Leśny Trakt

Avatar Radiotelegrafista
Musiałaby więc zrobić jakiś taki charakterystyczny punkt, coś co mogłoby służyć za tarczę ćwiczebną. Będzie jej potrzebny do tego pieniek, może jakaś gałąź, którą mogłaby wbić w ziemię. Najpierw jednak wolała wyznaczyć pole na owy "cel". Stworzyła kulę ognia i posłała ją w miejsce znajdujące się mniej-więcej w połowie promienia między środkiem polany, a jej granicą z lasem.

//Jeżeli trawa ma gęstość 16 ździebeł na centymetr kwadratowy, a jedno ździebło waży 0,5 grama i 1/4 długości średnicy polany wynosi 14.5 metra, to ile będzie wynosić łączna waga nadziemnej części trawy porastającej tą polanę? //

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Ja tu mam dla Ciebie fabułę, a Ty rozwlekasz swoje działania tak bardzo, jak tylko się da, a teraz jeszcze trujesz mi dupę jakimiś obliczeniami.//
Wszystko Ci się powiodło i po jakimś czasie w miejscu wypalonej dziury została wbita spora gałąź, którą szczęśliwie coś wcześniej złamało, więc Twoja rola ograniczała się tylko do zaciągnięcia jej na miejsce i wbicia w ziemię, co też bez trudu zrobiłaś.

Avatar Radiotelegrafista
//1. Gideon mnie wyroluje jak sprzedawca garnków
2. Co ty sobie myślisz, że jak strajki są to labę będziesz miał? Ja tu o twoją edukację dbam!//

Świetnie! Miała teraz wszystko czego potrzebowała. Pole, cel, czas i chęci. Czas się zabrać do ćwiczenia.
Na dobry początek spróbowała stworzyć małą, ognista kulę, którą posłała na sam czubek gałęzi z jak największą prędkością. Magia Ognia czerpała swoją siłę z emocji, czyż nie? Więc Densissma spróbowała zasilić ją podejrzliwością i nieufnością wobec Gideona. Czy te emocje nadadzą się na "paliwo"? Praktyka pokaże.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//1. I to w jakim stylu! Już od początku lubiłem tego typa.
2. Ja czuję się dostatecznie wyedukowany.//
Z tym czasem to niekoniecznie, chyba że naprawdę nie przeraża Cię zmrok i ścierwojady, bo o ile wilki odstraszy ogień i bliskość dworku, to Ghule na pewno nie będą takie strachliwe, zwłaszcza gdy w grę wchodzi świeże mięsko.
Nadały się, ale kula była dość mizerna i w zetknięciu z gałęzią zapaliła jej liście, rozbijając się na nich.

Avatar Radiotelegrafista
// 1. Spali księgi rodowe, po ślubie będzie miał już oficjalnie całość, wypi**dzieli Desi za próg i zacznie bzykać się w trójkąciku z Emiliadą i Gharol
2. Przeczucia bywają złudne //

Jakkolwiek nie zadowoliło to szlachcianki. Jej magia musiała znaleźć inne źródło. Powtórzyła czynność, lecz tym razem czerpała z uczucia, które w ostatnim czasie było u niej bardzo silne. Złość spowodowana własną bezsilnością. Nie mogła pomóc młodzieńcowi, który ruszył jej z odsieczą, nie mogła uratować swojego własnego ojca, a teraz przewidywała podłe zamiary Gideona wobec jej własności i także nie wiedziała co zrobić! Cholera niech weźmie to wszystko!

Avatar Kuba1001
Właściciel
//1. nie do końca.
2. Moje nie.//
I teraz efekt był o wiele bardziej zadowalający, bo odpowiednio duży ognisty pocisk spopielił gałąź, dając nieco światła. Sama nie zauważyłaś nawet, kiedy zrobiło się wokół tak ciemno, a echa opowieści o grasujących w okolicznych lasach wilkach i górach wróciły z podwójnym natężeniem.

Avatar Radiotelegrafista
//1. No patrz go//

Musiała spędzić na tej polanie więcej czasu niż jej się zdawało... Choć jedna jej część wolała tutaj pozostać, to druga, opowiadająca się za powrotem do dworku, przeważyła. Stworzyła w dłoni mały ognik, służący jej do oświetlenia najbliższej okolicy i udała się w drogę powrotną do pałacyku.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Choć przez całą drogę powrotną czułaś się, jakby ktoś Cię obserwował, słyszałaś też szmery, łamane suche gałązki i inne dziwne dźwięki, dochodzące choćby i z koron drzew, to bez problemu wróciłaś do dworku, wzbudzając spore zainteresowanie kilku Orków, którzy pełnili wtedy wartę... W końcu ich pan zapewniał, że nie znasz Magii, a tu coś takiego...

Avatar Radiotelegrafista
Gdyż była to prawda - Densissma nie znała magii aż do niedawna, gdy zaczęła poznawać jej tajniki. Zainteresowanie orków na swój sposób ją rozbawiło. W dworku jedynie przeszła przez wieczorną higienę, a potem prędko udała się do snu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wszystko poszło sprawnie i po całym dniu udało Ci się zasnąć. Obudziłaś się w środku nocy, gdy na zewnątrz nocne niebo przeszył piorun, a później deszcz ciężkimi kroplami zaczął bębnić w Twoje okno. Mimo tego dźwięku, usłyszałaś pobliskie kroki na korytarzu i cicho skrzypiące drzwi od Twojej sypialni...

Avatar Radiotelegrafista
Kto to mógł być o tej godzinie, w środku nocy? Zaspana, podniosła głowę i spojrzała w kierunku drzwi, odgarniając z twarzy roztargane włosy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zobaczyłaś tam kogoś, kogo absolutnie się nie spodziewałaś, czyli Gharol. Gdy drzwi się otworzyły, dostrzegłaś też dwóch innych Orków, których nie znałaś, choć widziałaś ich w składzie osobistej straży Gideona jeszcze w jego pałacu w Ghadugh, a i tu go nie opuszczali. Orczyca mruknęła coś do nich w swojej szorstkiej mowie i zamknęła drzwi. Najpierw próbowała się skradać, ale gdy zauważyła, że nie śpisz, co stało się tylko dlatego, że kolejne wyładowanie przecięło nocne niebo, oświetlając sypialnię, ruszyła ku Tobie gwałtownie, a Ty dostrzegłaś w mroku jakiś błysk w jej dłoni... Nim zdałaś sobie sprawę co to, poczułaś zimną stal sztyletu na gardle.

Avatar Radiotelegrafista
Język zamarł w niej, gdyż właśnie zaszło to, co w podobnej postaci podświadomość podsuwała jej już od pewnego czasu. Ale Densissma nie chciała, by to się tak skończyło. Nie mogła na to pozwolić. Złapała dłońmi nadgarstki Gharol, próbując odsunąć sztylet od siebie, bądź choćby uniemożliwienie jej zadania śmiertelnego cięcia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Udało Ci się, ale należy pamiętać, że jesteś tylko zwykłą, niezbyt wysportowaną czy silną szlachcianką, a ona Orczycą, więc Twoje próby nie zdawały się na wiele i klinga wciąż tkwiła przy Twoim gardle.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałam. - niemalże wysyczała wściekła Orczyca, ale jeszcze nie zaatakowała. Najwidoczniej chciała to nieco przeciągnąć, powstrzymać mordercze cięcie, dopóki nie nasyci się dostatecznie swoim tryumfem oraz Twoją bezradnością i strachem.
Tymczasem przy drzwiach, przy których, jak pamiętałaś, Gharol postawiła strażników, coś załomotało i usłyszałaś jakby odgłosy bójki. Czyżby tamci dwa posprzeczali się między sobą? Albo jakiś sługa przypadkiem przechodził obok i został przez nich zaatakowany, aby prawda o tym, co dzieje się w środku Twojej sypialni nigdy nie wyszła na jaw? Cóż, najwidoczniej nie było to nic, co mogłoby Ci pomóc, skoro Orczyca w ogóle się tym nie przejęła.

Avatar Radiotelegrafista
Densissma rozpaczliwie miotała wzrokiem to Gharol, to pokój to drzwi. Desperacko szukała czegokolwiek, co mogłoby ją wyciągnąć z tej sytuacji. Nie przestawała też całą swoją skromną siłą, na ile to możliwe, odpychać od siebie orczycy. I wtedy do głowy przyszła jej idea. Cały strach i przerażenie spróbowała przelać w magię, którą następnie chciała rozgrzać swoje dłonie, zaciśnięte na nadgarstkach zielonej, do czerwoności.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Był to dobry plan, ale musiałabyś się skupić, po kilku dniach nauki z ksiąg i marnych ćwiczeń nie osiągnęłaś jeszcze takiego poziomu, aby udało się to od razu, potrzebowałaś czasu, musiałaś się skupić... Widząc Twoje próby uwolnienia się, przypominające jej pewnie przedśmiertne podrygi, Gharol uśmiechnęła się szeroko.
Tymczasem drzwi do sypialni otworzyły się i stanęła w nich jakaś potężna sylwetka, najpewniej Orka, zajmująca niemalże całą futrynę. Bez słowa, w ciemności, której nie rozświetliła kolejna błyskawica na zewnątrz, postać ruszyła w Twoim kierunku. Teraz, mając jednego z rosłych Orków do pomocy, kochanka Gideona bez trudu pozbawiłaby Cię życia, nawet gdybyś użyła przeciwko niej Magii Ognia. Mimo to, odwracając się do nadchodzącej osoby, warknęła, obnażając typowe dla Orków, ale dużo mniejsze, kły na dolnej szczęce.
- Mówiłam, żeby mi nie przeszkadzać, idioci! Sama chcę ją zabić! - krzyczała i pewnie dodałaby coś jeszcze, gdyby nie wielka dłoń, która zacisnęła się na jej gardle, tłumiąc wszelkie odgłosy oraz oddech Orczycy, która wierzgała, biła napastnika i próbowała go dźgnąć, dopóki ten nie cisnął jej na najbliższą ścianę, po której bezwładnie się osunęła.
Dopiero wtedy z pomocą przyszła błyskawica rozświetlająca pomieszczenie. W jej blasku nie dostrzegłaś Orka, jak początkowo się spodziewałaś, ale Argoksa, tego wielkiego wojownika, który przybył wtedy do dworku z wąsatym szlachcicem i jego córką.

