Właściciel
Jeden ze Szczuroludzi wystąpił z szeregu, aby także splunąć gdzieś obok.
- Z dwajścia złota, szefunciu. - odpadł, szybko kalkulując w głowie cenę.
-Macie i przynieście mi towar. JUŻ KU*WA!
Dał mu pieniądze.
Właściciel
Widok złota zadziałał tak motywująco, że już po minucie miałeś skrzynkę wypełnioną butelkami przedniego bimbru.
-Ile za zatarganie tego do mojego domu? Może ku*wa znam magię, ale silny w ch*j nie jestem.
Właściciel
- Dla szefuncia to za darmo. - odparł usłużnie lizus-szef gorzelni, pstrykając brudnymi palcami, a po chwili para Skavenów wzięła na siebie ten trud, wyręczając w tym Twoje łapy i plecy.
Poszedł razem z nimi do swojego domu po czym schował tam alkohol, biorąc tylko dwie butelki. Udał się do nory Skrela.
Właściciel
//W sensie, że do jego domu czy co?//
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu, a odziana i uzbrojona dzięki uczynności Krasnoludów para konkretnych Mutantów zablokowała Ci drogę i chyba nic w tej sprawie się nie zmieni, dopóki nie podasz powodu przybycia.
//Nie, nie Sku*wole. Coś jak Skaven, ale wielkości człowieka.//
-Ku*wa przybyłem się naje**ć ze Skrelem. Spi***alać łapserdaki!
Odpowiedział twardo jak miał w zwyczaju.
Właściciel
Łapserdaki uznały to za wystarczającą odpowiedź, wpuszczając Cię do środka. Ba, jeden nawet Ci drzwi otworzył.
Siedziba Skrela była podobna do Twojej, może z tą różnicą, że znajdowało się w niej więcej świeżych resztek posiłku, pustych butelek i skaveńskich dz****, ale to w sumie nic dziwnego, bo pewnie od odpoczywał po wyprawie, tak jak Ty, ale w inny sposób.
-Witaj stary ku*wiu! Mam najlepszy bimber w tej okolicy ze sobą!
Pokazął dwie butelki które trzymał w rękach.
-Sprawa do ogadania jest.
Właściciel
- Ja pie**olę, schlałem się jak jakieś jaskiniowe ścierwo, a Ty mi tu alkohol przynosisz? - spytał, wyłażąc ze swojego barłogu i przeganiając miłe panie, aby siąść do stołu i zgarnąć z niego zamaszystym gestem wszystkie butelki, które go zaścielały i były puste.
- Siadaj, nie pie**ol. - powiedział, wskazując krzesło naprzeciw siebie. - A jak tą sprawą jest nowa wyprawa na Gobliny to wypi***alaj, razem ze swoim bimberkiem, ja to pie**olę, nie robię.
-Nie ma na razie mowy o żadnych goblinach. Rozchodzi się o nadchodzące wyboru na Arcyszczura.
Powiedział kładąc bimber na stole.
-Szaj jest już stary, potrzeba nam nowego przywódcy. Zagłosowałbyś na mnie Mordo?
Właściciel
Podrapał się brudnymi pazurami po głowie, uderzając jednocześnie palcami drugiej dłoni o blat stołu.
- A co bym z tego miał? - spytał w końcu.
-Nie dostawałbyś więcej w dupę od goblinów. Poza tym zmniejszyłbym podatki.
Odpowiedział.
-Poza tym przyniosłem czystą, a to chyba świadczy o CZySTOŚCI moich zamiarów.
Zażartował.
Właściciel
- Gdyby nie Ty i taktyka z biegnięciem na pałę przed siebie, to bym nie dostał w dupę. - warknął obrażony.
-Teraz mam na nie je**ny sposób. na ch*j iść głównym tunelem, skoro można się przekopać bokiem?
Zaproponował polewając sobie i kompanowi.
Właściciel
- A na ch*j się tam w ogóle pchać? - spytał, jak na razie nie biorąc do ręki alkoholu.
-Goblinki są r*chable, poza tym z tego co wiem, są w ch*j bogaci.
Skwitował biorąc szklankę
Właściciel
- Ty to chyba, ku*wa, byś wszystko przer*chał, nie? - spytał i zaśmiał się w swój charakterystyczny sposób. - Dobra, pożartowalim, ale tak na serio: Ty sobie bierz całe goblińskie ścierwo, ja wezmę trzy czwarte łupów i dogadani, nie?
-Trzy piąte bierzesz i ugadani.
Podał mu łapę na zgodę.
Właściciel
Myślał przez chwilę, ile tego będzie, i w końcu podał Ci łapę, być może uważając, że targowanie się nie ma większego sensu.
-No to chlejemy!
Powiedział polewając im obu.
Właściciel
Mimo iż dopiero co wstał po ostrej popijawie i był na, zapewne, równie wielkim kacu, to uznał, że picie samemu jest jak sranie w towarzystwie, więc mężnie dotrzymał Ci kroku, obalając kubek pełen bimberku.
//Zauważyłeś, że to chyba jedyna postać ze wszystkich, która prawie co chwila chleje?//
//To oznaka wielkości, Stalin na przykład, też chlał na potęgę i zobacz kim został.//
Nie chcąc być gorszy dolał sobie i haustem wypił wszystko ze szklanki.
Właściciel
//Stalin nie ufał abstynentom, bo uważał ich za ludzi, którzy boją się, że powiedzą po pijaku coś, czego nie powinni mówić.//
Skończyło się jak zawsze, czyli ostrą popijawą, po której obudziłeś się na stole, Skrel spał niedaleko, na podłodze, z nogami zawiniętymi na krześle i jakimś futrem pod pyskiem.
-Kuwa...
Skwitował krótko po czym wychawtował na podłogę. Gdy na żołądku było już lżej, poszukał wzrokiem jakieś wody.
Właściciel
Tu nie było tak łatwo, Skrel najwidoczniej nie trzymał żadnej na widoku lub nie trzymał jej w ogóle.
Podobno alkohol jest najlepszy na kaca. Napił się więc.
Właściciel
Powinieneś przypie**olić temu, kto tak powiedział, bo poczułeś się przez to tylko gorzej.
Ch** ku*wa położył się spać na podłodze.
Właściciel
Obudziłeś się dużo później i czułeś się w miarę lepiej. A wybudziło Cię trącanie czymś w brzuch.
- Zdechnął? - spytał ktoś.
- Dzieeee zdechnął! Ale weź go dźgnij jeszcze raz, napi**dolił się jak kilof. - odparł inny głos, tym razem w miarę znajomy, bo Skrela.
-Zara ci wyjebę taką smugą ciemności, że skończysz jak po je**ięciu kilofem, w ten zakuty łeb.
Powiedział starając się wstać.
Właściciel
- O, żyje. - ucieszył się znajomy, a gdy pomógł Ci wstać i nieco rozjaśniło Ci się w pysku zrozumiałeś, że to nie kto inny, jak dobry szczurza morda Skrel. - Myślałem, że zdechłeś czy coś.
-Raz miałem pół na pół spirytus i krew w organizmie, i jak widzisz stoję prawie, że prosto.
Odpowiedział opierając się na swoim kosturze.
-Działo się coś?
Właściciel
- Niezbyt, niby taka wielka zawierucha w Podmroku, a nikt nas nie zaatakował.
-Więc ją wykorzystamy i my zaatakujemy.
Powiedział ocierając ręką ryj z potu.
-Wygram wybory i zorganizuję armię. Potrzebuję tylko twojego głosu.
Właściciel
- Masz mój głos, narąbany idioto. Zapomniałeś, że nie masz głosów reszty?
Właściciel
- Nie każdego kupisz bimbrem, a jak oddasz któremuś coś z moich udziałów z Goblinów to pożałujesz.
-Nie potrzebuję każdego, trza mi większości.
Poprawił Skrela.
-Wiesz dlaczego demokracja jest ch*jowa? Bo jak jesteście w trójkę zamknięci i dwóch zagłosuje za wpie**oleniem na obiad trzeciego, to jest to prawnie legalne.
Właściciel
- Ja tam bym nie narzekał, chyba że byłbym tym trzecim, wtedy to rzeczywiście ch*jowo.
-Dlatego potrzebujemy władcy z jajami.
Odrzekł wychodząc.
-Później się zobaczymy.
Poszedł do domu, wziął kolejne 2 butelki i poszedł do kolejnego członka rady.
Właściciel
Nie zastałeś go, podobnie jak innych podczas robienia pielgrzymki z bimbrem, więc byli na obradach lub u arcyszczura.
Też tam poszedł, oczywiście z bimbrem.
-Co tu się odwala?
Właściciel
Widać, że coś im przerwałeś, bo siedzieli razem, blisko siebie, i rozmawiali iście konspiracyjnym szeptem.
- Eee... No, my tak tu sobie o tych... No... O podatkach gadamy. - wyjaśnił jeden ze Skavenów, inni poparli go kiwnięciami głów. - A co?
-Ch*jać to ja, a nie mnie!
Krzyknął
-Albo wyjawicie mi o czym tak skrycie pie**oliliście, albo każdego naszprycuję taką ilością Pocisków Mroku, że zdechnie zanim zdąży upaść na ziemię! Gadać!
Krzyknął przygotowywując kostur do rzucenia zaklęcia.
Właściciel
- No to chyba, ku*wa, mówimy, że o podatkach! - warknął ten sam Skaven, wstając z miejsca i dobywając przytoczonego do pasa mieczyka. - Chyba wiesz, że wojna idzie, trzeba nam złota, żeby nie dać się wyrżnąć dla sąsiada.
- U Ciebie dają podatki normalnie, po ch*j nam było Cię wzywać? - spytał inny, nieco spokojniejszym i bardziej pojednawczym tonem.
-Jak byście mówili o je**nych podatkach to ta konspiracja byłaby ch*ja nie potrzebna! Chcecie zaje**ć mnie i Skrela!
Kłócił się gotów wystrzelić smugę Mroku w skavena z mieczem.
//Walczyć czy nie?