Leśny Trakt

Avatar Radiotelegrafista
Densissima miała szczerą ochotę klnąć, krzyczeć i płakać jednocześnie, naprawdę. Siedziała w niewoli u jakichś brudasów, związana i pojmana. Pojedź ze mną na wojenkę, ojciec powiedział. Fajnie będzie, powiedział. Kurzy zad, a nie fajnie. Tyle dobrze, że może jej działania uratują ludzi z dworku i może też ją samą. Ciekawe, ile pieniędzy to w orkowym "dużo"?

Starała się ułożyć w wygodnej pozycji, tak, żeby nie nadwyrężać jej zranionego ramienia. Ej, właśnie. Ona była zraniona.

Odwróciła wzrok, starając się nie zwracać uwagi na ból płynący z rany. Zamknęła oczy. To był męczący dzień. Nawet bardzo, ale to bardzo męczący, jak na standardy młodej szlachcianki.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ból szczególnie wielki nie był, choć nie jak na Twoje standardy. Cóż, poza tym mogłaś spróbować ucieczki, ale osłabienie, przerażenie i beznadziejność robiły swoje. Właściwie to dobrze, że nie spróbowałaś się szamotać lub poluźnić więzów, bo po chwili przed wejściem do namiotu usadowił się wilk, a chwilę później do środka wkroczył ten sam Goblin, co wcześniej. Usiadł kilka metrów przed Tobą i opróżnił sakiewkę przy pasie, gdzie to miał oczy, uszy, zęby i skalp Twojego służącego, z którym ruszyłaś do walki, a później zaczął je porządkować i nawijać na rzemień, z pewnością aby zrobić z tego później bransoletkę, naszyjnik lub coś w tym guście.

Avatar Radiotelegrafista
Odwróciła od tego wzrok, powstrzymując odruch wymiotny. Gobliny to niewychowane, niecywilizowane, bezprawne bestie! Ktoś powinien je wszystkie wyeksterminować.

Nie mogąc liczyć na ratunek w postaci snu, zwiesiła smętnie głowę, nasłuchując otoczenia wokół namiotu, z nadzieją na choćby jeden, znajomy głos.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jedynym w jakimś stopniu znajomym głosem był głos orczego szefo, z którym nie tak dawno rozmawiałaś. W międzyczasie Goblin skończył szykować biżuterię, a po chwili opuścił namiot, gdy owy szefo go zawołał. Nie minęło wiele czasu, a wrócił, z wyraźnym uśmiechem na gębie. Dobył ząbkowanego noża, wciąż brudnego od krwi Twojego sługi i podszedł do Ciebie. O dziwo nie zadał Ci śmiertelnego ciosu ani nie okaleczył, a zamiast tego rozciął więzy krępujące nogi oraz te, którymi byłaś przywiązana do pala. Nim zdołałaś spytać o co chodzi, sięgnął po wciąż leżącą na ziemi szmatkę i zakneblował Ci nią usta.
- Wstawoj, idziem. - powiedział, chowając nóż i wyciągając mieczyk, aby wymachiwaniem nim odpowiednio Cię zmotywować do wykonania jego rozkazu.

Avatar Radiotelegrafista
Przecież nie darła się, nawet nie narzekała, czemu więc włożyli jej tą szmatę do ust?!

Niemniej, wstała i poszła w kierunku wskazanym przez goblina. Może Heśnik i jej Ojciec już rozmówili się z zielonymi? Kiedy tylko wyszła z namiotu, zaczęła wodzić wzrokiem w kierunku dworku oraz pobojowiska.

Avatar Kuba1001
Właściciel
To mało prawdopodobne, ponieważ załadowano Cię na wóz zdobyty na służbie, razem z łupami, które zieloni zdobyli dzięki nim. Stamtąd miałaś dobry widok na procedurę składania obozu bandytów, którzy uwinęli się z tym w kilkanaście minut, a później ruszyli wraz z Tobą w bliżej nieznanym kierunku.