Avatar Radiotelegrafista
// A nawet lubiłem Gharol. Wiesz, że zdjęli jej zdjęcie z opisu Gideona?//

Oddychała głęboko, rozcierając swoje gardło. Łzy napłynęły jej do oczu i raczej nie ma jej się co dziwić, jeszcze przed momentem była o włos od własnej śmierci. Spojrzała na nieprzytomną Gharol, po czym przeniosła wzrok na Argoksa: — D-dziękuję...— Wydukała łamiącym się głosem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Bo było na zapodaju, więc zniknęło, gdy minął termin przechowywania tam grafik, co w tym niezwykłego?//
- Nie mamy czasu. - zbył tamten Twoje przeprosiny. - Ubieraj się, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, a potem ją zwiąż, musimy wynosić się stąd jak najszybciej. - dodał, nie siląc się na jakiekolwiek uprzejmości i wyjaśnienia, po czym odszedł od Ciebie, wychodząc z komnaty, aby wciągnąć tu dwóch stojących wcześniej na warcie Orków, nieprzytomnych lub martwych, nie miałaś pewności.

Avatar Radiotelegrafista
// Imgur nie boli. //

Choć była zagubiona w tej całej sytuacji, nie myślała nawet o jakimkolwiek stawianiu się wojownikowi, bo też dobrze wiedziała, że ma on pełną rację. Starając się odrzucić na bok grzeczności, zrzuciła z siebie nocną kieckę i przebrała się w pierwsze, lepsze ubrania, które dawały swobodę ruchu. Sekundę motała się, nie wiedząc czym są "najpotrzebniejsze rzeczy", ale po tym wzięła sakiewkę i prędko wrzuciła do niej parę ozdób wysadzanych szlachetnymi kamieniami - były dużo warte, a pieniądze są zawsze przydatne. Wzięła również ciepły płaszcz i księgę, z której dotąd uczyła się magii ognia. Wyjęła z framugi małe portrety jej matki i ojca, je także zabrała. Gdy już miała wszystko, co w jej opini było potrzebne, wzięła sznur do wiązania gorsetów i z lekkim wahaniem podeszła do Gharol. Zabrała jej sztylet dla siebie. Spróbowała ją związać, choć nie do końca wiedziała jak to zrobić, więc po obwiązaniu jej, zacząłea wiązać kilka supłów.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Teraz to wiem, wtedy nie za bardzo, a teraz nie chce mi się tego poprawiać, choć jednego dnia pewnie siądę i we wszystkich ważniejszych tematach powrzucam zdjęcia z zapodaja na nowo.//
Udało Ci się zrobić to wszystko w niemalże rekordowym tempie, a tym czasie Agroks stał na warcie przy drzwiach, obserwując korytarz przez małą szparę między nimi a framugą. Również skrępowanie Orczycy udało się bez zbędnych trudności, choć nie wiesz, jak mocne okażą się te więzy. Gdy wojownik spojrzał na Ciebie, pokiwał tylko głową i wyszedł z sypialni.
- Sprawdzę, czy na naszej trasie nie czai się żadne niebezpieczeństwo, a potem po Ciebie wrócę... Siedź cicho i nie wychylaj się. - powiedział i opuścił sypialnię.
Wychodzi na to, że masz jeszcze kilka minut, które możesz poświęcić na dokładniejsze związanie Gharol, przeszukanie orczych wartowników, zapewne martwych, dopakowanie dodatkowych przedmiotów czy chociaż uspokojenie się po tym wszystkim.

Avatar Radiotelegrafista
// Dobrze wiedzieć. //

Wszelkie próby uspokojenia się raczej spełzłyby na niczym, nie teraz, nie w tej sytuacji... Musiała się zająć czymś, by nie myśleć o tym i nie panikować. Wolała upewnić się co do więzów Gharol. Wyciągnęła kolejny sznur i ponownie ją ciasno obwiązała. Jej usta także postarała się zakneblować.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Udało Ci się zrobić to wszystko w samą porę, ponieważ chwilę po tym Orczyca ocknęła się i zmierzyła Cię pełnym gniewu spojrzeniem. Gdyby mogła zabić Cię samym tylko wzrokiem, to teraz pewnie leżałabyś martwa obok niej. Na szczęście więzy solidnie trzymały, więc poza wyginaniem ciała w próbach uwolnienia się, nie mogła wiele zrobić, a dodatkowo knebel w ustach sprawiał, że dochodziły do Ciebie tylko jej niewyraźne pomruki i warknięcia.

Avatar Radiotelegrafista
W pierwszej sekundzie po zobaczeniu, że orczyca jest obudzona, Densissma z trudem stłumiła w sobie krzyk strachu. Wystraszyło ją tak szybkie dojście Gharol do świadomości,nie była pewna czy więzy ją utrzymają. Na szczęście, dobrze spełniły swoje zadanie. Niepewnie odeszła od niej i przybliżyła się do ściany koło drzwi, chcąc dowiedzieć się czy Argoks już powraca.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Pojawił się po chwili, a widząc, że jesteś już gotowa do wyjścia, rzucił jedynie okiem na Orczycę i skinął z uznaniem głową. Później dał Ci ręką znać, abyś ruszyła za nim.

Avatar Radiotelegrafista
Przymykając za sobą drzwi, udała się posłusznie za Argoksem. Co jakiś czas zerkała za siebie, wciąż martwiąc się o to czy więzy wytrzymają. Szansa na to, że puszczą, była nikła, ale Densissma wciąż była o to niespokojna.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jeśli wziąć pod uwagę ilu Orków znajduje się w całym dworku i jego okolicy, to związana i zakneblowana Gharol powinna być Twoim najmniejszym utrapieniem. Mimo to, poruszaliście się cicho i szybko po opuszczonych korytarzach budowli. Schody zaczną się najpewniej przy bramie, nie dość, że zamkniętej, to jeszcze pilnowanej przez trzech Orków.
- Zostań z tyłu, ja się tym zajmę. - powiedział wojownik i ruszył swobodnie w ich stronę.

Avatar Radiotelegrafista
Zastosowała się do polecenia, nie wychylając się zbytnio. Obserwowała Argoksa i orków na tyle, na ile pozwały na to ciemności.

Avatar Kuba1001
Właściciel
O dziwo, podszedł od sprawy o wiele bardziej dyplomatycznie, niż wcześniej, wdając się w krótką pogawędkę z Orkami. Ci po chwili pokiwali głowami ze zrozumieniem i odeszli, a wojownik rozejrzał się wokół i dał CI znak, abyś podeszła bliżej.

Avatar Radiotelegrafista
Pospiesznie wykonała polecenie, cicho podchodząc w jego kierunku.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Jestem tu dość lubiany, głównie przez wspólną grę w karty, bijatyki i pijatyki. - wyjaśnił Agroks, a później zabrał się za otwieranie bramy, która po chwili stała już otworem przed Waszą dwójką. - No i tamci to idioci.
Po krótkiej chwili mogłabyś odnieść wrażenie, że wykrakał, bo nagle wokół zaczęło roić się od Orków, którzy pojawili się wszędzie, było ich ponad dwudziestu lub nawet trzydziestu, ciężko dostrzec w ciemności i rzęsistym deszczu, ale nie masz wątpliwości co do tego, że są uzbrojeni i nie mają raczej miłych zamiarów. Agroks Cię zdradził? Tamci Orkowie domyślili się podstępu? Ci wojownicy czaili się tu od początku, na rozkaz Gideona? Ciężko stwierdzić, ale wątpliwe, żebyś została zdradzona, wojownik był tak samo zdziwiony, jak Ty, ale opanował się szybciej, sięgając po topór i swoją wielką tarczę, najwidoczniej postanowił podjąć tu walkę.
- Uciekaj! - krzyknął. - Zatrzymam ich, a potem Cię dogonię! Biegnij do lasu, są tam osoby, które się Tobą zajmą, byle szybko!
Zdecydowanie, musisz się pospieszyć, bo już pierwsi Orkowie pojawili się w pobliżu. Pierwszy z nich nie zdążył nawet nawiązać walki a Agroksem, padł trupem, gdy topór rozłupał jego czaszkę. Drugiego, gdy wyrywał topór z głowy poprzedniego Orka, pchnął tarczą na tyle silnie, że ten upadł na błotnistą ziemię. Dopiero trzeci Ork, ze swoim wielkim mieczem dwuręcznym, zdołał zewrzeć się w starciu z człowiekiem.

Avatar Radiotelegrafista
Przez pierwszą sekundę miała rozterkę - w końcu nie chciała narażać kolejnej osoby, a też być może w jakiś sposób mogłaby pomóc Argoksowi. Szybko porzuciła te myśli. Zostając sprawiłaby tylko więcej kłopotów wojownikowi. Rzuciła się do biegu w stronę lasu, biegnąc tak szybko jak tylko potrafiła. Gdyby nie cała ta sytuacja, pewnie przeklinałaby swoją sylwetkę, teraz jednak nawet nie przyszło jej to na myśl - w całości skupiła się na tym, by jak najszybciej dotrzeć za granicę lasu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wojownik, mimo najlepszych chęci, nie mógł zatrzymać wszystkich napastników, więc przynajmniej pół tuzina ZIelonoskórych rzuciło się w pogoń za Tobą, a zapewne tylko kwestią czasu jest, aż Cię dogonią, ze względu na Twoją kondycję i swoje własne fizyczne uwarunkowania.

Avatar Radiotelegrafista
Mimo tego, dalej starała się biec. W dłoniach spróbowała stworzyć kulę ognia, starając się skupić na tyle, by jej się to udało. Może przynajmniej to spowolni orków.

Avatar Kuba1001
Właściciel
W tak rzęsistym deszczu nie da to za wiele, ale lepsze to, niż nic. Choć Ty byłaś coraz bliżej linii drzew, to Orkowie również biegli i jeszcze bardziej zmniejszyli dystans, więc to kwestia chwil, gdy Cię zabiją lub pochwycą.
Tymczasem, mimo lejącego się z nieba deszczu i grzmotów, usłyszałaś daleko za sobą tryumfalne ryki ZIelonoskórych pod bramą, co mogło oznaczać tylko jedno...

Avatar Radiotelegrafista
Znowu ktoś przez nią zginął. Znowu. Świadomość tego całkowicie rozbiła jej duszę. Nie należało jej się to, nie zasługiwała na to, by ktokolwiek ginął w jej obronie! Zwolniła.

Ale nie byłoby dobrym zostawiać śmierć Argoksa na darmo, prawda?

Ta myśl zaświtała w jej głowie. Nie zwolniła, chciała jak najszybciej dotrzeć do drzew. W dłoniach uformowała kulę ognia, którą cisnęła za siebie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Sądząc po krzykach bólu, zdziwienia i wściekłości, na pewno trafiłaś przynajmniej jednego wroga, a odwracając się, aby cisnąć kulę, zauważyłaś, jak kilku kolejnych pada martwych, a nie tylko wściekłych i rannych, obok Twojego celu, co było co najmniej ciekawe, skoro Ty chyba nie miałaś na to żadnego wpływu. Niemniej, zmotywowani pokazem Twoich możliwości Orkowie gnali jeszcze szybciej, i kilkanaście metrów od skraju lasu jeden z nich dopadł Cię i powalił na ziemię, boleśnie wykręcając ręce za plecami.

Avatar Radiotelegrafista
Krzyknęła głośno z bólu wykręcanych rąk, jednak od razu zaczęła się wyrywać i kopać orka najsilniej jak tylko potrafiła. Argoks mówił coś o ludziach czekających w lesie, oni mogą być jej ostatnią deską ratunku.
— Pomocy! — Krzyknęła błagalnie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jakiś Ork padł obok Ciebie w chwilę po tym, jak krzyknęłaś, z grotem strzały wbitym prosto między oczy. Ktokolwiek miał Ci przyjść z pomocą, był wybornym łucznikiem, niemalże jak Elf. Niemniej, był to ostatni sukces tych ludzi w lesie, najwidoczniej uznali, że próbując Cię ocalić, mogą Cię zabić, lub postanowili zostawić Cię, aby nie narażać się samemu bądź czekać na lepszą okazję. Było to związane z tym, że Orkowie podnieśli Cię z ziemi i dość skutecznie wykorzystali w charakterze żywej tarczy, przez co nie byli już ostrzeliwani ze strony lasu. Było ich kilku, wszyscy silni, napędzani gniewem i adrenaliną, więc nie miałaś szans, aby im się wyrwać. Wiedząc, że jednak władasz Magią, postanowili nie narażać się na spalenie żywcem, więc skrępowali Ci ciasno i boleśnie ręce za plecami, wiążąc je w nadgarstkach, ramionach i przedramionach. Chwilę później jeden z nich wepchnął Ci szmatę do ust, a potem wziął kolejną, którą obwiązał wokół nich, utrudniając Ci wypchnięcie knebla. Na koniec zawiązał Ci również oczy, ale mogłaś być mu za to wdzięczna, dzięki temu nie mogłaś przynajmniej widzieć ciała Agroksa, które niewątpliwie spoczywało nieopodal, byliście już bowiem blisko bramy dworku.

Avatar Radiotelegrafista
Choć nie miała najmniejszych szans na wydostanie się, próbowała miotać się w ramionach orka jak tylko długo była w stanie. To nie może tak się skończyć! A jednak zaraz najpewniej jej życie bądź jego brak będzie kwestią łaski Gharol, a po tym co zrobiła jej Denissma i znając mordercze zapędy orczycy, nie można spodziewać się, że ta ją oszczędzi. Była tak blisko lasu, Argoks zginął za nią, a to ma być tak skończone?!

