-Zawalać strop też słabo, ogniem nie dysponujemy...
Chrzanić grzyby, są paskudne. Mięso, chleb i kilka owoców na stół, dodać do tego miód i taki posiłek winien mu starczyć.
Właściciel
FD_God:
I starczyło, pozostali zadowalali się głównie mięsem, uzupełniając to czasem czymś innym. I alkoholem. Wypili dużo, duuużo alkoholu.
Vader:
- Czyli wracamy albo brniemy na pohybel.
Cóż, jemu tak na tym nie zależało, więc następnie pozostało jedynie dokładniej obejrzeć te ich kwatery.
Właściciel
Vader:
- Na pohybel! - podchwycili inni, powtarzając to jak mantrę.
- NA POHYBEL!!! - krzyknął dowódca, o dziwo prowadząc Was tam, gdzie powinien być właściciel macek.
FD_God:
No co tu dużo mówić? Nie macie tu wiele mebli i wygód, bo i nie macie wiele na własność. Znaczy się tak, stojaki na broń, hełmy i pancerze oraz sprzęt do ich ostrzenia, polerowania i czyszczenia były jak najbardziej, ale poza tym łóżka, kilka stolików i krzeseł, jakieś kufry i nic więcej.
Uzbrojenie i tak miał już odpicowane, więc pozostaje chyba uwalić się w łóżku, bo na krześle to i tak nie ma co.
-Na Pohybel!
Ruszył za dowódcą.
Właściciel
FD_God:
No i w sumie uwaliłeś się.Nim zacząłeś snuć plany, co by tu zacząć robić, zasnąłeś, marsz i przejście przez portal zrobiły swoje. Obudziłeś się zaś... Cóż, później. Tutaj ciężko określić przepływ czasu.
Vader:
Gdy wpadliście w miejsce, z którego wylazły macki, znaleźliście tylko dziurę w podłożu, która i tak po chwili się zapadła, oraz ciała Waszych towarzyszy, albo i to, co z nich zostało.
-Welp, mniej do podziału zapłaty.
Kto wie w sumie jak było, ale wypada zobaczyć czy kobieta nie postanowiła w jakiś sposób ze sobą skończyć, to też podszedł pod drzwi i jak tylko mogła osoba jego pokroju to zrobić delikatnie... Zapukał.
Właściciel
Vader:
Pozostali chyba myśleli podobnie i uczcili poległych minutą ciszy, aby później ruszyć dalej, w poszukiwaniu potwora ze zlecenia.
FD_God:
Po Twoim pukaniu drzwi szczęśliwie nadal trzymały się w zawiasach, a podejrzenia co do samobójstwa ulotniły się, gdy usłyszałeś zza owych drzwi:
- Czego tym razem?
Ruszył z nimi oczywiście.
Właściciel
W końcu zobaczyliście pajęczynę, a nad Wami rozległo się charakterystyczne klekotanie. Czyli jesteście u celu.
-A tak tylko sprawdzam czy jeszcze mając taką okazję nie zamierzałaś zrobić czegoś głupiego... Jak nauka?
Właściciel
Vader:
Trzeba go jakoś zwabić, a potem zabić.
FD_God:
- Nie mam nic lepszego do roboty, więc czytam, a to zajmuje czas.
-Co nie znaczy, że nie chcę poznać efektów tego czytania... No to jak ci tam idzie?
Właściciel
- Nie wiem jak to jest z Nadludźmi, ale zwykłe osoby nie są w stanie opanować jakiejś Magii w kilka godzin.
Raczej tekstem "Mam tłuste pośladki" go nie przyciągnie.
-No cóż, podstawy chyba da się tam jeszcze jakoś szybciej zrozumieć czy też opanować.
Właściciel
FD_God:
- Może jakiejś Magii Ognia lub Elektryczności, ale nie tego, czego uczę się obecnie.
Vader:
Ktoś rzucił kamieniem w sieć, a ten się do niej przylepił. Wy zaś usłyszeliście charakterystyczny dźwięk, jakby skwierczenie boczku na patelni.
-Cóż... Może wypadałoby byś coś zjadła. Taka śmierć głodowa czy od pragnienia też nie jest za dobra.
Bestia ślepa? Być może... czekał.
Właściciel
Vader:
Pewnie, że ślepa. One wszystkie są ślepe, Pełzacze jedne. No, ale na pewno tam był, gdyż z mroku nad Wami nagle wyleciała lepka sieć, która chwyciła rzucony na przynętę kamień i podniosła w górę.
FD_God:
- A macie tu coś, co nie wypali mojego ludzkiego żołądka czy tylko samą karmę dla Demonów?
-Już nie myśl sobie, że mam gust taki jak jakiś chochlik. Bądź co bądź, w domyśle nadal mam w sobie jakieś człowieczeństwo. Jest pełno różnorakiego jedzenia, jakbyś sama wolała zejść do kuchni to byś się o tym przekonała.
Właściciel
Vader:
Napięta to była sieć, która chwyciła Cię z góry za prawy bark i to samo miejsce próbowała z powrotem wciągnąć.
FD_God:
- Skoro tak to zejdę sama, żeby oszczędzić Wam trudu ponownego wiązania mnie. - mruknęła i ominęła Cię, kierując się do kuchni, jedyną drogą, jaka tutaj była.
Właściciel
Tylko Ty jesteś wybrańcem.
Bardzo fajnie.
-Przydałoby się to zerwać.
Spróbował to odciąć.
-Ufam, że nie spróbujesz uciec, bo nawet nie masz dokąd, więc nici z twojej ulubionej zabawy w wiązanie.
Właściciel
Vader:
Takie łatwe to nie było, a widzisz już parę czerwonych oczu nad sobą, do których kieruje Cię sieć.
FD_God:
- Prędzej to Twojej ulubionej. - powiedziała jeszcze i zaraz zniknęła, zapewne w kuchni. Jeden problem co prawda masz z głowy, ale teraz trzeba zaradzić innemu, czyli pora ruszyć się do Lorda Xozhala i wypytać o jakieś zadania lub coś w tym guście.
///Czemu inni nie reagują?
-Zaufanie sprawi, że nie będziesz musiała ich nosić!- Powiedział jeszcze w jej stronę, a następnie wyruszył do Lorda Pustki, który operował tymi wojskami.
Właściciel
Vader:
//Dobre pytanie.//
FD_God:
Oczywiście nie usłyszałeś odpowiedzi kobiety, a sam trafiłeś pod rezydencję Lorda, pilnowaną przez liczne zastępy Gwardii Ognia i innych Nadludzi, która była połączeniem wytwornego pałacu i warownej twierdzy.
Gdy chciałeś przekroczyć most zwodzony nad ponad pięciometrową przepaścią, zatrzymały Cię dwa płonące i skrzyżowane ze sobą miecze dwójki gwardzistów.
A więc, jakie opcje miał w walce z tym gównem?
-No chyba, mi nie powiecie, że mnie zatrzymacie z powodu takiego, że mu coś zrobię, nie? Chcę jakąś robotę dla siebie i chłopaków.
Właściciel
Vader:
Albo uwolnić się teraz, albo czekać, aż jego łeb znajdzie się w zasięgu Twojej broni.
FD_God:
Zapewne podanie powodu wizyty było jedynym, czego od Ciebie oczekiwali, gdyż zaraz odsunęli miecze i otworzyli bramę, abyś mógł wejść do środka.
A więc spróbował się uwolnić poprzez zniszczenie tej sieci.
No to jedynie przytaknął kilkukrotnie głową, a następnie ruszył do wnętrza tej jego warowni, najlepiej zaraz by go znaleźć.
Właściciel
Vader:
Ciągłe okładanie jej bronią nie pomogło.
FD_God:
Wejście do jego sali tronowej, jeśli tak można to nazwać, było naprzeciwko głównego wejścia, więc trafiłeś tam bez problemu i od razu uderzyła w Ciebie woń kadzideł, jakich było tu pełno, śpiew i muzyka Bardów oraz chichoty Sukkubów. Gdzieś pośród tego dostrzegłeś też tron z Lordem Xozhalem.
Spróbował więc odpiąć część pancerza, do której przymocowana była sieć.
Właściciel
Pozbawiony napierśnika i lekko potłuczony, ale za to żywy, wylądowałeś na skalnym podłożu.
Właściciel
- Jak taki kogoś złapie, to rzadko kiedy zdarza się, że wraca.
-Nadal tu jestem. Załatwmy to gówno.
Właściciel
- Załatwmy, załatwmy. Niby jak?