Właściciel
Dzięki temu nie dostałeś laserem w łeb, a zamiast tego odprowadzono Cię znów do tego samego namiotu, w którym byłeś przesłuchiwany wcześniej.
Właściciel
Wychodzi na to, że jesteś pierwszy.
Właściciel
Ano, czekałeś, ale niezbyt długo, bo po chwili do środka wkroczyły dwie osoby: Znany Ci już żołnierz, z którym wcześniej uciąłeś tu sobie miłą pogawędkę, oraz ktoś zupełnie inny, najpewniej jego przełożony i weteran, sądząc po licznych modyfikacjach i śladach uszkodzeń na jego pancerzu Paladyn-1.
Oh, świetnie. Z grzeczności wstał, ale wolał nie wykonywać gwałtownych ruchów.
Właściciel
Obaj zrobili podobnie, może nie licząc wstania z miejsca, bo już to dawno zrobili. Najpewniej na coś czekali, tylko na co? Czyżby na salut z Twojej strony czy może coś jeszcze innego?
Salut pozostaje tylko w honorach, a jeńcy z reguły zostali pozbawieni honoru. Podobnie jak dezerterzy... Milczał jak na razie.
Właściciel
- Typowy pies z Federacji, zbyt dumny nawet w takiej sytuacji. - westchnął oficer, ściągając hełm. Ukazał Ci pooraną bliznami, ogorzałą od deszczu, śniegu, mrozu i upału twarz, z którą dziwnie kontrastowały zadbane i przystrzyżone bokobrody oraz wąs. - A Ty podobno wiązałeś z nim jakieś nadzieje, Moorn? - dodał i parsknął śmiechem, zajmując miejsce na pobliskim krześle.
-Bardziej moja wina, sir. Zaskoczył mnie pański pancerz.
Właściciel
- To nie powód, żeby nie oddać honorów jako pierwszy, zwłaszcza że obaj na pewno przewyższamy Cię tu rangą.
-Wiem o tym sir i przepraszam za nieposłuszeństwo. Po prostu nadal żywe są dla mnie wydarzenia, kiedy ostatni raz widziałem ten sam model pancerza.
Właściciel
- To znaczy? - zapytał, okazując Ci wreszcie coś innego, niż pogardę: Ciekawość i zainteresowanie.
-Sytuacja, kiedy służyłem jeszcze w poprzednim oddziale. Ja i trzech innych mieliśmy chronić dowódcę, który starał się skontaktować z naszymi, żeby wykonali nalot bombowy. W tym celu wszedł na jedno z wyższych pięter. Piątka na pomieszczenie, powinno się udać, prawda? Otóż, przez jedno okno dostał się do nas żołnierz w tym pancerzu, wyrzucił jednego przez okno, a resztę zabił.
Właściciel
- Łatwo się domyślić, kto był tym, który wyleciał.
-To nie był dobry dzień dla moich kości.
Właściciel
- Jak widzę to świetnie się zrosły. Cóż, wspomnienia wspomnieniami, ale mnie bardziej interesuje, dlaczego postanowiłeś zdradzić swoja ukochaną Federację? Jak przełamałeś indoktrynację od dziecka?
-Bo ja wiem? Samo przyszło, sir. Potrzeba przeżycia przerosła potrzebę wierności.
Właściciel
- W takim razie gdybyśmy to my teraz siedzieli w gównie po zęby trzonowe, a Federacja wręcz przeciwnie, znów zmieniłbyś front, aby przeżyć?
-Ciężko porównać sytuację grupki piechoty z rannymi, a pełnoprawnego oddziału. Również wiem, że nikt nie lubi dezerterów.
Właściciel
- My lubimy, na przykład jeśli mają jakieś ciekawe informacje.
Zawachał się.
-A w Sojuszu też grozi atak tego... czegoś? Tego, co zestrzeliło tutaj flotę Federacji?
Właściciel
- Dobre pytanie. - przyznał ponuro oficer. - Bardzo dobre.
-To coś należy do tutejszych sił tych maszyn?
Właściciel
- Tego nie wiemy, ale jeśli tak, to znaczy, że zrobili to tuż pod naszym nosem.
Kiwnął w głową w zamyśleniu. No i się znalazł w sytuacji bez wyjścia. Mogli go zabić, albo zostawić na miejscu. Zaufać nie zaufają, bo był dezerterem.
Właściciel
- Razem z sierżantem Moornem rozważaliśmy kilka opcji, i o ile ja forsowałem, i wciąż forsuję, wypuszczenie Cię jak najdalej stąd z podstawowymi wyposażeniem, żebyś radził sobie sam, co uważam za sprawiedliwie, on chce zaoferować Ci dołączenie do armii Sojuszu, jak to zrobił już z pięcioma innymi dezerterami i jeńcami w ciągu trzech lat służby.
-Decyzja należy do was, sir.
Właściciel
- Nie do końca, od Ciebie zależy, czy chcesz dołączyć do nas, czy ruszyć w tę samotną podróż bez powrotu, bo jeśli znów Cię tu zauważymy, będziemy strzelać bez jakichkolwiek uprzedzeń.
-Dłuższe przetrwanie gwarantuje dołączenie do was.
Właściciel
- Czemu mnie to nie dziwi? - zapytał i wstał, zakładając hełm. - Moorn, jest Twój. Nie spieprz tego. - dodał i wyszedł z namiotu.
- Lepiej dla nas, żebyśmy obaj tego nie spieprzyli.
Właściciel
- Mów więc na czym się znasz, co robiłeś przed służbą i w jej trakcie i tak dalej, muszę wiedzieć wszystko, żeby mieć Cię gdzie przydzielić.
-Jestem żołnierzem piechoty, sir. Do moich zadań należy wykonywanie rozkazów i walka w pierwszej linii, lecz po ostatnich wydarzeniach raczej każdy z nas stał się uniwersalny przy ograniczonych środkach przeżycia.
Właściciel
- Pięćset Pierwszy Legion, prawda?
Właściciel
- Jak to jest być elitą Federacji?
Właściciel
Skinął głową, ciekaw odpowiedzi.
-Mogłem sam siebie uszkodzić i zostać rolnikiem.
Właściciel
- Wymagania? Stres? Odpowiedzialność? Czy może coś jeszcze innego?
-To jedna z moich pierwszych misji w tym oddziale i już wysłali nas na pieprzone roboty i kosmiczny laser zagłady. Nie no, super. Co może niby pójść nie tak? Pozostanie przy życiu tylko garstka walcząca o przeżycie? Żaden problem. Tylko, nikt w Federacji nie uznał, że przy takiej sytuacji ich praktyki co do lojalności żołnierzy nie działają.
Właściciel
- Co do żołnierza, jeśli już. - sprostował sierżant. - W końcu zdradziłeś jako jedyny, prawda?
-Możliwe, że jako jedyny miałem okazję. Lub to ja podjąłem najszybciej decyzję.
Właściciel
- Też prawda. Jesteś w posiadaniu jakichkolwiek ważnych danych na temat armii bądź floty Federacji?
-Tylko to, co sami moglibyśmy zauważyć, sir.
///Hełmy jakoś rejestrują obraz, który można odtworzyć?
Właściciel
//Federacja nie zabrania modyfikować indywidualnego ekwipunku żołnierzy, o ile nie jest to sprzeczne z regulaminem i nie wpływa na ich zdolności bojowe, więc tak, ale właśnie po modyfikacjach, których Ty nie wprowadziłeś, zwykły hełm nie ma takich bajerów.//
- Mam na myśli też coś sprzed trafienia tutaj.
-Pewnie tylko lokalizacje baz wojskowych na planetach i rozkład sił.
Właściciel
- Nie tylko, ale aż. Przykład?
-Hyruuh-15, Księżyc Rekto. Bazy umiejscowione w kraterach. Zazwyczaj służyła jako miejsce przygotowań floty.