Avatar Kuba1001
Właściciel
Twoje protesty na nic się nie zdały, a Orkowie od razu, najwidoczniej mając już wcześniej jakieś rozkazy od Gideona, bowiem potrzebowali pewnie sporo czasu, żeby sobie wszystko przyswoić, zaprowadzili Cię schodami w dół. Twój dworek nie posiadał lochów, nigdy nie było takiej potrzeby, ale najwidoczniej w tym celu zaadoptowano piwniczkę z winem. Zielonoskózy dość brutalnie rzucili Cię na ziemię i przykuli łańcuchami do ściany, odchodząc i rechocząc przy tym paskudnie.
//Ja proponuję zapisać jeszcze jakieś myśli czy konkluzje i dać odpisać mi, żebym mógł przewinąć akcję do przodu, chyba że chcesz spróbować się uwolnić czy coś.//

Avatar Radiotelegrafista
//Lecimy z tą fabułą. //

Czuła się źle. Bardzo źle, beznadziejnie. Argoks zginął, Emilida pewnie też zostanie zabita. Wszystko to z winy Densissmy. Jedyne co mogło ją pocieszyć to fakt, że sama jeszcze jest przy życiu. Tylko czemu? Gharol chciała ją zamordować, więc czemu orkowie spod rozkazu Gideona mieliby postąpić inaczej? No i kto czekał na nią w lesie? Tyle pytań i emocji kłębiło jej się w głowie, była zupełnie zagubiona.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//I cyk, przewijanie.//
To właśnie z tymi pytaniami, emocjami i myślami spędziłaś kilka następnych... No właśnie. Ile czasu minęło? Na pewno kilka dni, może już tydzień? Ciężko było Ci pilnować poczucia czasu, jeśli kolejne godziny spędzałaś jedynie na śnie, szamotaniu się w więzach, próbach uwolnienia się od knebla, zdarcia z oczu szmaty czy na rozmyślaniach. Czułaś się teraz źle nie tylko w sensie psychicznym, ale i fizycznym, nie służyła Ci wilgoć i panująca tu duchota, szyję i ręce miałaś obdarte od obroży i ciasno zawiązanych lin, szczękę niemalże cały czas zdrętwiałą przez knebel, na którym zagryzałaś zęby w frustracji. Nie wypuszczano Cię stąd, nie rozwiązywano, karmiono tylko raz na kilka dni, przez co bardzo osłabłaś i straciłaś na wadze. Przez cały ten czas mogłaś się jedynie zastanawiać, czemu wciąż żyjesz? Czemu Gideon nie zabił Cię od razu lub kilka godzin po schwytaniu? Dlaczego Cię tak torturował? Możliwe, że odpowiedź na swoje pytanie lub chociaż uwolnienie od życia na tym padole łez otrzymasz za kilka chwil, ponieważ usłyszałaś, jak do Twojej prowizorycznej celi, przerobionej z piwniczki z winem, wchodzi kilku Orków, mówiąc coś w swojej plugawej mowie i rechocząc pod nosem. O dziwo, nie zrobili Ci żadnej krzywy ani nie wyjęli knebla z ust, aby nakarmić Cię kolejną porcją jakiejś ohydnej papki, ale rozpięli obrożę, której łańcuchami przywiązana byłaś do ściany, i postawili na równe nogi, a gdy stanęłaś na nich w miarę pewnie, popchali naprzód, w sobie tylko znanym celu i kierunku.