Avatar Radiotelegrafista
"Gdzie...gdzie oni mnie zabierają?" Zastanawiała się. Chciała krzyczeć, wołać o pomoc, jednak szmata skutecznie jej to uniemożliwiła.
"Heśnik i Tata nie dali in pieniędzy? Przecież mogli się uratować..."
Przekręciła się tak, by spojrzeć na dworek.
Co jak co, ale jeśli ktoś miał jej pomóc, to właśnie ojciec. Chyba, że...sama sobie pomoże?

Po tym, jak spojrzała na dworek i pole bitwy, rozejrzała się też dookoła wozu, po okolicy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Był w większości nienaruszony, Orkowie i Gobliny nie mieli niczego, czym mogliby wyważyć bramę lub zrobić wyłom w murze, a oblężenie nie wchodziło w grę.
Odjechaliście kilka kilometrów dalej, gdzie zatrzymaliście się na polanie wgłębi lasu. Z rozmów Orków wynikało, że ten napad nie poszedł im dobrze, więc szykują następne, na okoliczne wsie, a później wracają do swojego Księstwa. Była też mowa o posłach do ludzi... Może chodzi o kogoś, kto wynegocjuje okup za Ciebie? Niemniej, miał on ruszyć dopiero o świcie, w przeciwieństwie do grabieżców, którzy mieli zaatakować w nocy, aby uzyskać jak największy efekt zaskoczenia.
Tymczasem obóz został ponownie rozbity, a Orkowie i Gobliny karmili Wargi i wilki, rozmawiali, opowiadali, jedli, pili, odpoczywali, dzielili łupy i snuli plany, jak to zapewne po każdej takiej akcji.
Kilku Orków ściągnęło Cię z wozu, a Goblin usadowił tym razem nie w namiocie, ale pod gołym niebem, ponownie przywiązując do jakiegoś pala i siadając obok, na straży, wraz ze swym wilkiem.

Avatar Radiotelegrafista
"A co jeśli ten poseł nie jest dla niej...? A co jeśli wszyscy po prostu zapomnieli o Densi, nikt nie będzie się o nią martwił, a ona sama zgnije tu, wśród orków i goblinów?"

Spróbowała wypchnąć knebel z ust, manewrując mięśniami twarzy i językiem, starała się też poluźnić więzy. Jeszcze przypomni ojcu o sobie, oj przypomni.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Twoje próby nie zdały się na wiele, ponieważ Goblin je zauważył i uderzył Cię otwartą dłonią w policzek, zostawiając na niej piekące szramy wyżłobione przez jego brudne pazury.
- Spokój! - warknął i splunął gdzieś na bok. - Masz być żywa, żeby wrócić do tatusia, ale nie musisz być cała ani zdrowa. - dodał i opuścił Cię, idąc wgłąb obozu, acz pozostawiając swego wierzchowca na straży.

Avatar Radiotelegrafista
Nawet nie mogła się złapać za piekący policzek.

Skuliła się więc tylko wedle możliwości i spróbowała zasnąć.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie było Ci to dane, poniekąd przez gwar w obozie, ale z drugiej strony też Goblina, który wrócił z jakimś workiem zawieszonym na szyi, bukłakiem w dłoni oraz manierką, z której pił przez całą drogę, a przestał, gdy zatrzymał się obok Ciebie. Przytoczył ją sobie do pasa, spojrzał na Ciebie i otworzył bukłak. Później zdjął Ci knebel i podał Ci wypełnione jakąś cieczą naczynie.
- Pij, późnij okazji ni byndzie. - powiedział Goblin, a Ty wyczułaś, że nie masz do czynienia ze zwykłą wodą, a najpewniej z jakimś słabym winem lub innym alkoholem.

Avatar Radiotelegrafista
To nawet nie tak źle, Densi wolała alkohole od wody. Woda była bez smaku, dla wieśniaków, szlachcianka miała klasę, choć szczerze - w obecnej sytuacji wypiłaby nawet wodę.

Piła łapczywie, była bardzo spragniona po całym dniu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Bez większych trudności opróżniłaś prawie że cały bukłak, czym Goblin był ogromnie zdziwiony. Niemniej, odjął Ci go od ust i podał nieco suszonego mięsa i sucharów, abyś mogła sobie również nieco podjeść.

Avatar Radiotelegrafista
Nie jest to jedzenie, do którego Densissima przywykła, ale kiedyś usłyszała taką sentencję: "Lepszy rydz, niż nic". Chyba chodziło o to, że lepiej się posilić niesmacznym grzybem, niż jedzeniem.

Od razu chciwie zabrała się do lichego pokarmu, nie jadła już od dłuższego czasu, więc nawet takie jedzenie teraz ją cieszyło.

- Masz jeszcze trochę? - Zapytała po zjedzeniu wszystkiego, podnosząc wzrok na goblina.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Widać, że już miał znów założyć Ci knebel i wziąć się samemu za jakiś posiłek, ale tak to jedynie wzruszył ramionami i opróżnił worek do połowy, dopóki nie byłaś w miarę syta. Następnie znów przystawił Ci bukłak do ust.
- Jak chcesz jeszcze to pij, bo później Cię już karmić nie będziem.

Avatar Radiotelegrafista
Piła, dopóki mogła. Densi lubiła alkohol, był całkiem dobry, rozgrzewał i poprawiał humor. Co prawda wolała czerwone wino, którego pełne piwniczki były w jej rodzinnym dworku, ale teraz nie miała za bardzo wyboru

Avatar Kuba1001
Właściciel
Poniekąd to też było czerwone wino, ale o wiele mniej szlachetne i robione z jakichkolwiek składników, a przy tym nieco kwaśne. Niemniej, alkohol to alkohol. Po chwili opróżniłaś bukłak, więc Goblin ponownie zakneblował Ci usta i wrócił na swoje miejsce, aby samemu zacząć raczyć się sucharami, mięsem i trunkiem z manierki.

Avatar Radiotelegrafista
Wino i jedzenie nieco poprawiło humor Densi (a może tylko otępiło zmysły). Strasznie jest być w niewoli, ale jeszcze straszniej - być głodnym i spragnionym w niewoli. Teraz tylko dotrwać, aż ojciec ją wykupi, tylko trochę dotrwać.

Z pomocą wina i sytości, spróbowała zasnąć, zapomnieć o całym tym chłamie, zapomnieć o niewoli, o orkach, goblinach, zapomnieć o młodzieńcu z dworku Heśnika i zapomnieć o słabym winie. Zasnąć.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wrzawa nie ustępowała, ale w końcu zmęczenie, nuda i wino podziałały, dzięki czemu zasnęłaś.
Obudziła Cię dopiero poranna krzątanina, choć w Twoim mniemaniu była jeszcze noc, w końcu tak szaro może być tylko około jakiejś czwartej lub piątej nad ranem, czyli w porze, kiedy to żaden normalny szlachcic nie wstaje, ewentualnie dopiero idzie spać po jakiejś suto zakrapianej imprezie.
Zauważyłaś, że obóz ponownie jest składany, choć teraz nie tak spiesznie jak wcześniej. Ponadto dostrzegłaś, że zaroiło się w nim od łupów: Złotników, srebrników i miedziaków, a także narzędzi, jedzenia, zwierząt i jeńców w postaci uprowadzonych chłopów i chłopek. Najwidoczniej nocny rajd się zielonym udał... Tylko czy poseł do Twojego ojca już wyruszył?

Avatar Radiotelegrafista
Rozejrzała się zaspanym wzrokiem po obozie, szukając tego goblina, który wcześniej ją kneblował. Może on coś wie o pośle? Niemniej, starała się przywołać go, albo w ogóle przypomnieć innym o swoim istnieniu, poruszając głową w różnych kierunkach.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Takie ruchy nic nie dały, ponieważ Goblin, będący jednym z najgorszych wartowników i strażników w całym Elarid, zwyczajnie uciął sobie drzemkę nieopodal, więc nie widział, co robisz, a tym bardziej na to reagował.

