- A wiadomo chociaż kiedy odbędzie się ten wypad? - zapytał, ale posłusznie przygotował swój rynsztunek, gotów do drogi choćby i zaraz.
Właściciel
-Niezbyt, ale pewnie po posiłku, nie ma co ku*wim synom łbów ucinać na pusty żołądek.
Khizar zaśmiał się donośnie i klasnął w dłonie, w końcu to był jego główny sposób myślenia. Tak więc ruszył do pokoju, aby odpocząć tam i zaczekać na posiłek.
Właściciel
Długo nie musiał zajmować się sobą, minął jedynie jakiś czas odkąd usłyszał dzwon sygnalizujący posiłek.
Tak więc wesoło zatarł ręce i natychmiast ruszył do stołówki, ciekaw co tym razem kucharz przygotował dla strudzonych chłopców-Pogoniowców.
Właściciel
A teraz można było powiedzieć czekała was pokaźna uczta, bowiem czekał na was pieczony prosiak, indyk, kilka kurczaków, mnóstwo ziemniaków, ryżu czy też kaszy oraz pełna sosjerka wydzielająca piękny zapach.
Ruszył do stołu, aby nałożyć sobie co lepsze kawałki prosiaka i indyka, ewentualnie nieco kurczaka, jeśli tamtych nie było, a później dopchać to ziemniakami i polać obficie jednym z sosów. Z tak zapełnionym talerzem ruszył do jednego ze stolików, najlepiej tego, gdzie siedzą jego kompani, a jeśli nie, to przynajmniej do jakiegoś wolnego.
Właściciel
Kompani wręcz zarezerwowali jedno miejsce dla ciebie.
-Tuczą nas jak tego indyka, zdecydowanie zapowiada się ciekawy dzień!- Rzekł Bane zaraz się zajadając.
- Im większa porcja tym większe bagno. - przyznał mu rację, ale i tak zabrał się za jedzenie, w końcu musi mieć siłę, aby gromić długouchych.
Właściciel
Z taką strawą dosyć niewiele rzeczy może wydawać się niemożliwych, ale na pewno jest ona sycąca jak i bardzo pyszna.
-Dobra, to teraz tylko nie dać się wpie**olić w jakąś trutkę czy pułapkę.
- Jak już wpie**olić, to tylko drzewojebom.
Właściciel
-W pełni to popieram!- Powiedział jeden, a reszta potrząsnęła głowami. Chwile błogiego posiłku powoli się kończyły, a zaraz potem przyszedł czas na zabicie w dzwon do zbiórki.
Sprawdził jeszcze raz czy wszystko ma ostre, zabójcze i na swoim miejscu, a później ruszył na ową zbiórkę, zapewne tak jak reszta.
Właściciel
Wszystko było na swoim miejscu, tak samo zrobiła cała gromada osób ze stołówki, więc zebrało się dosyć sporo osób, pomiędzy sobą też zaczęli rozmawiać dowódcy, a zaraz potem zaczęli wszystkim przekazywać rozkazy.
Rozkazy rzecz ważna, jeśli nie najważniejsza, a więc wsłuchiwał się w nie, ciekaw na co to dziś wpadli tamci na górze.
Właściciel
Na ogół rozdawano dosyć proste zadania jak szkolenie nowych czy też wartę oraz patrol, no ale w końcu przydzielony do was dowódca odchrząknął i zaczął mówić.
-No ludzie, to sobie zjedli i popili... No to teraz czas na trudną robotę. Reszta osób bez przydzielonego zadania rusza zaatakować spore obóz elfów, którzy próbują stworzyć bazę wypadową jak najbliżej nas, trzeba te działanie udaremnić, a całość puścić z dymem. Trzeba się tam spodziewać kontaktu z magami także kilka osób zostanie wyposażonych w czarne żelazo, najlepiej łucznicy.
Łucznicy od strzelania, a piechota od umierania. - przeszło mu kwaśno przez myśl, ale nie wypowiedział swych obiekcji na głos, zamiast tego kierując pytanie od oficera:
- A ilu tych drzewojebów się tak tam mniej więcej czai?