Avatar Radiotelegrafista
"W miarę pewnie" było pojęciem bardziej niż względnym. Ledwo miała siły by iść, jednak perspektywa zdjętej obroży i wyjścia z przebrzydłej piwniczki, choćby na kaźń, dodała jej motywacji. Do orków nie mówiła nic, nawet na nich nie spojrzała. Nie miała zamiaru dawać im dowodów na to, że pojęła swoją porażkę, choć po jej stanie było to doskonale widoczne. Po prostu dała im się poprowadzić gdziekolwiek mieli ja zaprowadzić.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Twój brak chęci do interakcji z zielonymi nie był raczej przez nich zauważony, w końcu nijak mogłaś na nich spojrzeć, mając zawiązane oczy, a ciężko byłoby Ci się do nich odezwać przez knebel w ustach.
Prowadzili Cię wciąż w górę, na parter dworku, a później do jakiejś okazałej sali, gdzie słyszałaś gwar, który ucichł niemalże momentalnie, gdy Orkowie wprowadzili Cię do komnaty.
- Zdejmijcie jej tę szmatę z oczu. - usłyszałaś rozkaz wypowiedziany głosem osoby, której nienawidziłaś teraz z samego serca: Gideona Apyra.
Gdy Orkowie pozbyli się szmaty, a Twoje oczy przyzwyczaiły się do światła wpadającego przez duże okna, zdałaś sobie sprawę, że znajdujesz się w sali tronowej swego ojca, jak lubił ją nazywać, choć był jedynie prostym szlachcicem, daleko mu było do koronowanej głowy. To tutaj zawsze odbierał skargi od poddanych, wdawał sprawiedliwe sądy, odbierał podatki, przyjmował gości i sąsiadów, radził z burmistrzami okolicznych miast i sołtysami podległych mu wiosek. Centralne miejsce w pomieszczeniu zajmowały trzy trony, środkowy dla pana dworu, ten po lewej dla jego żony, a po prawej - dla najstarszego potomka. Jak przez mgłę widziałaś teraz tam siebie, jeszcze jako dziecko, matkę i ojca.
Obecnie jego tron zajmował sam Gideon, taki jak zapamiętałaś go podczas swojej ostatniej wizyty, choć o wiele lepiej odziany, ze złotym pucharem pełnym wina w jednej dłoni i pierścieniem należącym niegdyś do Twojego ojca na palcu drugiej.
Fotel po prawej zajmowała Gharol i o ile Gideon miał na twarzy drwiący, pewny siebie i w gruncie rzeczy zadowolony uśmieszek, to ona wpatrywała się w Ciebie tak, jak wtedy, gdy próbowała Cię zamordować i leżała związana oraz zakneblowana krótko później, z istną żądzą krwawego mordu w oczach.
Po lewicy Gideona zasiadał ktoś, kogo w ogóle byś się tu nie spodziewała, czyli Emilida, szlachcianka, córka Grendora Harkla, przyjaciela Twojego ojca, i obecnie najwidoczniej kolejna wybranka Gideona, z którą spędzi pewnie więcej czasu, niż z Tobą.
Większość pozostałych bywalców pomieszczenia stanowili Orkowie, głównie ci, którzy przybyli tu z Ghadugh, ale widziałaś też wielu innych, choć wciąż przewodził im ten wielki Zielonoskóry z kamiennym młotem. Ludzi, o dziwo, było tu jak na lekarstwo, najwidoczniej Gideon pozbył się starej służby, zostawiając tylko część, głównie te kobiety, które ocalił od losu niewolnic w Ghadugh, aby ostatecznie, po kilku tygodniach, wróciły do niego tutaj.
- No proszę, proszę. - westchnął szlachcic, dopijając wino, a jedna ze służek szybko napełniła jego puchar. - Czy to nie dziwne, że zwykle kiedy się widujemy, to Ty jesteś spętana, zakneblowana i zdana na moją łaskę, a ja muszę coś z tym faktem począć?

Avatar Radiotelegrafista
Emilida.
Siedziała na miejscu jej matki. Na miejscu, które do nikogo innego należeć nie powinno. Na ten widok Densissma powinna zawrzeć złością, żądzą zemsty czy nienawiścią taką jak do Gideona, ale jedyne co poczuła to ulgę, że dziewczyna nie podzieliła losu Argoksa i żal wobec niej, bo samozwańczy szlachcic pewnie wykorzysta ją tak samo jak Densissmę. Żeby tylko córka Grendora miała szerzej otwarte oczy.
Za to Gharol wywarła na nią już mniejsze wrażenie, niż wtedy, w jej sypialni. Czemu miałaby się bać śmierci z jej rąk, skoro Densissma Magna, córka szlachcica i jego jedyne dziecko, już jest martwa? Śmierć zadana z ręki Gharol, Gideona, kogokolwiek to tylko śmierć. A przynajmniej tak wydawało się w tej sekundzie Desi, niejako zadowolonej z żadnego zemsty spojrzenia orczycy.
Kolejne przemknęły przez jej umysł służące. Ich widok, a szczególnie tej napełniającej kielich samozwańczego szlachcica, spuścił czerń na myśli Desi. Obiecała im wolność i nie dotrzymała jej. Jedyne co mogła im dać, to przeprosiny.
A w końcu przemówił Gideon, a raczej jego słowa dotarły do Densissmy. Przywłaszczył sobie mieni jej ojca, dziedzictwo jej rodziny. Najgorsze w tym wszystkim było dobijające uczucie, że to właśnie przez blondwłosą szlachciankę sprawy obrały taki, a nie inny obrót. Czy potrafiła odczynić historię? Nie potrafiła. Czy będzie potrafiła przywrócić ją na właściwe tory? Wątpliwe. Czy zawiodła? Pewne.
Przez moment kierowała wzrok wprost na Gideona, powoli przyjmując jego słowa do świadomości, zlinczowanej ostatnimi dniami. Po dłuższym momencie spuściła głowę.
Nie odpowiedziała.
To nie było ani trochę dziwne. To było żałosne.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Rozumiejąc Twoją reakcję jako własny trumf, dał znak jednemu z Orków, którzy Cię tu przyprowadzili, aby pozbawił Cię knebla, co też uczynił, najpierw odwiązując szmatę zaciśniętą ciasno z tyłu głowy, a potem wyjmując tą drugą, zwiniętą w ciasny kłębek, który wepchnięto Ci do ust.
- Magia Ognia, hm? - zagadnął ponownie Gideon, uśmiechając się jeszcze paskudniej. - Przyznaję, że tym jednym mnie zaskoczyłaś... Podobnie jak przeciągnięcie Agroksa na swoją stronę, miał ważne miejsce w moich przyszłych planach, ale wybrał nie tę stronę, co trzeba... Obiecuję Ci jednak, że skończę z nim, gdy tylko znów wpadnie w moje ręce, a ja osobiście zetnę mu głowę.

