Właściciel
Nie wiem jak długie musiałby mieć ręce, by były one dłuższe od młota mężczyzny, ale jedynie uderzyłeś w powietrze, a przeciwnik głośno się zaśmiał.
// Nah źle opisałem ;-; //
Dalej utrzymywał pewną odległość od przeciwnika. Tym razem, nie zrobi jakiegoś głupiego błędu. Gdyby przeciwnik zaatakowałby jak ostatnio, to znowu wykonałby unik. Zbliżyłby się do niego, na dość bliską odległość, najlepiej taką, żeby mógł uderzyć do w nogę. Najlepiej gdyby mógł uderzyć w kolano.
Właściciel
Uderzenie pięścią w kolano raczej byłoby jedynie okazją do tego, że dostałbyś młotem w głowę, bo do tego trzeba się schylić, a nóg przecież mechanicznych nie masz. Dlatego też ten przeciwnik jedynie wymieniał się z tobą spojrzeniami.
Puścił mu oczko. Może to go jakoś sprowokuje? Cóż, wygląda na to, że jedynym ciosem, jaki może zadać będzie atak w plecy. Szukał dalej łuku, bo ten poprzedni upuścił podczas robienia uniku. Miło byłoby gdyby była też jakaś strzała. Podczas poszukiwań nie spuszczał przeciwnika z oczu, od czasu do czasu puszczając mu zalotnie oczko.
Właściciel
Najwidoczniej nie zrobiło to na nim większego wrażenia, niż obrzydzenie. No, ale łuk znajdował się w pobliżu, może tym razem uda ci się go podnieść bez dostania za to.
Spróbował złapać ów broń. Gdyby przeciwnik chciał zaatakować, spróbowałby wykonać unik za jego plecy, żeby uderzyć go w nie pięścią. Może jakoś kręgosłup mu złamie, albo co.
Właściciel
Nawet, gdyby chciał zaatakować to taki manewr byłby raczej zbyt niemożliwy, okrążenie kogoś takiego bez jego wiedzy to raczej sprawa niemożliwa. No, ale podniosłeś łuk, a on nieco przykucnął, by zaraz zostać osłoniętym przez dwóch tarczowników.
Nałożył strzałę, i czekał. Może zamiast okrążyć, to chociaż uniknąć ataku młotem, i spróbować go złamać? Czekał, aż zadzieje się coś ciekawego.
Właściciel
Może się to uda, ale on nawet nie atakuje.
Czekał więc na jego atak. Może czeka aż się zmęczę?
Właściciel
No niestety, póki co to czeka aż wystrzelisz strzałę.
Strzelił, starał się trafić prosto w jego twarz. Niestety może jeden tarczownik przyjmie strzałę na tarczę, ale może go to jakoś sprowokuje?
Właściciel
Na jego szczęście tarcze całkowicie go zakrywał, więc strzał się nie udał. W dodatku nie byłeś zbyt dobrym strzelcem, ba - w ogóle nie byłeś strzelcem, więc strzała nawet nie trafiłaby go w głowę. Ale skoroś wystrzelił swoją jedyną strzałę to oni rozluźnili szyk, a dryblas zaczął biec w twoim kierunku.
Przygotował się do zrobienia uniku. Spojrzał jeszcze szybko za siebie, jeśli starczyło mu na to czasu. Jeśli nie, to skupił się na zrobieniu uniku, i szybkim ataku w jakąś odsłoniętą część ciała.
Właściciel
Nie miał przed czym unikać, póki co tylko na niego biegł. No, ale zamiast w ciebie wykonywać zamach to pchnął młotem w twoim kierunku, by cię powalić, czego na szczęście uniknąłeś. Przeciwnik nie był odsłonięty w żaden sposób skoro nawet nie miałeś do niego zasięgu.
Spróbował się zbliżyć. Jeśli byłoby to niemożliwe, to dalej czekał, na dogodną okazję, żeby uniknąć. Niezbyt daleko, tylko tak żeby mógł od razu go zaatakować.
Właściciel
Twoje zbliżanie się zostało jedynie potraktowane zamachem z młota w twoim kierunku, przez co dalej musiałeś cofnąć się na jakiś bezpieczniejszy dystans, miał nad tobą przewagę pod tym względem, więc lepiej coś wymyślić.
Szukał jakiegoś miecza, czy czegoś podobnego. Gdyby go znalazł, to rzuciłby nim, w przeciwnika. Gdyby ten spróbował zrobić, unik to doskoczyłby, i spróbował zaatakować. Gdyby jednak chciał zaatakować młotem, to spróbowałby zniszczyć go jednym ciosem pięści, lub chociaż uszkodzić.
Właściciel
Kiedy ty sobie szukałeś miecza nawet nie leżącego w pobliżu to przeciwnik znowu do ciebie podbił i spróbował cię zaatakować, a uderzanie w pędzący na ciebie młot jest bardzo głupie, tak więc zrobiłeś przed nim unik.
Sprawdził jak daleko jest od przeciwnika. Jeśli wystarczy do niego jeden krok, to wykonał go, i potem uderzył w losową część przeciwnika, by potem uciec. Gdyby był dalej, to zrobiłby kilka kroków do tyłu, i nabierając piasku, czy czegoś tam do dłoni. Sypnąłby nim, i wtedy by się zbliżył.
Właściciel
Byłeś o garść kroków od mężczyzny, zupełnie jak tą garść piachu, którą właśnie sypnąłeś mu w oczy co przeciwnika wytrącając go z równowagi, skończyło się to na tym, że on zaczął trzymać młot w jednej dłoni i na oślep nim wymachiwać, a drugą ręką zaczął przecierać oczy.
Szybko się zbliżył, i uderzył go prosto w brzuch, lub w rękę, którą trzymał młot. Uważał aby nie oberwać od broni.
Właściciel
Niestety nie można mieć róży bez kolców, zaraz po tym jak wyprowadziłeś cios w jego żołądek to ten zadał ci cios w ramię, na szczęście nie było to, aż tak mocne jakby miał użyć dwóch rąk, ale za to zaraz potem przeciwnik padł, a reszta bandytów zaczęła iść w długą.
Wziął, młot, i spróbował nim rzucić w jednego. Miał nadzieję że już nie wrócą. Na wszelki wypadek, dobił przeciwnika kilkoma uderzeniami. Kiedy już wszystko się wydarzyło, ruszył w stronę miasta.
Właściciel
Na rzucaniu tak samo się nie znałeś, więc przeleciał tylko ten młot obok jednego z nich, reszta uciekła hen hen daleko. Ty dla pewności załatwiłeś dryblasa i mogłeś wracać do miasta, zależy tylko czy uwierzą ci w to, że ich załatwiłeś.
Ruszył w stronę miasta. Gdyby nie uwierzył najzwyczajniej w świecie pokazałby im to miejsce, twierdząc że to kryjówka bandytów.
Właściciel
Zależy komu teraz chciałby to miejsce pokazać, bo raczej nie straży pod bramą.
Temu gościowi, co zlecił wyczyszczenie obozu. Ruszył w kierunku jego sklepu// Czy co on tam miał .-. //.
Właściciel
Problem był taki, że był środek nocy, a sklep był zamknięty.
Jeśli nie czuł się zmęczony, to zaczął spacerować po mieście. Gdyby czuł się senny, to poszukałby miejsca, gdzie mógłby spać. Żałował że nie zabrał ze sobą pieniędzy.
Właściciel
Tak jak wcześniej było wspomniane, chipy w twojej głowie skutecznie ograniczały potrzebę snu, ale twoje myszkowanie po mieście trwało w najlepsze, pomimo pory dnia nadal był jakiś ruch na zewnątrz, głównie straży.
Spacerował po mieście, kiedy spotkał jakiegoś strażnika pytał:
- Przepraszam, jest jakieś miejsce, które całkiem nieźle wygląda nocą? Oczywiście w mieście lub okolicach.
Właściciel
-Zależy co rozumieć przez nieźle, dla niektórych zamtuz jest jak piękne malowidło...
Właściciel
-Nocą jestem na służbie, więc ni ch*ja nie ma dla mnie takich miejsc.
- Mam jeszcze jedno pytanie, i już sobie idę. Jest gdzieś w mieście jakiś wielki park, albo coś podobnego? Dużo zieleni, i takie tam.
Właściciel
-Zieleń masz za miastem, tego w mieście nie trzeba.
W takim razie spacerował po mieście bez celu, czekając aż nastanie świt.
Właściciel
Cóż, nie było to ani ekscytujące, ani krótkie, ale wreszcie nastał nowy dzień.
Poszedł więc w stronę miejsca pracy jego zleceniodawcy. Ciekawi się, czy da radę wyżyć z takiego typu zleceń.
Właściciel
Sklep na twoje szczęście był otwarty, a w środku siedział zaspany mężczyzna, który jak wiadomo był twoim zleceniodawcą.
- Dzień dobry, wyczyściłem obozowisko bandytów.
Właściciel
-Ach, bandyci...- Powiedział jeszcze ziewając i zakrywając przy tym usta. Gildia wyznaczyła nagrodę czterystu sztuk złota, może być?
- Pewnie.- Jeśli zleceniodawca dał mu pieniądze, to wziął je, i poszedł do tablic ogłoszeń, szukać zlecenia podobnego do tego, które przed chwilą wypełnił.
Właściciel
Wiewiur:
Najwidoczniej, ci bandyci mieli monopol na okradanie kupców, bo takich ogłoszeń już nie było.
Max:
Wreszcie po całym dniu drogi bez niebezpieczeństw widziałeś już na horyzoncie miasto Enover.
Cóż to szukał jakis innych, gdzie jego mechaniczne ręce się przydadzą. Choćby i przy zadaniach gdzie nie trzeba obijać mord.
Pobiegł więc tam. Sprawdził czy Eagle za nim poleciał.
Właściciel
Wiewiur:
Mogłeś zawsze pomóc przy przenoszeniu czegoś, a na ogół takiej pomocy potrzebowali handlarze.
Max:
Trochę głupio byłoby jakby tego nie zrobił, ale nie przedłużając zaraz trafiłeś za bramy miasta.
Poszedł więc na Targ, gdyby któryś handlarz miał dużo ciężkiego towaru, podszedłby do niego, oferując pomoc.
Zobaczył czy są strażnicy. Jeżeli nie, to wszedł. Jeżeli są, to czekał aż coś powiedzą.