Właściciel
-Ciężko to stwierdzić, ale szykujcie się na opór jakichś co najmniej trzydziestu osób, was na szczęście będzie więcej, więc atakujcie z ostrożnością.
- Taest. - odmruknął, nie mając żadnych innych pytań, a więc czekał na inwencję reszty lub wymarsz.
Właściciel
Reszta w sumie nie miała nic do powiedzenia, to co najwyżej strzelcy ruszyli jeszcze do zbrojowni po anty-magiczny ekwipunek, a wam wypadało powoli ruszać, przynajmniej do bramy.
Tak więc maszerował, taki już los szarego piechura.
Właściciel
Gdy już wasza gromada zebrała się pod bramą, a po chwili dołączyli do was strzelcy, wtedy zaś odchrząknął przydzielony do was kapitan, który przy okazji podrzucał sobie w ręce kamyk.
-No, panie i panowie... Ruszamy zmiażdżyć jakieś elfie główki.- Powiedział, a następnie ścisnął kamyk w dłoni i wypuścił z niej fragmenty drobne niczym piasek. Mniej więcej tak.- Dodał zaśmiawszy się, tak samo reszta dołączyła do tego śmiechu, każdy w końcu wiedział, że to mag ziemi.
On również, nie tylko dlatego, że go to bawiło, ale też dlatego, że dawno przyswoił sobie jedno ze starych wojskowych prawideł: Żarty oficerów wyższych od Ciebie rangą są zawsze zabawne.
Właściciel
A to bardzo ważne wojskowe powiedzonko. Cała wasza zgraja ruszyła się już w kierunku domniemanej bazy długouchych, ciekawe czego można się tam spodziewać? Zasadzek?
Pewno, że tak, dzrwojeby nie potrafią walczyć, jak prawdziwi faceci, więc kryją się w lasach, używają trucizn i stosują zasadzki, więc lepiej mieć oczy i uszy szeroko otwarte oraz wokół głowy, co też spróbował uczynić.
Właściciel
Póki co poruszaliście się po bliżej wam znanym terenie, chwilę później wasz dowódca kazał się wszystkim zatrzymać.
-Dobra, teraz rola naszych zwiadowców ruszyć przodem przez leśną gęstwinę, poruszajcie się poza drogą i ostrzeżcie wszystkich, jeżeli na coś traficie... Plegotajcie jak kawka, tego nie poznają.- Zwiadowcy pokiwali głową plegocząc kilka razy na pokaz, po czym ruszyli przodem.
No cóż, tak więc dalej maszerował lub stał, zależnie co robi reszta, i czekał na wynik zwiadu.
Właściciel
-Dobra, są już kawałek przed nami, to teraz nasza kolej iść dalej.- Dodał jeszcze wasz kapitan i cały wasz orszak ruszył do przodu. Ledwie kilkanaście metrów w przód zaczęliście słyszeć plegot kawki, a od razu po nim krzyk, zdecydowanie coś nie dzieje się po waszej myśli...
-Formować okrąg!- Krzyknął kapitan od razu składając swoje ręce i rozglądając się na boki, wszyscy zaczęli przybierać odpowiedni kształt koła.
Również wypełnił rozkaz, chwytając w dłoń miecz długi i osłaniając się swoją okazałą tarczą.
Właściciel
Przez chwilę zapadła cisza, nawet ptaków czy owadów nie było słychać, zaraz tę ciszę przerwały lecące w waszym kierunku strzały zarówno z lewej jak i prawej, większość z was zaczęła się osłaniać, dwie osoby niestety zostały trafione i zaraz zaczęły krzyczeć przez bolesną truciznę, medycy zabrały te osoby wewnątrz kręgu, by podać im odtrutkę. Zaś od przodu ruszyła na was zgraja elfów wyraźnym biegiem. Wasz mag od razu przywołał ziemne kolce wokół przynajmniej kilku z nich i pozbył się tak czterech, reszta odsunęła na chwile swój dalszy ruch.
