Właściciel
O ile strzała gówno zdziałała, to rozcięcie kłódki mieczem pomogło, a właściwie uszkodzenie jej, gdyż dalej musiałeś już pracować własnymi dłońmi i mięśniami. Ale udało się i mogłeś wreszcie uchylić wieko pudełka, choć podświadomie czujesz obawę przed zawartością, która magicznie buchnie Ci w twarz.
-Czy wszyscy jesteśmy gotów na to?
Teatralnie zwrócił się do reszty.
Właściciel
- Otwieraj, nie pie**ol, bo tu ku*wa korzenie zapuśim. - powiedział jeden z Orków, kiedy to drugi zielonoskóry, Drow i Rivert pokiwali jedynie głowami.
Właściciel
Wnętrze kuferka wyłożone było jakąś czarną tkaniną, lecz miała ona tylko chronić bardziej wartościową zawartość, czyli złoty amulet z niebieskim klejnotem w kształcie owalu oraz tuzin złotych pierścieni z klejnotami, a także mały, srebrny sztylet.
-Amulet, pierścienie i sztylet.
Mówiąc to położył kuferek na stole.
Właściciel
- Zabierajmy to i wynosimy się stąd, Vigo sam nas podzieli. - powiedział Rivert, a reszta poparła go mniej lub bardziej chętnie.
-W kuferku, czy w jakiejś torbie?
Właściciel
- Dopóki jakiś specjalista od artefaktów tego nie zbada to wolałbym, żebyś zostawił to tak, jak jest.
-Dobra.
Zabrał kuferek i ruszył z nimi.
///Spodziewałem się broni, kostura, a nawet kapelusza zagłady. Jednak amulet mnie zaskoczył. Bo on jest tutaj najpotężniejszy, prawda?
Właściciel
//Vader, nie powiem Ci co dostaniesz na urodziny (nie, nie nowy respirator), więc tutaj tym bardziej nie popsuję niespodzianki).//
Ruszyliście tak drogą powrotną, mijając wszelkie źródełka, krypty i sarkofagi. Ogółem, nic ciekawego.
No i oby tak zostało aż do dotarcia do Nowego Gilgasz.
Właściciel
No nie do końca, bo tuż pod wejściem zauważyliście swojego koleżkę, któremu to odciąłeś łeb, uzbrojonego już ździebko inaczej, bo w wielki miecz i równie wielki topór, który to zaraz ruszył w Waszym kierunku, dziwnie żwawo jak na swoje gabaryty i stan życia po życiu.
Właściciel
- Wiedziałem, że poszło za łatwo. - mruknął pod nosem Rivert, podczas gdy Drow bezskutecznie strzelił do monstrum kilka razy z kuszy, a Orkowie zaczęli inkantację zaklęć.
-Jak myślisz, tym razem metoda wypali, czy się nauczył?
Właściciel
- A niech zdycha jak najszybciej, żebyśmy mieli w końcu spokój.
-Można spróbować artefaktami.
Właściciel
Pokręcił sceptycznie głową, jak każdy człowiek nie lubiący Magii, Magów i magicznych artefaktów. Lecz, co zabawne, to obecnie Magowie ratują Wasze życie, miotając pociskami Magii Ognia i Mroku w tę abominację. Choć nie robi to na niej wrażenia, to przynajmniej ją spowalnia... A gdy podczas jednego z magicznych ataków stwór pochylił czaszkę, zauważyłeś tam małe wgłębienie, które już coś Ci przypominało... Czyżby nie te samo, na których kładłeś figurki? Na tamtym piedestale?
-Chyba na coś wpadłem, zaraz wracam.
Używając magii cienia starał się dostać prosto do tamtego piedestalu.
Właściciel
Musiałeś to rozłożyć na kilka teleportacji, ale się udało. Tyle z dobrych wieści, bo zła jest taka, że tam również czeka taki wielki Szkielet, choć pozbawiony już wgłębienia na czaszce.
-No... witaj cholero.
Szkielet zaatakował?
Właściciel
Jak najbardziej, wymachując na przemian wielkim mieczem i toporem.
No cóż, z użyciem magii cienia starał się dostać do stołu i nie myśląc długo wyjął jedną figurkę.
Właściciel
To się udało, lecz topór kościanego wojownika roztrzaskał ołtarz i jedną z figurek chwilę po tym, jak się tam pojawiłeś.
I nadal tam stał, prawda? Szkieleton rozpie**olu?
Właściciel
Nie, nie stał tam, ale stał już o kilka kroków bliżej Ciebie, wyraźnie nie marnując czasu. Widać, że gość chciał zabić Ciebie, a potem resztę i znów zamknąć się w sarkofagu żeby spokojnie gnić.
Zabrał ostatnią figurkę i użył magii mroku, by być jak najdalej od niego.
