Miasto Gilgasz.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ray:
- Ta, pewno. - odparł krótko i chwycił za centymetr krawiecki, za pomocą którego ściągnął Twoje wymiary, aby wiedzieć, jaki rozmiar munduru ma Ci wręczyć. Potem odszedł do budynku i wrócił po kilku minutach z kompletnym ekwipunkiem: Brązowymi wysokimi butami ze skóry, skórzanym pasem z żelazną klamrą, pochwą na miecz, niebieskimi spodniami i koszulą, skórzanym pancerzem z naszytymi nań płytkami żelaza, hełmem bez ochrony twarzy, mieczem jednoręcznym, migdałową tarczą, sztyletem i włócznią.
Attero:
Tym razem bezdyskusyjnie wygrał kapitan, ku coraz większej frustracji chorążego, który wlewał w siebie kolejne porcje trunków, co raczej nie zaowocuje w przyszłości poprawą atmosfery przy stole. Ale, z drugiej strony, czemu nie wykorzystać tego na własną korzyść?
Mozimo:
- Pffy, owoce. - prychnął, wyciągając ząbkowany nóż, którym zaczął sobie dłubać między zębami, podczas gdy jadłeś jabłko. - Miałbym dla Ciebie taką jedną robotę. Bo jesteś gotowy na wszystko, prawda?

Avatar Mozimo
- Tak. - odparł ze spokojem. - Nie ma rzeczy niemożliwych - Dodał. - A więc co to za robota? - zapytał kończąc jabłko.

Avatar RayGuy_Player
- dziękuję - ukłonił się, po czym wziął swój ekwipunek, rozglądając się za jakąś szatnią.

//Jest coś takiego w średniowieczu?

Avatar Vader0PL
///Do eventu trzeba jakoś wejść.
Szeth "Kotal" Aogad
-Szeth Aogad, najemnik, poszukiwanie pracy, przybyłem drogą prowadzącą do Hammer, więc można uznać, że stamtąd przybywam.
Stara, lecz sprawdzona formułka stosowana przez strażników miast była już dla Szetha nudna, jednak starał się nie sprawić sobie kłopotów w mieście jeszcze zanim do tego miasta wszedł. Zwłaszcza ze strażnikami, których było więcej, niż on miał cierpliwości. Po wypowiedzeniu formułki w twarz strażnika czekał na jakiś odzew.

Avatar Radiotelegrafista
Tissaen Delamoon

Niewysoka goblinka zbliżała się do jednej z bram miasta. Nareszcie, bo w końcu maszerowała już od dłuższego czasu i wręcz marzyła o tym, żeby dzisiaj już tylko odpocząć w jakiejś karczmie, a jutro zabrać się za obrabianie lokalnych idiotów z ich złota.

Avatar Zohan666
Właśnie kończył kufel piwa w jakieś niewielkiej karczmie, w której wynajął pokój na jeszcze jedną noc. Co jakiś czas wracał myślami do ostatniej nieprzespanej nocy z jakąś elfką, której nie znał nawet imienia, ale czy jest to ważne? Ważne, że zaspokoiła jego potrzeby.
– Karczmarzu, dolej jeszcze. – zwrócił się, przesuwając kufel w jego stronę.

Avatar JurekBzdurek
Cassander wiedział, że jeszcze nie czas by triumfować, jednak pozwolił sobie na delikatny uśmiech, po czym ruszył na następne piętro, w dalszym ciągu utrzymując wszelkie możliwe środki ostrożności, by nie zostać wykrytym, jednak zorientować się w sytuacji.

Avatar JurekBzdurek
W Pod nogami krasnoludki, obskórnej tawernie w dokach stanowiącej prze jakiś jeszcze czas ich stałą bazę wypadową, przy niewielkim, odrapanym stoliku pod oknem siedziały cztery przyjaciółki, towarzyszki broni - oddział najemniczy Matki Bitki. Goblinka Zera Koro zwana Meduzą, nieźle już podpita, opowiadała właśnie jakiś zawiły i zrozumiały chyba tylko dla siebie żart, gubiąc się przy tym raz po raz, śledzona przez przysłuch*jacą się jej z politowaniem Grubaskę - borowinę Saronellę Verticali, przywodczynię grupy o wyglądzie dziecka i rozsądku wykraczającym daleko poza granice możliwości jej towarzyszek. Siedząca obok niej (na macie na podłodze, gdyż nie istnieją krzesła odpowiednich gabarytów) półolbrzymka Gryta Googh, "Córeczka", nawet nie próbowała udać, że nuży ją niezrozumiała dykteryjka, układając wielką głowę na udach ukochanej, cicho pochrapują,wstrząsając przy tym całym stołem. Ostatnia osoba w wesołej kompanii, jedyna przed którą stał jeszcze nie całkiem pusty kubek, nie przyłączyła się do ogolnego wesołego nastroju - nigdy tego nie potrafiła. Siedziała więc teraz, z zaciśniętymi w wyrazie wiecznego niezadowolenia ustami, i bawiła się monetą, myśląc przy tym, że do funkcjonowania potrzebują zlecenia, rekrutek i motywacji, a żadnego z tych czynników nie była w stanie dostrzec na horyzoncie

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mozimo:
- Straż miejska wystawiła nagrodę za moją głowę, ale nie jest wielka. Podniesie się, gdy zabiję takiego jednego ch*jka z ich szeregów, którego nienawidzę i ukręciłbym mu łeb bez żadnych problemów. Dobrze mi się tu żyje, nie mam ochoty co chwila napi**dalać się z jakimś łowcą nagród, więc jeśli Ty to zrobisz, rozwiążesz mój problem, a ja pomogę Ci z Twoim.
Ray:
//A czemu miałoby nie być?//
Znalazłeś takową i dość szybko wdziałeś na siebie cały nowy strój, który idealnie pasował, głównie dzięki zdjętym przez Krasnoluda wcześniej wymiarom.
Vader:
Strażników może i nie przekonałeś do końca, ale żaden z nich nie był na tyle głupi czy odważny, żeby spróbować odmówić Ci wejścia do miasta, w tych małych człowieczkach budziłeś autentyczną grozę. Tak czy siak, wkroczyłeś do miasta bez większych problemów, a nawet szybciej, niż zwykle.
Radio:
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? - zapytał Cię jeden ze strażników, obracając w niwecz plany szybkiego wejścia do Gilgasz.
Zohan:
Skinął głową, bez słowa ponownie nalewając do pełna złocistego trunku bogów do Twojego kufla, wypełniając go niemalże po same brzegi.
- Dwa złota. - powiedział, wyciągając dłoń.
Jurek:
Dzięki owej ostrożności w porę wypatrzyłeś strażnika stojącego na szczycie schodów prowadzących na kolejną kondygnację, a potem skryłeś się, nim ten zdołał dojrzeć Ciebie.

- Weselszych ludzi widywałam na pogrzebach. - powiedziała przywódczyni grupy, zerkając na Ciebie. - Jeśli nie chcesz z nami odpoczywać, przydaj się na coś, i rozejrzyj po mieście. - dodała, mając zapewne na myśli właśnie to, co Cię martwiło: Poszukiwanie zleceń czy nowych członkiń grupy.

Avatar JurekBzdurek
Cassaner
W takich wypadkach robota włamywacza to przede wszystkim cierpliwość. Poprawił naniesienie trucizny paraliżującej na sztylecie, starając się wypatrzeć w drugiej broni, wykorzystywanej jako lusterko jeśli oświetlenie pozwala wykonać to bez puszczania "zajączków", lub bardzo ostrożnie wychylając zza rogu, moment, gdy tamten odwróci się tak, by umożliwić wróżkowi niepostrzeżone wbicie mu sztyletu lub przynajmniej przemknięcie się dalej za plecami strażnika

Ara
Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, łapiąc w powietrzu monetkę, jednak wstała, zmęczona bezczynnością -Gdzie waszym zdaniem najlepiej zacząć? - spytała, szykując się do wyjścia

Avatar Vader0PL
Szeth "Kotal" Aogad
Po wkroczeniu do miasta rozejrzał się i udał na wprost główną ulicą. Będzie musiał zarobić na jedzenie, żeby wystarczyło mu na dalszą podróż.

Avatar Mozimo
- opowiedz mi coś więcej. - powiedział. Myśląc, że to będzie całkiem łatwe zadanie.

Avatar RayGuy_Player
Pokazał się krasnoludowi.
- i jak wyglądam?

Avatar Hadesares
//to ja też jakoś zacznę//

W ostatniej karczmie nie pozwolili mi zostać, bo gościł już tam jakiś inny grajek. Oczywiście położyłbym się natychmiast spać, ale wpierw muszę zarobić na nocleg... Nawet nie jestem pewien czy dam radę dziś cokolwiek zagrać, aczkolwiek nie mam zamiaru spać na ulicy. Szedłem dalej rozglądając się za karczmą starając się nie zasnąć. Miecz już ciążył przy pasie...

Avatar Zohan666
Wyjął dwie monety z mieszka i przejechał nimi po blacie. Następnie wziął duży łyk piwka.
– Masz może na zbyciu jakieś mapy, księgi i inne takie? – zagadał do karczmarza.

Avatar JurekBzdurek
//Tu pewnie przeczytasz. Nie zapomnij pamiętać o Uruk-haiiu

Avatar Radiotelegrafista
Przewróciła oczami i podniosła wzrok na strażników. Nie lubiła tych ceregieli:
– Tissaen Delamoon, osiedlisko Kelshwak (zazwyczaj podawała tą zabiedzoną wiochę jako miejsce pochodzenia), podróżniczka (//chłopka czy mieszczanka po prostu brzmią źle//), cel to postój w podróży. – Odpowiedziała spokojnie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Radio:
I gdy nudnych formalności stało się za dość, bramy miasta stanęły przed Tobą otworem.
Zohan:
- Czytać, pisać i liczyć to ja muszę umieć, żeby biznes prowadzić, ale jakoś poza tym mnie to nie interesuje. - odparł, zaprzeczając. Pewnie jedynie księgi, jakie posiadał, to te rachunkowe i zaopatrzeniowe, a przy ich lekturze w najlepszym wypadku usnąłbyś po kilku minutach.
Hades:
//No najwyższa pora.//
Gilgasz musiało sprostać wymaganiom podróżnych, których były tu setki, jeśli nie tysiące, co było bezpośrednio związane z tym, że była to stolica verdeńskiego handlu: Kupcy, najemnicy ich chroniący, złodzieje, bandyci, oni wszyscy potrzebowali dachu nad głową. Ciebie wędrówki w poszukiwaniu takiego lokum zaprowadziły aż do portu i karczmy o urokliwej nazwie "Elfickie Ramiona". W domyśle pewnie chodziło o to, że owe ramiona należały do Elfki, nie Elfa. Chociaż, kto tam wie tych drzewojebów...
Vader:
Zarobku możesz poszukać przy jednej z licznych tablic ogłoszeń, ale zawsze pozostaje też stare, dobre, wypytanie kogoś, choćby karczmarza w jednej z gospód.
Mozimo:
I rzeczywiście, tak się zapowiadało, musiałeś tylko zgładzić jednego z miejskich strażników. Ponury Opój nie wiedział, kiedy i gdzie pełni warty bądź mieszka, ale też niespecjalnie się tym przejmował, trafisz na niego prędzej czy później. Był mężczyzną, człowiekiem w średnim wieku, po trzydziestce, o niebieskich oczach, krótkich, czarnych włosach, i charakterystycznej bliźnie na lewym policzku. Zwykle w patrolach towarzyszył mu inny miejski strażnik, Elf o imieniu Finwil, choć o nim Opój również nie miał za wiele informacji. Choć tego nie powiedział, to domyśliłeś się, że najpewniej będziesz musiał zgładzić też jego, choć pozostawienie go przy życiu byłoby lepszą opcją, wtedy doniesie miejskiej straży, kto zabił, i podejrzenia nie spadną automatycznie na Krasnoluda, który miał z ludzkim strażnikiem na pieńku.
Ray:
- Jak każdy nowy rekrut. Bierz broń i zmiataj, tutaj moja fucha się kończy. - odparł, żegnając się lekkim kuksańcem w udo, do barku by nie sięgnął. Również ton jego głosu był dość przyjacielski.
Jurek:
Żeby wbić mu sztylet w ciało, musiałbyś celować w szparę pomiędzy zbroją a hełmem, co utrudnia sprawę, tak jak i to, że masywny strażnik zasłania sobą niemalże całe drzwi, przez co raczej ciężko będzie Ci się przemknąć obok niego niezauważenie.

- Najlepiej w karczmach. Zacznij w tych gorszych, na przykład w porcie.

Avatar Hadesares
//myślałem, że będzie jakiś post startowy do eventu. Mogliście mnie pogonić//

Ah, drzewojeby.

Wszedłem do środka, mając nadzieję że nie zobaczę jakiegoś chlewu

Avatar RayGuy_Player
- dzięki. Postaram się nie zginąć pierwszego dnia - zaśmiał się, po czym wrócił do strażników.
- no i stało się. Zostałem strażnikiem! - uśmiechnął się. - Których kiedyś okradałem - dopowiedział w myślach.

Avatar JurekBzdurek
Nie za dobrze, zwłaszcza, że nie ma możliwości, by wywabił go w inne miejsce, ponieważ poniżej leżeli nieprzytomni strażnicy. Z alchemicznych zabawek pozostał mu ten nieszczęsny superklej (zapomniał już właściwie co nim kierowało, gdy go tworzył), ostatnie kadzidełko (gdy wróci do domu koniecznie musi zrobić ich więcej, tak na zapas) i reszta substancji która przeżarła kraty w kanałach. Zastanowił się, czy nie widział innych schodów na górę

-Akurat o tym, gdzie w tym mieście są najgorsze karczmy wiem lepiej niż wy wszystkie razem wzięte, ale dobrze- kobieta wstała od stolika, zostawiając na nim kilka monet, i biorąc swą broń ruszyła do najbliższej pobliskiej tawerny cieszącej się złą sławą

Avatar Mozimo
- Zgoda - oznajmił poczym podał dłoń krasnoludowi. - wiesz może na jakim poziomie stoją jego umiejętności walki? To bardzo ważne - zapytał pełen ciekawości w końcu od tego będzie zależało powodzenie w misji.

Avatar Radiotelegrafista
Ah, kolejne piękne, pełne głupców miasto! Tissaen odetchnęła pełną piersią i przeciągnęła się. Była zmęczona, więc nie marnując kolejnych, zbędnych minut, udała się na poszukiwanie zajazdu bądź karczmy, w której mogłaby spędzić noc.

Avatar Zohan666
– Szkoda. – wypil trochę złotego trunku. – A znasz kogoś, kto mógłby sprzedać jakieś mapy? Ale nie takie zwykłe... Bardziej, hm... niezwykłe?

Avatar Vader0PL
Szeth "Kotal" Aogad
W takich to więc warunkach szukania pracy udał się do tablicy ogłoszeń.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Hades:
Była to jedna z tych porządnych karczm, w której nie cuchnęło, była czysta, dobrze oświetlona, a przy tym oferowała porządny posiłek, barwną paletę alkoholi, lokum na piętrze i kilka zgrabnych Elfek-kelnerek, stąd pewnie zresztą nazwa lokalu...
Ray:
Dalecy byli od tego, żeby Ci pogratulować albo uściskać z tego powodu, więc jedynie mruknęli jakieś pozytywne epitety pod nosami. Ty zaś tak czekałeś, dopóki nie zobaczyłeś wysokiego i postawnego mężczyzny w uniformie podobnym do Twojego, z mieczem przy pasie, niebieską peleryną powiewającą za plecami i opaską na oku, choć nie zasłaniała całkowicie oczodołu, więc widziałeś fragmenty przechodzącej przez niego blizny.
Mozimo:
- Nie wiem, nie walczyłem z nim, ale to strażnik miejski i siedzi w tej robocie od kilku lat, nie jesteś jakiś byle chłopkiem, którego ktoś wyciągnął z gnoju, zabrał widły, dał włócznię i kazał patrolować ulice.
Radio:
Karczm było tutaj wiele, mogłaś wybierać i przebierać w różnego rodzaju przybytkach, różniących się od siebie umiejscowieniem w mieście, jakością, wielkością i tego typu szczegółami.
Zohan:
- Ta... - odparł, o dziwo twierdząco, wbrew Twoim przypuszczeniom. - Jest taki jeden. Dużo pływa, zwiedził chyba cały świat. On na pewno jakieś ma.
Vader:
Nie mogłeś narzekać na ich brak, gorzej, że wszystkie polegały właściwie na tym samym, czyli polowaniu na bandytów poza miastem lub chronieniu kupców na drodze z Gilgasz do innego większego miasta Elarid.
Pośród tych wtórnych zleceń przebijało się jedno, bowiem też sprowadzało się do ochrony, ale nie karawany, tylko okrętu płynącego w daleki rejs.
Jurek:
Niestety nie, była to jedyna droga prowadząca na wyższe kondygnacje wieży.

Dość szybko ją znalazłaś, cuchnęło z niej na kilometr, a chwilę przed Twoim przybyciem drzwiami na zbity pysk wyleciał jakiś człowiek, lądując twarzą w rynsztoku. Nie wiesz, jak ten lokal się nazywa, bo nawet nie ma szyldu z nazwą czy rysunkiem, ale to i tak tylko przysparza mu odpowiednio złej sławy, której poszukujesz.

Avatar Hadesares
Dobrze, że jest tu tak ładnie, aczkolwiek ceny mogły być większe przez to. Nie przejmowałem się tym. Podszedłem do karczmarza.
- Miło mi cię poznać. Jestem grajkiem i mam prostą ofertę: w zamian za nocleg i ciepły posiłek ja przez kilka godzin tu pogram na mej lutni, co być może przyciągnie nowych klientów. Zgoda?

Avatar JurekBzdurek
Możliwe, że jest jeszcze jedna opcja, zanim zacznie kombinować. spróbował ocenić, czy udałoby mu się szybko usunąć delikwenta dzięki magii pustki

Znali ją tam, również z czasów przed wyzwoleniem. Otwierając drzwi kopniakiem wkroczyła dziarsko do środka i podchodząc prosto do lady zażądała "pić!", nie licząc w tej spelunce na możliwość doboru trunków. Zlustrowała przy tym wzrokiem karczmę, szukając kobiet, bo była to jedna z niewielu zasad, których w zespole nie należało łamać - żadnych facetów.

Avatar Radiotelegrafista
Udała się do takiej, która nie wyglądała jak zad orka, ale nie musiała też posiadać drzwi frontowych wysadzanych diamentami. Zależało jej na tym, by pogodzić sensowną ilość komfortu z sensowną ceną.

Avatar Zohan666
– Pewnie siedzi w jakieś karczmie nieopodal portu i pije?

Avatar Vader0PL
Szeth "Kotal" Aogad
To brzmiało już ciekawiej. Zwłaszcza, że ten cholerny Zakon nie dogoni go na tak otwartej przestrzeni. Można rzecz, że zadanie doskonałe, a i nie będzie się musiał troszczyć o pokarm i o miejsce do spania. To było więc oczywiste, że zadanie to postanowił przyjąć, więc poszukał lokalizacji pracodawcy, po czym tam się udał.

Avatar Mozimo
- Umowa stoi. Wkrótce wrócę. - powiedział ciesząc się z możliwości wyładowania swojego wzbierającego gniewu. Na twarzy miał szaleńczy uśmiech. - możesz uznać, że już jest martwy. - dodał, po czym odszedł od stołu kierując się do wyjścia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mozimo:
- Uwierzę, jak zobaczę! - odkrzyknął Krasnolud, gdy znalazłeś się już przy wyjściu. Niemniej, bez trudu opuściłeś karczmę, tylko co teraz? Co dalej? Jak wykonasz to zadanie, które zlecił Ci sam Ponury Opój?
Vader:
Kierując się odpowiednimi wskazówkami, wkroczyłeś do portu, a w jednym z doków dostrzegłeś marynarzy różnych ras, głównie ludzi, ale też Elfy, Krasnoludy, Styriców, jednego Naga i wielu innych. Zajęli byli ładowaniem różnych skrzynek i beczek na pokład okazałej, pomalowanej na czarno galery, o której wspomniano w treści zlecenia. Mówiło ono również o tym, że powinieneś porozmawiać z kapitanem tej jednostki, nie przedstawiono jego imienia, ale i tak dostrzegłeś go bez trudu, przemawiał bowiem do swoich marynarzy, stojąc na jednej ze skrzynek, a odziany był w czerń, tego koloru były jego buty, spodnie, pas, koszula, kamizelka, kapelusz i pochwa na rapier.
Zohan:
- Rzadko kiedy widywałem go w karczmach, a jak już, to gdy jego załoga chleje, to on siedzi i pali albo po prostu siedzi. Wątpię, żeby nie chlał przez całe życie, ale chyba nie lubi pić tutaj, w Gilgasz.
Radio:
Znalazłaś taką bez trudu, wypełniona była klientami najróżniejszych ras i profesji, którzy również przybyli tu, aby najeść się, napić, odpocząć i wynająć pokój na noc za rozsądną cenę i bez obaw o to, że ktoś poderżnie im w nocy gardło.
Hades:
- Nie narzekam na brak klientów. - odparł, co było oczywistą odmową na Twoją ofertę.
Jurek:
Prawdopodobnie tak, ale to rozwiązanie na krótką metę, na dodatek będziesz przez to mógł zabrać ze sobą mniej łupów.

Niestety, nie dostrzegłaś żadnej, poza jakąś młodą, może nastoletnią, dziewczyną z rasy ludzi, która siedziała w skąpym stroju obok jakiegoś Orka, który otoczył ją niezdarnie ramieniem. Bez trudu poznałaś w niej niewolnicę tego zielonego debila.
- Dwa złota. - powiedział karczmarz, stawiając przy Tobie kufel pełen podłej jakości piwa.

Avatar Hadesares
Lekko się zdenerwowałem, ale fałszywie się uśmiechnęłem.
- W takim razie po prostu tu przenocuję. Mógłbym wynająć pokój na jedną noc?

Avatar Radiotelegrafista
Podeszła do kontuaru, licząc na to, że ktokolwiek opiekujący się tym przybytkiem zauważy ją (a bardziej jej kapelusz). Nie miała przecież zamiaru wspinać się na ladę! Jeżeli oczekiwanie przedłużało się, zapukała w kontuar.

Avatar Vader0PL
Szeth "Kotal" Aogad
Kapitan, który miał gust. Dobrze, może nie będzie idiotą. Spokojnym krokiem ruszył do niego i stanął w pobliżu czekając, aż skończy przemawiać. Przy okazji skrzyżował ręce.

Avatar Zohan666
– Na jakim statku przesiaduje?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Hades:
Pokiwał głową i wręczył Ci kluczyki.
- Piętro, drugie drzwi na lewo. Dziesięć złota za noc.
Radio:
Musiałaś niestety zapukać, a gdy karczmarz wychylił głowę zza lady, aby Cię dostrzec, ryknął śmiechem na całe gardło, tak zabawna wydawała mu się cała ta sytuacja.
Vader:
- W sprawie pracy? - zagadnął tylko, mierząc Cię wzrokiem. Trzeba przyznać, że był też dość konkretny.
Zohan:
- To galera, mówią na nią "Czarny Jastrząb". Ciężko nie rozpoznać, żaden inny kapitan nie maluje swojego okrętu na jedną barwę, w tym wypadku na czarno. A nawet, jak nie znajdziesz, to popytaj kogoś w porcie, oni tam dobrze znają galerę, kapitana i załogę. Tylko się śpiesz, bo wypływa już jutro.

Avatar Mozimo
Mozimo postanowił znaleźć jakieś miejsce do spania. Był zmęczony po ciężkim dniu. Postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o swoje ofierze, ale to już przygoda na następny dzień. Szukając miejsca na noc rozmyślał jak zlikwiduje strażnika, w końcu poddanie się tarczy to nie najlepszy pomysł w miejscu publicznym, a nie znał się dobrze na walce. W końcu wpadł na pomysł skrytobójstwa.

Avatar Hadesares
Udałem się tam, otworzyłem dni i wszedłem do mojego pokoju i następnie się rozgościłem. Nie zamierzam tu długo zostawać, w końcu nie mogę tu grać, a pieniądze same się nie zarobią.

Avatar RayGuy_Player
Ukłonił się lekko.
- witam

Avatar Radiotelegrafista
Przewróciła oczami, solidnie poirytowana.
— Pośmiałeś się już? — Zapytała z sarkazmem, spoglądając do góry: — To może powiesz mi ile kosztuje pokój w tej szopie? —

Avatar Vader0PL
Szeth "Kotal" Aogad
Pokiwał głową, potwierdzając jego pytanie.

Avatar Zohan666
– Podobno się maluje na czarno, aby w nocy było trudniej zauważyć. Albo to coś z żaglami było... Dziękuję ci za to. Pamiętaj, że mam tutaj jeszcze pokój wynajęty na jedną noc. – wstał, dopił piwa i wyszedł z karczmy. Jaka jest teraz pora dnia?

Avatar JurekBzdurek
Tam są suknie, znaczy się nie zaleję go kwasem. Z resztą nie chcę go zabijać, a to najoptymistyczniejszy wariant, gdybym próbował wbić w niego broń. No, co to by była za zabawa, jakby wszystko szło gładko
Po cichu zszedł spowrotem na niższe piętro, szukając okna.

Avatar JurekBzdurek
Z impetem położyła na ladzie dwie monety i wzięła haust napoju -Szukam roboty dla małego oddziału najemników, co masz?- spytała karczmarza po przełknięciu

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mozimo:
Skrytobójstwo ma to do siebie, że jest z natury skryte, a Ty musiałeś dokonać morderstwa jawnie, najlepiej przy gapiach, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że to nie Ponury Opój zabił. Jeśli zaś chodzi o nocleg, możesz zawitać do dowolnej karczmy, pomijając tą, w której byłeś wcześniej, tam nie dość, że warunki byłyby pewnie okropne, to jeszcze ktoś mógłby poderżnąć Ci gardło we śnie.
Hades:
Miałeś do dyspozycji okno wychodzące na miejski rynek, zwyczajne łóżko z kompletem pościeli, kufer i niewielką szafkę nocną. Nie mogłeś liczyć na więcej, skoro zapłaciłeś dziesięć sztuk złota.
Ray:
- Świeże mięso? - zapytał, nie odpowiadając w żaden sposób na Twój gest i przywitanie. Głos miał zimny jak lód, bezduszny i wyprany ze wszelkich emocji.
Radio:
- No normalnie dziesięć złota, ale takiemu konusowi mógłbym nawet za pięć dać kluczyki, i tak nie zajmiesz całego, co nie? - zapytał i znowu się zaśmiał, w ten sposób odbijając piłeczkę, gdy nazwałaś jego karczmę "szopą".
Vader:
- Nie potrzebuję tępych mięśniaków, takich mam nawet za wielu. Wykażesz się czymś czy mam kazać Ci się wynosić?
Zohan:
Okolice południa, plus minus godzina. Słowem, masz przed sobą prawie cały dzień.
Jurek:
Okien było kilka, a Twoje gabaryty umożliwiały ucieczkę przez nie, mimo że były dość ciasne, nawet jak na standardy dla takich konstrukcji.

Bez słowa zgarnął monety i wzruszył ramionami.
- Podobno szykuje się jakaś większa robota dla całej zgrai takich psów wojny jak Ty. - odparł, a jego wymijająca odpowiedź dała Ci do zrozumienia, że bez kolejnych złotników lub odrobiny perswazji nie zdołasz wyciągnąć z niego więcej.

Avatar Hadesares
Rozgościłem się i położyłem się na łóżku. Ciekawe czy zawitam tu na trochę dłużej. Życie bywa monotonne i nudne, gdy jedyne co robisz to tylko grasz te same piosenki w kółko... Aczkolwiek fakt, że zwiedzasz świat, sprawia że życie staje się trochę ciekawsze.

Avatar Radiotelegrafista
— Te "normalne" dziesięć sztuk złota i tak byłyby stanowczo zawyżoną ceną jak na to miejsce, więc cieszę się, że poszedłeś po rozsądek i ustaliłeś mądrzejszą kwotę. A więc pięć złota? — Uśmiechnęła się złośliwie do faceta, odgryzając się.

Avatar RayGuy_Player
- Tia... Mi tę miło cię poznać - odparł mierząc wzrokiem przybysza.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku