Właściciel
Udało ci się to.
Kolejny był Przemieniec... w liczbie trzech.
Właściciel
Starały się ciebie okrążyć.
Konto usunięte
Napluł na jednego, wskoczył na ścianę i spróbował przebić mu czaszkę macką.
Właściciel
Udało się to, jednak drugi uderzył w ciebie. Na szczęście nie doszło do złamania twoich kości (?)
Konto usunięte
Wydał najgłośniejszy możliwy krzyk i rzucił się na przemieńca z zamiarem podziurawienia go.
Właściciel
Udało się, ostatni trzymał się z boku.
Konto usunięte
Najzwyczajniej z szarżował go i rozpruł.
Konto usunięte
Wstał i czekał na resztę przeciwników.
Właściciel
Teraz na arenę wypuścili... kobietę. Żywą, słabą i ranną.
-Teraz przekonamy się, czy nadal masz ludzkie cechy. To twoja najważniejsza decyzja, która wpłynie na późniejsze zastosowania.
Konto usunięte
Spróbował wydać z siebie odgłosy "śmiechu" hieny i machnął ręką.
Właściciel
Wykonałeś to, a kobieta czołgała się w tył.
-Co zrobisz? Bezwzględna bestia, czy opanowany łowca? Czym jesteś?
Konto usunięte
Sprawdził czy na sali są jeszcze ciała jego poprzednich ofiar.
Właściciel
Znajdowały się tam, to nie była Arena, na której ci przyszło walczyć jako człowiek.
Konto usunięte
Więc namazał na ścianie ich krwią "ŁOWCA".
Właściciel
Udało się. Kobieta chciała uciec przez otwierane drzwi z drugiego końca pokoju, jednak jej głowę przebił pocisk. Martwa upadła na ziemię. Na twoje spotkanie wyszedł człowiek w kombinezonie naukowca.
-Gratuluję wyboru, będziesz bardziej przydatny od innych eksperymentów. A teraz, za mną.
Udał się w kierunku wyjścia.
Konto usunięte
Namazał szybko "DAJCIE KARTKE I OŁÓWEK".
Właściciel
Nie udało się, a patrząc na twoje dłonie i tak by się nie przydały.
Właściciel
Prowadził cię korytarzami na lotnisko.
Właściciel
Zaprowadził cię do śmigłowca, a następnie zostawił przy wejściu.
-Zostaniesz zrzucony w Watykanie, gdzie wyeliminujesz kilka osób, które nam sprawiają problem. W przypadku porażki nie wracaj.
Konto usunięte
Pokazał na rękę, jakby miał wskazać zegarek i wzruszył ramionami.
Właściciel
-Jest 3 nad ranem, dolecisz o 13.
Właściciel
Śmigłowiec chwile później oderwał się od podłoża i uniósł się w górę.
Właściciel
Śmigłowiec był widocznie przystosowany do transportowania mutantów.
Konto usunięte
Więc położył się na ziemi.
//Napisz kiedy dolecę.//
Właściciel
Zmiana tematu: Watykan, ty zaczynasz.
Właściciel
W końcu ktoś go obudził przez kopnięcie. To było oczywiste, że Jack, prawda?
Prawda, dlatego nie zerwał się, żeby dać mu w pysk.
- Ouch... Więc dolecieliśmy, ta? - spytał, wyglądając przez okna bombowca.
Właściciel
Odpowiedzią na to był fakt, że coś wybuchło obok bombowca, a sam pojazd się zakołysał.
-Ta, witamy w bazie O.H.S, skąd wypuszczają swe oddziały na Europę. Pogoda? Średnie zachmurzenie. Opady? Brak. Ostrzał? Zaawansowany, ale nie trafiają.
- No to jaki jest plan? Bo mamy jakiś plan, prawda?
Właściciel
-No oczywiście. Gdy znajdziemy się w ich ślepym punkcie, to skaczemy. Pilot odleci, a my wylądujemy w spokoju, wysadzimy kawałek sufitu i dostaniemy się na korytarz.
- Genialnie, genialnie. - powiedział, chcąc aby przedstawili resztę.
Właściciel
No cóż, Jack nie mówił co dalej.
-Gotowy?
//Najpierw napisałem "Genialne, genialne," a później miałem zamiar dopisać "Wcale nie genialnie," gdy doda resztę, a tak cały misterny plan w pi**u. Dzięki, Vader...//
- Lećmy im nakopać i wracajmy na browara.
W takim razie sprawdził swój ekwipunek i czekał na skok ze spadochronem... Dawno się tego nie robiło.
Właściciel
No cóż, wszyscy się przygotowali. Dodatkowo mieli zrzucić jeszcze kilka skrzyń z bronią, amunicją i ładunkami wybuchającymi.
Właściciel
Żeby najpewniej zniszcyzć jak najwięcej i zabić jak najwięcej. Chwilę później skrzynie zostały zrzucone, a za nimi wyskoczyło kilku żołnierzy, w tym Luis i Marcus.
Wziął spadochron, sprawdził czy wszystko gra, i jeśli tak to skoczył wraz z nimi.
Właściciel
Kiedy przed nim miał wyskoczyć jeden z jego ludzi, to nagle jego ciało eksplodowało. Trafił w nie pocisk p.lot. Alex miał i tak szczęście, że nie oberwał, ale krew towarzysza nie jest rzeczą przyjazną. Chwilę później było jeszczew gorzej, bo silnik bombowca eksplodował i przez to maszyna przechyliła się tak, że poleciał do tyłu.
-Psiamać! Oberwaliśmy!
Aion podszedł do pilota.
-Dasz radę odlecieć?
-Nie ma mowy! Za szybko tracimy prędkość, a im niżej, tym łatwiej jest nas zestrzelić!
- A myślałem, że zaczniemy dostawać w dupę trochę później, chłopaki. - powiedział, odsuwając się od wyjścia, żeby nie wypaść przez przypadek. - Co teraz?
Właściciel
-Bombowiec uderzy w ich bazę.
-Jednak mogę się postarać wylądować, przez co unikniemy większych strat.
-Ale nasi zostali na dole.
-Alex! Wyskakujesz teraz z Francisem i ze mną, a Jack i reszta pozostają tutaj. Będą walczyć, a my się do nich przedostatniemy.
-Rozkaz, rozkaz Aion.
- Kto nie skacze ten z OHS! - krzyknął i parsknął śmiechem, aby później opuścić pokład bombowca.