Właściciel
Kuternoga odwrócił się i ruszył do budynku.
A on tak stał, nie miał za bardzo co ze sobą zrobić.
Właściciel
No raczej Kuternoga mu nie powie.
W sumie racja. Udał się gdzieś na bok, byleby nie przeszkadzać innym.
No to teraz czekał na decyzję tych z góry, niewiele innego miał do roboty.
Właściciel
No cóż, na szybko nie da się wyjaśnić tego, że straciło się cały cholerny oddział.
I co niby miał z tym fantem zrobić? Zagrozić im giwerą i kazać ogarniać procedury szybciej? Niezbyt, więc czekał.
Właściciel
Zapadł zmrok, a sam zgłodniał.
Wziął się za swój prowiant.
Doskonale. Jakiś namiot czy cokolwiek innego?
Poszukał jakiegoś, który wyglądał na oficerski lub dowódczy.
W takim razie ustawił się przed wejściem.
- Sir? Można wejść?
Właściciel
Wszedł do namiotu, gdzie był komputer, stolik, dwa krzesła i hamak.
//Wujaszku.... ;-;//
Ktoś w środku? Poza Kuternogą?
- Dalsze wytyczne? Zostałem sam z całego oddziału, więc nie wiem zbytnio co ze sobą zrobić.
Właściciel
-Możesz znaleźć sobie środek transportu do waszej bazy?
- Myślę, że zabiorę się na lotniskowiec helikopterem, który nas tu dowiózł, o ile jeszcze tu jest. Jeśli nie, to nie mam jak wrócić na okręt.
Właściciel
-Spokojnie, ściągnę tutaj ten śmigłowiec i sobie odlecisz.
- Myślę, że resztą zajmą się moi przełożeni na lotniskowcu, więc nie. - odrzekł i wyszedł.
Właściciel
Po blisko czterech godzinach przyleciał śmigłowiec.
No to pora się załadować na pokład, aby polecieć na lotniskowiec.
Właściciel
///Ta, zmiana tematu. Lotniskowiec, ty zaczynasz.