Marek
- Trzeba znaleźć portal i używając kielicha go aktywować.
niemamnietu
Marek
- To masz. - wcisnął ci do ręki kielich - Ty zawsze chciałeś być w centrum uwagi, więc proszę, masz szansę.
Marek
- Ja? Nie pomyliło się tobie coś?
niemamnietu
Marek
- Co, teraz ci coś nie pasuje, tak? Już nie udawaj. Kto chciał ratować tamtą dziewczyną z rąk kanibala? Może ja, co?
- Marek, nie kłóć się z sobą, to dziwne. - wtrącił papież
Marek
Dalej się kłóci z jasnym sobą
- Idioto, jesteśmy mną rozbitym na 3 części.
niemamnietu
Marek
- No właśnie. Tobą. Tak jakby to ty pełnisz tu rolę szefa, dlatego w scalonej formie mamy twój charakter. Ale osobno jesteśmy inny. Na przykład nasza dusza. Jest buntownikiem i nigdy się nikogo nie słucha. A poza tym nazywając mnie idiotą sam się nim nazwałeś.
Marek
- Ty niby jesteś jasną stroną mnie, a mam wrażenie, że to ja jestem tą dobrą stroną. Jestem dominującą stroną, bo to co przeżyliśmy w szkole podstawowej na nas wpłynęło.
niemamnietu
Marek
- Noo, teraz się będziesz na podstawówkę powoływał. Szkoda tylko, że to była twoje wina. Ale oczywiście już nie pamiętasz, bo ty wolisz pamiętać tylko to co potwierdzi twoją opinię.
Marek
- A kto zaczynał? Ja, czy tamten koleś?
niemamnietu
Marek
- Bo wcale nie zarywałeś do jego dziewczyny, oj wcale.
Marek
- A skąd miałem wiedzieć mądralo?!
niemamnietu
Marek
- No może stąd, że ci mówiłem, że ma obrączkę!? - jego twarz zrobiła się cała czerwona
Marek
- Gdzie ty mi mówiłeś?!
niemamnietu
Marek
Jasny ty nie odpowiedział. Zamiast tego skoczył na ciebie powalając się.
Marek
No i się z nim bije.
niemamnietu
Marek
Jasny ty był dość silny, ale zdołałeś wybić mu ząb i podbić oko, jakby dawał ci fory.
Marek
Wykorzystując ten fakt próbuje go powalić.
niemamnietu
Marek
Udało ci się go po dłuższym czasie przygnieść do ziemi, ale w tym momencie Jasny Marek wyciąga z kieszeni w sutannie latarkę.
- Pozwól, że cię oświecę braciszku. Przez cały ten czas szukałem latarki! - włączył ją i oślepiło cię jasne światło, które w dodatku cię paliło
Marek
Odskakuje i zdejmuje okulary, aby móc przetrzeć oczy. Skubany wykorzystał fakt, że można go szybko oślepić latarką.
niemamnietu
Marek
Jasny ty wstał i nadal świecił w twoim kierunku. Czujesz jak twoje ubrania zaczynają się palić.
Marek
Odskakuje od światła
- Przestań, bo się zaczynam palić!
niemamnietu
Marek
- A myślisz, że po co poświęciłem latarkę!? - Marek przekierowuje strumień światła znowu na ciebie
Marek
Znowu odskakuje.
- Jeżeli nie przestaniesz to zacznę strzelać.
niemamnietu
Marek
- Mroczne pociski mi nic nie zrobią, przygotowałem się na takie okoliczności. - i znów łapie cię światłem
Marek
Odskakuje w kierunku przeciwnym do ostatniego i próbuje się zakamuflować z mrokiem, który ich otacza.
niemamnietu
Marek
Udało ci się zakamuflować, jednak twój brat odkrył cię latarką.
- Nie żartuj sobie dobrze? Ukrywać się przed światłem w mroku to najgłupsze co możesz robić. - czujesz jak przez dziury w ubraniach światło zaczyna ranić ci skórę
Marek
Znowu odskakuje, wyciąga rewolwer i próbuje strzałem wytrącić mu latarkę z dłoni
- Wiesz jak to boli?!
niemamnietu
Marek
Udało ci się to. Marek zaczął masować nadgarstek.
- Mam nadzieję, że mocno. - uśmiechnął się szyderczo
Marek
- Panie marszałku, czy może pan obezwładnić moją jasną stronę?