Avatar Radiotelegrafista
Dobrze, że przynajmiej była przywiązana do ich pala, do nie zapomną go, a tym samym nie zapomną o Densi. Była więc spokojna o swój los. Spokojnie, za niedługo wróci do rodzinnego dworku, wszystko będzie w normie i nie będzie żadnych goblinów ani orków. Wszystko będzie dobrze...szlachcianka uspokajała samą siebie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
W końcu zielonoskóry się obudził, gdy jakiś inny Goblin dźgnął go w brzuch tępą stroną włóczni. Gdy tylko wstał, przeciągnął się i pociągnął solidnego łyka z manierki, tym samym opróżniając ją do cna. Chwilę później podszedł do Ciebie, wpatrywał się chwilę i zdjął Ci knebel.
- Jesteś pewna, że ten Twój ojciec da nam duuużo złota? - spytał, czyniąc podobne gesty rękoma, jak i Ty wcześniej.

Avatar Radiotelegrafista
Pokiwała twierdząco głową.
- Naprawdę duuuużo złota! - Powiedziała pewna swych słów, niepewna swych nadziei. Teraz całkiem polegała na fortunie ojca i jego łaskawości.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Goblin podrapał się po głowie i pomyślał chwilę.
- A jak da za mało? Albo nie da w ogóle?

Avatar Radiotelegrafista
- Umm...da(!), wy się nie martwić...Da, dużo da, a ja i tak wam być nieprzydatna. - Powiedziała z trudem operując ich językiem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Taka odpowiedź najwidoczniej go usatysfakcjonowała, bo ponownie założył Ci knebel i odszedł na coś w rodzaju zbiórki lub aby przekazać to potwierdzenie swojemu orczemu szefo.

Avatar Radiotelegrafista
Dobra, czyli z zielonymi sprawa załatwiona. Odstawią ją do ojca, ojciec da okup, ona wróci do normalnego życia i zapomni o tym wszystkim. Teraz tylko na to wszystko wyczekać.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zrobiło się już całkiem jasno, gdy Goblin-posłaniec wrócił do obozu z jakimś pakunkiem. A, sądząc po entuzjazmie Orków i Goblinów, to najwidoczniej ojciec wypłacił za Ciebie odpowiednią ilość złota.

Avatar Radiotelegrafista
Tak, no nareszcie! Czyli jednak ojciec pamiętał o niej, ucieszyła się w duchu. Teraz już może być spokojna o swój los. Odstawią ją z powrotem, wróci do domu i zapomni, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. I nigdy w życiu, ale to nigdy, nie da się namówić na żadną wojenkę.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jak na razie nic na to nie wskazywało, Orkowie i Gobliny powoli ładowali wszystkie łupy i jeńców, składali obóz oraz zbierali się do drogi.

Avatar Radiotelegrafista
Czekaj.
Co.
Przecież, skoro poseł przyniósł pieniądze, powinni ją puścić! Przecież ojciec dał okup!

Próbowała jakkolwiek manewrując twarzą, zdjąć z siebie knebel, a jakby się kto patrzył w jej stronę, to od razu zamierała, udając, że nic nie robi.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie byłaś w niczyim centrum zainteresowania przez długi czas, ale próby i tak były bezowocne, bo o ile Goblin wartownikiem był kiepskim, to solidnie zakneblować potrafił. Niemniej, w końcu i o Tobie sobie przypomnieli, rozcinając linę, którą byłaś przywiązana do pala, a później ładując na osobny wóz i ruszając w drogę.

Avatar Radiotelegrafista
Z niepokojem rozejrzała się dookoła. Czy oni dotrzymają słowa czy wywiozą ją gdzieś i zabiją? Rozglądała się dookoła, próbując rozpoznać, czy jest to ta sama droga, którą tu przyjechali.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zdecydowanie nie, jakaś inna, stara, zarośnięta i pewnie w ogóle nieuczęszczana, więc wychodzi na to, że Orkowie postanowili Cię jednak zatrzymać, nawet mimo wypłacenia okupu... A może to ojciec postanowił wreszcie się Ciebie pozbyć, w ten czy inny sposób?

Avatar Radiotelegrafista
Nie, nie, tak nie może być... Przecież ojciec by jej nie zostawił...prawda? A jeśli, tam, wtedy, podczas potyczki, on słyszał ją, a tylko udawał, że nie? To...to nie może być naprawdę...

Nadzieja i oczekiwanie na szczęśliwe zakończenie całej tej historii uleciały z Densi jak powietrze z przebitego balona. Teraz czuła się gorzej niż wtedy, gdy zostawała całkiem sama, gorzej niż ojciec po raz kolejny wykręcał się od spędzenia z nią chwili... Teraz była całkowicie sama, otoczona tylko prymitywnymi orkami, w środku jakiejś dziczy...

Mimowolnie, zaczęła cicho łkać, nie znajdując wyjścia dla swojej sytuacji. Jeszcze jakby była rozwiązana, mogłaby cokolwiek zrobić, o cokolwiek zapytać, cokolwiek podnieść, gdziekolwiek pójść...czekaj. Przecież mogłaby spróbować poluźnić pęta, a później może gdzieś uciec?

Rozejrzała się, czy nikt nie patrzy w jej kierunku, po czym spróbowała poluźnić pęta na kostkach albo dłoniach, ale tak by zieloni tego nie zauważyli.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nóg nie miałaś związanych w ogóle, więc poszło sprawnie, a jeśli chodzi o ręce to nie było już tak różowo, miałaś je związane równie solidnie jak zakneblowane usta. Jednakże nikt nie zwraca teraz na Ciebie najmniejszej uwagi, więc może się uda?

Avatar Radiotelegrafista
Dobra, to może się udać. To może się udać! Plan prosty: Zeskoczyć z wozu, pobiec czym prędzej i uciec od zielonych prymitywów. Już mentalnie się przygotowała do tego, tylko jeszcze rzuciła błyskawicznie okiem po okolicy w poszukiwaniu lasu bądź zarośli, które mogłyby ją skryć.

// Nie zostawili jej szpady, prawda?//

Avatar Kuba1001
Właściciel
Różnorakich leśnych zarośli było w okolicy pełno, więc masz jakieś tam szanse, acz poza tym chyba nie będziesz musiała tego robić, bo ktoś pofatygował się, aby Cię uratować, o czym mogą świadczyć świszczące się z naprzeciwka strzały, które zabiły już dwóch Orków, trafiając ich w głowy.
//Nie.//

Avatar Radiotelegrafista
O...to wspaniale! Niemniej, schyliła się nieco, by przypadkiem nie dostać strzałą, po czym wychyliła się nieco by spojrzeć w kierunku, z którego doleciały strzały.

// A już myślałem, że będę się bawił w Beara Gryllsa//

Avatar Kuba1001
Właściciel
Niewiele dostrzegłaś, ponieważ zasłoniła Ci owy kierunek masa orczych i goblińskich jeźdźców, która pogalopowała aby dopaść intruza, z Tobą i resztą jeńców została tylko garstka Goblinów i kilku Orków. Po chwili dostrzegłaś ruch w zaroślach, a później opuścił je nie kto inny, jak syn Heśnika, odkładając łuk i kołczan pełen strzał, z których najpewniej ostrzelał zielonoskórych i jakimś cudem szybko przedostał się tutaj, aby następnie dobyć szabli i sztyletu oraz skierować się cicho w Twoją stronę.

Avatar Radiotelegrafista
Jak wcześniej płakała z beznadzieji, tak teraz chciała płakać z radości. Ktoś przyszedł jej na ratunek! Mimo ogromnej chęci by wiwatować na cześć syna Heśnika, siedziała cicho by nie obrócić w proch jego zamiarów, tylko nadstawiła więzy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Już miał się nimi zająć, kiedy nagle pojawił się Ork z dwoma toporami jednoręcznymi, który rzucił się na intruza, choć szybko zginął, gdy ten nadstawił sztylet, a zielonoskóry zwyczajnie się na niego nabił. Niestety, krótko po nim pojawił się kolejny, tym razem z wielkim obuchem z równie wielkim kolcem, którym zamachnął się kilka razy na młodego szlachcica. Choć pudłował, to ten również nie mógł mu nic zrobić, szabla nijak mogła przebić się przez elementy pancerza płytowego, zbroję z utwardzonej skóry i samą orczą skórę, zahartowaną latami walk. Tak czy inaczej, szło mu nieźle, a Ork zaczynał okazywać pierwsze oznaki zmęczenia, ale w pewnej chwili twarz szlachcica przeszedł grymas bólu i niedowierzania. Zatoczył się kilka kroków i odwrócił plecami do Ciebie, aby później paść na kolana. Ze zgrozą dostrzegłaś za nim Goblina, zaś w plecach mężczyzny, między jego łopatkami, jego ząbkowany nóż. Choć młodzieniec jeszcze żył, to nie na długo, bowiem Ork skorzystał z okazji i jednym ciosem zmiażdżył mu czaszkę.

Avatar Radiotelegrafista
//Ten odpis sprawił, że zacząłem przemyślać swoje życie. //

Gdy zobaczyła, jak obuch orka spada na głowę młodzieńca, coś ją ścisnęło w środku. Jednak nie był to taki zwykły ścisk, tylko uczcie, które paraliżowało całe ciało. Zaczęło się od brzucha, przeszło przez klatkę piersiową i na koniec zamarło w gardle. Wtapiała wzrok w jego martwe zwłoki, jeszcze jakby w nadziei, że to się nie stało, że on nie zginął. Ktoś pierwszy raz w życiu bezinteresownie zmartwił się jej losem, ktoś się za nią narażał, a przecież ona...kim Densi była? Czy dla kogokolwiek ryzykowała życie, albo nawet pomogła komukolwiek? Doszło to niej, że to nie on powinien być martwy, tylko ona już dawno powinna leżeć gdzieś, przebodzona mieczem. Teraz nie pragnęła niczego innego, tylko by młodzieniec żył, choćby jeszcze na chwilę, by mogła zginąć, zamiast niego. Dalej nie potrafiła oderwać oczu, perlących się w łzach, od statycznego ciała. On nie mógł umrzeć, to nie prawda.
- Błagam, podnieś się...- Wyszeptała, wciąż będąc w paraliżu.

Avatar
Konto usunięte
//Nie wiem jak to zrobiłeś, ale nieprawdopodobnie dobrze się wczułeś w kogoś, kto widzi bezsensowną śmierć, wiem z autopsji. Jeśli nie miałeś takich doświadczeń to jestem pod ogromnym wrażeniem. Z tym paraliżem troszkę inaczej, ale to szczegół fizjologiczny. Wybacz, ale ten opis bardzo mnie osobiście poruszył//

Avatar Kuba1001
Właściciel
//No nieźle...//
Niewiele zdołałaś wyszeptać, bo na drodze stanął Ci knebel. Zaś szlachcic był definitywnie martwy, a ostatnie podrygi, które zaobserwowałaś były wynikiem pośmiertnych drgawek. Goblin i Ork dość szybko zabrali zarówno jemu, jak i swemu zabitemu kompanowi, broń i wszelkie kosztowności, aby ruszyć dalej w drogę.

Avatar Radiotelegrafista
//Hmm?//

W pierwszej chwili, tylko leżała w wozie, trzęsąc się po tym, co zobaczyła. Czemu? Czemu on w ogóle tutaj przyszedł? I czemu był sam? Czemu jego, ani jej ojciec, wojowie, czemu oni nie poszli za nim? Pewnie wiedzieli, że to głupie, że nie warto ryzykować dla kogoś takiego...takiego jak Desi. Głupiej, słabej Desi. A jednak on poszedł, poszedł jej na pomoc. W jej głowie znów zrodził się jego obraz, kiedy walczył, a potem kiedy zraniony, cierpiał. Gdy zobaczyła go w momencie, gdy obuch spadał na głowę, bezisilnie zapłakała, bo to właśnie za nią on oddał życie, które było tak wspaniałe.

Po chwili od nowa zaczęła się za siebie karcić. Tym razem za swoją bezczynność. Nie powinna była leżeć tu i beczeć, dając się zawlec zielonym gdziekolwiek. Przez choćby najmniejszy czyn nie pozwolić, by śmierć młodzieńca była bezsensowna.

Zdławiła w sobie ostatnie łzy i wyjrzała dookoła, obserwując, czy zieloni patrzą w jej stronę.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie patrzą, bo i po co, skoro już nikt Cię nie uratuje, a i sama nie masz na to większych szans?
//Zmiana tematu, zacznę w temacie ze stolicą Księstwa Orków, gdy będziesz na miejscu.//

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku