Trening czyni mistrza. Ćwiczył nadal.
Ćwiczył, aż mu się znudziło.
Właściciel
Po kilku godzinach miał dość.
No cóż, oparł się gdzieś o ścianę i odpoczął. W sumie przyjrzał się ćwiczącym żółtodziobom.
Właściciel
Był tylko jeden, pojedynkował się ostrą bronią z innym Rycerzem. Już po kilku sekundach obserwowania mogłeś stwierdzić, że ten drugi jest górą w tym pojedynku i właściwie mógłby go skończyć w każdej chwili, ale nie robi tego, prawdopodobnie by nauczyć czegoś nowicjusza. Lub po prostu ma ochotę się z nim pobawić nim go pokona.
Właściciel
Miałeś co obserwować jeszcze kwadrans, bo dopiero wtedy dominujący Rycerz ostatecznie rozbroił i pokonał swego przeciwnika.
Właściciel
Oni wyszli i znów zostałeś sam.
Również opuścił pomieszczenie.
Właściciel
A więc gdzie się teraz uda?
Właściciel
Trafił tam jak na salę treningową: Szybko i bez problemów.
///Ten brak spacji jest szczególnie zabawny.
Odpoczął.
///W sumie jak tutaj są przydzielane zadania?
Właściciel
Odpoczywasz, a siły powoli wracają.
//Aren lub jakiś inny Rycerz przydziela zadania, choć można się do nich zgłosić samemu w poszukiwaniu takowego.//
Właściciel
Niezbyt to ciekawe, ale skoro chce...
Właściciel
Został brutalnie wyrwany z odpoczynku przez pukanie do drzwi.
Horror! Terror!
Wstał i otwarł drzwi.
Właściciel
Stał tam nie kto inny, jak Twój mistrz.
- Pakuj się. Wyruszamy o zmroku.
-Czyli ile czasu mi zostało?
Właściciel
- Tu zawsze jest ciemno. - powiedział z przekąsem i wyszedł, na odchodnym dodając: - Dwie godziny.
Spakował wszystkie swoje rzeczy.
Właściciel
Zajęło Ci to lekko ponad pół godziny.
Udał się jeszcze do stołówki, gdzie przy spokojnym posiłku zmarnował godzinę. Ostatnie pół godziny przeznaczył na czekanie gdzieś koło głównej bramy.
Właściciel
Warto jeszcze wziąć wierzchowca, na pieszo raczej nie pójdziesz.
Nie takie rzeczy się robiło, ruszył po wierzchowca.
Właściciel
Był tam gdzie zawsze, gotów do drogi, podobnie jak pięć innych...
///Mój wierzchowiec to jaszczur, tak?
Dosiadł go.
-No jak tam mały? Czas znowu wykazać się w walce.
Właściciel
//Tak.//
Dla jaszczura to zawsze miła odmiana od panującej tu nudy, więc zaryczał na znak radości i zgody, gotów ruszyć choćby teraz.
I wraz z nim czekał na mistrza pod bramą.
Właściciel
Właśnie wyszedł z zamku w towarzystwie czterech innych Rycerzy, wszyscy razem skierowali się do stajni.
No to szykuje się niezła zabawa, jeżeli wyrusza na nią aż sześciu Rycerzy Śmierci.
Właściciel
Zabawa to się rzeczywiście szykuje, ponieważ razem z Wami idą też Zbrojni Śmierci, jak na razie doliczyłeś się trzech setek.
Poczekał na mistrza, aż ten się pojawi i będzie blisko. Wtedy też odchrząknął.
-Podbijamy coś, czy szykuje się otwarta bitwa?
Właściciel
- Słyszałeś kiedyś o czarnoksiężniku imieniem Tenser Wielki? - spytał, zamiast udzielić odpowiedzi na Twoje pytanie.
-Oprócz tego, że jest czarnoksiężnikiem, to nie.
Właściciel
- Gdybyś władał mieczem i Magią Śmierci tak dobrze jak dowcipem, dorównałbyś już Arenowi.
-Nie mieszaj Arena w to, że nie byłeś w stanie lepiej mnie nauczyć. Mniejsza, ruszamy?
Właściciel
- Dopóki nie powiem o co chodzi, to nie. A więc czarnoksiężnik Tenser stworzył rozliczne artefakty, a naszą misją jest pochwycenie jednego. Szczęśliwie znajduje się on w małym mieście na Plugawych Ziemiach. Jednakże ma wielką moc magiczną, a co sto lat rodzi się osoba, potomek Tensera, która ma za zadanie chronić artefakt, ten zaś w zamian zwiększa moc wybrańca. Musimy zdobyć zarówno artefakt, jak i jego opiekuna. Lub opiekunkę, nie wiadomo.
-Czyli polowanie bez zabijania. Spoko.
Właściciel
- Wycięcie w pień świadków w postaci mieszkańców miasta jest wskazane.
Na te słowa zwrócił swojego wierzchowca w stronę bramy.
-Mów, gdzie jechać.
-Hip Hip Hur... a nie, zaraz. Dobra, niech będzie.
Właściciel
Po chwili pozostali Rycerze się zebrali, Zbrojni ustawili się za Wami w ładną formację i ruszyliście naprzód.
Jechał, choć chciał wiedzieć więcej.
-Nazwa miasta?