Oshuvr to jedna z trzech planet kiedyś należących do Qurean, a obecnie jedna z trzech planet należących do Niego i Jego maszyn. Jest to również planeta, która za czasów Qurean była najmniej zamieszkana, przez to zachowało się na niej najwięcej lasów, czystych rzek, pustyń i innych rzeczy. Były tutaj tylko cztery miasta: Var Qurr, Var Celcis, Var Turr i Var Blon. Obecnie pierwsza dwa to ruiny, Turr jest główną bazą maszyn, a stan Blonu jest nieznany.
Żołnierz 501 Legionu oddał lornetkę dowódcy.
-Nic nie widać sir, maszyn w pobliżu nie ma.
Ukrywali się w starym hotelu w Var Celcis. Rozbili się całkiem blisko, jednakże nie chcieli ryzykować i wracać do okrętu.
Właściciel
- Choć jeden plus. - mruknął tamten, zabierając lornetkę i chowając pistolet do kabury. - Mam już dość siedzenia tutaj... Nie widziałeś aby naszych wracających z wypadu? - spytał, mając oczywiście na myśli pięciu ludzi posłanych w celu wykonania rekonesansu.
-Niestety nie sir. Ulice puste... przeraża mnie to. Jest za cicho.
Właściciel
- Teraz już wiesz jak czują się członkowie załogi Piekiełek. - powiedział i westchnął. - Cisza... Cholerna cisza...
Właściciel
Kiwnął głową i oparł się plecami o ścianę, wzdychając i czekając, bo właściwie niewiele więcej mógł zrobić.
A on mógł być tylko w pobliżu. Chociaż sytuacja jest zła, to nadal musza się trzymać na duchu. Słabym, ale jednak.
Właściciel
Na chwilę obecną to powinieneś raczej trzymać palec na spuście swojego Dece, gdyż słyszysz strzały z tejże broni, co oznacza, że chyba Wasz oddział wpadł w kłopoty (mam na myśli ten wysłany na rekonesans).
Ustawił się na pozycjistrzeleckiej, dopóki dowódca nie da innego rozkazu.
Właściciel
Obecnie to wypatrywał sobie oczy pod hełmem, żeby coś dostrzec, a nie tylko słyszeć.
Było coś widać na ulicy?
-Sir, czy wyśle pan wsparcie dla nich?
Właściciel
- Jeśli ich zlokalizuję? Oczywiście. - wyjaśnił i w sumie miał rację, bo kierowanie się słuchem w tym labiryncie niewiele da.
Kiwnął głową na znak zrozumienia i czekał.
Właściciel
Wskazał w końcu na jedno ze skrzyżowań, na które zaczęli wychodzić Wasi żołnierze, zawzięcie ostrzeliwując coś, czego jeszcze stąd nie widzicie.
- Potrzebuję trzech ochotników, pójdziecie ze mną, żeby ich osłaniać. - powiedział dowódca, chowając lornetkę. - Reszta zostaje tutaj i strzela. Są chętni?
Właściciel
Potrzeba było trzech, zgłosiłeś się pierwszy, potem dwóch innych i wspólnie ruszyliście, opuszczając budynek i wychodząc na ulicę. Do tego czasu zginął już jeden z żołnierzy Federacji, których wysłano na patrol.
Ich liczba niebezpiecznie się zmniejsza, byleby szybko dotrzeć do nich.
Właściciel
Oni również Was zauważyli i Wasze grupki połączyły się. Było Was teraz łącznie sześciu, z czego jeden lekko ranny i jeden ciężko ranny. Zaś zza rogu, za którego wybiegli żołnierze, wylazła istna chmara maszyny Q-1, którym tylko chwilę zajęło ocenienie sytuacji i zasypanie Was gradem laserowych strzałów.
Rozpoczął ostrzał maszyn, powoli wycofując się i szukając osłony.
Właściciel
Łącznie ustrzeliliście kilkanaście, tamci z góry podobnie, ale one ciągle przybywały. Zaś, dzięki ruinom, osłon macie pełno.
Na prsemian ostrzeliwał i krył się za osłoną.