I uderza się w ramię, aby przywołać swojego stróża
niemamnietu
Marek
- Mój honor nie pozwala mi przerwać tak wspaniałej walki. Dalej Jasny! Dowal mu! - kiedy uderzyłeś się w ramię Adolf się pojawił
- No co?
Marek
Do stróża.
- Zrób coś zanim jasny ja mnie spali latarką
Pokazuje mu blizny spowodowane tym.
niemamnietu
Marek
- Czekaj, sprawdzę czy mam odpowiednie uprawnienia i zaraz wrócę, dobra? - po czym poczułeś mocny cios w głowę
- Posiłkujesz się stróżem, tchórzu? - słyszysz głos Marka
Marek
- Próbuję znaleźć rozwiązanie na twoje irracjonalne zachowanie!
Wstaje
niemamnietu
Marek
- Powiedział emo-neko, który kumpluje się z diabłem. Weź daj spokój, dobra? - w tym czasie pojawił się Adolf ze stosem papierów i okularkami na nosie
- Dobra, więc sprawa jest taka, że niezbyt mogę ingerować w pojedynki decydujące o losie Wszechświata, więc bardzo mi przykro, ale nie mogę ci pomóc. Ale mogę ci przynieść kawę mrożoną, chcesz? Właśnie sobie zrobiłem i jest przepyszna!
Marek
Do jasnego siebie
- To ty nie zaczynaj pojedynków, bo zwalanie całej winy na mnie nie jest słuszne.
Do stróża.
- Może być.
niemamnietu
Marek
- No dobra, to jak to skończymy? - pyta się Marek
Marek
- Po prostu w pokojowy sposób, czyli zakończymy to nie walcząc.
niemamnietu
Marek
- Dobra, czyli remis, ale ja jeszcze wrócę. Ja zawsze wracam! - Marek zaczął biec w stronę lawy po czym tam wskoczył. Pojawił się też Adolf
- Mam tą kawę co chciałeś, trzymaj. - podał ci kawę w wysokiej szklance z różową słomką, bitą śmietaną i czekoladą
Marek
Wziął kawę
- Ciekawe co go ugryzło. I wcześniej wspominałeś, że ta walka decyduje o losie wszechświata. Czy to znaczy, że mam go zabić?
niemamnietu
Marek
- Nie, po prostu jest jakimś tam punktem na linii czasu, na której tworzą się inne linie czasu, ale nie wiem jakie. Nie da się takich rzeczy przewidzieć, a ja nie umiem w podróże w czasie. No ale jak widać nie zlikwidowaliście Mt. Everest czy coś takiego, więc chyba dobrze.
Marek
Bierze łyka kawy
- Skoro najwyższa góra świata jeszcze stoi to jest dobrze. Chyba.
niemamnietu
Marek
- No nie wiem. Może znaleźliby w końcu Złoty Pociąg. - też łyknął swojej kawy, po czym zakrztusił się, wypluwając kawę nosem - Za dużo mówię. Nie słyszałeś tego. Cześć. - i zniknął
Marek
Pije dalej kawę
- Dziwne.
niemamnietu
Marek
- To się zgadza synu. - powiedział papież, schowany zza skałami - Co teraz chcesz zrobić bez swojego jasnego brata i duszy?
Marek
- Myślę, że tak naprawdę nigdy nie miałem jasnej strony siebie. Dla mnie on był jakimś złym duchem pod przykrywką. Obecnie to trzeba stąd uciec i myśleć jak wykombinować te oryginalne tureckie kebaby dla duszy.
niemamnietu
Marek
- No jak dla mnie świetna logika. Ja spadam oglądać Shreka 5, idziesz ze mną?
Marek
- Ale jak to Shrek 5 ?
niemamnietu
Marek
- A, bo on u was jeszcze nie wyszedł, no tak! No nic, jak nie chcesz to baj, ja idę. - i zniknął
Marek
Odwraca się do marszałka
- Więc zostaliśmy tylko my.
niemamnietu
Marek
- Aż dziwię się, że nie poszedłeś na Shreka 5, ale tak jesteśmy sami. Aż się spociłem z tego wszystkiego. - wziął jeszcze raz całun i przetarł nim twarz. Gdy skończył zobaczyłeś oblicze Adolfa Hitlera