepsze gatunki, a także liczyć na lepsze plony. Co za tym idzie, trzeba będzie zbudować spichlerze oraz młyny, a także należałoby sprowadzić osadników, by dobrych ziem nie marnować. Jeśli zaś okażą się mało żyzne, trzeba będzie ocenić, czy nie ekonomiczniej będzie na nich hodować trzodę, miast siać... - Dosyć szybkim tempem odpowiedziała. Czy to, co mówiła, miało jakikolwiek sens? Chyba nie?
Właściciel
Nikt nie wyglądał, jakby Twoje słowa kogoś rozbawiły lub zgorszyły, więc chyba Ci się udało.
- A ślub z Gideonem? - zapytała, dla odmiany, kobieta. - Jak rozumiem, musicie go przełożyć, ze względu na tak tragiczne okoliczności?
Mieszając niepewność z zapytaniem, spojrzała na Gideona:
- To jest kwestia...do przemyślenia. -
Właściciel
Skinął głową, potwierdzając Twoje słowa.
- Otóż to. Tak się składa, że miałem o tym z Tobą porozmawiać, moja droga, ale nie chciałem przerywać Ci snu... Cóż, zajmiemy się tym później, moi Orkowie wzywają mnie na pobojowisko, muszę upilnować tę zieloną bandę. - powiedział z lekkim uśmiechem i opuścił komnatę, a po chwili i cały dworek.
Moja droga... Jak to dziwnie brzmi...
- Ah, Gideon. Jest taki pracowity i wspaniale oddany rozwojowi tych ziem...- Zaczęła wychwalać mężczyznę, chcąc podjąć temat dla rozmowy.
Właściciel
- Coraz mniej takich szlachetnych ludzi w tym ponurym świecie. - powiedział smutno szlachcic, kręcąc bujnego wąsa. - Powinnaś się cieszyć, że masz takiego przy sobie.
- Cieszę się, każdego dnia. - Powiedziała bez zbytniego entuzjazmu - Choć może tego po mnie nie widać, gdyż ostatnie zdarzenia nieco mnie... przygasiły. -
//Jak szlachta traktuje magię?
Właściciel
//Lubię mieć Magów na usługach, sami też coś czasem praktykują, ale to różnie, bo z jednej strony mają fundusze na księgi i nauczycieli, z innej brakuje im czasu, ewentualnie zwyczajnie nie mają chęci. Ale bycie szlachcicem-Magiem nie jest wcale ewenementem.//
- Oczywiście, to zrozumiałe... Z tego co wiem, Orkowie przynieśli już ciało Twojego ojca, gotowe do pogrzebania... Czeka przykryte na wozie, aż służba się nim zajmie, w tym czasie palono truchła zabitych Orków, jak nakazuje podobno ich tradycja.
Pokiwała głową niemo, za nie długo będzie musiała pożegnać ojca. Szkoda, że straciła już oboje rodziców. Matki nawet nigdy nie poznała.
- Żal mi ojca, był dobrym człowiekiem... Aż strach opuszczać własny dwór, człowiek na człowieka napada. Ale z tego wszystkiego i dla mnie wypłynęła nauka...- Stwierdziła.
Właściciel
- To znaczy? - zapytał, znów unosząc krzaczastą brew w górę.
- W dzisiejszych czasach, lepiej potrafić się obronić, chociaż w najmniejszym stopniu...- Tutaj otwarła dłoń i pokazała mały płomień stworzony magią ognia.
Właściciel
Oboje byli pod sporym wrażeniem Twoich nowych zdolności, ale dostrzegłaś, że Emilida przez chwilę przypatrywała Ci się z mieszanką zdziwienia, złości i przerażenia na twarzy, ale tylko na kilka sekund, później grymas zastąpił jej normalny wyraz twarzy.
- Taaak... Jeśli to wszystko, panno Magna, muszę się pożegnać, miałem zamiar opuścić Twoje włości jeszcze dziś, wzywają interesy i inne sprawy.
- Rozumiem. Bardzo miło było Was, mości Panie, gościć tutaj. - Odpowiedziała, nawet szczerze. Wstała, by pożegnać się z gośćmi.
Właściciel
Gościem, bowiem Grendor Harkl wraz ze swą świtą opuścił Twój dworek, ale kobieta i wojownik, jacy towarzyszyli mu na początku, zostali.