Los Angeles

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Energicznie pokiwała głową, ale sądząc po wyrazie bólu i przerażania na jej twarzy, chodziło bardziej o potwierdzenie, że będzie gadać, niż chęć utraty oka.
Zohan:
//Wybacz, mój błąd.//
- I to jest dobre pytanie... Część z nas wciąż rozważa Las Vegas, bezprawie jak cholera, ale podobno da się wyżyć.

Avatar Zohan666
– Nie lepiej na północ? Nie wiem, Alaska, Kanada i takie inne? Ludzi mniej, ale dzikich zwierząt więcej i to niekoniecznie zdrowych.

Avatar Reichtangle
- Mówiłem? Zawsze można się dogadać - Ściągnął jej knebel i zapytał - Gdzie jest Bonavebtura? Co o nim wiesz?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
- To właśnie te dzikie zwierzęta i Dzicz nas odstraszają.
Reich:
- Nie wiem, naprawdę. - powiedziała i zaczęła płakać, ale szybko dodała, obawiając się ponownego zakneblowania i tortur: - Ale wiem, kto może wiedzieć coś na jego temat! Naprawdę!

Avatar Reichtangle
Właśnie chciał znów zacząć ją torturować, ale uznał że w bazie i tak wszystko z niej wyciągną. Teraz potrzebował jak najszybciej i jako pierwszy zdobyć jakiekolwiek informacje - No dobra kto to jest i gdzie go znajdę - Przy okazji rozejrzał się czy okoliczne budynki są puste

Avatar Zohan666
– No to Grenlandia. – zakończył na tym ten temat.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Na takie wyglądają, ale gdy Wy czailiście się w jednym z domów na przedmieściach, Milicjanci pewnie też pomyśleli sobie, że wszystko gra i w budynkach nikogo nie ma...
- Nie wiem, gdzie go znaleźć, ale wiem, kim jest. To oficer Z-Com, chyba porucznik. A może pułkownik? Nie wiem, nie jestem pewna. To zawsze on znajdywał mnie... Musi coś wiedzieć na ten temat, bo chwalił mi się, że niedawno dostał przydział do sztabu Z-Com w Los Angeles i całej okolicy.
Zohan:
//Czyli teraz jakiś opis okolicy czy coś w tym guście, tak?//

Avatar Reichtangle
- Dahahahaha! Też mi nowina. Może nie wiesz, ale sam na to wpadłem. Problem w tym, że trudno jest dorwać, któregoś z tych żołnierzyków. Trzeba Z-COM-owi przyznać, że zna się na organizacji. Liczyłem, że nasz komandos jest na tyle znany, że nawet taki prostaczek jak ty go zna. A teraz mówisz mi, że mam szukać w całym Los Angeles jakiegoś ważniaka, niczym igłę w stogu siana, tylko po to, aby powiedział mi kilka porad jak znaleźć inną igłę w stogu siana?! Chcesz mi jeszcze coś, powiedzieć, czy resztę mają wyłuskać z ciebie moi bracia w domu, a oni nie będą tacy delikatni jak ja. Uwierz nie będą.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
- Ja go znajdę... Albo on mnie. Sypiamy ze sobą, więc wyciągnę z niego wszystko, obiecuję!
Zohan:
Jak mogłeś zorientować się po wzmocnionej CKM'em barykadzie pilnującej wejścia do tego rejonu miasta, było tu raczej spokojnie. Żadnych Zombie, Bandytów czy innych skubańców, co było miłą odmianą od aury panującej choćby kilkaset metrów stąd, gdzie wpadliście w zasadzkę takich szumowin. Wiele budynków wciąż pozostało pustych i zrujnowanych, ale w innych ludzie albo mieszkali, albo zajmowali się swoimi interesami, choćby naprawiali broń, sprzedawali jedzenie, ubrania i leki, a nawet prowadzili takie przybytki jak bar, kasyno czy dom publiczny.

Avatar Reichtangle
- Ha ha ha - znów się zaśmiał - Nie, nie znajdziesz go, ani on ciebie. Czy ty naprawdę nie rozumiesz swojej sytuacji? Jesteś już martwa. Gdy już wydusimy z ciebie wszystko, po prostu cie spalimy, jak powinno się palić wiedźmy. I nie jestem na tyle naiwny, żeby puścić cie do niego. - Wstał - Ah,gdybyś poczuła skruchę przez te ostatnie dni twojego życie i chciała wyznać swoje grzechy i otrzymać pokutę to wiedz, że zawsze jest miejsce w moim łóżku. Heh. No dobra, odpoczęliśmy, możemy iść. - Podjął przerwany marsz do bazy.

Avatar Zohan666
– Piliście ostatnio piwo lub coś mocniejszego? – obejrzał się za barem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Reich:
Jeden z Twoich kompanów w porę zakneblował jej usta, nim zdążyła błagać o litość czy wołać o pomoc. Dzięki temu dotarliście do bazy bez żadnych opóźnień i niespodzianek.
Zohan:
- Chyba od kilku miesięcy nie mieliśmy nic takiego w ustach. - odparł Rick. - Apokalipsa nie dość, że wzbudza w człowieku najgorsze możliwe instynkty, to jeszcze robi z niego abstynenta.

Avatar Zohan666
– Może wpadniemy do baru zanim wyruszymy na Grenlandię?

Avatar Reichtangle
Jak dobrze być w domu
- Tom, jak tam twoja rana? Ktoś powinien to opatrzyć, idź. Roger idź powiedzieć komuś, że mamy więźnia. - Usiadł na ziemi, czekając.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
- Nie wyruszymy aż tak szybko, ale to i tak dobry pomysł.
Reich:
Twoi podwładni poszli posłusznie wypełnić rozkazy, a po chwili Roger wrócił z jednym Fanatykiem, dość charakterystycznym mężczyzną, ze względu na łysą czaszkę i wytatuowaną twarz, ramiona, przedramiona i klatkę piersiową, które eksponował, chodząc zwykle nagi od pasa w górę, jedynie z krzyżem zawieszonym na szyi.

Avatar Zohan666
– Więc chodźmy. – od razu się odłączył od grupy i ruszył w kierunku baru.

Avatar Reichtangle
Wstał i czekał, czy przybyły Fanatyk coś powie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
Co ciekawe, nie wszyscy poszli za Tobą, jedynie Rick i tamten wielki czarny mieli ochotę chlapnąć coś po drodze. Bar był mały, ale zadbany, choć nie gwarantował zbyt wielu wygód: Rzutki, kilka stolików, kilkanaście krzeseł, długa lada, kilka stołków przy nim, młody barman przecierający kufle, najpewniej żołnierz, bo nosił dość ostentacyjnie parę pistoletów, jeden w kaburze na biodrze, drugi w okolicach żeber. Dostrzegłeś też drugiego żołnierza, prawdziwego draba ze strzelbą. Poza Wami nie było tu innych klientów.
Reich:
Nie poświęcił Ci za wiele uwagi, niemalże całą skupił na schwytanej kobiecie.
- Misja udana, jak rozumiem? - zapytał dopiero po kilku minutach, wreszcie zwracając się do Ciebie.

Avatar Zohan666
Usiadł przy blacie i zapytał barmana:
– Jak miałbym zapłacić za kufel piwa? Normalnych pieniędzy chyba tutaj nie używacie.

Avatar Reichtangle
Prychnął śmiechem z naiwności kolegi, ale zaraz spoważniał:
- Nie. Charles... nie wrócił. Nie znaleźliśmy tego kogo szukamy. Mamy tylko ją, nie wie nic o naszym celu, ale jest z milicji i może nam powiedzieć o ich planowanych r*chach

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zohan:
- Amunicja albo jakieś przydatne pierdoły, jeśli chcesz tylko kufel. Kiedyś sprzedaliśmy całą beczkę dla jednego najemnika, który dał nam karabin M4.
Reich:
- Zajmę się tym. - odparł, głaszcząc kobietę delikatnie po policzku, a ta przerażona odsunęła się, krzycząc coś przez knebel. - A Wy odpocznijcie. Ale pamiętajcie, że Wasza misja się nie skończyła. Jutro wyruszycie na łowy. I pojutrze. I za dwa dni. Tak długo, aż ten komandos będzie martwy lub Wy zginiecie, próbując go zabić. Ale do jutra postaram się Wam załatwić informacje i wsparcie, żeby nie przedłużać tej farsy, ten mężczyzna grał nam wszystkim na nerwach zdecydowanie zbyt długo.

Avatar Reichtangle
- O tak, możesz mi wierzyć, że jak mało kto chcę śmierci tego niewiernego i poświęcę ku temu całą swoją duszę. - Po chwili krępującego milczenia zagadnął - Cóż, czy wszystko ...eee...w porządku tutaj? Wczoraj i dziś byłem dość nieobecny. Czy ktoś podchodził pod naszą bazę? Czy wszyscy zdrowi? Zaczyna nam czegoś brakować?

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Gdyby nie ten komandos, bylibyśmy tu tak szczęśliwi i wolni od zmartwień, jak w rajskim Edenie... Nawet pomimo tego grzesznego świata wokół. Dlatego rozumiesz jaka odpowiedzialność na Tobie spoczywa, prawda? I jaka nagroda Cię czeka, gdy wywiążesz się z tego zadania?
Zapewne chciał też dodać coś o karze, która spotka Cię, gdy zawiedziesz, ale ten Fanatyk wiedział, jak motywować podwładnych i w pewnych sytuacjach trzymać język za zębami.

Avatar Zohan666
– To ile naboi za kufel? – zaczął odciągać zamek od swojego Glocka, aby zaczęły wypadać naboje z magazynka, które następnie kładł na blacie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Amunicja pistoletowa, hę? Powiedzmy, że wystarczą trzy. O ile mówimy o zwykłym piwie.

Avatar Zohan666
– Zwykłe, zwykłe. – oddzielił trzy naboje od reszty i położył je przed barmanem, a resztę włożył do magazynka.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zabrał je, jeden z nich nadgryzając, tak jak starym zwyczajem sprawdzało się, czy moneta, którą wręcza się karczmarzowi, jest złota czy może podrabiana. Potem zaśmiał się i postawił przed Tobą kufel pełen piwa. Zapewne piłeś w życiu lepsze, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Twoi dwaj kompani również zamówili piwo, płacąc własną amunicją.

Avatar Reichtangle
- O tak, wiem co znaczy ten człowiek. Możesz na mnie polegać. Albo wrócę z jego głową, albo...hmm.. nie wrócę w ogóle.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku