Właściciel
//To następnym razem pisz, że w oko, bo ja zrozumiałem jakby walił nim w czoło lub bok głowy Zombie :V//
Niestety, nikogo w pobliżu nie było.
//Na takie coś to już trzeba mieć szpikulec, a weź znajdź taki :v//
Jedyny wybawca jaki mógł mu przyjść do głowy to rzecz jasna Dzicy, ale czemu tak zaraz zniknęli, kto wie. Pozostało wstać, otrzepać się z brudu i odłożyć śrubokręt ponownie za pas i zabrać swój kij. Trzeba w końcu kolejny dom przeszukać.
Właściciel
Cóż, teraz nic nie stoi Ci na drodze, by spróbować.
O ile rzecz jasna drzwi nie będą tak samo zamknięte, wtedy znowu trzeba będzie je jakoś wyważyć.
Właściciel
Tym razem są otwarte. A dokładniej wyważone. Cóż, ktoś zrobił to za Ciebie.
Lepiej uważać, by wtedy ktoś w środku go nie zaskoczył. Trzymał swój kij w pogotowiu i przechadzał się po domu szukając przede wszystkim zapasów w kuchni.
Właściciel
Kuchnię znalazłeś, ale była doszczętnie wyczyszczona ze wszystkich zapasów.
I weź tu znajdź jedzenie dla kogoś takiego jak on. Raczej nigdzie indziej nie chowają jedzenia, ale może barek z alkoholem będzie w sypialni czy też salonie.
Właściciel
Był. Jeśli można się tak wyrazić to na dodatek dokładnie "osuszony."
No to był to czas, by udać się do jeszcze kolejnego domu, nie miał tu czego szukać, ani nic lepszego do roboty też nie miał.
Właściciel
A jak chce dostać się do tego domu i który to ma być dom?
Tak samo jak do tego, przez ogrodzenie, a dom taki, który jest zaraz obok.
Właściciel
Niestety, akurat ten był wcześniej wspomnianym, na który zawalił się słup.
Raczej nie jest to jedyny dom tutaj, może są jeszcze jakieś inne?
Właściciel
Ten spalony i wiele innych całych.
Raczej interesowały go tylko te całe, których już nie odwiedził, zatem ostrożnie się do nich skierował. Któregokolwiek.
Właściciel
Tu ponownie zamknięte drzwi.
No to najlepiej będzie je wyważyć, niestety nie umie otwierać zamków, ale może kiedyś się tego nauczy.
Właściciel
Niestety, nie ustąpiły za pierwszym razem, a Ty usłyszałeś kroki w środku.
Zdecydowanie jest to sygnał do bycia ostrożniejszym. Postanowił zapukać kilka razy w środku i opierając się o ścianę obok drzwi nasłuchiwać co się tam dzieje, trzymał również w pogotowiu swój kij.
Właściciel
Usłyszałeś charakterystyczny odgłos przeładowywanej strzelby, a później męski głos, który mówił:
- Wypi***alaj z mojego domu, ku*asiarzu, bo Ci łeb odstrzelę!
-Toś sobie znalazł miejsce do życia, nie powiem. Dobra, żyj sobie dalej z wiedzą, że kiedyś ci się te zombie dobiorą do dupy.- Powiedział, a następnie zaczął odchodzić, najlepiej w kierunku innego budynku.
Właściciel
Cóż, zadziwiające jak niektórzy ludzie są przywiązani do swoich domów, nieprawdaż?
Niemniej, trafiłeś do kolejnego domu, tu drzwi ponownie były wyważone, ale słyszałeś w środku jakieś kroki i odgłos przeszukiwania półek, szafek i tym podobnych.
Dziwna okolica, tak wielu ludzi się tutaj kręci. Postarał się w miarę cicho podążać za odgłosami trzymając swój kij oraz uważając, by na coś przypadkiem nie nadepnął.
Właściciel
Szczęśliwie na nic nie nadepnąłeś i zauważyłeś jak dwóch mężczyzn przetrząsa szafki kuchenne w poszukiwaniu jedzenia.
Walka z nimi nie wchodziła w grę, no chyba, że nie posiadali broni palnej, a za taką u nich się rozejrzał.
Właściciel
Jeden miał kaburę, a z niej zdawał się wystawać pistolet, choć znałeś już takich cwaniaczków, którzy strugali podobne z drewna, aby odstraszyć ewentualnych napastników. Za to leżący na kuchennym blacie obok drugiego Magnum 44 był z pewnością prawdziwy.
No to wypada wykorzystać przewagę tego, że może ich zaskoczyć. Postanowił po cichu wyciągnąć swojego Magnuma, odbezpieczyć go i stanąć w progu celując między nich, by móc łatwo zmienić cel, a następnie zaczął mówić.
-Grzecznie połóżcie ręce za głowę, a nic wam się nie stanie.- Powiedział będąc w razie czego gotowym do posłania strzału ostrzegawczego w czyjąś ręką jakby chciał jednak sięgnąć po broń, najbardziej w tego drugiego z bronią na blacie.
Właściciel
Obaj drgnęli jak na zawołanie, lecz posłusznie unieśli broń, czując że w tej chwili to Ty jesteś panem sytuacji.
//Chyba ręce, a nie broń :v//
-To teraz grzecznie odłóżcie obaj broń na podłogę i ostrożnie kopnijcie je w moją stronę. Zalecam też nie trzymanie palca na spuście, bo mój wtedy robi się nieco nadwrażliwy, wiecie chyba co mam na myśli?- Powiedział cicho i krótko się śmiejąc.
Właściciel
//Mój błąd, chodziło o ręce.//
No i jeden kopnął do Ciebie Magnuma, drugi wyjął jedynie wyrzeźbiony z drewna pistolet, ale też kopnął go do Ciebie.
-Ładna zabaweczka.- Powiedział i na oba pistolety ułożył stopę tak by były w bezpiecznym miejscu. No to teraz możemy się nieco bliżej poznać. Naprawdę sporo tutaj osób nadal żyje, nawet jedna osoba zamieszkuje sobie dalej osobny dom... A wy kim jesteście i jak was zwą? Pamiętajcie, nawet nie próbujcie się odwracać.
Właściciel
- Jesteśmy od Bandytów, więc jeśli chcesz tu jeszcze chwilę pożyć to oddaj mi gnata i spi***alaj. - odparł jeden z mężczyzn, ten do którego należał rewolwer.
-Wiesz, to naprawdę nieładnie tak zwracać się do osoby, która właśnie celuje do ciebie z broni. Ale widzę jesteście jacyś gówno warci skoro dają na dwie osoby jeden pistolet i jakieś drewienko.
Właściciel
- Ktoś powiedział, że jesteśmy tylko we dwóch?
-To pracujecie wyjątkowo cicho, usłyszałbym tego kogoś, więc dam ci jedynie czwórkę za starania.- Powiedział też rozglądając się wzrokiem po domu.
Właściciel
W tym domu nikogo poza Wami nie było.
-No to teraz powiedzcie co niby będzie jak was puszczę wolno. Bo póki co to tylko zarzucacie mi, że jak was nie puszczę i zabiję to nagle będzie ze mną źle, bo ktoś rzekomo się o tym dowie.
Właściciel
- Tak to mniej więcej wygląda, koleś, więc lepiej powstrzymać się od wpakowania nam we łby naboi, dobra?
-No, ale kto miałby się o tym dowiedzieć, szczerze... W dodatku bandyci nie brzmią jak największe przyjemniaczki.
Właściciel
- Zyskujemy przy bliższym poznaniu.
Ten jedynie głośniej odetchnął.
-Oj chłopaki, stawiacie mnie w ciężkiej sytuacji. Z jednej strony niezbyt bezpiecznie tak samemu kroczyć, a z drugiej strony jesteście bandytami i jeszcze groziliście mi tym, że ktoś mnie dorwie nawet nie wiedząc o tym, że zdechliście...
Właściciel
//Panie, jak ja piszę Bandyci z wielkiej to mam na myśli tych Bandytów, o których wspomniało się w spisie frakcji...//
//Wiem o jakich chodzi, ale raczej nie są to osoby o innym stylu życia jak ci pisani z małej litery.//
-Więc pozwolę wam żyć, ale żeby uniknąć dalszego ścigania przez was to zabieram wam tę spluwę, chyba że macie jakieś obiekcje?- Powiedział kręcąc kciukiem bębenek rewolweru.
Właściciel
- Najlepiej byłoby jakbyś nam ją oddał.
-Wtedy nie mam gwarancji tego, że nie zostanę przypadkiem postrzelony.
Właściciel
- Nie ufasz nam? No wiesz co? A my Ci zaufaliśmy...
-Ej chłopaki, stawiacie mnie w bardzo ciężkiej sytuacji. Może i bym sobie dał za was rękę uciąć, ale nie wiem czy teraz nie miałbym ku*wa ręki.