Przynajmniej tyle. Poszedł na dz*wki po czym wrócił do domu rozmyślając nad marnością swej materii.
Właściciel
Było przyjemnie, nie licząc tych rozmyślań... Wypadałoby utopić smutki w alkoholu czy coś.
Poszedł do tamtej karczmy co wcześniej by się schlać w trzy dupy.
Właściciel
Misja zaliczona, obudziłeś się później z wielkim kacem, niczym półżywy, lub półmartwy, na jedno wychodzi, w kałuży własnych rzygowin, leżąc na schodach prowadzących na piętro.
-Ku*wa, wody.
Wycharczał wstając i zczołgując się na dół.
Właściciel
Sturlałeś się po schodach, co wcale nie pomogło, tak jak fakt, że każdy w karczmie był równie nawalony co Ty, niektórzy może nawet bardziej, więc po wodę musisz sam sobie pójść.
Szukał jakiegoś kranu czy innego gówna z wodą.
Właściciel
Było wiadro, powinno się nadać. Zwłaszcza, że jest pełne.
//Nie zdziwię się, jeśli to było wiadro pełne gówna...
Właściciel
Woda była mętna, nieco brudna i śmierdziała, ale to standard w Podmroku, może poza Krasnoludami i ich źródłami, także musiało wystarczyć i w sumie wystarczyło, bo poczułeś się minimalnie lepiej.
-O Szczurze jak dobrze.
Powiedział kładąc się na ziemi.
Właściciel
Przejście do tej pozycji również pomogło, ale chyba nie możesz leżeć tak na podłodze karczmy... Czy możesz?
Przeczołgał się w jakieś ustronne miejsce i tak pozostał.
Właściciel
Po kilku godzinach zrobiło Ci się lepiej na tyle, że możesz w miarę prosto stać i iść do swojego domu, chociaż ta podłoga jest dość wygodna.
No i poszedł do swego lokum. Nie będzie pił już nigdy. Albo przez dwa dni, później się zobaczy.
Właściciel
Dwa dni były znacznie realniejszą opcją. Do domu dotarłeś, choć po drodze wywaliłeś się kilka razy, jednakże nie na tyle, żeby sobie ten szczurzy ryj rozwalić.
Położył się w łóżku i starał się usnąć.
Właściciel
Z ochotą wróciłeś do pijackiego letargu, a po przebudzeniu czułeś się znacznie lepiej.
Otworzył spiżarnie i coś wpie**olił. Jakieś mięso najlepiej.
Właściciel
Właściwie tylko tego mieliście pod dostatkiem, inny pokarm był o tyle deficytowy, że Skaveni zwyczajnie nie mieli czasu, chęci, środków lub możliwości do uprawy jaskiniowych grzybów lub czegoś w tym guście. No, ale tak poza tym to mięso dobre.
Poszedł do "skarbca" swej groty. Tak naprawdę była to przestrzeń pod jedną deską w której trzymał całe swoje skarby.
Właściciel
Żaden Skaven nie był na tyle głupi, aby spróbować Ci je podwędzić, najpewniej jeden także nic o nich nie wiedział, toteż były tam wszystkie.
-Wiem! Przekopiemy się do sku*wysynów!
Powiedział zasłaniając deskę.
-Jakim cudem ja na to ku*wa nie wpadłem.
Wyszedł na plac.
-Za kilofy pedały! Idziemy do roboty!
Wykrzyczał rozkaz na całą wioskę.
Właściciel
Skaveni zaczęli się zbierać, ciekawi na co to żeś wpadł tym razem. Mowa tu i o cywilach, i żołnierzach ocalałych z niedawnej misji.
-Jak pewnie wiecie, przeje**liśmy poprzednią wyprawę wojenną. Znalazłem jednak ku*wa rozwiązanie! Przekopiemy się do sku*wysynów! Na jutro każdy ma mieć kilof, jak nie ma, wpie**ol!
Wygłosił krótko.
Właściciel
Skaveni czekali na dodatkowe informacje lub coś w ten deseń lub chociaż rozkaz do rozejścia się.
Właściciel
Debile się rozeszły, wedle rozkazu.
//Przespać się, czy co robić? Bo nie mam tak trochę pomysłu//
Wrócił do domu i się położył
Właściciel
//W sumie obojętnie mi to, bo i tak zaraz wrzucę swoją cegiełkę do fabuły.//
Położyłeś się więc, w sumie sen dobrze Ci zrobi, bo kac morderca, nie ma serca.
Właściciel
Obudziło Cię coś dziwnego, a mianowicie dęcie w róg, czyli coś, czego nie słyszałeś od bardzo dawna... Od czasów, gdy byłeś ledwie małym, łysym, ślepym i bezbronnym szczurzątkiem, acz nie miałeś pojęcia, czemu wtedy zadęto. Może zdołasz dowiecie się tego teraz?
Stanął na równe nogi i wyszedł by zobaczyć co się dzieje.
Właściciel
Do wioski wjechał Skaven na rączym rumaku w postaci zmutowanego szczura, który w istocie był niczym innym, jak zwykłym gryzoniem, z tym że rozmiarów konia. Wraz z nimi wtoczyło się dwóch Szczuroludzi na identycznych wierzchowcach, acz porządnie odzianych, opancerzonych i uzbrojonych. Goniec ponowni zadął w róg, zwabiając większość mieszkańców wioski.
Z zainteresowaniem przyglądał się Zajściu.
Właściciel
Wypadałoby by przyglądać się z nieco bliższej odległości, gdyż posłaniec zaczął wzywać kogokolwiek o jakiejkolwiek randze, a zdałeś sobie sprawę, że lepiej ruszyć dupsko niż później musieć tłumaczyć się za bandę Skavenów z przerośniętym ego.
Podszedł do posłańca
-Szachraj, zarządca groty i członek rady wioski. Czego?
Właściciel
- Wojna, panie... - odparł tamten zachrypniętym głosem. - Ja pie**olę, ale mi w pysku zaschło... Wojna, Szczuroludzie napi**dalają się między sobą, żeby zdobyć władzę, Gobliny idą na Orków, a Koboldy walczą z czymś jeszcze innym... Cały Podmrok w ogniu.
-Nie ma już ku*wa kompetentnych przedstawicieli naszej je**nej rasy. Na ch*j nam mówisz o tym?
Zapytał dla upewnienia.
Właściciel
- Taki obowiązek, jestem gońcem i przekazuję nowiny, dobre i złe. - odparł, a później dodał. - Mam jeszcze sporo Podmroku do objechania, więc jak chcesz się czegoś dowiedzieć to pytaj szybko, nie mogę tu za długo sterczeć.
-Jak ma się nasza wioska względem innych? Dobry czy ch*jowy poziom reprezentujemy?
Zapytał.
Właściciel
- Coś pomiędzy. - odparł i pognał swego szczura dalej, a wraz z nim pognali skaveńscy gwardziści. Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, wszyscy mieszkańcy wioski, którzy do tej pory zebrali się na placu zaczęli wpatrywać się w Ciebie.
-Nie mogę już na to patrzeć... Ta wioska potrzebuje kogoś twardego i stanowczego za starszego wioski, a nie jakiejś pi**y.
Opowiedział pod nosem sam do siebie.
-Rozejść się ku*wa!
Właściciel
Rozeszli się, ku*wa, ot co, bo widząc że nie jesteś w nastroju nie mieli zamiaru nie wykonać rozkazu.
Tupnął i wrócił do domu. Może by tak ich przekupić i ogłosić wybory? Zastanowił się ile on by wziął za głos na kogoś innego z rady....
Właściciel
Kilka sztuk złota, flaszkę bimbru lub coś w ten deseń, jak to typowy Skaven.
-Ciul, idziem po bember!
Odrzekł idąc do miejscowej gorzelni
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu, jak zwykle widząc pijanych pracowników jednej ze zmian, którzy już się bimberkiem uraczyli, i pracowników obecnej zmiany, którzy mieli to za sobą i bimberek obecnie produkowali. Widząc Cię, oczywiście złożyli należne honory, przywitali się i zaoferowali flaszkę swego specjału.
-Po dwie butelki na każdego członka rady poza mną i arcyszczurem. Ile sztuk wyjdzie i ile złota za to chcecie, ch*je?
Odrzekł po czym splunął na podłogę.