Avatar Radiotelegrafista
Wolność od knebla była wspaniałym uczuciem, jedną dłonią roztarła obolałą szczękę. Zabranie szmaty nie było jednak tak ważne jak to, co usłyszała chwilę potem:
Czyli Argoks także przeżył!
Sercem Densissmy targały teraz na przemian dobre i złe wiatry. Z jednej strony, wielka ulga po dowiedzeniu się, że zarówno wojownik jak i Emilida przeżyli, z drugiej strony strach o nich. Co sprowadziła na Argoksa? Żeby tylko nie zapuszczał się w te okolice, żeby nie był na tyle szalony, by ryzykować swoje życie.
Dalej milczała, pochylając głowę i starając nie okazywać się żadnych emocji.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Niestety, nie mogłaś rozmasować bolącej i wciąż zdrętwiałej szczęki, bowiem wciąż miałaś ręce ciasno związane za plecami i Gideon obawiał się zmienić coś w tej kwestii, w końcu mając wolne i dłonie, i usta, mogłaś spróbować zwyczajnie spalić go żywcem, czego raczej nie przewidywał w swoich planach.
- Jak pewnie widzisz, mam nową małżonkę. Nie ukrywam, że byłem nią zainteresowany od pierwszego dnia, gdy tylko się tu pojawiła, w przeciwieństwie do Ciebie, Ty wzbudzałaś we mnie tylko odrazę, może czasem politowanie. Grendor Harkl, przyjaciel Twego ojca i rodu, miał obiekcje przez cały kwadrans, później poparł mnie całym sercem, jego szlachecka mentalność i dusza żądna bogactw oraz przywilejów, a także chęć wydania córki za dobrą partię, przeważyły i tak nasz ślub odbędzie się za kilka dni. Wybacz, ale nie otrzymasz zaproszenia. Poza tym wszyscy wójtowie, sołtysowie i burmistrzowie już trzy dni temu złożyli mi hołd poddaństwa, a moi Orkowie usunęli wszystkich stawiających się ludzi. Wygrałem. Całe te ziemie są moje. I mógłbym Cię teraz zabić, ale nie zrobię tego. Choć moje metody wydają Ci się pewnie brutalne i wyrachowane, to nie jestem zimnokrwistym mordercą. Dlatego mam dla Ciebie propozycję. Chcę dać Ci żyć w zamian za formalne zrzeczenie się swoich praw do tych ziem na rzecz mnie.

Avatar Radiotelegrafista
Czyli jednak Gideon potrzebuje czegoś od niej. To wyjaśnia też, dlaczego nie pozbył się jej od razu. Podpisy mają to do siebie, że jeżeli nie udzieli go żywa osoba, to od martwej tym bardziej go nie dostanie, a jeżeli był to jedyny sposób w jaki Densissma mogła okazać swój opór wobec niego - skorzystała z okazji.
— Nie. — Odpowiedziała szybko i pewnie, podnosząc wzrok na niego. Wpadła w tym momencie także na ideę. Nie mogła uwolnić dłoni z więzów sznura, ale mogła spróbować czego innego. Postarała się tak je wygiąć, nie zważając na ból, by mogły wewnętrzną stroną, choćby palcem nawet muskać choćby tylko kawałek sznura.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie było to aż tak trudne i bolesne, jak mogłabyś zakładać, więc się udało, a Orkowie nie zauważyli tego, przynajmniej na razie, gdybyś spróbowała przepalić więzy, mogliby dostrzec dym lub poczuć charakterystyczny swąd.
Gideon uśmiechnął się i pokiwał głową, choć domyślałaś się, że wewnątrz aż w nim wrzało. Ponownie skinął głową na swoich osiłków, a Ci powalili Cię na kolana, zaś jeden z nich wymierzył Ci solidne uderzenie w twarz.
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Nie po tym, co Ci zaproponowałem. Naprawdę tak nisko cenisz własne życie? Bo jeśli tak, to może przejmiesz się cudzym?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku