Właściciel
//To ja was zostawiam samych.//
Jedynie na kilka chwil przed wejściem Arena na salę balową, to do środka została wtoczona beczka z winem jakiej to chciałeś.
- Zdaje się, że list i to. - odparł, pokazując mu księgi.
- No tak, zapomniałem! - Zaśmiał się i pstryknął palcami, a sługa zabrał księgi i zaniósł je do bibliteki. - Siadaj wędrowcze, skosztuj jadła, napij się wina! Czerwone jak krew, bo krwi nie mamy, ale i tak jest wyborne! -
Jeśli rzeczywiście było miejsce to na nim zasiadł i czekał, aż ktoś poda mu puchar z napojem.
Właściciel
Panie, obsługa tak szybka, że już stali przy tobie z tacką na moment nim usiadłeś, gotowe do wzięcia i skosztowania.
- Na zdrowie, choć nam już nie jest potrzebne! - Ze śmiechem na ustach napił się wina.
Również wziął puchar i upił nieco.
- Jednak jak wyczytałem z listu, nie tylko księgi mnie tu sprawdziły, nieprawdaż?
- I tak byś tu zawinął, w końcu szykujesz się na wojnę z północą. - Powiedział. - Wiesz, nie wiele mamy tutaj rozrywek, mimo moich najszczerszych starań, więc wszyscy z chęcią posłuchają historii z wielkiego świata! -
- A Ty się nie wybierasz?
- A co ja biedny będę z tego miał, hm? - Zapytał się wampira, czekając na propozycje.
- To, co każdy wódz na każdej wojnie: Sławę, chwałę, łupy, niewolników. Oczywiście mnie niezbyt pociągają te dwie pierwsze korzyści, ale zamiast tych bzdet mogę poszerzyć szeregi swoich wojsk.
- Błagam cię, kto nie słyszał o Szalonym Lordzie szkielecie! Skarbiec mam wypełniony po brzegi i nie potrzebuje niewolników skoro mam setki mieszkańców którzy z wielką chęcią zrobią dla mnie wszystko za kawałek suchej bułki! -
- Cóż, nawet jeśli nie będziesz chcieć to zawsze ktoś może przedstawić Ci udział w wojnie z nieco... powiedzmy, że innej perspektywy.
- Grozisz mi w moim własnym domu? A podobno wampiry to takie porządne. - Powiedział wstając i machając kubkiem wina rozlewając na posadzkę. - Wiesz kiedyś było tutaj państwo... - Opowiadał przechadzając się po sali. - Alengsat, Arethat... Aratgarth! No i był to piękny kraj, ciągnął się aż od morza, aż do Czarciej Pustyni. Pewnie pamiętasz, w końcu miałeś już ten swój zameczek. A to tylko dowodzi że znamy się za długo. -
- To nie była groźba, a mówiąc to miałem na myśli wszelkich demonicznych panów, a nie siebie.
- Nie przerywaj mi gdy opowiadam! - Warknął gniewnie, po czym natychmiast się uspokoił. - No i wracając. Państwo to było piękne, ale wewnętrznie zniszczone. Bez przerwy ktoś kogoś mordował, detronizował, rzucał klątwę. No i w końcu ten biedny kraj nie wytrzymał i rozpadł się na kawałki. -
- A dalej w magiczny sposób przenosimy się do teraźniejszości. Widzisz, wielu z obecnych tu gości było wielkimi lordami i damami z wielkich domów. A teraz ich domy to tylko w najlepszym wypadki pradawne ruiny. Czy chce takiego losu dla moich ludzi? Nie, chce by mogli wrócić do swoich dawnych domostw i cieszyć się nieżyciem na swój własny sposób! - Po skończonej przemowie spojrzał się na wampira. - Chyba się domyślasz czego chcę w zamian.
- Wyznam szczerze, że pierwszym, co mi przyszło do głowy, jest odbudowa tych siedzib.
- Dokładnie. Ale co im po zamku na pustkowiu? Bez urazy oczywiście. - Zaśmiał się lekko. - Takie zamki muszą mieć cel powstania, muszą mieć ludzi którzy by w nich służyły, muszą mieć króla któremu będą służyć. - Wstchnął jeszcze raz i powiedział. - Chcę wskrzesić Aratgarth. Razem z jego wszystkimi mieszkańcami. -
- Osobiście uważam to za dość problematyczne, ale mów dalej, bo zaczyna robić się ciekawie.
- Co problematyczne? Problematyczna to jest matematyka na uniwersytecie. Mocy ci u mnie dostatek, a aura ze starych pól bitew, tylko to ułatwi. Znaczy jak się nauczę z nich czerpać, ale po to mam te księgi. Jak tylko mieszkańcy przestaną być kupką kości pośrodku pustyni, to naprawimy stare dworzyszcza i zaczniemy wytaczać dawne granice. Ty oczywiście dostaniesz duży kawałek z tego tortu. -
- Gwarantuję Ci dwie rzeczy: Po pierwsze, że pomogę, a po drugie, że większości innych władców się to nie spodoba.
- Pierd#lenie! Dla demonicznych parów, nie mylić z panów, jesteśmy tylko ziemią niczyją i polem dla rozbiegu orkowej kawalerii! - Podszedł do wampira i osobiście dolał mu wina do jego i swojego pucharu. - Taka jest wada i zaleta mieszkania na granicy Złych Ziem. -
- Cóż, miałem też na myśli innych wampirzych lordów i im podobnych. - dopowiedział, podziękował skinieniem głowy za wino i upił łyk.
- Ze wszystkich wąpierzy jakie panoszą się po dawnym Aratgarth, tylko ty masz jakiekolwiek znaczenie. No i z tobą mam nieco lepszą relacje, niż z tymi nadgniłymi pijawkami. Na pewno się ucieszą z możliwości zyskania choć drobnej roli w odbudowie państwa. -
- Jeśli już to najlepiej będzie nie dopuścić by się zjednoczyli, bo tylko w grupie będą mogli nam zagrozić. - powiedział i wypił wino. - Niemniej, pora zadać pytanie, które musi paść: Co będę z tego mieć?
- Ha! Czego nie będziesz mieć! - Zakrzyknął na całą salę. - Będziesz hrabią, z prawdziwymi ziemiami a nie tylko pustkowiami pełnymi piachu i plugastwa. Będziesz mógł zrobić z nimi co chcieć, bo jako król nie zamierzam wprowadzać szczególnie surowego prawa. Możesz sobie sprowadzić nawet prawdziwe elfy, i stworzyć jakiś nowy gatunek, no nie wiem, mrocznych elfów czy czego tam chcesz! Oraz, co najważniejsze, nie będziesz musiał odpowiadać przed Demonami. -
Właściciel
//Ej, ty mi tu nie dyryguj tworzenia mrocznych, ja już mam na nich plan.//
//To była tylko luźna sugestia
//Przeczytałem na początku "Ha! Niczego nie będziesz mieć" i już myślałem, że będę musiał utrupić Ci postać ;-;//
- Paktu z Demonami nie można zerwać tak łatwo, a często nie można zerwać go w ogóle.
- Gadanie. Będziemy przecież "wiernymi sojusznikami" tych czerwonków. W dodatku zawsze możesz po prostu przestać się wywiązywać z umowy. -
- Gdzie haczyk? To brzmi zbyt pięknie.
- Poza tym że będziesz moim poddanym? Nic. - Wzruszył kościstymi ramionami wylewając wino na posadzkę. - Ja nie jestem jakimś ornitologiem by wszędzie wstawiać kruczki, więc to brzmi pięknie bo jest pięknie! -
- A na czym to poddaństwo ma polegać?
- To samo co z tymi twoimi demonikami, tylko bez żadnych podejrzanych paktów, no i będziesz miał jakiś wpływ na to co się dzieje w państwie.
- Jak zapewne rozumiesz, muszę to wszystko przemyśleć.
- Tak, zgrywaj niedostępnego oczywiście. - Zaśmiał się i pstryknął palcami na jednego ze sług. - Tehat zaprowadzi cię do pokoju, specjalnie dla ciebie wielka komnata z widokiem na morze. I nie zwracaj uwagi na dziury i zawalone dachy, dopiero zaczynam remont. -
Skinął głową i ruszył za owym sługusem do komnaty, najpierw wysyłając swoją obstawę do pozostałych wojsk przed zamkiem z rozkazem, który brzmiał: "czekać."
- Kiedyś bym dał mu jeszcze nałożnicę, ale chyba nie lubi kościstych dziewczyn! - Zarechotał donośnie gdy tylko wampir opuścił pomieszczenie. Po tym usiadł na swoim tronie, wpajając w siebie kolejny kielich wina.
Właściciel
//Zgaduję, że ja mam zaprowadzić do pokoju :v//
Królewski sługa w dosyć szybkim tempie zaprowadził cię do przeznaczonej dla ciebie komnaty, była taka jaką opisywał ją Insgarlath.
Tak więc usiadł na jakimś łóżku i zaczął podziwiać krajobrazy.
Właściciel
Leżąc tak na łóżku mogłeś zauważyć sporo wspomnianej przestrzeni, problem był taki, że czy to przez dziury w dachu mogłeś oglądać pochmurne niebo czy też przez te w ścianach, tam zaś widok był taki sam jak przyszedłeś, biedota. Tutaj jeszcze doszedł do tego widok na morze.
W takim razie wlepił wzrok w morze i zaczął szukać w pamięci wszystkiego, co pamiętał o paktach z Demonami.
Właściciel
W pamięci przede wszystkim rysował ci się obraz tego jak to w ogóle się zaczęło, a było to przede wszystkim bolesne, tak samo przypomniałeś sobie wpajane przez demonów słowa o lojalności oraz tym, że przy próbie zdjęcia tej klątwy najpewniej przemieniłbyś się od razu w proch z powodu wieku. Ostatecznie przypomniałeś sobie, że ten pakt nie może bezpośrednio wpłynąć na twoje życie w przypadku odejścia od pomocy demonom, możesz się jednak spodziewać ich gniewu.
W takim razie podjął już decyzję, ale na chwilę obecną postanowił odpocząć kilka chwil i zdrzemnąć się nieco, ale w pełnej zbroi z bronią w zasięgu ręki.
Właściciel
Jako, że byłeś wampirem to te zmęczenie praktycznie się nie objawiało, ale zdrzemnięcie się zawsze dobrze zrobi.
Cóż, więc przymknął powieki by zdrzemnąć się na jakieś dwie lub trzy godzinki.
Właściciel
//Myślałem, że Gulasz chce robić jakieś kinder niespodzianki, ale skoro nie to kontynuujemy.//
Mogłeś spokojnie przespać się przez ten czas, nikt ci nie przeszkadzał, ale co teraz robić?