Właściciel
Ciągle idzie on w tym samym kierunku.
///Obudź mnie, jak zdarzy się coś ciekawszego.
Właściciel
I znów posypały się bełty, tym razem z Waszych boków, jeden martwy i trzech rannych.
///To tylko minionki ;-; No weź, taki żarcik.
Właściciel
//Weź daj już normalny odpis.//
//A co mam zrobić? I tak znikną i zabiją kolejnych.
///Musisz wszystko komplikować?
Właściciel
//Człowieku, graj po prostu, a jeśli nie chcesz to powiedz: Utrupię Ci postać. Nie ma postaci, nie ma problemu.//
//Nie zamierzam tracić kogoś z 15.
-Wyłaźcie i walczcie tchórze! Stawiam swój miecz, że was przywódca nie zaryzykuje życiem i ze mną nie zawalczy!
Właściciel
- Jak nasz przywódca się pojawi, to zesracie się ze strachu! - krzyknął któryś z kuszników, a zaraz wszyscy pognali do ucieczki, kilku jest w miarę widocznych, pozostali skryci w zaroślach.
-Strzelać w nich!
Ruszył w pogoń. W końcu on lepiej zna ten las.
Właściciel
Ten, którego goniłeś nieszczęśliwie potknął się o wystający korzeń. Upadł, ale szybko usiadł i wycelował w Ciebie naładowaną kuszę. Można powiedzieć, że jest teraz panem sytuacji, choć na jego twarzy maluje się strach.
-Widziałeś innych. Jeżeli oddasz broń, możesz opuścić ten przeklęty las żywy. A strzelanie do kogoś, kto ma dwieście lat i jest magiem to zazwyczaj zły wybór.
Właściciel
Widać, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę, ale palec ciągle spoczywa na spuście.
-No już, bez głupstw. Zmykaj stąd, wróć do tych, którzy na ciebie czekają. W odróżnieniu ode mnie możesz opuścić ten las.
Właściciel
- I co? Nie zabijesz mnie jak odwrócę się plecami?
-Nie jestem wami. Mam honor i wieloletnią tradycję. Ponad stuletnią.
Właściciel
Korzystając z zapewniania zerwał się z ziemi i uciekł.
-Następnym razem niech wasz wódz się tutaj zjawi!
Właściciel
Usłyszał lub nie, tego się nie dowiesz, bo uciekał dość szybko.
Właściciel
Niezbyt. Może teraz pora zająć się innymi, ważniejszymi, sprawami?
Tak, tak, znowu słyszeć o zemście, stratach, pustce i tym podobne. Mniejsza, czekał tutaj.
Właściciel
No i czekasz, reszta zajęła się zbieraniem rannych i martwych.
Czekał nadal, a najlepiej chciał przeczekać całość do dnia jutrzejszego.
Właściciel
Niestety, minęło kilka godzin, a już w obozie, zastało Was trzech nieuzbrojonych ludzi z białą flagą.
Zbliżył się do nich i ręką wskazał, że mają mówić.
Właściciel
Jeden wystąpił naprzód i zaczął:
- Nasz pan, wielki rycerz i szlachcic, sir Rolgierd, zwany też Pogromcą Trolli i Zabójcą Smoków żąda od Was poddania się lub opuszczenia tego lasu, a wypadku odmowy zaczniemy atak.
-Przekaż szanownemu sir. Rolgierdowi, że Cerevouils Horalidis Plorentes Klof z rodu Przeklętych nie jest Magiem i nie unicestwi klątwy, jaka spadła na jego oddział i ten las. A dopóki klątwa istnieje, Obrońcy muszą pozostać na swoich pozycjach. A ich śmierć równać się będzie z wyborem nowych obrońców.
Właściciel
- Oczywiście przekażemy Twe słowa, lecz decyzja należeć będzie tylko i wyłącznie do naszego pana i zależeć od jego mądrości.
-Oczywiście. Możecie również przekazać, że chętnie się z nim spotkam.Tutaj, lub na skraju lasu, gdyż sam nie mogę opuścić Waradasaru.
Właściciel
- Staw się za dwie godziny. Wróć, jeśli po kwadransie nikt od nas się nie pojawi. - odparł poseł.
Właściciel
Kiwnąłeś, a oni, biorąc to za zgodę, odeszli.
Pozostało czekać. Choć po sobie sobie dał już swoim poznać, że nienawiść nadal ma w oczach.
Właściciel
Cóż, masz dwie godziny. Możesz ten czas poświęcić na odpoczynek, naradę, jakąś mówkę dla żołnierzy, aby ich zmotywować, lub zaplanować ewentualną obronę.
Dłonią dał znak, żeby wszyscy się zebrali i podeszli do niego.
Właściciel
I tak się stało, w oczach swoich podwładnych widziałeś przede wszystkim wyczekiwanie, od Ciebie zależy co w nich zagości po Twojej przemowie.
-Nadchodzi czas naszej próby. Wiele lat siedzieliśmy tutaj i zastanawialiśmy się, czy opuścimy to miejsce. Teraz mamy na to szanse. Może tamten rycerz umie zdjąć klątwę, a przynajmniej ją zmniejszyć na tyle, żebyście mogli opuścić Waradasar. Jednakże nie możemy oddać się w całości marzeniom. Istnieje ryzyko, że czeka na nas walka i wszyscy musimy być gotowi. Obiecuję wam na swój honor, że zamierzam prowadzić rozmowy tak długo, aż przyniosą skutek. Jednak powtarzam: Bądźcie gotowi na wszystko, niech nadzieja na opuszczenie tego miejsca będzie waszą siłą. Jeżeli nie wrócę dzisiaj, wiecie, jakiej kobiecie oddać się pod rozkazy.
Właściciel
Wszyscy przyjęli te nowiny w milczeniu.
Otarł swój miecz.
-Czas nieco ożywić walkę Bywajcie.
Właściciel
Żegnali Cię Waszym zwyczajowym gestem: Trzema uderzeniami pięścią tuż nad sercem. W takiej sytuacji nie trzeba było słów...
Pochwycił swój miecz i odszedł w stronę punktu spotkania.
Właściciel
Miałeś jeszcze sporo czasu, więc w sumie nie masz co się spieszyć.
Ostatni marsz zawsze jest wolny.
Właściciel
I znalazłeś się w umówionym miejscu około kwadransa przed resztą.