Los Angeles

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Właściwie to takie było Twoje zadanie, jego też. Na szczęście do nocy, kiedy zmienił Cię inny członek ekipy, nic ciekawego się nie wydarzyło.
Reich:
//Dzięki za przypomnienie.//
Nic widocznego gołym okiem, więc równie dobrze mogły to być też kwatery przygotowane dla ludzi, gdy miasto zostanie oczyszczone lub mają zapewnić zakwaterowanie jakimś posiłkom Milicji, Armii Światowej czy Z-Com.

Avatar Zohan666
Położył się na jakimś wygodnym łóżku(lub fotelu) i spróbował zasnąć.

Avatar Reichtangle
Wybrał najbliższy dom z oknami na ulicę i sprawdził czy jest otwarty.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Udało się, ocknąłeś się dopiero nad ranem. Trzeba przyznać, że dobrze jest mieć kompanów, którzy dbają o Twój sen. Gorzej, jeśli w jego trakcie spróbują poderżnąć Ci gardło czy coś w tym guście.
Reich:
Owszem, a gdy otworzyłeś drzwi, nie zobaczyłeś ani nie usłyszałeś nikogo.

Avatar Zohan666
Kompanów, których ledwo zna, ale może nie są oni tymi złymi i nie wbiją mu noża w plecy przy pierwszej, lepszej okazji. Przydałoby się wstać, więc wstał i poszedł obudzić innych, jeżeli jeszcze spali, a potem zjadł sobie konserwę.

Avatar Reichtangle
O to mu chodziło. Wrócił do pozostałych i powiedział:
- Ładujcie się do tamtego domu, byle szybko.
Sam również wrócił do budynku

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Pozostali również zajęli się solidnym śniadaniem, w końcu to najważniejszy posiłek dnia, a nie wiadomo, ile będziecie maszerować. Tak czy siak, wkrótce przywódca spotkanej grupy poprowadził ich i Ciebie dalej, wciąż obrzeżami, ale coraz bliżej śródmieścia.
Reich:
Kilka chwil po tym, jak ostatni członek ekipy zamknął za sobą drzwi, zauważyłeś idący ulicą pochód kilkudziesięciu osób, mężczyzn i kobiet, uzbrojonych przeważnie w łuki, kusze, broń białą, czasem pistolety, rewolwery, obrzyny i dwururki. Wszyscy zatrzymali się kilkanaście metrów od Was i po chwili, jaka pewnie zajęła im wydanie rozkazów przez dowódcę, ruszyli w różnych kierunkach, zapewne na patrole.

Avatar Reichtangle
Zbyt licho uzbrojeni jak na Z-COM lub Armię. To Milicja albo bandyci.
Nie był w stanie walczyć z tak dużą grupą, więc gestem przekazał aby cofnęli się w głąb domu. Zastanawiał się czy zamknąć drzwi na zamek. Jeśli zostawi je otwarte, wejdą tu jak do siebie i znajdą ich. Jeżeli je zamknie będą wiedzieli, że ktoś tu jest, jeśli to Milicja to możliwe, że uszanują spokój "mieszkańców" i odejdą, jeśli bandyci - tym bardziej zechcą tu wejść, i będą już gotowi na walkę.
Ostatecznie zamknął drzwi, licząc że ich miną.

Avatar Zohan666
Od czasu do czasu popijał Coca Colę, aby się napić i dostarczyć organizmowi cukru. No i tak szedł i szedł.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Owszem, minęli, bo rozeszli się po okolicy tej bezpiecznej strefy, najpewniej aby ją patrolować i nie dopuścić tu Bandytów czy Zombie.
Zohan:
Spokój skończył się nadspodziewanie szybko, gdy ktoś zaczął do Was strzelać z pobliskiego domu.

Avatar Zohan666
Schronił się przed pociskami za jakimś samochodem lub koszem, a jeżeli niczego takiego nie było, to wszedł do budynku naprzeciwko tego, z którego zaczęto strzelać. Kiedy już się schronił, spróbował ocenić czy tylko jedna osoba strzela czy kilka.

Avatar Reichtangle
Postanowił ich przeczekać, nie podchodził do okien, ale nasłuchiwał głosów i innych dźwięków.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Pozostałym też udało się uciec bez szwanku, więc strzelec albo miał kiepską broń, albo nie dysponował żadnymi umiejętnościami z zakresu obsługi broni palnej poza wpięciem magazynka i naciśnięciem spustu. Tak czy siak, strzelec był jeden, ale nie wiadomo, czy nie ma w pobliżu kolegów, uzbrojonych w broń białą, lub innych strzelców, czekających tylko na okazję, żeby wziąć Was w krzyżowy ogień.
Reich:
Na zewnątrz było cicho i spokojnie, ale i tak znajdowaliście się w środku terytorium wroga. Choć zawsze możecie podać się za zwykłych ocalałych, o ile pozbędziecie się wszystkiego, po czym można by rozpoznać w Was Fanatyków, bo takich raczej nie przyjmą z otwartymi ramionami.

Avatar Zohan666
Wyjął pistolet i przygotował swój nóż na wszelki wypadek. Który z jego towarzyszy jest najbliżej niego?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Tamten milczący czarny, skryty za koszem na śmierci. Pozostali starali się wychylać i strzelać, celując w okno na piętrze domku jednorodzinnego, ale tamten bez słowa ruszył przed siebie, korzystając z okazji, aby pozbyć się napastnika.

Avatar Zohan666
— Jezu Chryste... — szepnął sam do siebie, po czym wychylił się lekko z pistoletem za zasłony i czekał aż strzelec się wychyli, aby oddać kilka strzałów.

Avatar Reichtangle
Chciał poczekać poczekać aż zjawi się mniejsza grupa, którą będą mogli zgarnąć. Gestem pokazał reszcie, żeby szli za nim na piętro. Z okien miałby dobry widok i zobaczyłby czy tamci już sobie poszli.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Z takiej odległości i tak raczej byś nie trafił, ale oddałeś kilka strzałów, które sprawiły, że tamten musiał schować ten swój głupi ryj do środka. Tymczasem Twój kompan bez większych ceregieli wparował do środka przy użyciu młota, skąd dało się słyszeć okrzyki zdziwienia i bólu oraz charakterystyczny i bardzo nieprzyjemny odgłos łamanych kości... Pie**olona abominacja.
Reich:
Macie pewnie sporo czasu, nim tu wrócą, więc możecie wykorzystać go na własną korzyść i przygotować się do ewentualnego starcia.
//Tak z ciekawości: Ile dla niego liczy taka "mniejsza grupa"?//

Avatar Zohan666
Upewnił się, że nie ma jakiegoś nieprzyjaciela w pobliżu i wbiegł do budynku, gdzie chwilę wcześniej wszedł tam czarnoskóry.

Avatar Kuba1001
Właściciel
W przedpokoju znalazłeś pierwsze zwłoki Bandyty, ze zmiażdżonym kolanem, którego dobito solidnym ciosem w klatkę piersiową. Drugi Bandyta w salonie nieopodal skończył podobnie, kolejny miał roztrzaskany bark i ślady na szyi, sugerujące, że został uduszony gołymi rękoma. Ostatni w tym pomieszczeniu miał zmiażdżoną czaszkę, której resztki, wraz z krwią i fragmentami mózgu, walały się w promieniu kilku metrów od ciała. Podczas sprawdzania reszty domu, który był pusty, usłyszałeś, jak coś spada ze schodów z krzykiem, a później zobaczyłeś kolejnego Bandytę, na pewno strzelca, ponownie ze zmiażdżonymi kolanami, ale wciąż żywego.

Avatar Zohan666
Wycelował z pistoletu w głowę bandyty i rzekł:
– Wolisz ze mną porozmawiać czy skończyć jak reszta tych szmat?

Avatar Reichtangle
Nie zaryzykuje jeśli nie będzie ich mniej niż dziesięciu. Chodził od okna do okna i rozglądał się z lornetką, aby zawczasu wiedzieć czy ktoś idzie i móc przygotować zasadzkę.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Co ciekawe, nie odpowiedział. Definitywnie nie chce się wygadać lub jest po prostu niewychowany. Ale, z drugiej strony, ciężko odpowiedzieć na jakiekolwiek pytania, jeśli odczuwa się taki ból...
Reich:
Wypatrzyłeś trzy osoby, które miały przechodzić nieopodal, ale najpierw poszli rozbić grupę kilku Zombie, co pewnie da Wam nieco czasu na zorganizowanie solidnej pułapki.

Avatar Reichtangle
Przyjrzał się dokładniej, aby rozpoznać do jakiej frakcji należą.

Avatar Zohan666
– Chcesz mieć zmiażdżone drugie kolano? – zasunął mu kopa w brzuch.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Tak jak wcześniej widziałeś tu kilkunastu Milicjantów, to oczywistym będzie, że to ludzie Syndykatu... Milicja, jak nic.
Zohan:
Znów nie odpowiedział, a jedynie ryczał z bólu, Twoje kopnięcie nie pomogło. Groźba też niewiele dała, bo ma tylko dwa kolana, więc nie masz jak mu zmiażdżyć kolejnego...

Avatar Zohan666
Złapał go za ramiona i posadził go na jakimś krześle lub fotelu. Potem poszedł po resztę grupy, aby to oni zdecydowali o jego losie.

Avatar Reichtangle
Zaczął ściągać z siebie całe wyposażenie, zostawiając jedynie ubranie i pistolet schowany pod ubraniem. Odpiął również protezy przy odciętych kończynach. Podczas tego mówił:
- Idą tutaj, trzech więc łatwo powinniśmy dać sobie radę. Oto co zrobimy, wypełznę im naprzeciw, podając się za ofiarę kanibali, którzy schowali się w domu naprzeciwko tego tutaj. Na pewno uwierzą, patrząc na obciętą nogę. Gdy ich tu sprowadzę, pojmiemy ich. Tom i Gary zostają tutaj z karabinem maszynowym, gdyby tamci chcieli walczyć. Pozostali ukryją się na zewnątrz za płotem czy gdziekolwiek. Na wystrzał z pistoletu, wyjdziecie, mierząc do niewiernych. Liczę, że nie są na tyle głupi aby próbować oporu, gdy będziemy mieć nad nimi taką przewagę. Ale ale, żeby być jak najbardziej wiarygodną ofiara potrzebuję jeszcze nieco charakteryzacji, Tom uderz mnie, tylko tak aby mnie nie zabić.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Najwidoczniej bez Twojego udziału, bo nie ufali Ci na tyle, abyś został dopuszczony do obrad. Zamiast tego miałeś pełnić rolę ciecia-wartownika na zewnątrz.
Reich:
Widać było po nim, że miał pewne opory, ale zdecydowanie nie chciał usłyszeć tego rozkazu jeszcze raz, ale tym razem innym tonem, więc wymierzył Ci solidny cios, po którym krew solidnie pociekła Ci po twarzy, wypływając ze złamanego nosa.

Avatar Zohan666
Dobrze, że go tam nie zabił, bo mogłoby to wzbudzić w nich trochę wątpliwości co do jego osoby. Skoro jest cieciem, to oparł się o ścianę budynku i przygotował pistolet, tak na wszelki wypadek.

Avatar Reichtangle
Usiadł i złapał się za twarz.
- Lepiej żeby to wszystko było warte zachodu. Życzcie mi szczęścia.
Doczołgał się do drzwi, po czym wyszedł i zaczął czołgać się w kierunku z którego mieli nadejść ludzie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Dostrzegłeś tylko psa szperającego po okolicy, ale gdy Cię zauważył, od razu uciekł, a Ty nie mogłeś rozpoznać, czy to zwykły Azor, czy też jego nieumarły odpowiednik. Niemniej, po jakimś kwadransie grupa opuściła dom, taszcząc ze sobą sporo ekwipunku, głównie broni, mieli bowiem sporo noży, kastetów, pistoletów i jeden pistolet maszynowy, z którego do Was najpewniej wtedy strzelano. Jedna z kobiet bez słowa rzuciła Ci magazynek, jak się okazało, pasujący do Twojej broni.
Reich:
Zauważyli Cię bez trudności, teraz pora zacząć odgrywać swoją małą szopkę i pokazać im, że wbrew pozorom jeszcze żyjesz, nim uznają Cię za jakiegoś Pełzacza, którego trzeba szybko dobić.

Avatar Zohan666
Podziękował i wcisnął magazynek za pasek od spodni.
– Dowiedzieliście się czegoś od niego?

Avatar Reichtangle
Zaczął machać do nich ręką i krzyknął:
- Hej wy tam! Błagam pomóżcie!

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
- Zemdlał z bólu nim powiedział coś sensownego. - odparła ta sama kobieta, która wręczyła Ci amunicję. - Więc skróciliśmy mu cierpienia, i tak by się do niczego nie przydał.
Reich:
Grupa liczyła trzy osoby, dwóch mężczyzn i kobietę. To właśnie ona okazała się tą wrażliwszą lub głupszą, bo od razu ku Tobie pobiegła, podczas gdy jeden z jej kompanów wycelował w Ciebie kuszę, a drugi omiatał pistoletem okolicę.
- Boże, co Ci się stało? - zapytała, klękając obok i sięgając po plecak, z którego zaczęła wyjmować strzykawki i bandaże. - Jaki Zombie Cię tak urządził?

Avatar Reichtangle
- Nie wyobrażacie sobie przez co przechodziłem. - rozpaczał, uderzając w płaczliwy ton. - To nie zombie. To ludzie. Kanibale! Miesiąc temu mnie złapali. Oni... zrobili ze swoją spiżarnię! Gdy potrzebowali mięsa, odcinali kawałek mnie i opatrywali kikut! Przenosili się kilka razy i właśnie dzisiaj zajęli dom w okolicy. Mnie pobili do nieprzytomności i zostawili na piętrze. Pewnie szykowali się na kolację, ale ocknąłem się wcześniej i zdołałem wyskoczyć przez okno. To było chwile temu, ale możliwe że już to zauważyli i mnie szukają. Ale Bogu dzięki spotkałem was! Wy na pewno rozprawicie się z tymi potworami - zakończył, przylegając do nóg kobiety.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Biedak... - skomentowała jedynie, choć była zbyt zahartowana realiami życia po apokalipsie, w końcu musiała jakoś przeżyć do tej pory, żeby zapłakać nad Twoim losem.
- Mi tu coś śmierdzi. - odparł kusznik, podchodząc bliżej. - Oczyściliśmy ten teren, patrolujemy okolicę, niby jak dostała się tu banda takich degeneratów... I jak niby wylazłeś przez okno i to przeżyłeś bez tych kilku kluczowych kończyn?

Avatar Zohan666
Nie przejął się nim, bo w końcu była to osoba, która by go zabiła i ograbiła z jego rzeczy.
– I dobrze. Ruszamy?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Kiwnęła głową i gdy cała grupa się zebrała, wznowiliście marsz, tym razem unikając tak odsłoniętych i oczywistych tras jak ostatnio, klucząc bardziej bocznymi uliczkami i tyłami jednorodzinnych domków.

Avatar Zohan666
Miejmy nadzieję, że znowu jacyś debile nie zaczną do nich strzelać podczas marszu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Właśnie temu miały zapobiec te Wasze podchody. Ale z tym niestrzelaniem to nie możesz być taki pewien, bo po jakimś czasie wróciliście na jedną z głównych ulic i trafiliście na śródmieście, gdzie dostrzegłeś sporą barykadę naprzeciwko Was, z kilkoma uzbrojonymi po zęby żołnierzami i ciężkim karabinem maszynowym wycelowanym w Waszą stronę. Na szczęście byli to właśnie żołnierze, Armii Światowej lub Z-Com, więc raczej nie powinni sprzątnąć Was tak po prostu.

Avatar Reichtangle
Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na kusznika.
- Może i patrolujecie, ale nie jesteście w stanie mieć cały czas oko na cały ten obszar. Nie sprawdzacie co godzinę każdego domu, czy aby ktoś tam się włamał. Każdy może się prześlizgnąć i cicho przeczekać w tych domach, tuż pod waszym nosem. I tak też zrobili ci kanibale. A co do okna, to było jedynie pierwsze pięto, niezbyt wysoko. Owszem potłukłem się i bolało, ale na szczęście nic nie złamałem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- To jeszcze powiedz, gdzie są ci cali kanibale i będziemy się zbierać...

Avatar Zohan666
– Przepuszczą nas? – zapytał Ricka.

Avatar Reichtangle
- Pomóżcie mi wstać, oprę się na twoim ramieniu. Zaprowadzę was.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
- Nie wyglądamy na Bandytów, więc pewnie tak, ale dla pewności to postaraj się ich nie drażnić ani prowokować.
Reich:
- No chyba Cię poje**ło, nas jest tylko trójka i wysłali nas na zwiad, nie będziemy uganiali się za bandą jedzących ludzi popie**oleńców. Zabierzemy Cię do bazy, opatrzymy i wyślemy porządny oddział, który ich wystrzela.

Avatar Reichtangle
- Przecież macie broń. Poradzicie sobie z nimi. A jeśli teraz odpuście na pewno zwieją. Może już nas zauważyli i wiedzą co się święci. - Rozejrzał się wokół siebie. - Jeśli pozwolicie im uciec, nadal będą jeść ludzi. Chcecie mieć ich na sumieniu?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Jak widać, Twój płaczliwy ton uderzył do każdego z członków patrolu, poza tym kusznikiem, z którym dalej rozmawiałeś, wydawał się on też przywódcą grupy.
- Na Twoim miejscu mówiłbym to samo... No dobra, sprawdzimy to, ale zaczekamy na chociaż jeszcze jeden patrol, bo we trójkę prędzej skończymy jak Ty niż ich wybijemy.
Zohan:
Mężczyzna miał rację i po wstępnej weryfikacji, przepuszczono Was za barykadę, gdzie rozciągało się śródmieście, kontrolowane już niemalże w całości przez Milicję, Z-Com i Armię Światową.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku