Właściciel
- Jestem tylko doradcą, panie, a więc robię to, co potrafię najlepiej: Doradzam.
-A kogo by tu zabrać na to?
Właściciel
- Liczba mieszkańców wioski zmniejszyła się na tyle, że nie ma wielkiego wyboru, panie... Co najmniej kilku wojów i ludzi, którzy nie wykonują nic specjalnego...
-I tych więc zawiadom, że ruszają ze mną.
Właściciel
Ukłonił się i odszedł, aby wykonać Twój rozkaz.
Poczekał gdzieś, sprawdzając uzbrojenie.
Właściciel
Wszystko na swoim miejscu, może poza wystrzelonymi bełtami. Ogółem broń wypadałoby też wyczyścić, choć z drugiej strony krew na klingach i ostrza robi niezłe wrażenie, prawda?
Nie tak jak bród, wyczyścił więc broń.
Właściciel
Poszło sprawnie, akurat gdy skończyłeś wrócił Twój wierny doradca wraz z dwójką wojów, nieco z tyłu widziałeś kilku zwykłych mieszkańców osady, którzy pewnie mieli robić Wam za tragarzy i ogółem sługusów. Chociaż to nie Wam, ale Tobie, w końcu to Ty tu byłeś wodzem... Cholera, świetne uczucie, nie? Być tyle czasu pachołkiem jakiegoś Maga, a teraz zamienić się rolami.
Szkoda że nie mieli magów.
Właściciel
Wszyscy pokiwali głowami, więc teraz nie pozostaje nic innego jak tylko ich poprowadzić.
Właściciel
Wskazówki doradcy powinny być dokładne... Właściwie to były, gdyż wieczorem trafiliście do jednej ze wspomnianych wcześniej osad.
Właściciel
Jest wieczór, tylko w okolicy bramy palą się pochodnie dla garści wartowników, pewnie jeszcze Was nie widzą, a jeśli już to traktują jak zwykłych podróżnych.
Właściciel
- Kto idzie? - spytał jeden z wartowników, a pozostali zacisnęli mocniej dłonie na drzewcach włóczni, zaś kilku łuczników na murach wycelowało w Was swoje strzały naciągnięte już na cięciwy.
-Przywódca innej wioski, sprawy pokojowe.
Właściciel
To im najwyraźniej wystarczyło, bp po chwili wkroczyliście do wioski, jednakże strażnicy otoczyli Was tuż po wejściu.
- Jakiej wioski? - spytał jeden, chyba ich dowódca lub ktoś inny wysoki rangą. Tudzież o wysokim ego. - I co za ludzie? - dodał, wskazując na Twoją obstawę.
-Nie zainteresowałem się nazwą wioski, którą przejąłem po walce o dowództwo ze starym wodzem. Ci ludzie to moi poddani i osoby mi towarzyszące. Trafiłem do Valusa, czy Morgena?
Właściciel
- Tego pierwszego. A co? Masz jakieś interesy do wodza?
Właściciel
- Oni też? - spytał, wskazując na towarzyszących Ci ludzi.
-Zwykły wymóg, na który nalegał doradca.
Właściciel
Pokiwał głową z widocznym zrozumieniem, zapewne był świadkiem takich eskapad w wykonaniu własnego wodza, a może i sam był ich uczestnikiem... Tak czy inaczej, strażnicy wrócili na posterunki, tylko Twój rozmówca wskazał na jednego, aby ten z kolei poprowadził Was do siedziby swego wodza, co też od razu uczynił.
Właściciel
Gdy trafiłeś na miejsce, zdałeś sobie sprawę, że widziałeś już coś podobnego: Konstrukcja przypominała dworek szlachecki, jednakże znacznie mniejszy, wykonany z innych materiałów i uproszczony konstrukcyjnie. Cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, prawda? Poza tym strażnik poszedł powiadomić wodza o Waszym przybyciu.
Właściciel
W końcu wyszło dwóch strażników, identycznych jak ci pod bramą, a za nimi dobrze zbudowany mężczyzna po trzydziestce w stroju nocnym, którego najpewniej obudzono, abyście mogli się z nim spotkać.
- O co chodzi? - spytał, tłumiąc ziewnięcie.
-Witaj Valusie. Jestem Borys. Nowy przywódca wioski, więc zamierzam upewnić się co do relacji z wami.
Właściciel
- Jaki przywódca? Jakiej wioski?
-Nie interesowałem się nazwiskiem przywódcy. Jednakże Morgen żyje, więc ten odpada.
Właściciel
- I co w związku z tym? - zapytał, gdy już zrozumiał o kogo Ci chodzi.
Właściciel
- Nie mogłeś przyjść o jakiejś normalnej porze?
-Nie, gdyż miałbyś całą noc zamartwiania się, czy wyjdzie to na plus, czy minus.
Właściciel
- Przełóżmy to chociaż do rana, dobra?
Właściciel
Pokiwał głową i zniknął z powrotem w swym domu.
A on sam poszukał swoich ludzi.
Właściciel
Wciąż byli z Tobą, czekając z tyłu w milczeniu.
-Więc? Polowanie, czy idziemy zrobić sobie miejsce do spania?
Właściciel
Po ich zmęczonych wyrazach twarzy odpowiedź nasuwała się sama.
- Mamy kilka wolnych kwater dla podróżnych. - wtrącił strażnik, który Was tu przyprowadził.
-A więc tam się udamy.
-Trzeba będzie stworzyć coś takiego u nas
Właściciel
Pokiwał głową i po chwili sprowadził Was do średniej wielkości chaty, w której znajdowała się izba, gdzie mogło udać się na spoczynek nawet dziesięć osób, a skóry, futra i klepisko czyniły to nawet komfortowym wypoczynkiem.
Właściciel
Idąc za przykładem wodza, także reszta udała się na odpoczynek. Chwilę później wszyscy zasnęliście, budząc się dopiero rankiem.