Właściciel
Udało się, gdyż słyszysz odgłosy walki reszty grupy z drugim Szkieletem, acz ten sadzi długie susy, aby dognać Cię i dokończyć, co zaczął... Wiele mu chyba nie brakuje, sądząc po odgłosie kroków, które zbliżają się z każdą chwilą.
Właściciel
I wróciłeś na miejsce, gdzie Orkowie, Rivert i Drow toczą ciężki pojedynek z kościejem, acz wszyscy wciąż żyją. Za to drugi już Cię prawie dogonił.
No cóż, teraz pora się dostać mu na kark.
Właściciel
Powinno to być proste, gdyż wciąż jest zajęty walką z resztą grupy, acz zauważył przybycie intruza, przez co zaczął się miotać, aby Cię zrzucić. Teraz musisz bardziej skupić się na utrzymaniu się na jego masywnym karku niż postawieniu posążka tam, gdzie trzeba.
No cóż, to właśnie starał się zrobić.
-Zająć mu ręce! Drow, do mnie kuźwa!
Właściciel
Korzystając z Magii spróbował, a właściwie znalazł się za Szkieletem i Tobą, o krok od niego, gotów wskoczyć tam, jeśli będzie potrzeba. Zajęcie rąk było już łatwiejsze, zwłaszcza przy miotających zaklęcia Orkach i wymachującym bronią Rivercie, na których to uwagę musiał poświęcić Szkielet, a przynajmniej dopóki nie wkroczy do akcji ten drugi, który już się pojawił i ruszył w Waszym kierunku.
Raz kozie śmierć. Spróbował się dostać przed jego twarz na tyle długo, żeby jak najszybciej umieścić figurkę w otworze w jego czaszce. Jeżeli będzie trzeba to nogi oparł o tę dziurę w miejscu nosa, żeby być wyżej.
Właściciel
Ten karkołomny wyczyn jakoś Ci się udał, a Szkielet znieruchomiał. Może nie upadł, ale stał jak stał i nic nie robił. W przeciwieństwie do drugiego, który wykorzystał chwilę Waszej zadumy i zaatakował Riverta oraz jednego z Orków. O ile ten pierwszy zdołał uskoczyć przed jego mieczem, to drugiemu zabrakło szczęścia i zginął od ciosu topora. Drugi Ork, napędzany gniewem po stracie towarzysza, zaspał przeciwnika ognistymi kulami, dając Wam czas na przegrupowanie się i dalszą walkę.
Szkieleton przestał walczyć. Kryształ go zniewolił. A czy to może oznaczać...Chyba warto spróbować. Wydał więc mu rozkaz.
-Zniszcz tego szkieleta.
Wskazał dłonią na mordercę orka.
Właściciel
Ani drgnął, acz oczy zaśmieciły mu się i zmieniły kolor na zielony. Chwilę później ruszył w kierunku wskazanego celu, a najemnicy z ochotą zrobili mu miejsce. Drugi Szkielet wzniósł miecz i topór, aby za jego pomocą zaatakować i Ciebie, i jego, korzystając z faktu, że wciąż siedzisz mu na karku.
Ouh, by zapomniał. Użył magii by pojawić się za najemnikami, by z dalszej odległości obserwować walkę.
Właściciel
Przeciwnik Twojego kościanego faworyta był w lepszej sytuacji, gdyż posiadał broń, Twój zaś miał determinację, czy jak tam ten szajs nazywają. Niemniej, zaszarżował dziko, nie przestając nawet z toporem w karku. Później zdołał wyrwać miecz swojemu przeciwnikowi, powalić go i przystawić mu do miejsca, gdzie powinien mieć gardło. Szamotanina i kotłowanina trwała jakiś czas, a później w końcu przeciwnik znieruchomiał bez głowy, zaś drugi Szkielet wyrwał topór ze swojego ciała, podniósł miecz i odwrócił się do Ciebie.
Uniósł kciuk do góry ciesząc się jak dzecko.
-Cieszę się, że jesteś po naszej stronie Szkieketon.
Właściciel
Nie zareagował co prawda, ale rzeczywiście jest.
- Mamy skrzynkę artefaktów i nowego kumpla. - podsumował Rivert. - Zadanie wykonane. Pora wracać.
-No to ruszamy? Tutaj nie ma jak pochować poległego.
Właściciel
- Niewiele z niego zostało. - mruknął Rivert, wskazując na zwłoki w faktycznie nie najlepszym stanie.
- A zaje**ć Ci? - spytał drugi Ork, zaś jego pięści dosłownie zapłonęły. - Bratko tutaj leżeć nie będzie. To przeklęta ziemia.
-Szkieleton, weź zwłoki orka. Ostrożnie.
Właściciel
Wykonał polecenie, zabierając co się da, a właściwie to co było w dobrym stanie.
-Pora wracać, pochowamy go już w Cesarstwie.
Właściciel
- Do Cesarstwa niewiele z niego zostanie. - zauważył dość przytomnie Drow.
-Obawiam się, że nasz towarzysz się nie zgodzi na to, by został pogrzebany w Mrocznym Królestwie