Elfi Las

Avatar Creepy_Family
-Cudnie..-mruknął i usiadł niepewnie na jedno z miejsc. Czekając aż Brian usiądzie obok niego, postawił wiewiórkę na stole.- Tylko niczego nie ruszaj! -pogroził jej palcem.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Nie histeryzuj. - mruknął Brian siadając.
Dziecko siedzące naprzeciw Shina zaśmiało się i pogłaskało wiewiórkę. Brian zajął się za to kanapkami.
- Weź sobie Shin, póki są jeszcze te ze zwykłego chleba.

Avatar Creepy_Family
-Mhm..- wziął kanapkę i uśmiechnął się do dziecka. Dał kawałek wiewiórce żeby miała się czymś z zająć. Rozsiadł się wygodnie na swoim miejscu i zaczął jeść suchą kromkę chleba.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
//To w końcu kanapkę czy suchy chleb?

Avatar Creepy_Family
//ehh.. Kanapka... ;-;//

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Kanapka smakowała nawet nieźle. Elfy zajmowały się sobą, roznawiając. Nikt Shina nie zaczepiał, poza zaciekawionymi elfiątkami spoglądającymi na niego ukradkiem. Wiewiórka zajęła się jedzeniem.

Avatar Creepy_Family
Sięgnął po drugą kanapkę.
-Mmm.. Pyszne!-mruknął do Briana patrząc na elfiątka.- Hmm.. Jokera nigdy nie widziały?-spojrzał na wiewiórkę.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Rzadko widują kogoś obcego. Ja już byłem tu kilka razy. Mówią, że jesteś zaklinaczem wiewiórek. - zaśmiał się Brian.

Avatar Creepy_Family
Zaśmiał się.
-Może prawda..- pogłaskał wiewiórkę.- Może ją jakoś nazwać? Tylko jak..- rozejrzał się wokoło.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Cóż, wymyśl coś. - mruknął Brian, po czym powiedział coś do dziecka. - Iverin proponuje Psotkę. - skinął głową w stronę drobnego elfa, brudnego od dżemu.

Avatar Creepy_Family
-Niech będzie!- uśmiechnął się do Iverina.- Śliczne imię, pasuje do niej..- westchnął.- Zbieramy się już?- zerknął na Briana.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Zaraz.
Brian pogadał chwilę z Iverinem, wspominając imię Psotki. Elfek kilkakrotnie próbował je powtórzyć, po czym znów zagadał Briana.
- Haha, Iverin chce ci coś dać.
Elfek jednym susem przeskoczył stół i stanął przy Shinie. Z kieszeni swego lekkiego ubrania wyjął kamyk na rzemyku. Kamyk był czarny, mieniący się czerwonymi żyłkami.
- Prosi, żebyś go wziął. - mruknął Brian.

Avatar Creepy_Family
-Yhym.. -wziął podarek od elfa.-Dziękuję.-uśmiechnął się lekko do chłopca podziwiając kamyk.- Cudny.. Dziwne, dlaczego tak się mieni?

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Nie jestem geologiem, jak jakiegoś spotkamy, to się zapytasz. Wyruszamy. - rzucił coś do elfów na pożegnanie, po czym ruszył dalej.
Iverin pomachał im na pożegnanie, a Psotka wdrapała się na ramię Shina.

Avatar Creepy_Family
Odmachał elfowi uśmiechając się pod nosem. Podbiegł do Briana.
-Dzisiaj ostatni dzień..-wzdrygnął się.- Ile zajmie nam dotarcie do Ervell?-mruknął.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Tyle co dotarcie tutaj z Donii, może mniej. - odparł Brian. - Im szybciej się ruszymy, tym szybciej dojdziemy.
Brian szedł przed siebie, spoglądając na busz i utrzymując ten sam kierunek.

Avatar Creepy_Family
Poszedł za nim nucąc cicho pod nosem. Pogłaskał Psotkę po brzuszku i zaczął przyglądać się wszystkiemu dookoła niego.
-Od kogo dostaniemy karty? Ktoś tam mieszka?

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Jeden tam mieszka, drugi ponoć tam przesiaduje, bo potrzebuje takiego klimatu. Zresztą, prawie ich nie znam.
Misterie rosły tu i tam, razem z innymi kwiatami, Wiał przyjemny, pachnący kwiatami wiatr.

Avatar Creepy_Family
-Aham..- mruknął cicho wciągając zapach kwiatów.- Tak słodko pachną..-spojrzał na kwiatki.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Szli dalej. Brian nic nie mówił. Kwiaty pachniały dalej, w powietrzu latały świetliki i wróżki, a po drzewach łaziły wiewiórki i dzięcioły. Właśnie mijali niewielką polankę.

Avatar Creepy_Family
-Wróżki..-zaśmiał się w duchu.- Może tutaj z któryś mieszka..-mruknął, z cieniem uśmiechu na ustach, pokazując na polankę.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Jak mówię, że w Ervell, to w Ervell. - mruknął Brian.
Na polance leżał koszyk, wokół którego latały świetliki.

Avatar Creepy_Family
-K-koszyk..? Ehh...-takie myśli zaczęły kłębić się w jego głowie.-Mój sen..-przeczesał włosy uważając na wiewiórkę na jego ramieniu.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Brian szedł dalej, najwyraźniej nie zwrócił uwagi na koszyk.
- Shin, jak teraz będziesz się ociągał, może być źle.

Avatar Creepy_Family
-Dlaczego?-podbiegł do niego po raz ostatni zerkając na koszyk. Wzdrygnął się.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Bo się pogubimy. Im szybciej dostaniemy się do Ervell, tym szybciej odnajdziemy dla ciebie karty. Czy to nie jest logiczne, Shin?
Brian był względnie spokojny, ale cały czas spoglądał nerwowo na słońce.

Avatar Creepy_Family
-No jest..-mruknął cicho.- Pasowałoby się ruszyć..- również spojrzał na słońce.- A jeżeli nie zdążymy?

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Nie ma czasu na gdybanie, Shin. - pociągnął go za nadgarstek Brian.
Iluzjonista wytrwale ciągnął Shina przed siebie, zostawiając polankę w tyle. Minęli małą wioskę, a za nią teren zrobił się bardziej podmokły.

Avatar Creepy_Family
-To już tutaj?- Shin spojrzał na podmokłą ziemię. Zeknął na ramię, by upewnić się czy Psotka jest na swoim miejscu.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- A widzisz tu rzekę? Bo ja niezbyt.
Jednak po kolejnych minutach marszu słychać było szum wody. Zobaczyli mnóstwo domków, porządniejszych od namiotów, w których spali. Tu i ówdzie przechodzili ludzie, ale w okolicy o wiele więcej było elfów. Oto Ervell.

//you know what i mean

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Miasteczko szybko zniknęło mi z oczu, niknąc w gąszczu. Psisko pędziło bardzo szybko, zręcznie omijając niskie gałęzie, w które mógłby wpaść chłopak.

Psisko biegło dalej wytrwale, w pewnym momencie jednak zbaczając ze ścieżki i biegnąc na przełaj, cudem omijając bagna. Może było nawigowane w jakiś nadprzyrodzony sposób? Kto to wie. W końcu dało się poczuć mocny zapach siarki, a pies wybiegł z lasu.

//Tak bardzo chcę to dziś skończyć, że robię tylko taki posy~

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Głęboki wdech mu pomógł, a Martha wystająca z kieszeni z zaciekawieniem obserwowała sobie świat. //btw jaka ona jest duża teraz?// Lewis rzucił kapelusz na tył wozu i zarzucił poplątanymi włosami. No i ruszyli, szybko docierając do czegoś przypominającego przejście graniczne, przez co po okazaniu dokumentów przejechali bez problemu.
Las był bardzo... zielony? Cóż, było w nim nieco dusznawo, jak to w takich kompleksach roślinnych. Wokół latały kolorowe motyle, a od ziemi po wyższe gałezie rosło mnóstwo kwiatów.
- Ach... uwielbiam to miejsce. - wzruszyła się pani doktor.

Avatar
Konto usunięte
//Taka niby duża, ale jeszcze nie. Średnia.

Daniel nic nie powiedział, tylko rozglądał się wkoło. Po kilku minutach chcąc nie chcąc musiał ściągnąć bluzę. Było dość cieplo. Chłopak mógł się założyć, że tu pamiątek nie sprzedają, ale może to i lepiej? Wątpił by cokolwiek oddałoby urodę oraz atmosferę tego miejsca.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Jechali przyjemnie, ale wolniej niż w drodze do Donii.
- Uwaga na wróżki i komary. - zaśmiał się Lewis, gdy nad nimi przeleciało kilka drobnych stworzonek.

Avatar
Konto usunięte
Daniel spojrzał z zaciekawieniem na te dziwne istotki, zwane wróżkami. Nie mógł im się co prawda lepiej przyjrzeć, ale mniej więcej zaspokoil swoją ciekawość.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Jedna z nich, całkiem mała zleciała niżej i uszczypnęła Daniela w nos, po czym poleciała w swoją stronę. Poza tym było spokojnie, a Martha czasem próbowała sięgnąć po któregoś motyla.

Avatar
Konto usunięte
Cóż, to małe rude zwierze zawsze moglo za czymś wyskoczyć w krzaki, więc Daniel musial dwoić się i troić, by przypadkiem tak się nie stało. Nie mial ochoty buszować po gęstej roślinności. Już raz za Marthą gonil. I skoczyło się to w tym właśnie miejscu.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Martha jednak po jakimś czasie się poddała i biernie obserwowała okoliczną przyrodę. Tak jadąc minęli jakąś wioskę, gdzie z zainteresowaniem patrzyły na nich długouche dzieciaki.

Avatar
Konto usunięte
//Ale to by było niezłe... Aczkolwiek nie wnikam w twój plan.

-Ile będziemy jeszcze jechać?- Zapytał się Daniel, uśmiechając się do dzieciaków. Były urocze, choć bardzo podobne do takich... Zwykłych dzieci.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
//Czasem mam taką cholerną ochotę kopnąć fabułę w dupę o jakieś sto postów, żeby już się znaleźli... ale się nie daa...

- Blisko. - rzucił Lewis, gdy dało się słyszeć szum wody. - Słyszysz? To już Gwyn, a Ervell leży nad Gwyn.

Avatar
Konto usunięte
-Gwyn to rzeka?- Odwrócił głowę, by spojrzeć na Lewisa. Dawno nie był na rzeką... Westchnął. Gdy był mniejszy często chodził. Głównie z rodzicami. Chętnie by poszedł.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
- Ano. W słońcu wydaje się biała, stąd nazwa. - rzucił Lewis.
Droga była już lekko porządniejsza, a las odrobinę mniej gęsty. Pośród drzew dało się zobaczyć rozrzucone domki.

Czemu wszystkich tak te elfy fascynują? Zmiana tematu~

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Cała czwórka szybko zebrała się do wozu i wedle drogowskazów pojechali na północ, jeszcze bardziej w głąb lasu.
W lesie zaczęło się rozległe bagnisko, a wóz jechał po drodze z dziwnych, długich, pnących się nad wodą drzew. Martha zasnęła na.kolanach pani doktor, więc nie było z nią problemu by miała czasem wypaść czy coś.

Avatar
Konto usunięte
Daniel wydawał się zamyslony, tak iż nawet nie zwracał uwagi na drogę. O czym myślał? O różnych rzeczach. Choć głównie o przyszłości. Przy tym wszystkim, najprawdopodobniej nieświadomie, przegrywał palec wskazujący lewej ręki.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Mógł myśleć ile chciał, bo pani doktor byłam całkowicie zajęta sobą, a Lewis drogą. A Martha dalej spała, mrucząc przez sen.

Avatar
Konto usunięte
Spojrzał na kota i lekko uśmiechnął się. Mu było dobrze... Najwiekszym zmartwieniem Marthy było przecież to, czy jedzenie przyjdzie na czas oraz chęć pieszczot.
Bywało, że Daniel zastanawiał się co by było gdyby Deus nie musiał uciekać. Choć w sumie sam skazał się na taki los...

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Niestety, nadal nie odnalazł go, więc nie mógł go spytać. Przez monotonnię jazdy poczuł się nieco senny.

Avatar
Konto usunięte
Położył sobie kolana pod brodę oraz założył kaptur. Cicho westchnął, zamykając ocZy.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Właścicielka
Po kilku chwilach już był w śnie, przy ognisku wieczorem. Widział mnóstwo gwiazd. Kilka kroków od ogniska, w półmroku były dwie postacie. Całowały się, jednak jedna z nich została mocno odepchnięta i upadła niedaleko ogniska. Daniel mógł ją rozpoznać. Kizuka z głupim uśmiechem patrzyła na przelatujące nad jej głową iskierki.
- Czego chcesz? - odparł szorstko znajomy Danielowi głos z mroku.
- Zawsze muszę czegoś chcieć? - odparła Kizuka.
- No jasne. Zawsze tak się rzucałaś, gdy czegoś ode mnie chciałaś. - odparł i wyszedł z mroku. Deus.
- Danielowy pocałunek, co? Jeff woli francuski... - przerwała, gdy niebieskowłosy ją kopnął.
- To już dawno przestało być śmieszne. Czego?
- Pożegnać się.

Avatar
Konto usunięte
Daniel jak zauroczony wpatrywał się w Deusa. Na twarzy chłopaka widać było zdziwienie, ale jednocześnie w kącikach nieco rozwartych ust dało zobaczyć się uśmiech. Zacisnął pięści, starając się nie ruszyć nagle w stronę niebieskowłosego.
Daniel zapamiętał go nieco młodszego, ale... Czas w końcu płynie.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku