Właściciel
- Może kiedyś gdzieś się jakiś znajdzie. W sumie w naszej, że tak to nazwę, strefie wpływów jest taki jeden stadion, być może na coś tam trafimy. Chcesz jechać?
-Moje zadania obejmują oczyszczanie miejsc z zombie, więc możliwe, że warto się tam udać, a poodbija się piłkę przy okazji.- Powiedział uśmiechając się lekko.
Właściciel
- No to zaczekaj tu, skrzyknę chłopaków, po drodze jeszcze trochę poszabrujemy, żeby się szef nie wku*wił. - powiedział i odszedł.
No to wypada gdzieś usadzić dupę czy też stać tak i czekać na to co będzie się działo.
Właściciel
No nijak mogłeś ustać, tak więc stałeś, dopóki nie pojawił się tamten Bandyta wraz z dwoma pickupami. Pierwszy był tym dobrze Ci znanym, z CKM'em, drugi zaś nie miał uzbrojenia, ale przewoził sześciu uzbrojonych Bandytów. Dla Ciebie znalazło się miejsce w tym uzbrojonym.
No to wypadało właśnie zająć miejsce w tym uzbrojonym i pojechać na stadion, by mieć szansę na wykazanie się jeszcze w swoim talencie do bejsbola.
Właściciel
Jadąc zdewastowanymi ulicami mijaliście przede wszystkim wraki, gruz i ruiny, trafiły się czasem nawet Zombie, jednakże było ich tak mało i były to zwykłe Szwendacze, że nawet nie było sensu marnować na nich amunicji.
Tym bardziej czasu, więc pewnie jechali tylko dalej.
Właściciel
Zatrzymaliście się w końcu pośród ruin, zaś Bandyci powoli opuszczali pakę pojazdów.
Sam nie miał co siedzieć na pace czy w samochodzie, więc dołączył do nich przy okazji jakoś wstępnie rozglądając się po ruinach.
Właściciel
Było tutaj kilka sklepów i to zapewne one były jedynym powodem, dla jakiego się tu zatrzymaliście.
Jeżeli stały dalej w tym samym miejscu i dało się do nich wejść to im się nie dziwił, pozostaje chyba zaczekać na jakiś przydział zadań.
Właściciel
Poza obsługą karabinu maszynowego i kierowcami zostało tu dwóch Bandytów. Pozostali rozbiegli się parami do sklepów, a dokładniej do warzywniaka i odzieżowego, zaś Ty z szefem bandy nie miałeś innej opcji, jak tylko ruszyć z nim do nie sklepu, ale tym razem jakiegoś pubu.
No to do roboty, zabrał się zaraz za nim przy okazji trzymając w jednej ręce swój kij.
Właściciel
Przed Tobą tonące w mroku pomieszczenie oraz Bandyta klnący pod nosem, próbujący jednocześnie zapalić światło.
-Ciemno jak w dupie...- Powiedział jednocześnie sięgając do torby, by wyjąć z niej latarkę, która od razu włączył i nią postarał się o jakieś rozeznanie w pomieszczeniu.
Właściciel
Latarka była obecnie Waszym jedynym źródłem światła, bowiem Bandyta nie miał swojej, a próby zapalenia światła w pomieszczeniu spełzły na niczym.
Wątły snop światła latarki ukazał Ci długi bar, a za nim szafkę, niegdyś pewnie pełną alkoholi, a obecnie pustą, może poza kilkoma flaszkami.
-No, będzie co pić przez drogę powrotną.- Powiedział radośnie, a następnie powoli ruszył w kierunku półki z alkoholami przy okazji trzymając w drugiej dłoni gotowy do użycia kij.
Właściciel
Zza baru usłyszałeś ciche pochrapywanie, Bandyta pewnie też, bowiem dobył strzelby i ruszył z Tobą.
No to teraz lepiej stawiać swoje kroki cichuteńko, no i zaraz zaświecić latarką za ladę w międzyczasie spoglądając tam.
Właściciel
Bandyta szedł kilka kroków obok Ciebie i gdy skierowałeś snop światła z latarki za bar, on wycelował tam swojego Mossberga.
Spodziewaliście się spotkać Zombie lub schlanego człowieka? Cóż, więc się przeliczyliście, bo znaleźliście tam dużo krwi na podłodze, truchło młodej kobiety oraz opitego do granic możliwości Wampira, który wyglądał teraz jak dorodny arbuz.
-Zabij zanim wstanie, szybko.- Powiedział to wyjątkowo cicho, by usłyszał to tylko jego towarzysz, a ich przeciwnik dalej sobie spokojnie drzemał opity krwią.
Właściciel
Świecenie mu latarką po mordzie wcale nie sprawiło, że zasnął, ale się obudził, choć nie zdążył nawet kiwnąć palcem nim dostał ze strzelby, co zakończyło jego życie w fontannie krwi i posoki, która ochlapała wszystko w okół, w tym Was, choć akurat w tym wypadku tragicznie nie było.
-Ech, mogłem kucnąć... Jaka jest szansa, że jeszcze jest tutaj jakiś, tyle że nie skorzystał z tego bufetu?
Właściciel
- One są samotnikami, ale lepiej miej gnata pod ręką. - mruknął i przeładował, aby później rozejrzeć się wokół.
-Zrozumiano...- Powiedział odkładając kij na zaczep na kurtce, a następnie wyciągnął swój rewolwer. Postarał się oświetlać te miejsca, na które się on patrzył.
Właściciel
Rozglądał się, więc Ty oświetliłeś całe pomieszczenie, ukazując jakieś nieciekawe śmieci w rodzaju zniszczonych mebli, resztki jedzenia, ale też prawdziwą perełkę, czyli skrzynkę pełną piwa.
-No, no... Skrzynka, kilka flaszek... Będzie co pić, będzie.- Powiedział jeszcze przy okazji szukając może jakiegoś przejścia dalej, to jest - zaplecza.
Właściciel
Było, acz wygląda na zamknięte, bliższe oględziny wskażą więcej.
-To co, idziemy sprawdzić resztę pomieszczeń czy tyle chlania starczy?- Stwierdził powoli idąc ku drzwiom na zaplecze.
Właściciel
- Gdzie! - krzyknął, kładąc Ci rękę na barku. - Nie tak się wchodzi do pomieszczenia, w którym mogą być Zombie, nowicjuszu.
-A takim krzykiem możemy ich tylko wybudzić.- Powiedział śmiejąc się cicho. No to zaprezentuj mi jak się wchodzi do pomieszczeń, weteranie.
Właściciel
- Stoisz przed drzwiami na wabia, jak debil, i wabisz Zombie. One biegną do Ciebie, a ja odpowiednio schowany, rozwalam każdemu łeb, jak tylko się zbliży. Nigdy nie zawiodło.
-Zgaduję, że nie ma innej opcji, co?- Spytał wyjmując ze swojej torby tym razem kask motocyklowy, który włożył na głowę, tak dla zabezpieczenia.
Właściciel
Skinął głową i przylgnął do ściany, jednocześnie otwierając drzwi, które ukazały ciemne zaplecze. On sam wycelował strzelbę mniej więcej na wysokości ludzkiej głowy, oczywiście też przy ścianie, aby nikt nie zauważył.
Sam postanowił pierw tam poświecić latarką parę razy, by przynajmniej pierw zobaczyć co lub kto tam jest.
Właściciel
Był Zombie, zarąbiście szybko biegnący do Ciebie Zombie, który zaraz po opuszczeniu pomieszczenia skończył z odstrzelonym przez Bandytę łbem, zaś jego bezgłowe ciało upadł na ziemię.
-Całkiem niezły refleks.- Powiedział w stronę towarzysza, a następnie zagwizdał jeszcze parę razy w kierunku pokoju, może dźwięk teraz zechce kogoś sprowadzić.
Właściciel
Sprowadził, kolejne dwa Zombie, jednakże skończyły one podobnie jak ten pierwszy.
- Nigdy nie zawiodło. - powtórzył Bandyta, patrząc na zmasakrowane zwłoki.
-Skoro nic więcej tam nie słychać, by szło to chyba można wchodzić?- Spytał już trzymając w pogotowiu Magnuma.
Właściciel
- Yhym. Gramy w papier, kamień i nożyce, który wejdzie pierwszy? - spytał, przeładowując broń.
-To ja już wolę iść jako pierwszy.- Powiedział, a następnie ostrożnie ruszył przodem trzymając rewolwer przed sobą, by w razie czego strzelić.
Właściciel
//A latarkę też czy już niekoniecznie?//
//Trzymał ją tak profesjonalnie, miał rękę pod kątem prostym, a latarkę w tym samym kierunku co pistolet.
Właściciel
//Mogłeś tak od razu :V//
Zaplecze... Cóż, było konkretnie ograbione, choć znalazłeś jakiegoś trupa, jeszcze świeżego. No, czyli nie byliście pierwszymi szabrownikami w ostatnim czasie, bo zwłoki jeszcze ciepłe.
Wypada mu oddać bezpieczny strzał między oczy, żeby jeszcze później nie próbował wstać.
Właściciel
Udało się, zaś krótko po strzale usłyszałeś jakby coś poruszyło się po Twojej lewej, wgłębi zaplecza.
Zatem wypada szybko iść na prawo w międzyczasie świecąc w to od razu latarką i celując do tego z Magnuma.
Właściciel
Znalazłeś tam kolejne drzwi, zza których dochodziły te odgłosy.
- Matt? - spytał jakiś kobiecy głos. - Zabiłeś je? Zabiłeś je, prawda? Słyszałam strzały.
-Może nie Matt, ale zabiłem.- Powiedział już mogąc chyba bezpiecznie opuścić broń. Wyłaź stamtąd.- Dodał jeszcze.