Właściciel
Godne pochwały, że tak szybko otrząsnąłeś się po śmierci ukochanej. W końcu, jak to Gobliny mówią, "trzeba być tfardym, nie mienkim."
Nie był to pierwszej klasy seksik, w końcu została już wykorzystana przez równie napaloną, ale znacznie większą, bandę Goblinów wcześniej, tak więc to nie było to samo, co kiedyś, acz zawsze coś.
R*chanie to r*chanie, nie ma nic związanego z litością czy miłością. Otarł pindola o jej ciuchy i schował go w spodnie, zgasił pochodnie i wyszedł do Maga.
Właściciel
Instruował właśnie bandę goblińskich wojów, zapewne mówiąc im co mają zrobić, żeby nie zginąć tak łatwo jak ostatnie ścierwo. Lub też poleca im którędy mają stąd spie**olić.
-O babach se później pogadacie.
Powiedział podchodząc do nich.
Właściciel
Tylko Mag nie zareagował na Twoje pojawienie się jakimś szczególnym powitaniem, salutem, stanięciem na baczność czy coś w tym guście, a jedynie skinął głową.
- No to co robim, szefo? - spytał.
-Czekamy bo gufno możemy zrobić.
Skwitował krótko.
Właściciel
Pokiwał głową i odszedł, podobnie jak reszta Goblinów. Lecz o ile wojacy udali się na swoje pozycje na murach lub przy bramie to on ruszył jak gdyby nigdy nic do swojej chatki.
-Gdzie ty ku*wa idziesz? W budynku nie zdążysz nikogo ostrzec, zostań na zewnątrz.
Właściciel
- I ile mam tu biby sterczeć jak to gówno na mrozie? Mogą przyleźć za godzinę, dwie, jutro, za tydzień, miesiąc, rok...
-Ale to dzisiaj ku*wa zaatakowali po raz pierwszy! Jesteś tu ku*wa jedynym magiem poza mną, jak zdechniesz z byle powodu, to ch*j będzie nie obrona.
Właściciel
- To gdzie mam siedzieć? - spytał zrezygnowany, dobrze wiedząc, że dyskusja z Tobą nie ma większego sensu.
-Weź se stołek czy co tam potrzebujesz z domu i wystaw ku*wa na zewnątrz. Mogę ci nawet pomóc jak ci ku*wa za ciężko.
Właściciel
Machnął ręką, mruknął coś pod nosem i rzeczywiście, wyniósł z chaty jakieś krzesło, na którym usiadł i siedział tak, że niemalże puścił dym uszami, choć nie z powodu znajomości Magii Ognia...
-Też mnie to wku*wia, ale nie chcę by któryś z was zdechł jak debil. Nie umierajcie jak debile.
Położył rękę na barku maga.
Właściciel
Skinął głową ze zrozumieniem i powstrzymał się od strząśnięcia Twojej dłoni.
Cofnął dłoń.
-Trzymaj w sobie to wku*wienie, przyda ci się przy czarowaniu.
Powiedział na odchodne. Myślał kto mógł to zlecić, lub zrobić.
Właściciel
Byłeś rabusiem, może naraziłeś się komuś w sposób bezpośredni lub pośredni, napadając jego czy też kogoś z jego rodziny, przyjaciół czy świty? W sumie to najbardziej prawdopodobna, jacyś prości handlarze lub chłopi nie mogliby nająć skrytobójcy takiego kalibru. Choć, jeśli mowa o kupcach, w grę wchodziła też Gildia Kupców...
Dobra, w ten sposób do niczego nie dojdzie. Trza czekać na atak.
Właściciel
Który, jak to szamano mówił, może nadejść za godzinę, dwie, dzień, tydzień, miesiąc...
-Dobra, ku*wa, to nie ma sensu.
Krzyknął.
-ROZEJŚĆ SIĘ!!
Wydał rozkaz i sam poszedł do swojego domu. Dla pewności spał z mieczem w ręku tej nocy.
Właściciel
Do nocy było jeszcze sporo czasu, ale Gobliny z ulgą rozeszły się do swych chat lub obowiązków.
Poszukał jakiegoś piaszczystego miejsca, gdzie nie mógłby nikogo i niczego zjarać.
Właściciel
Najbliższym takim miejscem była plaża w zakolu rzeki, niedaleko od fortu.