Właściciel
Udało się Wam jakoś zbliżyć do budynku, w którym urządziliście sobie kryjówkę i odstrzelić sporo Q-1, lecz nagle z Waszej lewej, wychodząc z niewielkiej alejki, weszły dwa droidy Q-2, które niemalże od razu zastrzeliły jednego z Twoich kompanów. Pozostali odpowiedzieli ogniem, słusznie uważając te maszyny za większe zagrożenie niż tamte małe i upierdliwe maszynki.
One są jak ludzie, więc celował trochę na ich boki. Tak, żeby oberwały, gdy będą próbowały wejść za osłonę.
Właściciel
Z tym, że nie muszą, ponieważ owa osłona chroni Was przed ostrzałem z przodu (czyli tam, gdzie są Q-1), ale nie przed ogniem z tyłu lub boków, a to właśnie od flanki zachodzi Was para Q-2.
Czyli się nie kryją? To próbował je trafić.
Właściciel
Nie miały gdzie, zresztą reszta już wcześniej odpowiedziała ogniem na ich strzały. Niemniej, wspólnymi siłami zmieniliście jednego z droidów w dziurawy garnek, drugiego zaś zmusiliście do odwrotu. Dzięki wsparciu z góry macie też czysty teren i możecie spróbować się wycofać wraz z rannym.
A więc to spróbował zrobić. Osłaniał swój oddział.
Właściciel
Udało się Wam dotrzeć bezpiecznie do budynku. Z grupy trzech gierojów, którzy pobiegli kolegom na pomoc przeżyłeś Ty i jeszcze jeden żołnierz. Jeśli chodzi o pięcioosobowy oddział zwiadowczy, przeżyło trzech, w tym jeden poważnie ranny.
Maszyny raczej nie odpuściły?
Właściciel
Odpuściły, bo jesteście już w środku, a tamci z góry dali im do zrozumienia, że mają wypi***alać z tej ziemi.
Kochane mordy. Jednak dowódca...
Właściciel
Był na górze, więc wypada się sprężać, bo rannym martwić się nie musisz, gdyż dwóch innych się nim zajęło.
Właściciel
Podobnie jak wszyscy pozostali, w tym ranny, którego niosło dwóch żołnierzy. Na górze nic się nie zmieniło, może poza większą liczbą żołnierzy stojących przy oknach i otworach strzelniczych, choć droidów już nie było.
-Ta sprawa załatwiona sir, jednakże kolejne takie akcje mogą być straszniejsze w skutkach dla nas.
Właściciel
- Należą się Wam pochwały, ale nie zmienia to faktu, że musimy się stąd ruszyć, zanim maszynki wrócą z kumplami. - odparł i minął Cię, kierując się do grupy zwiadowców, aby wypytać ich o wszystko, co ustalili.
Czekał więc na jakieś informacje od szefa.
Właściciel
Możesz się czymś zająć w tym czasie, na przykład sprawdzić stan broni, amunicji, pancerza i czy aby nie dostałeś.
Czyli miał coś do roboty. Zajął się tym.
Właściciel
Wszystko było dobrze, tylko magazynek wypadałoby wymienić. Poza tym dowódca właśnie skończył rozmawiać ze zwiadowcami.
Aż tyle padło strzałów? Więc zmienił magazynek.
Właściciel
Udało się, akurat wtedy, kiedy dowódca przemówił:
- Panowie, wyniki zwiadu nie są obiecujące, ale tak czy inaczej musimy się stąd ruszyć, bo droidy już nas namierzyły i tylko kwestią czasu jest, nim wrócą, do tego liczniejsi. Więc zbierajcie się, ruszamy za pięć minut.
-Zabrać ekwipunek rannych i zorganizować nosze sir?
Właściciel
Skinął głową, a Tobie przypada albo samotne zbieranie ekwipunku, albo pomoc przy robieniu noszy, czym już zajęli się dwaj żołnierze, w tym medyk, który jakieś pojęcie o tym powinien mieć.
Wolał ekwipunek, więc tym się zajął.
Właściciel
Z racji tego, że nie było tego za wiele, wszystko pozbierałeś szybko i sprawnie.
Właściciel
Tak też się stało. Sprawnie pokonywaliście zawalone gruzami uliczki miasta przez jakieś pięć minut, wtedy wyczerpały Wam się pokłady szczęścia, gdy dostaliście się pod huraganowy ogień droidów Q-1 sypiący się dosłownie ze wszystkich stron.
No cóż, pozostało znaleźć osłonę i ostrzeliwać maszyny.