Właściciel
Twoja drużyna tak w zasadzie składała się jedynie z kapitana oraz dwójki wojaków. No, ale już tak będąc gotowi to wyruszyliście.
Wypełniony energią ruszył do Brunatnego Dworu, z nadzieją na sukces w miejscu gdzie powinno być serce.
Właściciel
Po przebyciu jakichś kilkunastu kilometrów zatrzymaliście się przed bramą, która była obecnie jedynie ruiną. Z środka wychodziła właśnie grupka szkieletów, która ewidentnie była waszymi wojakami.
Gdy tylko przejechał przez zniszczoną bramę zsiadł z wierzchowca i podszedł do swoich (nie)ludzi. - Witajcie dzielni wojowie! - Powiedział - Gadajcie no, co i kogo znaleźliście w tym zamczysku?
Właściciel
Nim do ciebie przemówili to uklękli na jednym kolanie, a następnie wstali
-Lordzie, znaleźliśmy poza gruzami kilka nadających się do boju wojaków, a nawet jednego strażnika honorowego, nadal posiada swoją pordzewiałą zbroję... No i jest też zbrojownia.
- Wybornie! Wszystkich nieożywionych dać na plan główny z tym w zbroi na przedzie. -
Właściciel
-Lordzie, przenoszenie kości zajmie dosyć sporo czasu, już każdy pojedynczy szkielet ma ich setki...
- To najpierw wsadźcie kości delikwenta do worka, a potem wysypiecie je na placu. Czy tylko ja tutaj myślę? - Zapytał nieco zirytowany.
Właściciel
-Jeżeli to potem się samo poskłada, to to jest dobry plan.- Powiedział drapiąc się po czaszce, a następnie cała ta grupka wróciła do zamku.
Rozejrzał się po okolicy. Wiedział że chwila minie zanim wszyscy żołnierze zbiorą szkielety, więc poszukał jakiegoś wejścia na mury.
Właściciel
Odszukanie takich nie było problemem, ale znalezienie takich nie zniszczonych... No to już jest problem.
Więc rozejrzał się za wejściem które jest w stanie spełnić swoje podstawowe zadanie. Pozwolić mu wejść.
Właściciel
Jeżeli chodziło mu o wejście na mury to próżne jego marzenia, by wejść normalnie na teren zamku nie było problemu, mógł iść za resztą.
Więc skoro mury nie chciały dać za wygraną, udał się w głąb zamku.
Właściciel
Tam już widziałeś krzątającą się bandę zbierającą kości do worka.
Postanowił przejść siè po zamku, poszukać jakiś skarbów czy odłamków zagubionej historii. Obudziła się w nim dusza poszukiwacza!
Właściciel
Dusza poszukiwacza niestety niezbyt zostanie dość zaspokojona, miejsce to popadło w ruinę, kompletnie ogołoconą ze skarbów. Natomiast co do historii... Mogłeś tutaj ujrzeć zabytkowo wykonane wieże czy mury według dawnych standardów budowlanych. W środku nadal zachował się jeden portret rodziny, która w tym zamku rządziła
Przyjrzał się dokładnie portretowi. Nie możliwym było, by nie znał mieszkańców zamku tak blisko jego włości.
Właściciel
No i znałeś ich, był to portret lorda Anastera i jego rodziny. Przynajmniej jeszcze za życia, teraz pewnie od dawna już był martwy.
Zastanowił się przez chwilę. Lorda Anastera nie było na feralnym przyjęciu, więc zapewne musi być gdzieś w zamku, jego kości na pewno nie leżałyby tak po prostu na podłodze więc... - Hej zwiadowco! - Krzyknął do swojego żołnierza. - Znaleźliście już kryptę? -
Właściciel
-O ile jakaś tu jest to zawalona, panie. Więc raczej się do niej nie dostaniemy.- Powiedział dalej upychając kości do wora, by następnie je wynieść.
- No to trzeba ją będzie w pierwszej kolejności odgruzować. - Skomentował krótko.
Właściciel
-Zajmie to najmniej kilka dni, może przeciągnąć się nawet dłużej, ale skoro tak lord chce...- Powiedział jeszcze rozsypując kości w jednym miejscu.
- Jak przywieziemy trochę dobrych narzędzi to raz dwa się uwiną! - Powiedział optymistycznie. - To jak, wszyscy już są na głównym placu? - Zapytał
Właściciel
-Owszem, są już.- Powiedział, a ostatni już przyszedł i rozłożył kości i zbroję strażnika honorowego.
- Doskonale! Poukładajcie ich, a ja w między czasie się przygotuje. -
Właściciel
Oczywiście lordzie.- Powiedział, a wszyscy zajęli się układaniem kości tak, by odpowiednio ono się ułożyły, patrzyli też po sobie, by nie popełnić przy tym błędów.
On w międzyczasie stanął przed rzędem szkieletów i wyciągnął swój miecz. Powoli zaczął gromadzić w nim energię, by starczyła dla każdego.
Właściciel
Takowej w mieczu było dość, zwykłych gołych szkieletów było 7, a ten strażnik honorowy był większy i w dodatku miał ciężki pancerz, pewnie pochłonie więcej energii, niż taki zwykły.
Postanowił skumulować dość by mieć całkowitą pewność że ożywi wszystkich. Potem już tylko czekał aż jego żołnierze skończą układać kości.
Właściciel
Minęło kilka minut, ale uporali się z całą ósemką, a ty mogłeś już ich wskrzesić.
Jego oczodoły rozbłysły jasnym, fioletowym światłem, podobnie jak jego miecz. Zamhnął się kilka razy i skierował promienie na kościotrupy, wymawiając słowa nieznanego języka.
- Przyjaciele. Bracia! Witajcie wśród żywych! - Przemówił do ożywieńców. - Wasz sen trwał długo, zbyt długo. Wasz dom zmienił się w ruinę, a wasz naród zaginął w mroku historii. Ja, król Insgarlath, zamierzam to zmienić! -
Właściciel
-Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę swoje... Ciało, a tym bardziej, że wskrzesi nas sam król...- Powiedział strażnik honorowy. Z przyjemnością będziemy ci służyć.
- Cała przyjemność po mojej stronie, cny rycerzu. Powiedz mi, jak cie zwali? -
Właściciel
-Lothrik, panie. Strażnik Honorowy naszego dawnego pana, Anastera.
- Wasz pan jeszcze do nas dołączy, Lothriku. W między czasie ofiarowuje ci pieczę nad tą twierdzą. Twoje zadanie jest proste, musisz doprowadzić ją do stanu reprezentatywnego. Oczywiście możesz liczyć na moje wsparcie. - Powiedział do rycerza.
Właściciel
-Mając tak małą ilość budowniczych, z przykrością stwierdzam, że może to zająć lata... W dodatku nawet nie wiem, gdzie jest mój pan, straciłem z nim kontakt odkąd zmarłem broniąc tego miejsca przed najeźdźcami, ale skoro nie widzę tu innych strażników honorowych... To pewnie jego tutaj też od dawna nie ma.
- No to podejdziemy do tego inaczej. Część ludzi zajmie się odbudową, zaczynając od odgruzowania krypty. Ty natomiast weźmiesz kilku ludzi i ruszysz na poszukiwania swego pana. -
Właściciel
-Lordzie, to się stało kilkadziesiąt lat temu... Pewnie już od dawna zamieszkuje on ziemię za mostem, a o tamtym miejscu nie wiem dosłownie nic.
- Ach pesymiści, wszędzie cholerni pesymiści! - Zakrzyknął poirytowany. - Nie zrobie tego, to było dawno, nie znam tego. To już powoli robi się żałosne! - Warknął. - Więc w takim razie co możesz zrobić? -
Właściciel
-Tyle, że to prawda. Ja osłaniałem odwrót lorda i w trakcie tego poległem. To stało się na jakiś czas od kiedy zaczęła się ta cała klątwa na lordzie, a wszystko nagle zaczęło popadać w ruinę... Możemy zawsze opuścić ten zamek, czym jest największy zamek bez kogoś kto, by w nim dowodził.
- Dlatego chce byście jak najszybciej odgruzowali kryptę. Zapewnię wam narzędzia i dodatkowych ludzi. Macie mi donieść kiedy wasza misja będzie ukończona, ja tym czasem wracam do Bankietu. - Powiedział wsiadając na konia. - Cała ta magia zebrana pod czaszką sprawia że wpadam na pomysły które muszę zrealizować. Choćby i teraz. -
Właściciel
-Tak jest lordzie...- Powiedział jeszcze wzdychając, następnie zaczął rozstawiać tę grupkę szkieletów, którą ożywiłeś przed chwilą.
-W sumie nie spodziewałem się tutaj zobaczyć kogokolwiek, myślałem, że wszyscy uciekliby stąd byleby nie zostać złapanymi przez klątwę.- Skomentował to jeszcze twój kapitan wchodząc na konia.
- Są na świecie jeszcze wierni poddani. Trzeba ich tylko ożywić! - Zaśmiał się donośnie i popędził konia.
Właściciel
-To prawda, lordzie.- Powiedział jadąc zaraz za tobą, a wkrótce dotarliście pod swoją ruinę.
- Pojedź przodem i wezwij Vinithira do mojej komnaty. - Powiedział do swojego kapitana. - Muszę się z nim pilnie rozmówić w pewnej ważnej kwestii. -
Właściciel
-Oczywiście, panie.- Powiedział i ruszył galopem dalej zostawiając cię samego.
Jechał normalnym tempem, choć już nie mógł się odczekać aż opowie o swojej idei magowi.