Marek
- Niemożliwe. Adolf Hitler.
niemamnietu
Marek
- Gdzie? - Adolf zaczął się rozglądać - Jaja sobie robisz?
Marek
- Znajdź sobie coś co ma właściwości odbijające światło.
niemamnietu
Marek
- Nie mydl mi oczu mądrymi słowami i gadaj o co ci chodzi chłystku.
Marek
- Masz twarz Adolfa Hitlera.
niemamnietu
Marek
- No nie gadaj? - Adolf zaczął się przeglądać w mieczu - Te, faktycznie! Ale jak?
Marek
- Nie wiem. W każdym razie masz wygląd zbrodniarza z II wojny światowej.
niemamnietu
Marek
- Przecież Adolf Hitler to bohater, który zabił niemieckiego dyktatora. W szkole nie byłeś?
Marek
- Ukończyłem 5 klas podstawówki. I sam popełniłeś samobójstwo. I tak, czy siak wprowadziłeś nazizm, który spowodował śmierć milionów żydów.
niemamnietu
Marek
- Dobra koleś, nie wiem jak, ale ta twarz nie jest moja. Wyglądałem tak wcześniej?
Marek
- Nie. Ale teraz jesteś podejrzany. Bardzo.
niemamnietu
Marek
- O co mnie niby podejrzewasz? Co ja ci zrobiłem? Ledwo cię znam, a ty mi wyjeżdżasz z czymś takim. Idę stąd, radź se sam. - i zaczął powoli iść w kierunku, gdzie według niego jest portal
Marek
Idzie za nim
- Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale to jest dziwne. Jakim cudem pan ma nagle twarz Hitlera?
niemamnietu
Marek
- Ja mam wiedzieć? Wcześniej tak nie było. A, i tą szmatę zachowam dla siebie, fajna jest. - pokazuje Całun Turyński
Marek
- Nie jestem do końca pewien, ale to chyba jest Całun Turyński.
niemamnietu
Marek
- O, to fajnie. Jak już stąd wyjdę to sobie wygugluję. - Adolf idzie dalej, nie zwracając już na ciebie uwagi
niemamnietu
Marek
- Musisz iść za mną? Denerwujesz mnie. - rzekł Adolf wycierając się Całunem Turyńskim
Marek
- Chcę się stąd wydostać tak samo jak ty.
niemamnietu
Marek
- I co? Możesz iść inną drogą. - kopnął cię od tyłu w kolano
Marek
- Więc idziemy razem do wyjścia i potem idziemy swoimi ścieżkami. Pasi?
niemamnietu
Marek
- Ty masz kielich, więc w sumie muszę się z tobą użerać. - przyznał niechętnie
Marek
- Niestety. I jakie są te całe egipskie duchy?
niemamnietu
Marek
- Wredne i uwielbiają koty. - słyszysz jakieś wołanie w oddali - No nie, są blisko, chodźmy.
Marek
- Mam nadzieję, że się nie kapną.
Bierze rewolwer w ręce i idzie za Adolfem.
niemamnietu
Marek
- Żartujesz sobie? - spojrzał na ciebie. Miał twarz Andrzeja Dudy - Nie ma szans, żeby się nie skapli. Prędzej czy później tu przyjdą, więc szykuj te swoje zabawki. - wskazał na rewolwer
Marek
Przeciera swoje oczy
- Teraz pan ma twarz obecnego prezydenta Polski.
niemamnietu
Marek
- No i? Czy to istotne w tej sytuacji jaką mam twarz?
niemamnietu
Maciek
- To po co poruszamy ten temat? - słyszysz wycie niedaleko - No i widzisz? Zagadałeś mnie to teraz się pilnuj. Będzie walka. - Andrzej wyciągnął miecz i zaczął obserwować teren
Marek
Uważnie się rozgląda. Ma w rękach rewolwer w stanie gotowości.
niemamnietu
Maciek
Nikogo nie widzisz. Andrzej też gdzieś też zniknął.
Marek
Sprawdza, czy ma przy sobie kielich
- Halo?
niemamnietu
Marek
Tak, nadal go masz. Lepsze pytanie to to, gdzie jest twój rewolwer.
Marek
Wyciąga bagnet i trzyma go z całej siły.
- Niezłe żarty.
niemamnietu
Marek
Widzisz kątem oka nagły ruch po twojej prawej stronie.
Marek
Lekko się obraca w tamtym kierunku, wytęża słuch i po prostu jest w stanie nagłej gotowości.
niemamnietu
Marek
Dostajesz w twarz jakimś materiałem i nic ie widzisz.
Marek
Wymachuje bagnetem na oślep.
niemamnietu
Marek
Jak tak wymachujesz to zrzucasz materiał, który okazuje się być Całunem Turyńskim. Cały brudny od węgla i potu, ale to nadal on. Tymczasem naprzeciw ciebie pojawił się miecz wbity w ziemię.
Marek
Chowa Całun do kieszeni i trzymając bagnet podchodzi do miecza i sprawdza otoczenie
- To jest dziwne.
niemamnietu
Marek
Słyszysz ciche "koteczek... koteczek... koteczek..." brzmiące cały czas i wrzynające się w mózg, jakby było startem rakiety kosmicznej. Wszystko wokół zaczyna zmieniać barwy, a przed tobą rysuje się zaplątana ścieżka wyglądająca na bezpieczną.
Marek
Próbuje wyciągnąć miecz.
niemamnietu
Marek
Wyszedł bez trudu, jakby wcale nie tkwił w ziemi tylko w powietrzu. Nieprzerwanie w tle przygrywa ci melodia twego żywota. "koteczek... koteczek... koteczek..."
Marek
Chowa bagnet do kieszeni i z mieczem w dłoniach idzie ścieżką.
- Normalnie bardzo śmieszne.
niemamnietu
Marek
Ścieżką szło się łatwo i po chwili byłeś przy jakimś dziwnym kwadracie wyglądającym na zagliczowany.
Marek
Wyciąga z kieszeni jeden z nabojów i rzuca w ten kwadrat.
niemamnietu
Marek
Nabój wgiczował się w kwadrat i zniknął.