Właściciel
Kraina ta to synonim źródła wszelkiego zła, nieszczęść i kataklizmów nawiedzających Elarid od milenium, w czym jest sporo prawdy. W końcu to tu rezydował przed swą ostateczną klęską sam Melkis, Mroczny Pradawny, który widocznie zmienił tę krainę, czego skutki widoczne są do dziś: Jest to czarna i wyjałowiona ziemia, popękana i bez życia. Powietrze jest wiecznie zatrute wonią siarki i oparami licznych wulkanów, spośród których największym jest Czarna Góra. Życie w znanej w Verden czy gdziekolwiek indziej formie praktycznie nie istnieje.
Po klęsce Melkisa swoją kryjówkę znaleźli tu rozmaici Muageniści, Demonolodzy, Nekromanci, Magowie Mroku i wielu więcej, a swe główne lub pomniejsze placówki mają Rycerze Śmierci, Zbrojni Śmierci, Pakt Trzech, Kolektyw Cienia, Nosgoth i liczne inne.
Zabudowa jest raczej oszczędna, to albo fortece i inne budowle użytkowane przez wyżej wymienionych, albo pradawne ruiny, czasem z czasów Wojen Pradawnych, lub późniejszych mrocznych władców, którzy pragnęli założyć tu swoje państwo i ruszyć z niego na krucjatę przeciwko siłom dobra.
Przez tak wielkie nagromadzenie zła zdolności magiczne wszystkich Magów ożywających złej Magii automatycznie rosną, a im dłużej się tu przebywa, tym są większe. Odwrotna sytuacja ma miejsce w wypadku dobrej Magii i Magów. Niezależnie od tego, jakiej Magii się używa, o ile w ogóle, to wiele istot o słabych umysłach narażonych jest na pomieszanie zmysłów.
Unikalnym zjawiskiem, widocznym tylko tutaj, zwłaszcza w czasie czarnych jak smoła nocy, są burze z piorunami o fioletowej barwie, których genezy nikt do dziś nie odkrył.
//Chętnie odwiedzane miejsce, co nie?
Właściciel
Vader:
Wreszcie Ci się udało. Ty, Rivert i pozostali, czyli trzech typów, którzy dopiero dzień wcześniej pokazali Ci, kim są. A mianowicie byli to dwaj Orkowie. Jeden występował w roli Maga Mroku, choć zapewne kontrolował też inne dziedziny Złej Magii, a drugi był nie tylko utalentowanym wojownikiem, ale i Magiem Leczenia, Ognia i Błyskawic. Trzeci był Drow, Mag Cienia i Dymu, typowy skrytobójca.
Przyjazne i optymistyczne combo. Jak na razie podążał z nimi, chociaż zastanawiał się, jak ma wyglądać ten artefakt.
Właściciel
Zatrzymaliście się na znak Riverta, który jechał przodem.
Zatrzymał się zgodnie ze znakiem znajomego. Z lekka rozejrzał się po okolicy.
Właściciel
Tak więc zatrzymałeś się. Rivert wskazał na coś, co się do Was zbliża, na chwilę obecną nie możesz stwierdzić, co dokładnie. Poza tym teren taki, jak zwykle, czyli szara lub czarna ziemia, wypalona niemalże do cna. Gdzieniegdzie trochę kamyków, ale to by było w sumie na tyle.
Westchnął.
Z torby obok siodła wyjął swoją maskę, otarł ją i się powierzchownie przyjrzał. Żadnych wgłębień, żadnych dowodów na to, że kiedyś walczył i w nią oberwał. Ale to się zawsze może zmienić. Ubrał ją.
-Ile procent szans na to, że dzisiaj coś będzie chciało nas zabić? Dwa razy?
Właściciel
- Na pewno coś będzie próbowało nas zabić i to nie raz. - mruknął Ork władający Magią Mroku. Drugi zawtórował mu pomrukiem.
- Cokolwiek to jest, wypada się przygotować. - dodał Rivert.
-Wiadomo.
Sprawdził, czy wszystkie jego sztylety i miecze wychodzą łatwo z pochw, a następnie z kołczanu wyciągnął trzy strzały i umieścił je przy nodze, by było łatwiej je wyciągnąć i przygotować do strzału.
Właściciel
Wszystko się powiodło, a Ty szybko rozpoznałeś w grupie istoty podobne do wilków, a więc one, Wargi lub Wilkołaki.
Czekał na jakikolwiek sygnał.
Właściciel
Brak takowego, bo wszyscy czekali w napięciu.
Czekał dalej, przygotowując łuk i dodatkową strzałę z kołczanu.
Właściciel
Nagle Rivert spiął swego wierzchowca i rzucił się do ucieczki, po chwili reszta zrobiła podobnie. Stało się tak z racji tego, że te dziwne stwory biegną prosto na Was.
No cóż, nie wypada grać samotnego bohatera. Ruszył za nimi, starając się nie być ostatnim w tym czymś.
Właściciel
Twoja tusza była znacznie mniejsza niż ta Orków, więc spokojnie ich wyprzedziłeś i jesteś teraz trzeci. A stwory ciągle się zbliżają. Są już na tyle blisko, że możesz spokojnie stwierdzić, iż to właśnie Wilkołaki, ale nadzwyczaj wyrośnięte. Każdy ma dwukrotnie większe gabaryty niż zwykły. Za to pokryte są jednakowo czarną sierścią i mają żółte ślepia.
-To jak, mogę zacząć strzelać?
Właściciel
Nikt nic nie odpowiedział, ale jeśli Drow wystrzelił, to raczej możesz. Choć bełt jego jednoręcznej kuszy, mimo faktu, że trafił prosto między oczy bestii, to ta jednak nadal biegnie ku Wam. Twarda sztuka.
Z racji tego, że nie był ostatni odwrócił się, wycelował i wystrzelił, a następnie starał się odzyskać swoją dawną pozycję.
Właściciel
Wszystko się udało, lecz strzała trafiła innego Wilkołaka i to w bark.
Przebiegł kolejne metry i powtórzył poprzedni ruch.
Właściciel
Tak właściwie to Twój koń przebiegł te metry, a druga strzała ugodziła tę samą bestię co wcześniej, tym razem w głowę.
I prawdopodobnie nie zabiło tego. Lekka tandeta. Wypada uciekać dalej.
Właściciel
No i uciekacie, ale Wilkołaki mają ochotę na pościg, więc nie odpuszczają.
Tak przy szybkich obrotach zastanawia się, jak zgubić pościg. Mając na uwadze to, że ktoś mu towarzyszy.
Właściciel
Problem ten postanowił rozwiązać Ork, który uderzył w trzy Wilkołaki na raz. Jeden padł śmiertelnie martwy, porażony piorunem, a dwa inne uciekły, z palącym się futrem. Zostały jeszcze trzy.
I te właśnie ostrzeliwał z łuku.
Właściciel
Zdołałeś, na spółkę z Drowem, zabić jednego, drugiego zabił pocisk Magii Mroku Orka, a ostatni dał za wygraną i uciekł.
-Teraz tylko nic nie wykrakać.
Właściciel
Właśnie dlatego nikt nic nie mówił, ale chyba faktycznie się Wam udało.
Czekał więc, bo nic nie warto mówić.
Właściciel
- Szybka decyzja: Rozbijamy obóz czy jedziemy dalej? - spytał Rivert.
-Wolałbym założyć obóz trochę wyżej, ale z przymusu tu też mógłby być.
///Dzisiaj tylko Xavierem ;-;
Właściciel
- Ciężko tu znaleźć jakieś wyżej położone miejsce, ale zawsze możemy poszukać.
//Ok.//
Kiwnął głową, przy okazji czekając na zdanie innych.
Właściciel
Pozostali przystali na ten pomysł i ruszyliście.
Ruszył z nimi, wypatrując takowego miejsca.
Właściciel
Po dość długiej wędrówce wypatrzyliście mały pagórek, gdzie też się udaliście. Wszyscy zaczęli rozbijać obóz.
Żeby nie okazać się dupkiem pomagał swoim kompanom z obozem.
Właściciel
No i w końcu rozbiliście mały, acz przytulny i bezpieczny obóz.
Czekał na dalsze polecenia.
Właściciel
Rivert zaczął rozpalać ognisko, reszta zajęła się swoimi zajęciami.
Odsunął się gdzieś na skraj obozowiska, obserwując okolicę i sprawdzając stan ostrości noży i pozostałych broni.
Właściciel
Wszystko ostre, sprawne i gotowe do użycia.
Teraz pozostawało liczyć na nudę i odpoczynek.
Właściciel
Chyba nie masz jak na to liczyć, bo bystre oczy Drowa dostrzegły około tuzina czarnych punkcików na horyzoncie.
- Tam. - wskazał na niebo. - Zbliżają się szybko.
-Jakieś przypuszczenia, co to za przeciwnik?
Właściciel
- Za duże jak na ptaki, ale zbyt małe na Smoki. - powiedział Rivert.