-Pełna ofensywa!- Krzyknął jeszcze wasz dowódca i wykonał dwie ściany z obu stron, które miałyby was chronić przed pociskami.
Jak ofensywa, to ofensywa, a więc wzniósł miecz i wydał z siebie bojowy okrzyk, aby następnie pobiec ku Elfom wraz z resztą, osłaniając się oczywiście tarczą, w razie gdyby próbowali do niego strzelać czy czymś cisnąć... Staranowanie za jej pomocą któregoś z długouchych też byłoby dość mile widziane.
Właściciel
Od boku nie mieli do was jak strzelać, bo z obu stron chroniły was ziemne ściany, teraz pora tylko na walkę w ciasnej przestrzeni, staranowanie tarczą jedynie ich bardziej ugniotło, tak samo lepiej zmienić broń na nieco krótszą, ciężko się czymś takim macha, gdy stoi jeden obok drugiego, a ty możesz dokładnie zobaczyć źrenice elfa.
Miał przy sobie tarczę i miecz długi, zaś miecz dwuręczny będzie jeszcze gorzej się sprawiał, podobnie jak i sztylet, który jest bardziej narzędziem, niż bronią, tak więc pozostał przy obecnym układzie oręża, osłaniając się tarczą i nie machając, ale pchając klingą swej broni w jakieś miękkie części Elfa.
Właściciel
Na szczęście elfy nigdy nie były znane ze swojego opancerzenia, dlatego też praktycznie wszędzie dało się wbić ten miecz... Ten elf, któremu chciałeś to natomiast wbić trzymał twój miecz za ostrze przez co nie za wiele mogłeś z nim jeszcze zrobić, ale przynajmniej oni też nie mogli ze względu na tarczę. Twoim sojusznikom natomiast szło różnie, niektórzy mieli większe powodzenie w ubijaniu elfów, inni mniejsze, a jeszcze niektórzy sami byli ich ofiarami.
Zirytowany tym impasem zwyczajnie grzmotnął go tarczą, a później ponownie pchnął mieczem, bo wcześniejszy manewr raczej powinien zrobić swoje i jakoś uniemożliwić mu kolejny blok, prawda?
Właściciel
Grzmotnięcie go tarczą może tylko bardziej ciebie narazić na atak tych obok co głównie tylko czekają z wolną dłonią na to by wbić ci jakiś sztylet pod żebra. Nagle poczułeś jak ziemia pod twoimi nogami zarówno jak i całej reszty elfów zaczyna się trząść i powoli pękać, chyba pora nieco się cofnąć.
Tak też zrobił, wykonując pchnięcia bronią, byleby tylko nie dać im szansy pobiegnięcia za nim.
Właściciel
Elfy w sumie niezbyt wiedziały co zrobić, część pchała się do was, a reszta próbowała uciec, bezskutecznie, bo drobne pęknięcia przerodziły się w duże szczeliny, do których powpadali wrogowie, a te zaraz zaczęły się zamykać, a krzyki z środka zaczęły milknąć z każdą chwilą. Natomiast wasz kapitan zaczął ciężko dyszeć i wskazał na jedną z butelek przy swoim pasie, osoba najbliżej zaraz ją otworzyła i wlała zawartość do jego ust, ten wypijając całość i przez chwilę jeszcze dalej dysząc wydusił z siebie kilka słów.
-Ja pie**olę... Dawno się tak nie zmęczyłem...
Skwitowałby jakoś wyczyn dowódcy, ale na to przyjdzie czas po bitwie, jeśli obaj dożyją, a więc postarał się pozbyć tych Elfów, które nie wpadły do kamiennej otchłani, pchając bądź uderzając mieczem, z racji zwiększenia się przestrzeni i dostępnego miejsca, oraz napierając tarczą, aby zepchnąć ich w dół.
Właściciel
Niestety już nie było żadnych elfów w waszej strefie, a strzały z boku ustały, najwidoczniej przestraszona reszta się wycofała.
Skoro tak, to odsapnął nieco, choć w pełnej gotowości do walki, czekając na jakieś instrukcje od przełożonych.
Właściciel
-Dobra, musimy iść dalej, z pewnością jesteśmy już blisko zważywszy na to, że wysyłają na nas coś takiego.- Powiedział, po czym ruszył dalej utrzymując obie ściany po bokach.
Skoro ich osłona i dowódca ruszyli, to sam też skierował swoje kroki za nim.
Właściciel
Zdecydowanie najrozsądniejszy wybór, idąc dalej ścieżką w końcu natrafiliście nie na rzeczony obóz, a na pierwiej zmasakrowane zwłoki zwiadowców, pewnie jeszcze kto inny ich tak tutaj urządził, gdy wy walczyliście...
-Zapłacą stokroć za każdego...- powiedział jeszcze wasz dowódca zaciskając zęby. Musimy ich zostawić, nim tamci zdołają nam umknąć, pewnie i tak nie mamy za dużych szans na złapanie wszystkich...- Tak oto ruszyliście wszyscy dalej, cały czas bez niespodzianek czy też chociażby jakichś odgłosów natury. Wreszcie nastał was mały obóz z domów zbudowanych na drzewach, stamtąd też zaraz zaczął się ostrzał, a wtedy też wasz dowódca złączył obie ściany przed wami i dodatkowo nieco je zaokrąglił, by dało się także skryć z atakami od boku.
-Dobra, teraz wyjątkowo mocno przyda się ogień... Wziąłem też nieco czegoś specjalnego, niech ktoś się weźmie za ogień, a inny wyjmie z wszelaką ostrożnością zieloną butelkę z mojej torby.
Schował tarczę i miecz tam, gdzie ich miejsce, bo nie były obecnie potrzebne. Później poszedł do dowódcy, biorąc ogień lub zieloną butelczynę, zależnie czy był przy nim pierwszy, czy drugi.
Właściciel
Wziąłeś zatem butelkę z zakorkowaną zieloną mazią.
-A spróbuj ją tylko upuścić, wtedy dopadnę cię zza grobu.- powiedział nie wiadomo czy żartem czy serio, ale lepiej nie było sprawdzać. Łucznicy, celować.- dodał jeszcze, a wtedy spojrzał na ciebie. Mam nadzieję, że też dobrze rzucasz, najlepiej w któreś z większych drzew.
Skinął głową i wziął jak najsilniejszy zamach, celując w wierzchołek drzewa lub chociaż element budowy obozu, byleby trafić i pozwolić to łatwo spalić.
Właściciel
Trafienie w wierzchołek drzewa powiodło się, łucznicy zaraz po owinięciu grotów szmatką i podpaleniu ich wystrzelili w zieloną maź. Ta przy kontakcie z ogniem pierw wytworzyła niewielki wybuch, który urwał część kory drzewnej i rozprzestrzenił maź dalej, nawet w waszą stronę, ale chroniąca was ściana przyjęła uderzenie. Maź zaczęła się też intensywnie palić oraz rozprzestrzeniać po drzewach. Wyjątkowo zdenerwowane elfy opuściły swoje lepsze pozycje schodząc do was i biegnąć w waszą stronę, przy okazji wykrzykując jakieś hasła w swojej mowie.
Nie miał żadnego oręża dystansowego i nie potrafił się takowym posługiwać, więc jedynie dobył miecza długiego, osłonił się tarczą i czekał na przyjęcie ataku długouchych.
Właściciel
Wasz dowódca odczekał jeszcze chwilkę, a następnie krzyknął.
-Na nich!- powiedział rozluźniając dłonie, a ściany kryjące obaliły się do przodu, zgniatając na miejscu około czterech elfów.- Tarczownicy przodem, osłaniać strzelców!- dodał jeszcze, a potem zaczął ciskać głazami w pozostałych elfich łuczników, którzy jeszcze nie zeskoczyli z drzew.