Poszedł tam i sprawdził jak duża kulę ognia może stworzyć.
Właściciel
//Chciałem Ci w ten sposób uświadomić, że nie powinieneś wyłazić z fortu, ale spoko.//
Mniej więcej wielkości własnej głowy, po początkującym nie można zbyt wiele oczekiwać.
Trzymał kulę w łamach i wrócil do fortu.
Właściciel
Wzbudziłeś spore zainteresowanie Goblinów, które to akurat zauważyły, ale nie zrobili nic, aby Ci przeszkodzić.
Teraz ją zgasił. Wrócił do domu.
Właściciel
Zabójca tam na Ciebie nie czekał, ale trup żonki już tak.
Zgodnie z tradycją, powinno się nią spalić razem z miejscem śmierci, czyli łóżkiem, ale nie miał teraz na to ni chęci, ni nerwów, więc ruszył do czytelni.
Właściciel
Znając życie to niedługo będziesz musiał okadzić sypialnię siarką, ale co z tego, skoro byłeś Goblinem, więc smród Ci nie przeszkadzał, a siarki miałeś niewiele lub wcale? Niemniej, bez problemów trafiłeś do czytelni, gdzie również nie czaił się morderca.
Usiadł na kanapie i zaczął bawić się małą, utworzoną w ręku kulką ognia.
Właściciel
Robienie tego w czytelni pełnej łatwopalnych książek nie było zbyt rozsądne, ale od kiego Gobliny w ogóle aspirują do miana rozsądnych?
Poszedł na dach, by zacząć jakąś większą zabawę z magią.
Właściciel
Jesteś na dachu, zabawę czas zacząć.
Przypomniał sobie moment znalezienia ciała żony. Ten strach, bezsilność i gniew. Teraz spróbował utworzyć największą kulę ognia jaką mógł utrzymać w łapach. Powinna być wedle teorii większa.
Właściciel
I rzeczywiście, rosła z każdym wspomnieniem, jakie znów miałeś przed oczyma i uczuciami z każdą chwilą wzmagającymi się na ten widok.
Teraz przypomniał sobie czas niewoli, to jak byli poniżani przez orków i to uczucie eksazy kiedy wbił nóż w gardło pierwszego z nich.
Właściciel
Dało to odwrotny efekt, kula zaczęła powoli zagasać, najwidoczniej złym pomysłem było łączenie przeciwstawnych uczuć, takich jak gniew i radość.
Wrócił do uczucia bycia poniżanym i śmierci małżonki.
Właściciel
I znów zmiana, kula zaczęła ponownie rosnąć, aż do pewnego punktu, w którym już nie mogła, co zapewne jest związane z Twoimi ograniczeniami, w końcu nie opanowałeś Magii Ognia na jakimś wyższym poziomie.
Jakiej była wielkości? Rzucił nią w piaszczysty punkt rzeki.
Właściciel
Mniej więcej jak dwie Twoje głowy. Nie miałeś aż tak wielkiej mocy, żeby poleciała tak daleko, trafiłeś nią nieco bliżej fortu, wywołując mały pożar okolicznych traw i krzewów.
Postarał się zgasić płomienie siłą woli.
Właściciel
Pożar zbyt szybko się rozprzestrzeniał, bo o ile część ognia mogłeś ugasić, to i tak było to zbyt mało, a płomienie roznosiły się na coraz większym obszarze.
-Pożar!
Zakrzyknął na gród i podszedł kawałek bliżej wchłaniając ogień żeby podładować swoją energię magiczą
Właściciel
Wchłanianie ognia, o ile w ogóle było możliwe, nic nie dało, w przeciwieństwie do sprowadzanej ze strumienia wody, którą Gobliny nosiły w wiadrach i powoli hamowały pożar, ale jeszcze z pewnością sporo im się zejdzie, a przy okazji pożar wznosi w górę spore ilości tłustego, czarnego dymu, który z pewnością widać w promieniu wielu kilometrów...
Właściciel
W tym wypadku stare, dobre przysłowie brzmiące "ogień zwalczaj ogniem" nie działało, więc lepiej wymyślić coś innego lub choćby złapać za wiadro i pomóc swoim podwładnym, którzy wciąż dzielnie walczą z pożarem... Że też macie w forcie dwóch Magów Ognia, ale ani jednego Maga Wody czy Lodu...