Biegł tak na dach, po drodze eliminując zagrożenia.
Po cwili wrócili i zabrali Cię gdześ, czesnij ogłuszyli Cię i wpakowali do wora.
Cóż mógł zrobić? W sumie nic.
P chili akby aładowali na iężarówkę zaczynali wywozić gdzieś poza miasto... Alb na plac czerwony.
Lepiej, żeby okazało się to czymś innym. W sumie to ciekawe mają metody postępowania ze swoimi nowymi nabytkami.
Ciekawe czemu? Może przewidział jego plan? A tam, biegł więc dalej na dach.
Właściciel
I jesteś na dachu. Nie ma tam nikogo. Tamten rusek wbiega za tobą.
-Nie ma ucieczki.
-Jest.
Po czym pobiegł na krawędź dachu i skoczył
//On to powinien przeżyć? Wiesz, patrząc na kp. Bo jak nie, to podczas spadania próbuje się chwycić parapetu okna.
Właściciel
I udało ci się //spaść na randomowe siano// złapać balkonu
Wspiął się więc i zaczął wybiegać z budynku.
No to teraz ukryć się gdzieś. Jakieś możliwe kryjówki na widoku?
Las? Tak blisko miasta? No cóż, wbiegł więc tam.
Właściciel
Las, w sumie to wygląda bardziej na park, ale zawsze to miejsce gdzie się można ukryć
Zawsze. Wszedł więc na drzewo i wypatrywał tego ruska.
Posiedział tak jeszcze z pół godziny, szukając go wzrokiem.
No to zszedł. Są tutaj telewizory jak na amerykańskich filmach? Czyli, że przechodzień może oglądać z ulicy?
Po chwili stajecie i wyprowadzają Cię.
//Czemu dajesz takie krótkie?//
Cóż miał robić, jak nie słuchać się ich? Szedł więc. No, a w sumie to się starał iść.
Właściciel
Tak. Aktualnie są wiadomości o tym że Defenders współpracując z wojskiem uratowali prezydenta z rąk Hydry.
Idziecie dalej, czujesz coraz zimniejsze powietrze... I coraz suchsze. Cujesz także coś dziwnego wchodzącego do atmosfery...
-Thanos...
Milczał i chciał się odkryć, ażeby coś zobaczyć.
A mówią tam coś o lokalizacji prezydenta?
Właściciel
Jest w jednym ze szpitali
Odsłonili Ci oczy... Jesteś w... Koatnicy jakiegoś szpitala. Zaraz obok są lekarskie fartuchy.
-Przebieraj się. Już.
Właściciel
I jesteś przed tym szpitalem
Przebrał się.
-Czy nie planowaliście mnie zrzucić z jakiejś wysokości?
Wszedł więc do niego i podszedł do recepcji.
-Przepraszam, gdzie leży Prezydent?
Właściciel
-Proszę o podanie powodu wizyty.
-Chciałbym odwiedzić mojego znajomego. Sprawdzić czy z nim wszystko dobrze.
//Nooo... Będzie, jak ona to łyknie.
Właściciel
//No pewnie, co tydzień piją wodę ujeżdżając niedźwiedzie na środku Syberii popijając wódkę spirytusem//
-Czyli twierdzi pan że jesteś znajomym prezydenta?
-Zmiana planów. Porywamy prezydenta.
-Tak. Dawno się nie widzieliśmy.
-A na co on nam?
-Zobaczysz... A teraz nie marudź, tylko zakładaj kitel.
- Ślepy jesteś? Ubrałem się już.
- Nie wiedziałem, że potrzeba. To ja wrócę z "dokumentami".
Mówiąc to, spróbował zobaczyć, gdzie się znajduje.
-Za Internistę, a nie Neurochirurga.
Właściciel
Prawdopodobnie w tym pokoju z ochroną na zewnątrz.
Zmienił więc przebranie.
Szedł więc w jego stronę. Da się tam jakoś dostać, bez wyżynania ochrony?
-No... A teraz pamiętaj. Jesteś (niemożliwie durne imię rosyjskie) i masz za zadanie pilnować Putina.
//Artem?//
- Czemu akurat ja? A reszta co będzie robić?
//And remember... No Russian.
Zaczął więc wyżynać straż.
-To ja się bardziej nadaję do ubezpieczania.
Sprawdził, jak tam moc w jego rękawicach. Pod fartuchem ma pancerz?