niemamnietu
Marek
- Spożywczak niedaleko jaskiń, a co?
Marek
- Czy można tam kupić sprzęt wspinaczkowy?
niemamnietu
Marek
- Spożywczak, mówi ci to coś?
Marek
- Tak. Czy jest jakikolwiek sklep co sprzedaje sprzęt wspinaczkowy?
niemamnietu
Marek
- Nie, ale Włodzimierz Lenin czasami przechadza się w okolicach i sprzedaje różne rzeczy. Możesz go zapytać czy ma sprzęt wspinaczkowy. Powinien być tu za jakiś czas. Na razie jak chcesz to rozejrzyj się po okolicy.
Marek
- Cóż, zostanę tu i się zregeneruję po walce z jasnym mną.
niemamnietu
Marek
- No właśnie widzimy, że strasznie poobijany jesteś. Jak chcesz to damy ci nowe ciuchy, te twoje to się nawet do wycierania naczyń nie nadają.
Marek
- Możecie je przynieść.
niemamnietu
Marek
- Marcin, przynieś strój!
- Już lecę!
I Marcin pobiegł.
Marek
- Słyszałem, że są tu jakieś egipskie duchy.
niemamnietu
Marek
- Właśnie z nimi rozmawiasz.
Marek
- Tamten dziwny koleś o zmiennych twarzach mnie ostrzegał przed wami. Nie wiem dlaczego.
niemamnietu
Marek
- Po prostu my i Polacy mamy lekki konflikt zbrojny i tyle.
Marek
- Opowiedz mi o nim.
niemamnietu
Marek
- Buuum... takie duże. Bum, łubu-dubu, bęc i trach.
Marek
- Chodzi mi o szczegółowy opis tego co się wydarzyło.
niemamnietu
Marek
- Kiedy dokładnie to się stało. Najpierw my zrzuciliśmy na nich bomby próżniowe, potem oni na nas, następnie biliśmy się na miecze, żeby potem wszyscy spaść do tych zaświatów. Trach to gałązka złamana podczas upadku.
Marek
- Dlaczego wybuchła ta wojna?
niemamnietu
Marek
- Były kiedyś dwie rodziny no i jedna z nich ukradła drugiej kawałek pola na szerokość dwóch palców. Do dziś nie jest wiadome kto komu, ale my się będziemy o to zaciekle bić.
Marek
- To było setki lat temu. Czas odpuścić.
niemamnietu
Marek
- NIE - powiedzieli wszyscy, w tym Marcin, który akurat wrócił ze strojem. Były to czarne rurki, czarna bluzka i płaszcz, nie zgadniesz jakiego koloru, zgadza się czarnego. Podał ci ten zestaw i odszedł
Marek
- Jak chcecie. Ja się w wojnę nie chcę mieszać. Jest tu jakaś przebieralnia?
niemamnietu
Marek
- Tak, tam. - wskazali na jakąś niebieską budkę, której ewidentnie tam nie było
Marek
- Zaraz. Czy tamtej budki wcześniej nie było? Ona się tak nagle pojawiła.
niemamnietu
Marek
- A ja wiem? - odpowiedział Marcin - To trochę niestabilne miejsce pod tym względem.
Marek
No to wchodzi do budki
Do siebie:
- Muszę odstawić napoje gazowane.
niemamnietu
Marek
W środku budka była całkiem większa niż na zewnątrz. Było tam pełno śmieci i jakieś zwłoki mężczyzny. Ogólnie nie wyglądało to najlepiej.
Marek
Przygląda się bliżej temu człowiekowi.
Marek
- Mam dziwne wrażenie, że go wcześniej widziałem. Chyba rok temu.
No i wychodzi z budki i mówi do tych egipcjan
- Czy znacie tą osobę tam w budce? Wygląda ona dziwnie znajomo.
niemamnietu
Marek
- Tutaj się wiele takich budek pojawia. Skąd mamy wiedzieć?
Marek
Zostawia ciuchy przed budką, wchodzi do niej i próbuje podnieść tego gościa.
Marek
Wynosi go na zewnątrz.
niemamnietu
Marek
Po kilku potknięciach dałeś radę.
Marek
Kładzie go na ziemi i przygląda się budce.
niemamnietu
Marek
No budka policyjna no. Nic w niej niezwykłego. Może trochę uszkodzona i pokryta jakimś zielonym proszkiem, ale tak to wydaje się całkiem normalna.
Marek
- Zdecydowanie ciebie widziałem.
Próbuje ustalić przyczynę śmierci.
niemamnietu
Marek
Ciało wydaje się być nienaruszone, więc raczej z takich oględzin to się nie dowiesz. Z interesujących informacji to tyle, że ma na płaszczu zielony pył.
Marek
- Ten pył jest podejrzany. Coś ty do cholery z sobą zrobił? W każdym razie nie mam zamiaru go dotykać.
No i bierze ciuchy ze sobą do tej budki, aby się przebrać.
niemamnietu
Marek
No i się przebrałeś, problemu nie było.
Marek
Podnosi ten "długopis" i go dokładnie ogląda.
niemamnietu
Marek
Wygląda dziwnie, ale nie wiesz do czego miałby służyć.
Marek
Wychodzi na zewnątrz budki i dotyka jej tym "długopisem"
niemamnietu
Marek
Urządzenie wypaliło małą dziurę w ścianie.
Marek
Przeszukuje zwłoki.
Marek
Rozkłada karteczkę.
niemamnietu
Marek
Witaj. Nazywam się Ray McCloud. Piszę to na szybko, bo nie wiem czy zdążę. Ustawiłem w Tardisie losowe koordynaty i potwierdziłem. Mam nadzieję, że nie trafię do Wymiaru 16. To by było słabe. No nic, chcę tylko napisać, żebyś za nic nie dotykał tego zielonego proszku, który jest na moim ciele i na Tardisie (to ta niebieska budka policyjna). Inaczej możesz zarazić się przypadkową chorobą lub nawet złamać jakąś kończynę. W najgorszym przypadku umrzesz. Zostaw moje zwłoki tam, gdzie je zastałeś. Nie przenoś ich nigdzie, bo to może bardzo zaszkodzić środowisku. Powodzenia.
To tyle. Na reszcie kartki jest narysowany koślawo autoportret tego człowieka.
Marek
- Coś ty sobie zrobił Ray. Ten proszek musi być przyczyną tego.
Odczytuje treść z drugiej kartki.